Literatura arabska i kebab
Sebastian Gadomski
Głos Sebastiana Gadomskiego w debacie "Kogo tłumaczyć".
strona debaty
Kogo tłumaczyć?Od kilku już lat sektor małej gastronomii w naszym kraju nieustannie podbijają tak zwane kebaby. Ulice dużych metropolii i małych miasteczek zapełniają się budkami, w których każdy za mniej lub bardziej przystępną cenę może skosztować bliskowschodniego specjału, doświadczając tym samym niepowtarzalnego czaru orientu w jego kulinarnej inkarnacji. Co więcej, w jadłodajniach nieco bardziej ambitnych albo po prostu marketingowo kreatywniejszych, pojawiają się gastronomiczne propozycje o egzotycznie brzmiących nazwach, takich jak chociażby falafel, kuskus czy tadżin, dając zapowiedź rozkoszy podniebienia w stylu arabskich szejków. Nie ma w tym zjawisku nic niezwykłego biorąc pod uwagę fakt, że nasi rodacy coraz częściej spędzają swoje wakacje w Egipcie, Tunezji, Maroku czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po powrocie zaś chętnie raczą się namiastką tego, co przywołuje w nich najczęściej pełne pozytywnych emocji wspomnienia.
Owe tak popularne kebaby, które z prawdziwą kuchnią arabską mają niewiele wspólnego, przywodzą mi na myśl tak zwaną literaturę orientalną. Ona również wabi przede wszystkim egzotyką sformułowań, intrygującymi tytułami i barwnymi okładkami, których zadaniem jest wzbudzanie w nas określonych asocjacji. Mam nieodparte wrażenie, że nieustannie, od kolejnych, coraz liczniejszych zresztą tłumaczeń utworów pochodzących z Bliskiego Wschodu lub opisujących ten region, oczekuje się afirmacji czaru orientalnej tajemniczości, w której atmosfera Baśni tysiąca i jednej nocy miesza się z rozdzierającymi serce historiami Europejek nieopatrznie wpadających w ramiona pozornie szarmanckich i urzekających jeźdźców pustyni. Skłonny jestem uznać, że w wyobraźni większości polskich czytelników utrwalił się fałszywy obraz „arabskiej opowieści”. Została ona zdominowana wspomnianymi powyżej treściami, a odejście od tego gotowego modelu wzorca gatunkowego wydaje się być zadaniem niezwykle trudnym i przede wszystkim czasochłonnym.
Nie chciałbym forsować koncepcji Edwarda Saida na temat orientalizmu i powtarzać też już dawno temu zweryfikowanych. Niemniej jednak przychodzi mi uznać, że na półkach księgarskich wciąż pojawia się więcej pozycji mających tyle wspólnego z prawdą o Bliskim Wschodzie, co kebaby z arabską sztuką kulinarną. Rynek księgarski rządzi się swoimi prawami, a wśród tych nierzadko górę biorą prawa ekonomii oraz prosty rachunek zysków i strat. Tak więc przestaje nas już dziwić stale rosnąca liczba tytułów, które zwiastują koszmar życia w cieniu konserwatywnych praw islamu, albo też romantyczną przygodę z palmą i wielbłądami na tle zachodzącego słońca. Można powiedzieć, że wydawcy wyłącznie odpowiadają na zapotrzebowanie czytelników i oferują to, czego ci drudzy oczekują. Ostatecznie o wszystkim bardziej decydują wyniki sprzedaży poszczególnych pozycji, aniżeli ich obiektywna wartość artystyczna.
