debaty / ankiety i podsumowania

Kilka słów o losie debiutanta

Monika Mosiewicz

Głos Moniki Mosiewicz w debacie "Co dał mi Połów?".

strona debaty

Co dał mi Połów?

Popro­szo­no mnie o kil­ka słów o losie debiu­tan­ta, losie poło­wio­ne­go, więc spró­buj­my. Połów w zasa­dzie ani nie przy­czy­nił się do moje­go debiu­tu, ani też mu na całe szczę­ście nie prze­szko­dził. Z Poło­wu naj­le­piej zapa­mię­ta­łam pyta­nie Artu­ra Bursz­ty: „Chce Ci się jesz­cze w to bawić?” Ano jakoś chcia­ło. Arku­szu debiu­tanc­kie­go Biu­ro Lite­rac­kie mi nie wyda­ło, cho­ciaż obiet­ni­ca przy Poło­wie była taka, że każ­dy z poło­wio­nych arkusz będzie miał, ale wia­do­mo, co jest przy­czy­ną nie speł­nie­nia obiet­nic: wła­śnie obiet­ni­ce. W sumie całe szczę­ście, bo z poetyc­kim arku­szem debiu­tanc­kim jest jak ze świn­ką mor­ską.

Zatem w związ­ku przy­czy­no­wo-skut­ko­wym, któ­ry dopro­wa­dził do moje­go debiu­tu, Połów i Biu­ro Lite­rac­kie nie ode­gra­ło żad­nej roli. Debiut był wyni­kiem wysła­nia na kon­kurs Bie­re­zi­na i pro­po­zy­cji Roma­na Hone­ta, wte­dy jesz­cze redak­to­ra „Stu­dium”, że wyda ten tomik w Biblio­te­ce Stu­dium. Tomik został wyda­ny jako ostat­ni w tej serii, osta­tecz­nie nie miał żad­nej pro­mo­cji, ze wzglę­du na zmia­ny wła­ści­ciel­skie w wydaw­nic­twie Zie­lo­na Sowa. Pro­mo­cję zapew­ni­li w koń­cu zna­jo­mi i przy­ja­cie­le z mŁo­dzi Lite­rac­kiej i SPP Łódź. Biu­ro Lite­rac­kie nie zain­te­re­so­wa­ło się debiu­tem swo­jej ryb­ki. Ani nomi­na­cja do Sile­siu­sa, ani do Nagro­dy Gdy­nia tej­że ryb­ki, rów­nież nie zwró­ci­ła uwa­gi Biu­ra Lite­rac­kie­go. Połów z pew­no­ścią dał mi jed­no: wię­cej kry­tycz­ne­go spoj­rze­nia na funk­cję i Biu­ra, i orga­ni­zo­wa­nych przez nie­go „polo­wań”. Każ­dy taki kon­kurs, każ­dy warsz­tat to przede wszyst­kim świet­na oka­zja do pro­mo­cji wydaw­nic­twa, każ­dy Port to tar­gi książ­ki jed­ne­go wydaw­nic­twa.

Biu­ro Lite­rac­kie nigdy nie było skłon­ne inte­gro­wać się z inny­mi ini­cja­ty­wa­mi wydaw­ni­czy­mi poezji i nadal nie jest. Rów­nież nie jest skłon­ne inte­gro­wać się z inny­mi ini­cja­ty­wa­mi lite­rac­ki­mi, nawet ze swo­je­go miej­sca dzia­ła­nia, ze swo­je­go tery­to­rium, ani z inny­mi festi­wa­la­mi (vide Festi­wal Kry­mi­na­łów) ani z cza­so­pi­sma­mi. Czy „Odra”, „Rita Baum” kie­dy­kol­wiek zosta­ły zapro­szo­ne do współ­pra­cy z Biu­rem? Ja takiej współ­pra­cy kom­plet­nie nie potra­fię sobie przy­po­mnieć, google nie daje pod­po­wie­dzi. W takich warun­kach fak­tycz­nie moż­na nie mieć ocho­ty się „w to bawić”, w każ­dym razie nie­ko­niecz­nie w tym towa­rzy­stwie. Jeże­li efek­tem zabaw poło­wo­wych ma być powięk­sze­nie puli dostęp­nej poezji, szu­ka­nie nowych gło­sów, cie­sze­nie się nowy­mi gło­sa­mi, to raczej nale­ża­ło­by ocze­ki­wać innych dzia­łań niż per­ma­nent­ne znie­chę­ca­nie do sie­bie róż­nych ludzi.

Jed­nak­że jeśli się jest wydaw­cą, raczej istot­niej­szy jest popyt niż podaż. Istot­niej­sze jest zło­wie­nie klien­ta niż zyska­nie auto­ra, już nie mówiąc o przy­ja­cie­lu. Przy zało­że­niu, że poezję czy­ta­ją tyl­ko piszą­cy, jest to mar­ke­tin­go­wo genial­ny pomysł, aby tych mło­dych piszą­cych, aspi­ru­ją­cych do roli auto­ra wyda­wa­ne­go, gro­ma­dzić przy wydaw­nic­twie, jako tar­get pro­duk­to­wy, obie­cu­jąc, że któ­ryś wybra­ny, rów­nież dostą­pi zaszczy­tu wypro­du­ko­wa­nia się, ale aby tego zaszczy­tu dostą­pił, musi poznać dostęp­ne pro­duk­ty, aby wie­dział jakiej pro­duk­cji się od nie­go ocze­ku­je.

Z per­spek­ty­wy cza­su patrząc, po wyda­niu książ­ki, to cze­go napraw­dę bra­ku­je i w śro­do­wi­sku i w ogó­le i o co nale­ża­ło­by zadbać, to nie chęć dzie­le­nia się swo­imi tek­sta­mi, ale umie­jęt­ność dzie­le­nia się zachwy­tem nad poezją, umie­jęt­ność roz­ma­wia­nia o niej, bez ran­kin­gów, licy­ta­cji, namasz­cza­nia na poetów wie­ku, deka­dy, następ­ców tego czy inne­go star­sze­go kole­gi. Połów tego nie daje i nie ma moż­li­wo­ści dania z samej swo­jej defi­ni­cji opar­tej o wyścig i ran­king.