debaty / ankiety i podsumowania

Na zmianę warty trzeba poczekać

Maciej Robert

Głos Macieja Roberta w debacie "Poeci na nowy wiek".

strona debaty

Poeci na nowy wiek

Miłosz Bie­drzyc­ki, Darek Foks, Mariusz Grze­bal­ski, Krzysz­tof Jawor­ski, Tade­usz Pió­ro, Mar­cin Sen­dec­ki, Andrzej Sosnow­ski, Dariusz Sośnic­ki, Mar­cin Świe­tlic­ki, Adam Wie­de­mann – oto dzie­siąt­ka naj­waż­niej­szych debiu­tan­tów poetyc­kich lat 90. Taki przy­naj­mniej skład mia­ła repre­zen­ta­cja mło­dej wów­czas poezji pol­skiej pod­czas odby­wa­ją­ce­go się pod koniec ubie­głej deka­dy cyklu spo­tkań „Bar­ba­rzyń­cy i nie”.

Jak wyglą­da­ła­by podob­na dzie­siąt­ka, gdy­by poku­sić się o podob­ne pod­su­mo­wa­nie lat 2000–2009? Na przy­kład tak: Woj­ciech Brzo­ska, Justy­na Bar­giel­ska, Jacek Deh­nel, Sła­wo­mir Elsner, Łukasz Jarosz, Bar­tosz Kon­strat, Robert Król, Piotr Kuśmi­rek, Edward Pase­wicz, Adam Plusz­ka.

(Z ogrom­nym żalem musia­łem się roz­stać z nazwi­ska­mi m.in. Tade­usza Dąbrow­skie­go, Ceza­re­go Doma­ru­sa, Bar­to­sza Muszyń­skie­go czy Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło. Mie­li oni nie­szczę­ście wydać swo­je debiu­tanc­kie tomi­ki w roku 1999. Czy te kil­ka mie­się­cy przy­pi­su­je ich na zawsze do deka­dy lat 90.? Błę­dem było­by tak sądzić, wszak ich twór­czość jest nie­ja­ko emble­ma­tem poezji nowej deka­dy, jed­nak wzglę­dy arbi­tral­ne każą zapo­mnieć o tych nazwi­skach, przy­naj­mniej na potrze­by niniej­szej ankie­ty).

Co wyni­ka z porów­na­nia obu dzie­sią­tek? Czy któ­raś z nich jest sil­niej­sza? Nie­wąt­pli­wie do nazwisk z pierw­szej listy zdą­ży­li­śmy się już przy­zwy­cza­ić. Nie­wy­klu­czo­ne, że za kil­ka­na­ście lat debiu­tan­ci z pierw­szej deka­dy XXI wie­ku obro­sną podob­nym kul­tem. Czy jed­nak będzie się ich feto­wać tak jak Świe­tlic­kie­go czy Sosnow­skie­go? Chy­ba nie. Przy­czy­na nie tkwi jed­nak w war­to­ści samej poezji, lecz w sytu­acji histo­rycz­no-spo­łecz­nej. Debiu­tan­ci ubie­głej deka­dy star­to­wa­li z uprzy­wi­le­jo­wa­nej pozy­cji. Nowa rze­czy­wi­stość doma­ga­ła się nowe­go języ­ka, któ­ry prze­ciw­sta­wił­by się zasta­nej poety­ce. Ich bunt był łatwy, bo natu­ral­ny. Nie musie­li wywa­żać żad­nych drzwi – te drzwi były uchy­lo­ne przez ocze­ki­wa­nia czy­tel­ni­ków, wystar­czy­ło lek­ko je pchnąć. Powsta­nie jakiej­kol­wiek nowej pro­po­zy­cji poetyc­kiej po abso­lut­nie nija­kich latach 80. było tyl­ko kwe­stią cza­su. I wów­czas poja­wi­ło się poko­le­nie „bru­lio­nu”, szczę­śli­wie skła­da­ją­ce się ze świet­nych nazwisk. Tam­te­go prze­ło­mu moż­na było doko­nać nawet z jed­ną trze­cią ich talen­tu. Drzwi zosta­ły otwar­te. A potem przy­szedł Sosnow­ski, a jesz­cze póź­niej post­bru­lio­now­cy, na koniec doszlu­so­wa­ły rocz­ni­ki sie­dem­dzie­sią­te – każ­dy doda­wał coś nowe­go, posze­rzał hory­zont. To były jed­ne z lep­szych lat w poezji pol­skiej od bar­dzo dłu­gie­go cza­su.

