debaty / ankiety i podsumowania

Krytyka krytyki

Redakcja biBLioteki

Czy żyjemy w czasach końca krytyki literackiej? Czy mamy do czynienia z permanentnym kryzysem komentarza, który niczego już nie jest w stanie opisać i ocenić? Jak odwrócić negatywne zjawiska? Z tymi (i innymi) pytaniami będzie próbowała zmierzyć się nowa debata Biura Literackiego.

strona debaty

Dwa­dzie­ścia pięć lat temu życie lite­rac­kie prze­sta­ło kon­cen­tro­wać się wokół doto­wa­nych przez pań­stwo insty­tu­cji wydaw­ni­czych i cza­so­pi­śmien­ni­czych. Nastą­pi­ło roz­przę­że­nie, któ­re obję­ło nie tyl­ko mate­rial­ną bazę ist­nie­nia lite­ra­tu­ry, ale też sfe­rę sym­bo­licz­ną, skut­kiem cze­go roz­pro­sze­niu ule­gły tak­że war­to­ścio­wa­nia i waż­no­ści. O ile w latach 90. aktyw­ność kry­tycz­no­li­te­rac­ka prze­nio­sła się do licz­nie powsta­ją­cych cza­so­pism lite­rac­kich, a deka­dę póź­niej do orga­ni­zu­ją­cych spo­łecz­no­ści czy­tel­ni­cze por­ta­li inter­ne­to­wych, tak teraz próż­no szu­kać jakie­goś jed­ne­go miej­sca gru­pu­ją­ce­go aktyw­ność kry­ty­ków i bada­czy lite­ra­tu­ry.

Dodat­ki kul­tu­ral­ne do wyso­ko­na­kła­do­wych dzien­ni­ków lub dzia­ły z kul­tu­rą w tygo­dni­kach prze­sta­ły speł­niać istot­ną kry­tycz­no­li­te­rac­ką rolę. Zamie­ni­ły się – z nie­licz­ny­mi wyjąt­ka­mi – wyłącz­nie w banal­ne reko­men­da­cje, stro­nią­ce od pogłę­bio­nej ana­li­zy, pisa­ne sztucz­nie uła­twio­nym, dosto­so­wa­nym do maso­we­go pozio­mu języ­kiem, nie­jed­no­krot­nie opła­ca­ne przez wydaw­ców ksią­żek. Kry­ty­ka lite­rac­ka uwi­kła­na zosta­ła w śro­do­wi­sko­we i towa­rzy­skie roz­gryw­ki, słu­żąc bar­dzo czę­sto wypeł­nia­niu eko­no­micz­nych zobo­wią­zań wydaw­cy bądź uży­cza­ją­ce­go szpalt medium.

W sie­ci nato­miast każ­dy może zostać sam sobie kry­ty­kiem, redak­to­rem, korek­to­rem; nawet – w przy­pły­wie fru­stra­cji – może pod pseu­do­ni­mem sam komen­to­wać swo­je wpi­sy. Jeśli nie chce nas publi­ko­wać jakiś perio­dyk, zawsze moż­na zro­bić sobie pry­wat­ną stro­nę, zało­żyć blo­ga, pro­du­ko­wać się na por­ta­lu spo­łecz­no­ścio­wym. Czy pisa­nie o lite­ra­tu­rze, roz­sy­pa­ne na nie­wy­obra­żal­ną mno­gość miejsc sie­cio­wych, cokol­wiek jesz­cze dla kogo­kol­wiek zna­czy, czy jest w sta­nie wpły­wać na opi­nię, pro­mo­wać bądź deza­wu­ować? Czy tak rady­kal­ny zanik kon­tro­li nie przy­czy­nia się do obni­że­nia ran­gi kry­ty­ki lite­rac­kiej?

