debaty / ankiety i podsumowania

Lubelska krytyka, czyli heretyka stosowana

Grzegorz Jędrek

Głos Grzegorza Jędrka w debacie „Nowe języki poezji”.

strona debaty

Nowe języki poezji

Pora się tro­chę wynu­rzyć. Prze­je­cha­łem z Lubli­na 600 kilo­me­trów, bo mnie popro­sił przy­ja­ciel. Jecha­li­śmy z Rafa­łem i Sarą, gada­li­śmy o poezji, o świe­cie, o daw­nych i nowych cza­sach, mija­jąc sta­cje ben­zy­no­we i pola kapu­sty.

Byłem na waka­cjach. W Sta­cji Lite­ra­tu­ra udzia­łu nie bra­łem z sza­cun­ku dla tych, któ­rzy się na tę Sta­cję nie dosta­li i dla orga­ni­za­to­rów. Za to w kulu­arach roz­ma­wia­łem ze zna­jo­my­mi. Zła­ma­łem się dopie­ro pod koniec deba­ty (na świe­żym powie­trzu była, a mi już tro­chę tęsk­no się zro­bi­ło do roz­e­mo­cjo­no­wa­nia). Posze­dłem tam.

I wła­ści­wie zasta­łem to, co za sobą zosta­wi­łem kil­ka lat temu, gdy wypa­dłem z obie­gu: wspa­nia­łych, roz­ga­da­nych, kłó­cą­cych się ludzi. Grup­kę zbun­to­wa­nych mło­dych poetów i poetek alie­nu­ją­cych się z towa­rzy­stwa, nowe gło­sy gło­szą­ce nowo­ści, roz­sąd­ne gło­sy bro­nią­ce tra­dy­cji ‒ cały ten pol­ski sej­mik, tę Rzecz­po­spo­li­tą Poetek i Poetów. Tęsk­ni­łem.

Mia­łem masecz­kę, ale zabra­łem głos, i pierw­szy raz od daw­na zała­pa­łem się na zdję­cie. A sko­ro Kuba Skur­tys kate­go­ry­zu­je, a Joan­na Orska tęsk­ni za mani­fe­stem, to posta­no­wi­łem, że może prze­wie­trzę pokój i wypusz­czę na wol­ność sta­re smo­ki. Bo ja się ze wszyst­ki­mi zga­dzam.

Kate­go­ria pierw­sza: kanon

Mój głos w tam­tej dys­ku­sji był pro­sty. Kłó­ce­nie się o kanon nie ma sen­su o tyle, o ile każ­da poet­ka i każ­dy poeta wybie­ra sobie wła­sną tra­dy­cję. I sor­ry, to dzia­ła w dwie stro­ny: może i mistrzo­wie uwie­ra­ją, ale trze­ba ucznia, żeby powo­łać mistrza.

I w tym sen­sie to mło­dzi są odpo­wie­dzial­ni za sta­rych, a nie na odwrót. Bo to oni zde­cy­du­ją, kto zosta­nie, kto będzie punk­tem odnie­sie­nia, a kto z salo­nów znik­nie. Kry­ty­ka musi natych­miast prze­stać patrzeć z prze­szło­ści w przy­szłość, bo jej jedy­ną moż­li­wą rolą i pozy­cją jest spoj­rzeć z teraź­niej­szo­ści w prze­szłość. Inna dro­ga to bzdu­ra. Anioł Ben­ja­mi­na jest bez­względ­ny.

Kate­go­ria dru­ga: skeu­omor­fi­zmy

Chce­my, czy nie chce­my ‒ jeste­śmy ska­za­ni na daw­ne żar­go­ny. Kry­tycz­ne pozo­sta­ło­ści. Ja prze­pra­szam, ale nie będę sobie wymy­ślał nowej kate­go­rii, sko­ro poko­le­nie wyja­śnia, dla­cze­go gdy pada­ły wie­że WTC czu­łem się jak uśmiech­nię­ta mysz, któ­ra pika jak ser­ce. Cho­dzi mi o Mysz z wier­sza „boom #1”. I ja nie potrze­bu­ję innej kate­go­rii, by wyja­śnić, że mnie z Mać­kiem Taran­kiem i Toma­szem Puł­ką łączy wspól­ne prze­ży­cie poko­le­nio­we (choć­bym był trze­cie­go sor­tu, to stwier­dze­nie jest w mocy).