W porów­na­niu z tam­tym okre­sem obec­na deka­da nie jest naj­lep­szym momen­tem dla poetyc­kich debiu­tan­tów. Czy mogli zapro­po­no­wać coś nowe­go? Coś, co przy­ćmi­ło­by doko­na­nia poprzed­ni­ków? Nawet gdy­by ich książ­ki były lep­sze (o ile moż­na sto­so­wać w poezji takie okre­śle­nie) nie wzbu­dzi­li­by chy­ba takie­go entu­zja­zmu. Debiu­tan­ci nowe­go wie­ku z całą pew­no­ścią dorów­nu­ją tam­tej dzie­siąt­ce, są jed­nak oni nie­ja­ko zakład­ni­ka­mi swo­ich star­szych kole­gów, wyra­sta­ją z ich poety­ki, nie się­ga­ją głę­biej, nie pró­bu­ją eks­plo­ro­wać nowych tere­nów. Z całą pew­no­ścią moż­na powie­dzieć, że dzi­siej­sza poezja nie jest inna od tam­tej z lat 90. A tyl­ko w taki spo­sób moż­na się prze­bić, a przy­naj­mniej odróż­nić.

Nie ma jed­nak na co narze­kać – wyty­po­wa­na dzie­siąt­ka jest zesta­wie­niem bar­dzo dobrych poetów. A na dzie­siąt­ce lista cie­ka­wych debiu­tan­tów prze­cież się nie koń­czy – by nie mno­żyć nazwisk przy­wo­łam jedy­nie naj­waż­niej­sze serie wydaw­ni­cze, w ramach któ­rych uka­za­ło się wie­le zna­czą­cych debiu­tów. Serie poetyc­kie „Stu­dium” (świę­tej pamię­ci), „Ha!artu”, Biu­ra Lite­rac­kie­go, war­szaw­skie­go SDK, Sto­wa­rzy­sze­nia im. Baczyń­skie­go, ponad­to kon­kurs Bie­re­zi­na i wyda­wa­ne z tej oka­zji tomi­ki (kopal­nia waż­nych debiu­tów) oraz praw­dzi­wy wysyp świet­nych (około)łódzkich debiu­tan­tów w ostat­nich latach – oto plu­sy koń­czą­cej się deka­dy.

Minu­sy? Przede wszyst­kim nie­cier­pli­wość kry­ty­ki, któ­ra w nie­mal­że każ­dym wybi­ja­ją­cym się debiu­tan­cie węszy mania­kal­nie zbaw­cę i twór­cę prze­ło­mo­we­go. Tak było z neo­lin­gwi­zmem, tak było z wyra­sta­ją­cą ze sla­mu pop-poezją. I tak jest z sze­ro­ko dys­ku­to­wa­ny­mi debiu­ta­mi ostat­nich lat – w zna­ko­mi­tej więk­szo­ści są to auto­rzy, któ­rych debiu­tanc­kie książ­ki nie wycho­dzą przed sze­reg dzie­sią­tek im podob­nych pozy­cji. Namasz­cza­ni są przez kry­ty­ków pospiesz­nie i rów­nie pospiesz­nie są przez nich porzu­ca­ni dla coraz to nowych nazwisk. Kom­pleks nie­prze­zwy­cię­żal­nych lat 90.?

O AUTORZE

Maciej Robert

Urodzony w 1977 roku w Łodzi. Poeta, dziennikarz, krytyk literacki i filmowy. Laureat wielu ogólnopolskich konkursów literackich. Publikował m.in. w „Opcjach”, „Studium”, „Frazie”, „Tyglu Kultury”, „Ha!arcie”, „Toposie” i „Gazecie Wyborczej”. Jego wiersze były tłumaczone na język angielski, chorwacki i serbski. Stypendysta Ministra Kultury. Mieszka w Łodzi.