Literatura, mutując się, zachowuje pamięć o przeszłych odmianach
Marcin Mokry
Odpowiedzi Marcina Mokrego na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.
strona debaty
Kwestionariusz 2022Czy literatura jest wirusem czy przeciwnie – szczepionką?
Czuję się wciągnięty w fałszywą dychotomię. Literatura okazywała się nieraz szczepionką podtrzymującą dobrostan zbrodniczych nacjonalizmów. Za przykład może nam służyć Peter Handke – serdeczny druh Slobodana Miloševicia, „Bob Dylan apologetów ludobójstwa”, jak tytułuje go „The New York Times”. Z drugiej strony, wyciągając Brechta, odnoszę wrażenie, że poeta może być równie dobrze bakteriofagiem, choć uśpionym, to zdolnym rozkładać reżimy, ustroje i systemy.
Wśród ludzi zjawiłem się w porze wzburzenia
I podnosiłem bunt wspólnie z nimi.
To przekonanie nadal żyje wśród pisarzy, przykładowo Ben Okri, w „Guardianie”, sygnalizował pod koniec roku potrzebę twórczości przytomnej największego kryzysu, z jakim mieliśmy do czynienia jako gatunek. Wymieramy w sile wieku, ponieważ nie przychodzi nam do głowy, że umieramy. Dlatego nie można dłużej marnotrawić wyobraźni. Podobnie jak inne surowce, musi nam służyć do adaptacji i koniecznej transmutacji. Poprzez pisanie. Zarówno utopii, jak i dystopii. Głowy mają zacząć płonąć od jutra wlewającego się do uszu i oczu. Dla Okriego – przedstawiciela gatunku, który wymiera – twórczość oznacza, że musi teraz pisać, jakby to były ostatnie rzeczy, które pisze, które każdy z nas napisze. „Gdybyś wiedział, że jesteś w ostatnich dniach ludzkiej historii, co byś napisał? Jak byś pisał? Jaka byłaby twoja estetyka? Czy użyłbyś więcej słów niż to konieczne? Jaką formę miałaby naprawdę poezja? A co by się stało z humorem? Czy moglibyśmy się śmiać, mając poczucie ostatnich dni nad nami?” Brecht się nie śmiał. Pewny, że żyje w mrocznych czasach, wzbraniał sobie zachwytu.
Cóż to za czasy, kiedy
Rozmowa o drzewach jest niemal przestępstwem
Bo tyle w niej milczenia o nieludzkich czynach!
Co my jednak mamy zrobić? Czy to jest moment, w którym, po długiej historii czytania „Do urodzonych już potem”, oto przemilczanie drzew jest niemal przestępstwem? Literatura od początku ulegała mutacjom. Niektóre z tych mutacji mogą się okazać kluczowe dla naszego przeżycia. Czy jednak nowa „est-etyka”, o której pisze Okri, a przecież nie jest sam, będzie oznaczać wycinanie z całego spektrum tylko jednego pasma oraz popadanie w „eko-realizm”? Czy to jest dylemat między zniszczeniem gatunku a zniszczeniem literatury? Czy awangardowe eksperymenty będą uznawane za negacjonizm, skoro: „wszystko, co piszę, powinno być skierowane do natychmiastowego zwrócenia uwagi na tragiczną sytuację, w jakiej znajdujemy się jako gatunek. Oznacza to, że pismo nie może mieć żadnych dodatków. Powinno mówić tylko prawdę. W nim prawda musi być także pięknem. Wymaga najwyższej ekonomii. Oznacza to, że wszystko, co robię, musi mieć jeden cel”? Do „rozmowy o drzewach” chcę dołączyć w tym miejscu Tadeusza Peipera. Nazwisko przecież nieoczekiwane, jeśli przypomnimy sobie, w ilu miejscach pisze o literaturze jako „walce z naturą” ramię w ramię z technologią. Peiperowi tak przedstawiał się moment historyczny. Sądzę, że pojawienie się na świecie ciała z głową Peipera, w tym momencie oznaczałoby dla tej głowy koszmar. Awangarda nie była sprawą jedynie subiektywnej chwili, ale momentu dziejowego: „W awangardowości są płomienie, które prędzej czy później wrócą rozrosłe i będą wracały. Są zbyt wielkie, bo chodzi w nich o wielkie i małe sprawy epoki. W takiej awangardowości zaangażowany jest cały człowiek naszych czasów. Taka awangardowość nie da się wyczerpać ani w jednym dziesięcioleciu, ani w dwóch, ani w trzech. Przyjdą tacy, którzy mieć ją w sobie będą, choć nazywać ją będą inaczej”.
