Nagi peryskop, czyli słów kilka o dolegliwościach naszego wieku
Bartosz Sadulski
Głos Bartosza Sadulskiego w debacie "Co nam po klasykach? Larkin, Roussel, Stevens - czyli kanonizowanie".
strona debaty
Co nam po klasykach? Larkin, Roussel, Stevens – czyli kanonizowanieJakiś czas temu Marta Podgórnik ogłosiła w wywiadzie że „z wiekiem wszyscy klasyczniejemy”. Co to oznacza dla młodych, urodzonych w latach osiemdziesiątych autorów? Czy po czterdziestce ich brwi zamienią się w chaszcze, a oni sami zaczną mówić heksametrem tudzież jambem czterostopowym? Zanim podejmę próbę lokalizacji obecności klasyków u debiutantów, oraz „zabawię” się w prognozy, przytoczę fragment książki Czesława Miłosza, który w Świadectwie Poezji następująco rozróżnia klasyków i realistów (dzisiaj powiedzielibyśmy „barbarzyńców” albo „o’harystów”): „każdy poeta w momencie pisania dokonuje wyboru pomiędzy nakazami poetyckiego języka i wiernością wobec tego, co rzeczywiste. Jeżeli przekreśla słowo i zastępuje je innym dlatego, że wers jako całość zyskuje w ten sposób na wartości, idzie za praktyką klasyków. Jeśli natomiast przekreśla słowo dlatego, że nie oddaje ono jakiegoś zaobserwowanego szczegółu, skłania się ku realizmowi”. W tym przypadku należałoby właściwie mówić o Klasykach, wielkich, starych mistrzach formy i obrazu, bowiem w obecnej sytuacji lirycznej miano klasyka dotyczy w takim samym stopniu Adama Zagajewskiego czy Julię Hartwig (skoro mówimy o żyjących), jak i Marcina Świetlickiego czy Andrzeja Sosnowskiego. Młodzież ma swoich nowych bogów, których kolorowe podobizny wiszą na ścianach, a ich fraza podrabiana jest masowo i chałupniczo. Wisława Szymborska poniewierana jest przez Tomasza Pułkę, Adam Grzelec mówi, że kocha Wirpszę, a Tomasz Majeran nominuje Tomasza Różyckiego do Nagrody Nobla. Różycki, zupełnie tego nie chcąc, staje się pieszczochem mediów, jego poezja zawłaszczana jest przez stoliki i towarzystwa, a poeta na siłę kreowany jest na klasyka XXI wieku, do którego młodzież jednak głosu nie ustawia.
Mówiąc o książkach Pułki czy Kopyta i uprawianej przez nich kontestacji, nie sposób zauważyć, że jest to opór wobec tradycyjnych, klasycyzujących narracji. Nie jest to – jakby chciał Igor Stokfiszewski „ukazywanie przemian społecznych w łonie demokracji w całej ich złożoności”, co miałoby stawiać poezję „realistyczną” w opozycji do neoklasyków, takich jak Suska czy Różycki. Obecność Klasyków w kilku debiutach, które mam przed sobą, jest bardzo silna. Oto bowiem Stany skupienia Tomasza Pietrzaka otwiera cytat z Walta Whitmana, w książce Sylvia Plath obchodzi mieszkanie, a Virginia Wolf pije kawę, co przypomina obrazy z Żywotów równoległych Jacka Dehnela, który zaszufladkowany jako dandys i klasyk, zdaje się najbardziej twórczo i jednocześnie konstruktywnie traktować Klasykę. Konrad Ciok cytuje Eliota i Blake’a, ale przyznaje się też do lektury Zadury. Krzysztof Bąk preferuje Toma Waitsa, jednak nie wzgardzi Robertem Lowellem. Mnogość i różnorodność dykcji nie pozwala jednoznacznie i autorytarnie umiejscowić Klasyków w twórczości debiutantów, a postawienie tezy o wszechobecności „świetlikozy” (sformułowanie Radosława Wiśniewskiego: „alkohole, szybki seks, papierosy, ostentacja i nihilizm”) w młodej poezji, robienie ze Świetlickiego klasyka współczesności, powoduje zniekształcenie obrazu potyczki, która się toczy, wykształcania się nowych głosów, podważania autorytetu Szymborskiej i Herberta na rzecz Sosnowskiego czy Pasewicza. Nawet ci, do których przylgnęła łatka „(neo)klasyków” – jak do Suski – wzbraniają się przed łatwym, krytycznoliterackim szufladkowaniem, jakby bali się ostracyzmu ze strony barbarzyńców. O ile bowiem cieszy obecność Bishop u Bałdygi itd., o tyle obecność ta jest zazwyczaj symboliczna, trudno nawet powiedzieć, by była metajęzykowa.
Ostoje neoklasycyzmu, takie jak Dehnel, zdają się nie mieć wielu epigonów tudzież fanów, co może dziwić, bo klasycyzm, choć nie jest najpopularniejszym tropem, to czytany i nagradzany bywa chętnie, szczególnie w roku Zbigniewa Herberta. Ciekawe, czy za kilkadziesiąt lat doczekamy się roku Dehnela, jego Maili zebranych, Komentarzy z nieszuflady wszystkich, czy „Nagroda Różyckiego” cenniejsza będzie od „Złotego Świetlika”, a park zamiast Słowackiego, będzie Honeta.
O AUTORZE
Bartosz Sadulski
Ur. 1986. Poeta, dziennikarz. Autor arkusza poetyckiego artykuły pochodzenia zwierzęcego (2009) oraz tomów wierszy post (2012) oraz tarapaty (2016). Za pierwszy z nich był nominowany w 2013 roku do Nagrody Literackiej Silesius w kategorii „debiut”. Wiersze publikował między innymi w Lampie, Odrze, Gazecie Wyborczej, Chimerze i antologii Połów. Poetyckie debiuty 2010. Autor przewodników po Malcie i Bornholmie. Mieszka we Wrocławiu.