Lament przeciętnego poety w stanach średnich
Zbigniew Machej
Głos Zbigniewa Macheja w debacie "Być poetą dzisiaj".
strona debaty
Być poetą dzisiajDziś nasza literatura jest przeciętna,
śmierć Miłosza zamknęła
rozdział wielkości, przebywamy
w stanach średnich.
(A.Franaszek, TP 23, 7.06.2009)
Oj smutny jest niestety
los przeciętnego poety
Śliwiński i Franaszek
gdzieś mają wiersze nasze
a Jarzębski ze Stalą
też naszych wierszy nie chwalą
jesteśmy dla nich przeciętni
nieważni wszystkojedni
strącili nas do swojej
strefy stanów średnich
i tak samo Markowski
Czapliński Balcerzan…
nikomu z nich już biednych
wierszokletów nie żal
zaściankowi poeci
trzeciorzędni wieszcze
cóż my dzisiaj możemy
dla nich znaczyć jeszcze?
Cóż my możemy znaczyć
w politykach redakcji
w interesach wydawców
w patronatach medialnych
w korupcjach marketingu
w festiwalowych klubach
w programowych formatach
w kawiarnianych debatach
w deficycie sporów
w obradach jurorów
w zakłamaniu dyskursu
w odchyleniach od kursu
w profesorskich wykładach
w doktoranckich studiach
w tasiemcowych przypisach
w „Pięknych Psach” i w „Zwisach”
lub na warszawskim bruku
w magazynach księgarń
w youtube i w Facebooku
w zapchanych skrzynkach mailowych
w myślach kilku nienowych
w snach niekoniecznie różowych
niestety tak daleko
już mój wzrok nie sięga
i moje tak głęboko
nie sięga przeczucie
bo żadna mnie z poezją
nie łączy przysięga
a od literatury
przecież można uciec
Profesor Michał Paweł Markowski w Tunelu
I to mnie martwi: w polskiej literaturze
nie ma ciemnych miejsc…
(M. P. Markowski, Niskie loty, TP 24,14.06.2009)
w Tunelu pod Krakowem
w Intercity z Warszawy
żaden z poetów polskich
nie jest dla mnie ciekawy
już przeczytałem wszystko
do czegóż miałbym wracać?
poeci lecą nisko
daremna moja praca
bo po co mam ponownie
naszych poetów czytać?
ja wolę być na Hegla
filozoficznych szczytach
nasi poeci nisko lecą
i nieciekawie w locie świecą
nasi poeci lecą nisko
i dolatują bardzo blisko
poetów mamy teraz wielu
ale nie świecą mi w Tunelu
swoimi nibyciemnościami
nie przyciągają mnie
swoimi zagadkami
bo nie są zagadkowi
i wierszy nie mają
walczących ze znaczeniami
po heglowsku
fenomenologia ducha
ich nie rucha
tylko poeci z „Literatury na Świecie”
wiedzą jak się poezją świeci na świecie
inni nasi poeci tego nie wiedzą
w swoich zadupiach siedzą
i jakieś dyrdymały bredzą
blisko jasno płasko nisko
to wszystko
1.
Z tego, że tegoroczne nagrody Nike i Gdynia przyznano Piosence Tkaczyszyna-Dyckiego, nie wynika nic szczególnego ani dla poezji polskiej, ani dla jej odbioru, ale na pewno wynika wiele dla samego Tkaczyszyna-Dyckiego. Trzeba mieć tylko nadzieję, że nie wpłynie to destruktywnie na jego dalszą twórczość. Dycio od dwudziestu z górą lat pisze tę samą książkę, ale dopiero teraz Szanowni Jurorzy dokładniej ją przeczytali i uznali, że już można tego poetę docenić, a nawet kanonizować. Potwierdza się więc ponownie, że bardzo wiele musi upłynąć w Wiśle wody, by poeta polski mógł być przez swoich rodaków przeczytany i nagrodzony. W tym roku padło na Dycia. Muszę jednak wyznać otwarcie, bez bicia, że ostatnia książka Dyckiego nie była dla mnie ważnym wydarzeniem i nie poruszyła mnie za bardzo. Bardzo natomiast poruszyła mnie Biała książka Bianki Rolando i ciekawy jestem, ile wody w Wiśle upłynie, zanim nasi prześwietni znawcy poezji ten bezczelny utwór wyróżnią.
2.