Wracając. Przecież literatura do namnażania wykorzystuje maszynerię komórki będącej żywicielem. Odbiorcę. Informacji z własnego genomu literatura nie może samodzielnie powielić ani wykorzystać. Potrzebuje żywych komórek gospodarza. Procesu czytania. Przechodzimy infekcję, podczas której genom wirusa ulega przepisaniu na DNA dzięki enzymowi zwanemu odwrotną transkryptazą. Wrażliwą interpretacją. Wirusowe DNA pozostaje na zawsze w naszych komórkach. Odkłada się w pamięci. Jest przez nas dziedziczone. Przechodzi z pokolenia na pokolenie. Literatura, mutując się, zachowuje pamięć o przeszłych odmianach.
Jakiemu zwierzęciu poświęciłbyś wiersz lub opowiadanie?
Zastanawia mnie, na czym miałoby polegać poświęcanie wiersza? Rzecz jasna szybko koryguję samego siebie, że przecież nie mówi się tu: „w imię jakiego” zwierzęcia, a jedynie: „jakiemu” zwierzęciu, co oznaczać ma tyle, że coś zwraca naszą uwagę, że napisaniem wiersza na temat tego zwierzęcia jesteśmy szczególnie zainteresowani. Odpowiadając na tak zadane pytanie, dzielimy się wyłącznie pewną ciekawostką, w zależności od autora mniej lub bardziej pouczającą. Opisujemy, co uczynilibyśmy przedmiotem swojej pracy. Nic o samej pracy, a to nie daje mi spokoju. Czy polega na poświęcaniu czegoś? Z pewnością czasu, który potrzebujemy na napisanie wiersza, dodatkowo miejsca w zeszycie, na telefonie, w książce oraz uwagi, bez której byśmy go nie napisali. Ktoś może jeszcze włożyć w to talent, ale większość z nas wysiłek, starania, umiejętności. Wszystko to oddajemy na napisanie wiersza. Jednego. Kilku. Co by zmieniło, gdyby ktoś poświęcił wszystkie wiersze? Całą swoją twórczość oddał przyrodzie? Codziennie decydował się na napisanie wiersza o wymierających gatunkach? Czy coś wiązałoby go ze zwierzętami bardziej niż tego, który by tego nie robił? Być może gdy poświęca się przez lata całą swoją uwagę, czas i energię na pisanie o zwierzętach, łatwiej jest uwierzyć, że kocha się zwierzęta? Jemu samemu, jej samej i czytelnikom? „Poświęcenie” potrafi być przekonujące. Wracam więc do „rozmowy o drzewach”. Themerson, który z drugiego rzędu przyglądał się ruchom awangardowym w Polsce, uczył mnie trzeźwości. W sztuce cel nie może uświęcać środków. Poeta nie może grać na ludzkich uczuciach. „Poezja może być tak samo moralnie występna i intelektualnie nieuczciwa jak polityka”. Co też łączy się przecież z Brechtem. Pisać bez wymuszania decyzji, bez używania siły. Dajemy „impulsy”, które odbiorca sam komponuje. Ufać ludziom, że poradzą sobie z „doświadczeniem”, które tworzymy językowo.
Odpowiadając wreszcie na pytanie. Byłoby to głodne zwierzę, które musi się chować, żeby przeżyć, a gdy już chować się nie musi, coś mu odbija, pije własną urynę i zaczyna świecić jak gwiazda.
Czy myślałeś kiedyś „jak góra” lub „jak morze”?
Tak. Jest to męczące: bezustanne, ciągłe, nieprzerwane.
Gdybyś miał wybrać artystę, który napisałby muzykę do twojego wiersza lub opowiadania i wykonał go na scenie, byłby to…?
Jordi Savall z Young Leosią i Zdechłym Osą w chórkach (ten ostatni koniecznie ma zapisane w kontrakcie, że w wywiadach nikomu nie będzie tłumaczył, że nie jest raperem).
Jaka była najlepsza rada „poetycka” lub „prozatorska”, jakiej ci udzielono?
Oto, przykładowo, prospekt Peiperowski (wybrane cytaty):
1.1. To, czego chcemy od rzeczywistości, jest dla nas ważniejsze od tego, jaka ona jest. Poezja jest sprawą zbyt doniosłą, aby wolno było w niej cokolwiek powtarzać.
2.1. W dziedzinie wizualności daje nowa poezja to, co nazywam widzeniami wewnętrznymi.
2.2. Do właściwości tych widzeń należy, że przedmioty pojawiają się w nich nie w całości, lecz w ułamkach, w urywkach.
2.3. Urywkowe widzenia wewnętrzne nie mają zróść się w jakiś jeden obraz, w jakąś jedną wizję, wręcz przeciwnie: powinny pozostać w urywkowości, w urywkowości zmiennej, ciągle różnej, występującej w różnych związkach.
