debaty / wydarzenia i inicjatywy

Kusiło mnie

Łukasz Chudzik

Głos Łukasza Chudzika w debacie "20. edycja Warsztatów literackich".

strona debaty

20. edycja Warsztatów literackich

Kusi­ło mnie, aby zacząć tak: imam się przed­się­wzię­cia, któ­rym para­ło się już wie­lu przede mną, a i po mnie zapew­ne nie usta­nie ten pro­ce­der, będą­cy wal­ką pomię­dzy wewnętrz­nym dia­lo­giem prze­żyć jed­nost­ki a pró­bą una­ocz­nie­nia tego dia­lo­gu, poprzez usys­te­ma­ty­zo­wa­ny zbiór zna­ków okre­ślo­ny jako pewien kod, język. Mimo trud­no­ści pole­ga­ją­cych na ogra­ni­czo­nym nazew­nic­twie, sta­ra­jąc się opi­sać każ­dą z płasz­czyzn sfe­ry emo­cjo­nal­nej, zmy­sło­wej i tej racjo­nal­nej, pod­da­wa­nej pro­ce­so­wi ana­li­zy umy­sło­wej, jestem i tak w bar­dziej kom­for­to­wej sytu­acji, niż w przy­pad­ku, gdy myśli musiał­bym przed­sta­wić, opi­sać z bie­gu, na dro­dze komu­ni­ka­cji wer­bal­nej. Po dłuż­szym zasta­no­wie­niu taki począ­tek uzna­łem za zbyt pre­ten­sjo­nal­ny, lecz mimo to pozo­stał.

Do moje­go świa­ta, skła­da­ją­ce­go się ze śnia­dań, obia­dów i kola­cji, pozwo­li­łem wtar­gnąć wyjąt­ko­wej ema­na­cji Kosmicz­nej Blon­dyn­ki. „Hola!” – Chcia­ło­by chcia­ło­by się zakrzyk­nąć. Mia­ło być o warsz­ta­tach lite­rac­kich, a nie o jakichś podej­rza­nie roz­po­czy­na­ją­cych się ero­tycz­nych ima­gi­na­cjach. Otóż już wyja­śniam czym­że jest Kosmicz­na Blon­dyn­ka i jaki ma zwią­zek z warsz­ta­ta­mi. Kosmicz­na Blon­dyn­ka (dla­cze­go nie Cyca­ta Bru­net­ka? Otóż nie wiem) jest zapew­ne ucie­le­śnie­niem moje­go języ­ka i nie­for­mal­nym uczest­ni­kiem mojej jaź­ni. I kie­dy zgła­sza­łem chęć udzia­łu w 18. edy­cji warsz­ta­tów, praw­do­po­dob­nie rów­nież kie­ro­wa­ła moimi kro­ka­mi, jed­nak­że w nie­wiel­kim stop­niu zda­wa­łem sobie z tego spra­wę. Jak­by to mia­ło w osta­tecz­no­ści jakieś zna­cze­nie. Do 18. edy­cji nie­ste­ty się nie zakwa­li­fi­ko­wa­łem. Szczę­śli­wym tra­fem uda­ło mi się za to dostać na 19. edy­cję. Niby nic wiel­kie­go, ale satys­fak­cja pozo­sta­je.

Odwa­żył­bym się stwier­dzić, że obec­ność Kosmicz­nej Blon­dyn­ki dotar­ła w więk­szym stop­niu do mojej świa­do­mo­ści po 19. edy­cji Warsz­ta­tów lite­rac­kich. Zaraz po ich zakoń­cze­niu, cho­ciaż w trak­cie ich trwa­nia zda­rzy­ło mi się myśleć zacho­waw­czo – co ja tu do cho­le­ry robię. Naj­więk­sze nasi­le­nie tych myśli mia­ło miej­sce pod­czas ana­li­zy wier­szy. Było to spo­wo­do­wa­ne tym, że z wie­dzą mery­to­rycz­ną oraz zna­jo­mo­ścią poezji praw­do­po­dob­nie odsta­wa­łem od współ­uczest­ni­ków na odle­głość wie­lu par­se­ków. Swo­ją dro­gą słu­cha­jąc wypo­wie­dzi innych uczest­ni­ków, odno­si­łem wra­że­nie, że jestem w dobrym miej­scu. Pomi­mo tego wewnętrz­ne­go para­dok­su, Kosmicz­na Blon­dyn­ka trzy­ma­ła nade mną pie­czę, nie pozwa­la­jąc mi tym samym na odda­nie się roz­pacz­li­wym czy­nom ukrę­ca­nia szy­jek połó­wecz­kom noszą­cym róż­ne imio­na han­dlo­we. Dodat­ko­wym uroz­ma­ice­niem 19. edy­cji były siar­czy­ście panu­ją­ce mro­zy (-15?C), któ­re to w głów­nej mie­rze przy­czy­ni­ły się do mojej nie­obec­no­ści w trze­cim dniu, cze­go żału­ję.

