debaty / ankiety i podsumowania

Mentalni bracia

Tymoteusz Milas

Głos Tymoteusza Milasa w debacie "Z uwagi na tekst".

strona debaty

Z uwagi na tekst

Zacznę swo­ją wypo­wiedź od nie­ory­gi­nal­ne­go stwier­dze­nia, że odkąd zaczą­łem słu­chać muzy­ki świa­do­mie, zwra­ca­łem uwa­gę na tek­sty pio­se­nek i gatun­ki muzycz­ne. Co zna­czy słu­chać „świa­do­mie”? Nie jestem nie­ste­ty muzy­ko­lo­giem, lecz, jak poda­łem w swo­im bio­gra­mie na stro­nie Biu­ra Lite­rac­kie­go, inte­re­su­ję się dość żywo hip-hopem. Nie mam wykształ­ce­nia muzycz­ne­go, a to powo­du­je, że moje doświad­cza­nia muzy­ki tra­dy­cyj­nej, np. kla­sycz­nej, poważ­nej, jest dość ogra­ni­czo­ne poznaw­czo. Nie potra­fię oce­nić, czy pio­sen­ka jest zaśpie­wa­na w odpo­wied­ni spo­sób, czy par­tie instru­men­tal­ne kom­po­nu­ją się ze sobą har­mo­nij­nie. Jed­nak jestem wyma­ga­ją­cym odbior­cą muzy­ki, mam selek­tyw­ne podej­ście do tego, „cze­go się teraz wokół słu­cha”. Bo co mi pozo­sta­je inne­go, jak wsłu­chi­wać się w wer­sy zwy­kle chy­ba pod­świa­do­mie, po to, aby wyło­wić z nich jakiś sens, zamysł arty­stycz­ny auto­ra i wyko­naw­cy pio­sen­ki? Być może to już jakieś moje lite­ra­tu­ro­znaw­cze zbo­cze­nie, taki odchył od nor­my, aże­by w każ­dej dzie­dzi­nie kul­tu­ry doszu­ki­wać się tego cze­goś, co okre­śla się mia­nem lite­rac­ko­ści. Lubię przede wszyst­kim tek­sty zna­czą­ce, któ­re są histo­ria­mi „o czymś”, a jeśli dodat­ko­wo są świet­nie zara­po­wa­ne lub zaśpie­wa­ne, to katu­ję te pio­sen­ki do znu­dze­nia. Nie prze­pa­dam nato­miast za tym, co banal­ne, popu­lar­ne, celo­wo nie­ory­gi­nal­ne, natu­ra­li­stycz­ne, wul­gar­ne, czy łatwe i przy­jem­ne. W muzy­ce nie lubię tak zwa­ne­go pro­ste­go prze­ka­zu, natręt­nych refre­nów — cho­ciaż wiem, że mają stwo­rzyć wra­że­nie pew­nie jakiejś ryt­micz­nej tanecz­no­ści dla słu­cha­cza i taki utwór ma szan­sę stać się hitem (a tego już napraw­dę nie lubię) — któ­re sły­szę przez poło­wę pio­sen­ki, a któ­re nic nie wno­szę do tek­stu. Albo­wiem nie słu­cham tanecz­nych kawał­ków dla ain­te­lek­tu­al­nej przy­jem­no­ści, czczej roz­ryw­ki. Taki już ze mnie strasz­ny, mar­kot­ny typ. Mój celow­nik w kon­tak­tach z muzy­ką jest usta­wio­ny na tekst, dla­te­go wie­le lat temu wybra­łem hip-hop i to ten gatu­nek domi­nu­je w moim codzien­nym życiu muzycz­nym. I to o nim mogę jedy­nie opo­wie­dzieć nie­co wię­cej, odpo­wia­da­jąc w ten spo­sób na pyta­nia w deba­cie „Z uwa­gi na tekst”.