Zadu­rę z Wojacz­kiem łączy wspól­na data uro­dze­nia i Zadu­ra tam­ten świat poetyc­ki pamię­ta. To ma uda­wać, że nie pamię­ta i nie brał udzia­łu w tam­tym świe­cie lite­rac­kim? Czycz i Bur­sa się nie zna­li? Miłosz, Her­bert i Szym­bor­ska nie two­rzy­li pod koniec życia jakiejś wiel­kiej, poetyc­kiej kon­ste­la­cji? Nie było Nowej Fali, „bru­lio­nu”? Nie było Mani­fe­sta­cji Poetyc­kich i Por­tu Wro­cław? Poczy­taj­cie sobie, co Julia Har­twig pisa­ła o Cze­cho­wi­czu, a zoba­czy­cie, jak dużo te poko­le­nia nam wyja­śnia­ją.

Tak samo jest ze szko­ła­mi: mam uda­wać, że nie spę­dzi­łem godzin na gada­niu o poezji z Bre­wiń­skim, Rut­kow­skim, Sol­ską, Duni­nem-Kozic­kim, Węgrzy­nem, Pfe­ifrem, Topol­skim, Kury­łek? Że nie pyta­łem Akram, co myśli o poezji? Że nie bra­li­śmy w Lubli­nie udzia­łu w Mie­ście Poezji? Jak komuś to nic nie wyja­śnia, to sor­ry, ale mi wie­le wyja­śni­ło.

A wła­sne śro­do­wi­sko nauczy­łem się cenić, robiąc wywia­dy z neo­lin­gwist­ka­mi i neo­lin­gwi­sta­mi.

Kate­go­ria trze­cia: wier­sze kon­tra świat

Albo ta poezja jest po coś, albo jest do dupy. Nie obcho­dzi mnie, czy zaan­ga­żo­wa­nie się skoń­czy­ło. Jola Pro­cho­wicz, moja zna­jo­ma myśli­ciel­ka i dzia­łacz­ka femi­ni­stycz­na, na Face­bo­oku publi­ku­je wier­sze pod hasłem „Poet­ki na czas zara­zy”. I było to naj­cie­kaw­sze od daw­na zja­wi­sko kry­tycz­ne, jakie widzia­łem. Popro­szę anto­lo­gię. Bo jak był strajk kobiet, to ona wybra­ła „Bab­skie wier­sze” Rud­ki Zydel, a ja mogłem je omó­wić na zaję­ciach. I to było jakieś roz­wią­za­nie.

Albo z tymi wier­sza­mi coś będzie­my robić, albo one będą jele­nia­mi na polo­ni­stycz­nych ryko­wi­skach. I to psia rola kry­ty­ków: wpro­wa­dzić je w obieg i nadać im kon­tekst. A nie jakieś kate­go­rie sobie wymy­ślać.

Kate­go­ria czwar­ta: kiep­skość

Więk­szość wier­szy jest kiep­ska. Nie ma co się oszu­ki­wać. Chy­ba nas już tego por­ta­le poetyc­kie nauczy­ły, nie sądzi­cie? Więk­szość wier­szy jest kiep­ska warsz­ta­to­wo i for­mal­nie, kary­ka­tu­ral­nie wtór­na. Nie mamy szkół poezji, a i warsz­ta­ty poetyc­kie wyglą­da­ją jak wyglą­da­ją. Poezja już daw­no nie jest rze­mio­słem. Wypra­co­wa­nie wła­sne­go języ­ka w tej prze­strze­ni jest cho­ler­nie trud­ne.

Wiersz wol­ny i bia­ły zabi­ły nam wszel­kie uży­tecz­ne for­my. I tyle dobrze, że cho­ciaż cza­sem tra­fi się nam jakiś Deh­nel, Sosnow­ski czy Pod­gór­nik, któ­rzy nam nie­co odświe­żą metrum. Albo Bar­giel­ska z Wit­kow­ską, któ­re nas nauczą cie­ka­wie opo­wia­dać o życiu.

Kate­go­ria pią­ta: zachwyt

Nie­je­den cytat z wier­sza czy twór­czy sło­wo­twór pomógł mi wyja­śnić świat dooko­ła na spo­sób nie­co mniej gra­fo­mań­ski niż to robi rynek, związ­ki wyzna­nio­we czy poli­ty­ka. „Inna róża” Bar­giel­skiej to czy­sta miłość rodzi­ciel­ska, prze­ję­zna­cze­nie Joan­ny Muel­ler-Licz­ner świet­nie wyja­śnia zło­żo­ny, psy­cho­lo­gicz­ny mecha­nizm.