Nie­wy­god­ne pyta­nia nie­ste­ty moż­na – i nale­ży – mno­żyć. Jak pamię­ta­my, już Mon­te­skiusz postu­lo­wał, by w tro­sce o przej­rzy­ste funk­cjo­no­wa­nie pań­stwa trwa­le roz­dzie­lać od sie­bie wła­dzę sądow­ni­czą, usta­wo­daw­czą i wyko­naw­czą. Tym­cza­sem gdy­by ktoś zupeł­nie z zewnątrz przyj­rzał się pol­skie­mu życiu lite­rac­kie­mu dzi­siaj, doszedł­by do wnio­sku, że abso­lut­ną wła­dzę spra­wu­je u nas bar­dzo nie­licz­na kul­tu­ra eks­perc­ka, któ­ra jest pra­wo­daw­cą dys­kur­su aka­de­mic­kie­go, mono­po­li­zu­je dzia­ły kry­ty­ki lite­rac­kiej w wyso­ko­na­kła­do­wej pra­sie i roz­dzie­la coraz licz­niej­sze nagro­dy lite­rac­kie. Skut­ki bywa­ją bez mała gro­te­sko­we: są książ­ki, któ­re mają wię­cej nomi­na­cji do nagród ani­że­li recen­zji…

Przez lata pozy­cję auto­ra budo­wa­ły opra­co­wa­nia kry­tycz­no­li­te­rac­kie jego twór­czo­ści, któ­re czę­sto – jak pisma Jana Błoń­skie­go czy Kazi­mie­rza Wyki – sta­no­wią do dziś aktu­al­ny fun­da­ment pol­skiej reflek­sji o lite­ra­tu­rze, w niczym nie ustę­pu­jąc pod­da­ne­mu suro­wym regu­łom nauko­wo­ści aka­de­mic­kie­mu lite­ra­tu­ro­znaw­stwu. Teraz o wszyst­kim zda­ją się decy­do­wać nomi­na­cje, tak jak­by rze­tel­ne kry­tycz­no­li­te­rac­kie omó­wie­nia mogły być zastą­pio­ne przez nagro­dy. Oczy­wi­ście: naj­bar­dziej nawet zde­re­gu­lo­wa­ny rynek lau­rów lite­rac­kich nie jest w sta­nie wyróż­nić wszyst­kich cen­nych debiu­tów, ale przy­znaj­my, że sytu­acja, w któ­rej przez tę naj­war­to­ściow­szą część mło­dej pol­skiej kry­ty­ki lite­rac­kiej wciąż prze­wi­ja­ją się nazwi­ska z dziw­nym upo­rem pomi­ja­ne póź­niej przez róż­ne gre­mia juror­skie, wyda­je się co naj­mniej oso­bli­wa. Nicze­go nie suge­ru­jąc, nie wyro­ku­jąc – musi­my jed­nak zadać pyta­nie: dla­cze­go tak się dzie­je, skąd taki roz­ziew sądów i war­to­ścio­wań?

W ostat­nich latach poja­wi­ło się kil­ku nowych, bar­dzo cie­ka­wych kry­ty­ków. W jaki spo­sób zago­spo­da­ro­wać i spo­żyt­ko­wać ich talent? Jak spra­wić, by ich tek­sty czy­ta­ne były nie tyl­ko przez wąskie aka­de­mic­kie gro­no albo obser­wa­to­rów ich blo­gów? Sko­ro powsta­ją spe­cja­li­stycz­ne festi­wa­le (na przy­kład dla tłu­ma­czy), to cze­mu nie pomy­śleć o impre­zie dla kry­ty­ków i bada­czy lite­ra­tu­ry, gdzie hono­ro­wa­no by naj­cie­kaw­sze tek­sty i książ­ki? W jak spo­sób wytwo­rzyć sta­łą prze­strzeń dla debat i dys­ku­sji, któ­re dały­by szan­sę na uka­za­nie bogac­twa naszej lite­ra­tu­ry? Jak odwró­cić nega­tyw­ne zja­wi­ska, któ­re spra­wi­ły, że mamy wię­cej kry­ty­ki kry­ty­ki ani­że­li samej kry­ty­ki?