Jak to wszyst­ko, co napi­sa­łem w tym szcze­rym wstę­pie o swo­im sto­sun­ku do muzy­ki, ma się do kwe­stii zwią­za­nych z poezją współ­cze­sną, któ­ra mogła­by nada­wać się do śpie­wa­nia? Do cech wier­sza, któ­ry spraw­dził­by się jako tekst pio­sen­ki? Do rela­cji mię­dzy sło­wa­mi a ich muzycz­ną inter­pre­ta­cją? Co spra­wia, że jakiś tekst może zacząć wieść samo­ist­ne życie jako wiersz, a co czy­ni go wyłącz­nie dodat­kiem do pew­nej muzycz­nej aran­ża­cji? Czy współ­cze­sna pol­ska pio­sen­ka potrze­bu­je dobre­go tek­stu? Wła­ści­wie trud­no mi uwie­rzyć, że pol­ska poezja współ­cze­sna zna­la­zła­by nowych odbior­ców, bo rozu­miem, że o to mię­dzy inny­mi cho­dzi w pro­jek­cie Poezja do śpie­wa­nia, gdy­by tyl­ko odpo­wied­ni popu­lar­ny piosenkarz/odpowiednia popu­lar­na pio­sen­kar­ka prze­sta­li śpie­wać tek­sty, a zaczę­li pod­su­nię­te im wier­sze cenio­nych w śro­do­wi­sku lite­rac­kim (za doko­na­nia) poetów. Ten brak wia­ry w więk­szy suk­ces przed­się­wzię­cia pole­ga­ją­ce­go na spo­pu­la­ry­zo­wa­niu poezji poprzez zmia­nę for­my podaw­czej (z for­my pisem­nej na for­mę wer­bal­ną-wokal­ną), bie­rze się z poczu­cia, że taka współ­pra­ca mię­dzy poeta­mi a pio­sen­ka­rza­mi mogła­by już daw­no temu nastą­pić, a jed­nak tak się nie sta­ło. Cze­mu bowiem uzna­ni pio­sen­ka­rze, z talen­tem muzycz­nym, ale pozba­wie­ni umie­jęt­no­ści pisa­nia „o czymś” (i nie cho­dzi mi wca­le o tek­sty „o dupie Mary­ny”), bez pro­za­tor­skie­go pazu­ra i poetyc­kie­go pió­ra, nie chcą, by ich pio­sen­ki były lep­sze lite­rac­ko? Bo wolą wszyst­ko robić samo­dziel­nie lub przez zle­co­nych ludzi, bo są, jak to powie­dział jeden ame­ry­kań­ski poeta, pokry­ci „lep­ką pole­wą samo­za­do­wo­le­nia”, któ­ra nie pozwa­la im zmie­nić cze­go­kol­wiek w swo­im muzycz­nym super­ego, a tym samym roz­wi­nąć się i zdo­być nowych, bar­dziej wyma­ga­ją­cych, sku­pio­nych na tek­ście pio­sen­ki odbior­ców, bo… I tak mógł­bym wymie­niać praw­do­po­dob­ne powo­dy tego, że nie ist­nie­je wza­jem­na kore­la­cja mię­dzy poeta­mi a zna­ny­mi pio­sen­ka­rza­mi, któ­rych moż­na usły­szeć na wiel­kich festi­wa­lach muzycz­nych w Pol­sce. Jak hipo­te­tycz­nie wyobra­żam sobie jed­nak pozy­tyw­ną rewol­tę, któ­ra dopro­wa­dzi­ła­by do koope­ra­cji nie­któ­rych poetów i muzy­ków?

Nie mam wśród współ­cze­snych poetów swo­ich ulu­bio­nych, któ­rych wier­sze chciał­bym posłu­chać w for­mie audio, z akom­pa­nia­men­tem muzycz­nym. Pyta­nie o poetów nie jest więc do mnie.