3.1. Wieloznaczność wierszy może być ich urokiem, bo zostawia więcej miejsca dla widzeń intymnych, ściśle osobistych, które są głównym źródłem rozkoszy czy innych wzruszeń, jakimi przylegamy do poezji.
4.1. Wywoływanie marzeń jest służeniem życiu.
5.1. Krótkowzroczne pojmowanie utylitaryzmu ekonomicznego i niskowzroczne pojmowanie materializmu ekonomicznego sprawiły, że słowo oznaczające to, bez czego żaden pociągający obraz przyszłości obejść się nie może, bez czego żadne hasło walki nie może posiadać wszystkich swych skrzydeł, słowo tak wiele oznaczające stało się nagle ciężarem i straszydłem. Ludzie wstydzą się słowa „piękno”.
6.1. Żaden z moich współpracowników nie podjął najdalej posuniętych moich osiągnięć, mimo że są one tylko zapoczątkowaniem i że droga do dalszych ciągów jest jeszcze otwarta.
6.2. Powiedzą: eksperymentatorstwo!
Wolność, równość, braterstwo – z którą z tych wartości poezja lub proza mają najwięcej wspólnego?
Jest wiersz W.C. Williamsa: „Libertad! Igualdad! Fraternidad!”. Bezlitosny i pokrzepiający. Gdzie zderzają się dwie proste frazy: „sny nas zniszczyły” / „sny nie są złe”. Dopóki żyje człowiek, dopóty historia pozostaje otwarta, okoliczności społeczne i przyrodnicze nie są dokończone, a literatura jest możliwa jako forma braterstwa/siostrzeństwa. Nawiązując do myśli Paulo Freiry dotyczącej edukacji, wyobrażam sobie literaturę jako stawiającą problemy. Literatura może ludzi afirmować w procesie stawania się – jako istoty niedokończone, niedokończone w i wraz z podobnie niedokończoną rzeczywistością. Dzieło pozostaje otwarte.
Najprostsze do przypisania wydają się dwa pierwsze określenia tego motta. Widzę wyraźnie ich miejsce w literaturze, natomiast trzecie to kłopot. Intryga. Tak sformułowane hasło, może mimo woli, skoro nieujęte w cudzysłów, każe mi myśleć o literaturze w powidoku Wielkiej Rewolucji. Nie dziwię się, że również w tamtym czasie ostatni człon bywał podmieniany, m.in.: na „jedność”, „przyjaźń”, bądź znikał zupełnie, zależnie od miejsca, osoby i kontekstu. Pojawienie się wrogów rewolucji sprawiło, że odczuto również potrzebę rozwinięcia hasła: „wolność, równość, braterstwo albo śmierć”. Dopowiedzenie to służyć może wtedy polaryzacji, wewnętrznej mobilizacji grupy i akceleracji zmian. Jesteś z nami lub przeciwko nam. Jesteś bratem/siostrą, jeśli stoisz po naszej stronie, bronisz naszej racji. Braterstwo/siostrzeństwo byłoby wówczas formą militaryzacji społeczeństwa. Pewnie i tak jest uprawiana literatura, ale literatura niewiele ma wspólnego z takim braterstwem.
Wracając do Freiry, rolą rewolucjonisty i rewolucjonistek nie jest przekonywać innych ani wyzwalać innych, ale być wyzwolonym wraz z innymi.
Dlaczego ludzie nie czytają poezji i ambitnej prozy?
Często dlatego, że jest dobrze napisana, a czytelnicy nie są u‑rzeczeni tym, co biorą do ręki. Kiedy czytam kryminał, mogę spokojnie śledzić czyjeś niepowodzenia, kiedy czytam, przykładowo, Konrada Górę, to niepowodzenie może spotkać mnie. Jak mawiał nasz nauczyciel, Tadeusz Peiper: „Znaczenie utworu każdy z was ma w sobie. Lecz musicie chcieć wiedzieć, co w sobie macie”. Czy są na to warunki? Gdzie tego się uczyć?
Sprawcie, by zniósł jajko kogut, a przemówi kura.
Henri Michaux
O AUTORZE
Marcin Mokry
Urodzony 10 stycznia 1980 roku w Gliwicach. Poeta, kurator sceny literackiej Slot Art Festival. Wydał tomy poetyckie: czytanie. Pisma (2017) i Świergot (2019, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia). Od 2019 roku wspólnie z Karoliną Wiśniewską realizuje projekt kulturalno-społeczny „Dings”.