Koniec dru­gie­go dnia warsz­ta­tów pozo­sta­wił wie­le do myśle­nia. Jed­ną z cegie­łek wcho­dzą­cych w skład tego reflek­syj­ne­go dom­ku sta­no­wią indy­wi­du­al­ne kon­sul­ta­cje, któ­re w moim odczu­ciu były nie­co za krót­kie. Nie wiem, może były w sam raz, tyl­ko ja ule­głem spe­cy­fi­ce dyla­ta­cji cza­su. Coś z nich jed­nak wynio­słem. Mię­dzy inny­mi prze­świad­cze­nie, że nawet dla mnie jest jesz­cze nadzie­ja. Udzie­lo­ne mi pora­dy były rze­czo­we, uświa­da­mia­ją­ce, że potocz­ne sło­wa, odpo­wied­nio dopa­so­wa­ne, też two­rzą poezję, a sto­so­wa­nie archa­izmów jako środ­ków prze­ka­zu powo­du­je odczy­ty­wa­nie cało­ści wier­sza jako pozba­wio­ne­go auten­tycz­no­ści, sztucz­ne­go two­ru zdez­ak­tu­ali­zo­wa­nych środ­ków języ­ko­wych. Cze­ka­ło mnie wie­le pra­cy, ale przy­naj­mniej wska­za­no mi, któ­re drzwi nale­ży już przy­mknąć, a któ­re sze­rzej otwo­rzyć. Dodat­ko­wo Kosmicz­na Blon­dyn­ka nakła­nia­ła mnie do więk­sze­go obna­że­nia wnętrz­no­ści. Myśla­łem, że cho­dzi Jej o zwy­kłe obna­że­nie wnę­trza, ale oka­za­ło się to jesz­cze bar­dziej dosad­ne. Takie par excel­len­ce wywa­le­nie wła­sne­go jeste­stwa (za pomo­cą języ­ka) na patel­nię w pro­ce­sie aktu two­rze­nia.

Każ­dą edy­cję warsz­ta­tów two­rzy gru­pa ludzi. Z racji tego, że jestem raczej osob­ni­kiem prze­ja­wia­ją­cym skłon­no­ści odlud­ka, moja cał­ko­wi­ta inte­gra­cja z gru­pą nie nastą­pi­ła. Na pew­no jed­nak nie było spo­wo­do­wa­ne to tym, że uwa­żam się za kogoś ponad innych, cho­ciaż men­tal­nie oraz pod wzglę­dem zain­te­re­so­wań z pew­no­ścią nie róż­ni­łem się zbyt­nio od resz­ty. W gru­pie indy­wi­du­ali­stów było­by to dosyć dziw­ne, gdy­by ani jed­na oso­ba nie oka­za­ła się w pew­nym sen­sie out­si­de­rem czy w innym przy­pad­ku jed­nost­ką o nad wyraz wyso­kim mnie­ma­niu odno­śnie jakichś tam swo­ich doko­nań.

Krót­kie wypa­dy (mało wol­ne­go cza­su) na wro­cław­ski rynek i w oko­li­ce sta­no­wi­ły pew­ną odskocz­nię od chwil, gdy pró­bo­wa­no wło­żyć uczest­ni­kom do gło­wy swój punkt widze­nia nt. poezji­na poezję. Do mnie po czę­ści ten prze­kaz tra­fił – jakaś cząst­ka mnie pozo­sta­je jed­nak nie­po­kor­na.

Każ­de czyn­no­ści – mają­ce na celu posze­rze­nie per­spek­ty­wy – są w więk­szo­ści dobry­mi posu­nię­cia­mi. Moją obec­ność w na warsz­ta­tach uwa­żam za takie wła­śnie posze­rze­nie postrze­ga­nia. Odbiór opi­sy­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści jest zależ­ny od uży­tych środ­ków oraz dodat­ko­wo od tego, jak radzi sobie stro­na odczy­tu­ją­ca z pro­ce­sem prze­kształ­ce­nia tych środ­ków na swój punkt inter­pre­ta­cyj­ny stro­na odczy­tu­ją­ca. Czy uży­je­my do tego wul­ga­ry­zmu czy środ­ków uwa­ża­nych jako za humo­ry­stycz­ne, całość prze­ka­zu może mimo wszyst­ko wymknąć się spod kon­tro­li. Mię­dzy inny­mi na tym pole­ga poezja – na odkry­wa­niu nowych zna­czeń, iskrzą­cych pośród uży­tych słów.

Klik.