Wier­sze śpie­wa­ne nato­miast muszą być jak dobre pio­sen­ki hipho­po­we – gorą­ce, wzbu­dza­ją­ce emo­cje, wbi­ja­ją­ce się do gło­wy, z wyra­zi­stym pod­mio­tem w jedy­nym, oso­bi­stym (ale przez to uni­wer­sal­nym, bo jak kie­dyś usły­sza­łem, „to, co oso­bi­ste, jest uni­wer­sal­ne”) świe­cie przed­sta­wio­nym, o poważ­nej pro­ble­ma­ty­ce, a nie „pro­ble­mi­kach”. Było­by też dobrze, gdy­by nie­któ­re wier­sze śpie­wa­ne nie były pozba­wio­ne ele­men­tu humo­ry­stycz­ne­go. Pio­se­nek z taki­mi tek­sta­mi chciał­bym posłu­chać i na takie cechy zwra­cał­bym uwa­gę przy poszu­ki­wa­niu wier­szy, któ­re być może zain­te­re­so­wa­ły­by nie tyl­ko sta­łą niszę. O dzi­wo, do wzię­cia udzia­łu w takich pro­jek­tach, pole­ga­ją­cych na wyko­na­niu zna­ne­go wier­sza w swo­jej aran­ża­cji, z tego co pamię­tam, bar­dziej chęt­ni byli pol­scy rape­rzy, któ­rzy nagra­li pio­sen­ki na album „Poeci” (2009 rok), autor­stwa duetu wro­cław­skich pro­du­cen­tów o nazwie Whi­te­Ho­use. Może to dzi­wić, że to oni skła­da­ją ukłon w stro­nę poezji współ­cze­snej, a nie pio­sen­ka­rze, pio­sen­kar­ki, któ­rym, jeśli cze­goś bra­ku­je, to według mnie inte­re­su­ją­ce­go tek­stu pio­sen­ki. Wie­lu z nich woli nawet pisać pio­sen­ki w języ­ku angiel­skim, co ma swo­je plu­sy, lecz są słu­cha­cze, któ­rzy tego nie lubią. Poza tym wie­my, że ze zna­jo­mo­ścią języ­ków obcych wśród Pola­ków bywa róż­nie. Po co kom­bi­no­wać w tek­ście angiel­skim, jeże­li moż­na w pol­skim?

Czy w takim razie ci pio­sen­ka­rze nie mogą sko­rzy­stać z tylu zna­ko­mi­tych wier­szy pol­skich, któ­rych tak nie­wie­le osób czy­ta? Wła­śnie dla­te­go, że są nie­spo­pu­la­ry­zo­wa­ne. Jeże­li wier­sze prze­nie­sio­ne na grunt muzycz­ny mia­ły­by te cechy, o któ­rych pisa­łem, to przy­naj­mniej ja, zde­cy­do­wa­nie czy­tel­nik raczej pro­zy niż poezji, zain­te­re­so­wał­bym się źró­dłem tek­stu pio­sen­ki, a więc tomi­kiem poetyc­kim, z któ­re­go pocho­dzi wiersz. Bo umiem doce­nić war­tość arty­stycz­ną dzie­ła w każ­dej dzie­dzi­nie kul­tu­ry. Dobrym potwier­dze­niem tego jest Andrzej Sosnow­ski i zespół The Cha­in Smo­kers. Pierw­szy raz usły­sza­łem ich w Łowic­kim Ośrod­ku Kul­tu­ry w 2013 roku i dopie­ro po tym kon­cer­cie tak napraw­dę zain­te­re­so­wa­łem się samą twór­czo­ścią auto­ra Syl­we­tek i cie­ni.

