debaty / książki i autorzy

Kwiaty czy barykady, czyli czy kanon to gościnna lokacja

Przemysław Witkowski

Głos Przemysława Witkowskiego w debacie "Co nam po klasykach? Larkin, Roussel, Stevens - czyli kanonizowanie".

strona debaty

Co nam po klasykach? Larkin, Roussel, Stevens – czyli kanonizowanie

Czy musi­my od razu na począt­ku dys­ku­sji uży­wać wyra­zów wul­gar­nych? Prze­cież kla­syk to jest kastrat, któ­re­mu dziar­ski apo­lo­ge­ta powy­ry­wał piór­ka, przy­bił mu zło­tą tablicz­kę i naka­zał wszyst­kim klę­kać. Nie wiem, czy moż­na bar­dziej twór­cę uśmier­cić, każąc uczyć się jego tek­stów na pamięć w szko­le, co na fini­szu tej tra­sy zamie­nia się w paro­dię, jak cał­kiem nie­daw­ne aka­de­mie gom­bro­wi­czow­skie. Dopó­ty tekst jest żywy, dopó­ki się wymy­ka, dopó­ki mie­sza inter­pre­ta­cje i draż­ni. Jeśli ma wro­gów, jeże­li prze­ciw nie­mu wycią­ga­ne są arma­ty i hau­bi­ce, i ktoś pra­gnie toczyć dia­try­by na łamach róż­nej mia­ry perio­dy­ków – tekst ten ma się dobrze. Wie­lo­krot­nie do „zgo­nu” tek­stów przy­czy­nia­ło się bar­dziej prze­ku­wa­nie w lek­tu­rę obo­wiąz­ko­wą niż zacie­kłe ata­ki prze­ciw­ni­ków czy cyklicz­nie wsz­czy­na­ne pole­micz­ne jat­ki. Im spo­koj­niej­sze wody, tym wię­cej śmie­ci dry­fu­je na powierzch­ni

Z dru­giej stro­ny, czy jed­nak zmu­sza nas to w takim razie do zerwa­nia cią­gło­ści, do odrzu­ce­nia „daw­nych mistrzów”, sta­wia­jąc nas w pozy­cji bar­ba­rzyń­ców, negu­ją­cych cały doro­bek poprzed­ni­ków? Nie do koń­ca. Musi­my ich czy­tać, ale uważ­nie, nie na kola­nach, dokład­nie wer­to­wać kart­ki, zna­leźć w nich szla­chet­ne krusz­ce, ale i ceki­ny, nico­wać tekst – aż znaj­dzie­my potknię­cie, kiks i czkaw­kę, a jeśli nie znaj­dzie­my, to nasze szczę­ście i szczę­ście auto­ra, choć­by był już od wie­ków mar­twy. Nie ma uczciw­szej posta­wy wobec tek­stu niż lek­tu­ra kry­tycz­na, nie ma lep­szych narzę­dzi niż labo­ra­to­ryj­ny wręcz osprzęt, jaki zasto­su­je­my do tek­stu. Kano­ny to two­ry w swej esen­cji ludz­kie, i jako takie są obar­czo­ne błę­da­mi i przy­wa­ra­mi – modą, ide­olo­gią czy per­so­nal­nym gustem, dla­te­go bez­kry­tycz­ne do nich podej­ście może nas zapro­wa­dzić na kom­plet­ne manow­ce. Jed­nak, kie­dy po wgry­zie­niu się w tekst, nie znaj­dzie­my żad­nej zra­ko­wa­cia­łej tkan­ki, żad­nych śle­pych zauł­ków, to mamy do czy­nie­nia z tym, co w lek­tu­rze esen­cjo­nal­ne i co napeł­ni brzę­czą­cą walu­tą nasze men­tal­ne miesz­ki.

Każ­de poja­wie­nie się na pol­skim ryn­ku tłu­ma­czeń „mistrzów” to wyda­rze­nie waż­ne i dobra oka­zja do prze­wie­trze­nia rodzi­mych biblio­tek, prze­war­to­ścio­wa­nia licz­ma­nów i zachwia­nia pozy­cji bóstw domo­we­go cho­wu. To oka­zja, żeby się zde­rzyć i pokłó­cić, poszar­pać za siwe bro­dy i zre­wi­do­wać lokal­ne hie­rar­chie. Już słyn­ny „nie­bie­ski numer” „Lite­ra­tu­ry na Świe­cie” poka­zał, ile może wpro­wa­dzić ożyw­cze­go fer­men­tu dobre tłu­ma­cze­nie auto­rów zagra­nicz­nych. Nie wia­do­mo do koń­ca, co tak napraw­dę dobrze dostroi się do kli­ma­tu chwi­li, jakie ele­men­ty z „mistrzów” znaj­dą się w twór­czo­ści rodzi­mych auto­rów – czy będzie rewo­lu­cja, czy wszyt­ko przej­dzie bokiem. Sądzę jed­nak, że wyda­nie auto­rów takich jak Rous­sel, Lar­kin czy Ste­vens, jest abso­lut­nie koniecz­ne. Moż­na wysta­wić prze­ciw nim zasie­ki i bary­ka­dy, moż­na zacząć ostrzał, ale nie da się przejść wobec nich obo­jęt­nie. Roz­pro­szo­ne dru­ki w cza­so­pi­smach nie zastą­pią nigdy ksią­żek, z któ­ry­mi zawsze moż­na pole­mi­zo­wać, moż­na usta­wić się na pozy­cji opo­zy­cyj­nej. Ksią­żek, któ­re wcho­dzą do pol­sz­czy­zny w dosko­na­łych tłu­ma­cze­niach Deh­ne­la, Guto­ro­wa czy Sosnow­skie­go. Wobec takie­go kali­bru auto­rów jak Rous­sel, Lar­kin czy Ste­vens, nie da się nie zająć sta­no­wi­ska. Waru­nek pierw­szy speł­nio­ny, poja­wią się książ­ki. Czas wyto­czyć arma­ty albo rzu­cać wią­zan­ki kwia­tów, wybór dro­gi czy­tel­ni­ku, jak zawsze nale­ży do cie­bie.

O AUTORZE

Przemysław Witkowski

Urodzony we Wrocławiu. Absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Jego teksty publikowały m.in. „Odra”, „Tygodnik Powszechny”, „Tygiel Kultury”, „Krytyka Polityczna”, „Gazeta Wyborcza” i „Twórczość”. W 2008 roku finalista Konkursu im. Jacka Bierezina, a w 2009 r. nominowany do nagrody kulturalnej "Gazety Wyborczej" wARTo. Stale współpracuje z czasopismem literacko-artystycznym „Rita Baum”, magazynem „Ha!art” i „Krytyką Polityczną”. Od 2008 r. współredaguje "młodoliteracki" dział miesięcznika „Odra” (8. Arkusz Odry). Mieszka we Wrocławiu.