„No i jestem bez gro­sza i pra­wie bez­dom­ny, Antio­chia, prze­klę­te miasto!/ Całą for­sę mi zja­dło” ‒ ten wiersz Kawa­fi­sa (w tłu­ma­cze­niu Libe­ry) w dal­szej czę­ści bar­dziej wyja­śnia mi moją fatal­ną, pia­ro­wą tułacz­kę po insty­tu­cjach niż cokol­wiek inne­go. Albo takie zda­nie Sen­dec­kie­go: „nic nie odpo­wia­dam bo / sło­wa są tyl­ko dla cie­bie / Powiem im co inne­go Sło­wa mam dla cie­bie”. Prze­cież to jest pereł­ka i się moż­na tro­chę zachwy­cić i ten zachwyt wyko­rzy­stać.

Kate­go­ria szó­sta: here­zja    

Gdy w 2012 r. po raz pierw­szy i bez środ­ków opu­bli­ko­wa­li­śmy w Lubli­nie oraz w sie­ci „Dwo­rzec Wschod­ni”, to było wspa­nia­łe uczu­cie. Numer nazwa­li­śmy „Here­ty­cy” i ja w tym akcie here­zji żyję do dzi­siaj. Bo ja się nauczy­łem, jak wspa­nia­le sma­ku­je odmo­wa przyj­mo­wa­nia wszyst­kie­go na wia­rę.

Nowe języ­ki poezji mają pra­wo wybrać swo­je wła­sne sło­wa, śro­do­wi­ska, sta­nąć wobec wła­snych pro­ble­mów. Mogą być here­tyc­kie lub nie, eko­kry­tycz­ne lub nie. Cyber­ne­tycz­ne, zaan­ga­żo­wa­ne, wsob­ne ‒ mają pra­wo do wła­sne­go prze­ży­cia.

Chcą Puł­kę, to widocz­nie Puł­ka jest im potrzeb­ny. Chcą Šala­mu­na, Rybę, Górę ‒ to widocz­nie coś im war­to­ścio­we­go dali. Nie ma potrze­by wpy­chać tych nazwisk na siłę w mło­dą poezję jak w tucz­ni­ka. Kry­ty­cy mogą tyl­ko pro­po­no­wać i pod­su­wać. I bra­ku­je mi takiej kry­ty­ki inte­re­su­ją­co wydo­by­wa­ją­cej sta­re here­zje, bo to zawsze jest coś cie­ka­we­go.

Kate­go­ria siód­ma: poza tekst

Kie­dy wresz­cie będę miał dobrych kry­ty­ków i kry­tycz­ki, któ­rzy będą potra­fi­li objąć te wszyst­kie poza­tek­sto­we zja­wi­ska, takie jak slam, wide­opo­ezja, poezja cyber­ne­tycz­na? Ile cza­su trze­ba, żeby­ście się odcze­pi­li od tego dru­ku?

Czy dla dzia­łań Mai Staś­ko nie ma kate­go­rii lite­rac­kiej? A dla tego, co robią na Face­bo­oku Mansz­tajn, Deh­nel czy Szy­cho­wiak? W imię spe­cja­li­za­cji, aka­de­mic­kiej punk­to­zy i teo­rii opu­ści­li­ście tyle pięk­nych pól, nie szko­da Wam?

Świat lite­rac­ki nie da się wtło­czyć tyl­ko i wyłącz­nie w zja­wi­sko „poezja”. A z kate­go­rii ryn­ko­wej „poezja” trud­no wyżyć. Poet­ki, poeci, kry­tycz­ki i kry­ty­cy robią w języ­ku, nie tyl­ko w poezji. I to jest cho­ler­nie war­to­ścio­wa pra­ca na rzecz świa­ta, któ­rą trze­ba doce­nić.

Kate­go­ria ósma: towa­rzy­szyć

Chce­cie mówić o nowej poezji? To musi­cie ją sobie wpro­wa­dzić do języ­ka. Żmud­nie, po lato­urow­sku: masze­ro­wać z nimi przez insty­tu­cje ‒ od przed­po­ko­ju do wspól­ne­go poko­ju. Węzeł po węź­le (tak, jak to na przy­kład zro­bi­ła Paw­lic­ka z cyber­ne­ty­ka­mi). Wpusz­czać ich na salo­ny, otwie­rać im drzwi (jak to cza­sem robi Biu­ro); wie­rzyć w nich bez­gra­nicz­nie (jak Beata Gula). To jest Wasza rola w tym przed­sta­wie­niu.

W innym przy­pad­ku to zawsze będzie poezja pisa­na pod kry­tycz­ne kate­go­rie, polo­ni­stycz­ne dywa­ga­cje. A życie i lite­ra­tu­ra znów będą dla kry­ty­czek i kry­ty­ków jasne dopie­ro, gdy sta­ną się histo­rią lite­ra­tu­ry. Cie­ka­we dla­cze­go?