Mimo że poważniejsze próby translatorskie literatury spod znaku półksiężyca odnajdujemy już w romantyzmie, to trudno powiedzieć, aby literatura arabska cieszyła się w Polsce wyjątkowym zainteresowaniem. Pierwsze arabskie utwory, jakie pojawiły się w języku polskim, były w przeważającej większości tłumaczeniami pośrednimi z języków europejskich. Przy tej okazji wystarczy wspomnieć wiersz Adama Mickiewicza pt. „Almotenabbi”, który jest przekładem jednej z kasyd arabskiego poety Abu At-Tajjiba Ahmada ibn Al-Husajna al-Mutanabbiego. Jakkolwiek interesujące i owocne byłyby zainteresowania polskich romantyków bliskowschodnią liryką, to jednak dopiero II połowa XX wieku przynosi nam szereg przekładów, nade wszystko współczesnej literatury arabskiej. Warto zwrócić uwagę, że są to utwory pisane oryginalnie zarówno po arabsku, angielsku, jak i po francusku, gdyż w wielu krajach Afryki Północnej ten język ciągle odgrywa istotną rolę. Tak też na przykład powieść Naguiba Mahfuza Opowieści starego Kairu przetłumaczono z arabskiego, utwór Dżubrana Chalila Dżubrana Prorok z angielskiego, a zbiór opowiadań Mohammeda Diba Talizman z języka francuskiego. Patrząc na listę utworów, jakie do tej pory zostały przełożone na język polski, trudno dostrzec jakąś ideę przewodnią, która decydowałaby o wyborze takiego czy innego autora. Wydaje się, że nasi tłumacze kierują się własnym zmysłem estetycznym i najczęściej indywidulną oceną wartości konkretnego dzieła. Istnieją co prawda wydawnictwa, które w pewnym sensie specjalizują się w literaturze arabskiej, takie chociażby jak Dialog czy Smak Słowa. Propozycje tych oficyn stanowią bardzo ważny wkład w przybliżenie prawdziwie wartościowej prozy arabskiej. Pomimo że w ich sposobie doboru repertuaru literackiego nie łatwo odnaleźć nadrzędną zasadę, taka sytuacja wcale nie musi być postrzegana jako zjawisko negatywne. Brak pewnych jednoznacznych i odgórnych priorytetów nie musi deprecjonować wartości oferty wydawniczej, o ile wydawnictwo nie funkcjonuje według czysto merkantylnych zasad.
Warto jednak zastanowić się nad szerszym projektem, który porządkowałby pracę translacyjną, uwzględniał tak zwaną klasykę, jak również na bieżąco odzwierciedlał rzeczywistość współczesnej literatury arabskiej. bo choć w dziedzinie przybliżenia polskiemu czytelnikowi najważniejszych zabytków klasycznej literatury arabskiej zrobiono już pierwsze znaczące kroki, to ciągle przed tłumaczami pozostaje sporo pracy. Wydawać by się mogło, że nieco łatwiej przedstawia się sprawa ze współczesną literaturą. To jednak tylko pozory. Wystarczy uświadomić sobie rozległość świata arabskiego i spojrzeć na dorobek literacki każdego z tych krajów, aby dostrzec rangę i zakres podejmowanego zadania. Oczywiście i w jednym, i w drugim przypadku należy pójść na rozsądny kompromis dokonując selekcji materiału źródłowego. W przypadku klasyki właściwy kierunek dokonywanych wyborów wskazują opracowania krytycznoliterackie uwzględniające szereg czynników, które decydują o klasyfikacji takiego czy innego utworu. Co się zaś tyczy współczesności, to można odwołać się do wyników najbardziej uznanych konkursów literackich. W tym wypadku ważnymi punktami odniesienia są między innymi: Międzynarodowa Arabska Nagroda Literacka (The International Price for Arabic Fiction), Medal Naguiba Mahfuza w dziedzinie literatury (Naguib Mahfouz Medal for Literature) czy też lista stu najlepszych arabskich powieści opublikowana przez Związek Pisarzy Arabskich.
Jakąkolwiek zasadę byśmy nie przyjęli bezsprzeczne jest, że tylko poprzez nieustanną pracę translacyjną możemy dotrzeć do polskiego czytelnika z prawdziwym obrazem zarówno świata arabskiego, jak i jego literatury. W przeciwnym razie skazani będziemy na produkt o wątpliwej wartości poznawczej i miernych walorach artystycznych.