Nie mam zie­lo­ne­go poję­cia, jak wiersz powi­nien być wyko­na­ny, żeby nie nabrał zupeł­nie inne­go zna­cze­nia i nie uległ kar­ko­łom­nej, bzdur­nej zmia­nie inter­pre­ta­cyj­nej. To już są spra­wy raczej czy­sto warsz­ta­to­we. Nato­miast wiem, że w muzy­ce, jak i w lite­ra­tu­rze, lubię zasko­cze­nie. Gdy­by w dodat­ku to było zabaw­ne zasko­cze­nie, z pew­no­ścią oce­nił­bym to ze wszech miar pozy­tyw­nie. Sza­blo­no­we, banal­ne wyko­na­nie, to jeden z powo­dów, dla któ­rych nie lubię słu­chać więk­szo­ści pol­skich pio­se­nek w radiach. Oczy­wi­ście zaska­ki­wa­nie też ma swo­je gra­ni­ce, dla­te­go jeśli np. wiersz pani X zaśpie­wał­by disco­po­lo­wy boys­band, to nie był­bym zachwy­co­ny. Cho­dzi mi więc o to, aby uwa­żać i wie­dzieć cze­go się chce, kie­dy bie­rze się tomik poetyc­ki i chce się zaśpie­wać któ­ryś z utwo­rów. Eks­pe­ry­men­to­wać, ale świa­do­mie, w okre­ślo­nym celu, dla kon­kret­ne­go efek­tu, eks­pe­ry­men­to­wać z muzycz­ną aran­ża­cją wier­sza, ale tak, aby nie popaść w kicz.

Na zakoń­cze­nie powró­cę jesz­cze raz do war­to­ści tek­stu w pio­sen­kach hipho­po­wych. To bowiem wśród rape­rów znaj­du­ję dobrych tek­ścia­rzy, gdyż głów­nie takiej muzy­ki słu­cham. Pre­ten­sjo­nal­ni, banal­ni, ulicz­ni graj­ko­wie, wśród któ­rych na pew­no są tacy, co nie mają poję­cia o instru­men­ta­cji gło­sko­wej, wier­szu syla­bicz­nym, syla­bo­to­nicz­nym, tonicz­nym. Ale moż­na posłu­chać też takich, któ­rych tek­sty mają w sobie poetyc­kość, skoń­czo­ność, a zawar­te w nich obser­wa­cje spo­łecz­ne i spo­strze­że­nia poży­czył­by od nich nie­je­den felie­to­ni­sta bez weny twór­czej. Nie­któ­rzy rape­rzy mają też flow, a więc spo­sób nawi­ja­nia tek­stu, któ­rym posłu­gu­ją się jak opa­no­wa­nym do per­fek­cji instru­men­tem. To wła­śnie takim ludziom pro­po­no­wał­bym wyko­na­nie wier­szy współ­cze­snych. Bo to oni są czu­li na tekst i goto­wi na wszyst­ko, by po pro­stu dobry wiersz albo wybit­ny wresz­cie zatrium­fo­wał. Wśród rape­rów chęt­nych do zara­po­wa­nia poezji, szu­kał­bym takich, któ­rzy umie­ją bawić się w swo­ich tek­stach sło­wem, ale też trak­tu­ją je poważ­nie, jako odtrut­kę dla wyobraź­ni w świe­cie prze­peł­nio­nym rze­cza­mi krót­ko­trwa­ły­mi, do wymia­ny po zuży­ciu, bez głęb­szej histo­rii. Gdy­by raper zakum­plo­wał się z tek­stem poety, zro­zu­miał go, mogło­by z tego wyjść połą­cze­nie wycho­dzą­ce poza hip-hop, poza poezję. Nie umiem dać goto­we­go typu, roz­wią­za­nia, ale jako pasjo­nat takiej, a nie innej muzy­ki, myślę, że gdy­by poezją zaję­li się rape­rzy, było­by to cie­ka­we doświad­cze­nie dla oby­dwu stron. A tak­że dla mnie i wie­lu osób, któ­re mają otwar­te gło­wy i potra­fią pod­no­sić brwi ze zdzi­wie­nia po usły­sze­niu gdzieś, kie­dyś, w koń­cu ambit­nej, nie­ste­re­oty­po­wej pio­sen­ki.

O AUTORZE

Tymoteusz Milas

Urodzony 10 lutego 1987 roku. Krytyk literacki, absolwent kulturoznawstwa o specjalizacji kultura literacka na Uniwersytecie Łódzkim, student filologii polskiej, współpracownik „Lampy”, pisał recenzje do „Twórczości”. Interesował się prozą postmodernistyczną, postkolonializmem, hip-hopem, z czasem jednak poszerzył horyzonty. Mieszka w Łodzi.