Koncert na drukarenkę i saneczki
Justyna Sobolewska
Głos Justyny Sobolewskiej w debacie "Poeci na nowy wiek".
strona debaty
Poeci na nowy wiekPamiętam tytuły wierszy: „Senne saneczki”, „Drukarenka głodu”, „Deszcz na Czajczej”, „Autobus czerwony”. Więcej, całe zwrotki wierszy z debiutanckiego tomu Edwarda Pasewicza Dolna Wilda nadal mam w głowie. Pamiętam też, jaka była wtedy radość z tej książki, chodziło się i gadało o Pasewiczu.
Tom ukazał się w 2002 roku, w Bibliotece Laureatów Poetyckiego Konkursu im. Jacka Bierezina, gdzie wcześniej wyszły debiutanckie tomy Krzysztofa Siwczyka i Marty Podgórnik. Debiut Pasewicza był dojrzały, nie tylko dlatego, że autor miał już ponad trzydziestkę, ale dlatego, że ta książka sprawiała wrażenie dopracowywanej w szczegółach i składała się niemal z samych mocnych wierszy. To był taki debiut, który samemu poecie ustawia poprzeczkę bardzo wysoko. I mam wrażenie, że dopiero ostatni tom Drobne, drobne, który zresztą koresponduje z Dolną Wildą jest przekroczeniem tamtej poprzeczki.
Pasewicz jest dźwięczny. Dolna Wilda to przede wszystkim zbiór pieśni i hymnów codziennych. Z kolei w Drobnych, drobnych znajdziemy wiersz O potrzebie ponowoczesnej pieśni religijnej. Po drodze były zresztą Henry Berryman Pięśni i muzyczne Th. To właśnie w Dolnej Wildziepieśń kościelna zamienia się w hymn świecki, o pięknym chłopcu z autobusu: „(…) Piękny chłopiec/ Piękny mocny/ Piękny a śmiertelny/ Pełne są jego spojrzeń / nasze nerwowe spojrzenia”. U Pasewicza często pierwsze wersy narzucają, ustawiają brzmienie całego wiersza. Kiedy zaczyna: „I oto umarła nam kompletnie. Martwa jest noga i szorstka pięta” ( „W starym stylu”) – od tego tonu nie można już uciec.
„Wiersz jest jak zespół luster” – pisze w wierszu „Malta”. Obraz odsyła do obrazu. Łopian w „Sennych saneczkach” z torów tramwajowych rozrasta się tak, że mógłby schować cały przystanek i opatulić czekających jak cygaro. W całym tomie powraca obraz ryby, szarej kiełbaski, która bezdźwięcznie porusza pyszczkiem i obserwuje świat za szybą akwarium. Tworzy klamrę, która otwiera i zamyka tom. Ale w tym wypadku bezgłośna ryba nie jest znakiem braku mowy, niewyrażalności i milczenia. Przeciwnie, pokazuje inną niż werbalna możliwość wyrazu. Jest znakiem innej ekspresji. U Pasewicza zamiast braku słów mamy nieskończoną wielość błysków, dźwięków, eksplozji. Jest też muzyka ciała, czyli uderzanie dłonią w gorący kamień. Może napisać operę? „Prosty zbiór dźwięków/ powtarzanych bez końca, tak pięknie”. Istnieje wiele języków, w których chciałoby się siebie wyrazić: „upchnąć się całkiem w słowach i wysłać, to jest marzenie”.
Dolna Wilda kipi entuzjazmem pochodzącym właśnie z tej wielości tonów i środków wyrazu. I z miłości. Poeta jak psalmista opisuje piękno ciała kochanka, wspólne, codzienne czynności. W wierszu „Drukarenka głodu” kochankowie zakopują w ziemi skarby i amulety miłości – woreczek z kurzem z podłogi, ścinki włosów i spermę w fiolce. Żeby trwały i chroniły. Ale w tym samym wierszu inny wers mówi o jednoczesnym byciu i nie byciu razem: „Połowa mnie w tobie, a druga odchodzi”. Tak się rodzi ironia i inne tony obecne w kolejnych książkach Pasewicza. Ale ta żarliwość z Dolnej Wildy jest niezapomniana.
O AUTORZE
Justyna Sobolewska
Urodziła się w 1972 roku. Krytyk literacki, dziennikarka. Pracuje w tygodniku „Polityka”. Publikowała szkice o literaturze, wywiady, felietony i recenzje książkowe m.in. w „Odrze”, „Kresach”, „Res Publice Nowej”, „Gazecie Wyborczej”, „Nowych Książkach” i „Przeglądzie Politycznym”. Współpracuje z programem „Tygodnik Kulturalny” w TVP Kultura. Zasiada w jury Środkowoeuropejskiej Nagrody Literackiej Angelus i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Współautorka książki Jestem mamą (2004) i antologii opowiadań Projekt mężczyzna (2009) oraz autorka Książki o czytaniu (2012). Mieszka w Warszawie.