Sukces poetów takich, jak Dycio, Andrzej Sosnowski czy Marcin Świetlicki bierze się, między innymi, z tego, że w gruncie rzeczy są to poeci romantyczni, a w duszach wrażliwych Polaków ciągle niezaspokojony pozostaje głód romantyzmu. Inni, mniej romantyczni twórcy, mają mniejsze szanse. Polacy ciągle chcą się komunikować w romantyczny sposób. Przy czym mają zdumiewające problemy z komunikacją. Widać i słychać to wszędzie, zwłaszcza w polityce i mediach, trudno więc, by w komunikacji literackiej było inaczej. To, że w Polsce na docenienie wybitnych poetów trzeba czekać całe generacje, aż do późnych wnuków, świadczy po prostu o tym, że Polacy od dłuższego czasu nie są właściwie wychowywani do rzetelnego odbioru poezji, a profesorowie, akademicy, nauczyciele, redaktorzy i krytycy – w większości bardzo wyrywkowo i powierzchownie w poezji oczytani – nie potrafią na czas rozpoznać istotnych wartości w nowej polskiej twórczości. Nie wydaje mi się, by mogło się to zmienić za sprawą jakichś nagród.
3.
Jak poeta ma docierać do czytelnika? To pytanie należy odwrócić. Istotniejsze jest to, jak czytelnik ma docierać do poety. Poeta bowiem nie musi docierać do czytelnika. Szczególnie w Polsce nie jest to potrzebne, bo Polacy już mają swoich poetów. Pisze o nich „Tygodnik Powszechny”, „Przekrój”, „Zeszyty Literackie”, czasem „Twórczość”, a nawet „Teksty Drugie”. Są w Biurze Literackim i w „nieszufladzie”, a nawet w telewizji „Kultura”. Mają swoje festiwale i swoje nagrody, swoje redakcje, swoje wydawnictwa, swoje instytuty, swoje tanie programy o poezji i swoje reaktywacje, swoje księgarnie internetowe i swoje kapliczki. Mają nawet swoje lata (na przykład: Rok Herberta), sezony, a czasem nawet swoje pięć minut. Czyli wszystko w porządku. Do swojego poety zawsze dotrze swój redaktor, wydawca, recenzent. Gorzej ma poeta nieswój, poeta nieoswojony (co wcale nie znaczy dziki). Do niego nikt nie chce dotrzeć. A to właśnie oni są solą tej ziemi.
4.
Czyli co to znaczy być w Polsce dzisiaj poetą? Znaczy to mniej więcej to samo, co wczoraj, przedwczoraj, a nawet cokolwiek dalej, także jutro. Znaczy to pisać wiersze mniej więcej o tym samym, o czym pisali Kochanowski, Słowacki, Norwid, Leśmian, Peiper, Różewicz czy Karpowicz. Z tym, że jednak przynajmniej trochę inaczej niż tamci. O tym, co to znaczy być dzisiaj w Polsce poetą świadczy na przykład stosunek Polaków do Herberta i Słowackiego. Był Rok Herberta, jest Rok Słowackiego (będzie Rok Miłosza). Książek z wierszami Herberta jest w polskich księgarniach sporo (właśnie ukazała się następna, bajki z cudownie ocalonego kajetu, za który, zdaje się, nikomu nie trzeba było nic płacić). Natomiast książek z wierszami Słowackiego w dwieście lat od jego urodzin w polskich księgarniach nie ma. Hańba! Słowacki niby Polaków zachwyca, a jednak nie zachwyca. Może niektórych zachwyca, niektórych interesuje, ale przecież nie aż tak, żeby wydawać jego wiersze. No i nie ma wierszy, i poematów wieszcza w księgarniach na dwustulecie jego urodzin, ani na lekarstwo. Coś podobnego w Niemczech (w odniesieniu, na przykład, do Heinego), we Francji albo w Anglii (w odniesieniu do tamtejszych romantyków) nie byłoby możliwe. W 2009 roku w Polsce Dycki dostaje Nike, a w polskich księgarniach nie ma Słowackiego, który zasługiwałby na wszystkie nagrody włącznie z Noblem.
5.
Logika nagród i rocznic jest absurdalna. Zbiurokratyzowanie, zmarketingowanie, zlauratyzowanie poezji jest szkodliwe. Emocjonowanie się doraźną kultowością jest infantylne, a żerowanie na tym nieprzyzwoite. Potraktujcie wreszcie polską poezję w sposób rzeczowy, rzetelny, uczciwy, niesentymentalny, nieideologiczny, krytyczny, demokratyczny, odpowiedzialny, aktualny, dojrzały. Zacznijcie od dzieci. W domu i w szkole. Pa pa.
O AUTORZE
Zbigniew Machej
Urodził się w 1958 roku w Cieszynie. Poeta, tłumacz poezji czeskiej, słowackiej i angielskiej, eseista. Autor piętnastu zbiorów wierszy. Wieloletni pracownik polskiej dyplomacji kulturalnej w Czechach i na Słowacji. Dotychczas w Biurze Literackim opublikował tomy: Kraina wiecznych zer (2000), Prolegomena. Nieprzyjemne wiersze dla dorosłych (2003), Wspomnienia z poezji nowoczesnej (2005), Wiersze przeciwko opodatkowaniu poezji (2007) oraz książkę poetycką dla dzieci Przygody przyrody (2008); nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius i Nagrody Literackiej Gdynia.