debaty / ankiety i podsumowania

Nagrody literackie

Piotr Kanikowski

Głos Piotra Kanikowskiego w debacie "Nagrody literackie".

strona debaty

Nagrody literackie

Pol­skie pie­kło ist­nie­je, to nie mit, a póki ist­nie­je, będę widział w nagro­dach lite­rac­kich nie tyl­ko chwa­leb­ny gest hono­ro­wa­nia naj­lep­szych, ale tak­że kata­li­za­tor tego ata­wi­stycz­ne­go pro­ce­su, przed któ­rym zdo­ła­ją się obro­nić wyłącz­nie nie­kła­ma­ne auto­ry­te­ty i praw­dzi­we talen­ty.

To wyce­lo­wa­ny w poje­dyn­cze­go czło­wie­ka jupi­ter. Od momen­tu ogło­sze­nia nazwi­ska kolej­ne­go lau­re­ata nagro­dy Nike (Kościelskich/ Bie­re­zi­na, etc.) czy­tel­ni­cy wspo­ma­ga­ni przez zastęp kry­ty­ków tudzież komen­ta­to­rów będą patrzeć mu w krok i jeśli nie w wyróż­nio­nym dzie­le, to w każ­dej kolej­nej książ­ce dopa­try­wać się ska­zy. Trze­ba umieć znieść to parzą­ce świa­tło i pisać, jak­by się nigdy nie zapa­li­ło.

Tym bar­dziej, że w sytu­acji wol­ne­go ryn­ku dzień po cere­mo­nii twór­czość nagro­dzo­nych zosta­je wycią­gnię­ta z eli­tar­nej niszy i skie­ro­wa­na w orbi­tę popkul­tu­ry, a pisa­rze obcią­że­ni sta­tu­et­ką oka­zu­ją się nagle pożą­da­nym mate­ria­łem na okład­ki maga­zy­nów pra­sy kobie­cej czy tablo­idów. Na pocze­ka­niu znaj­du­ją się reży­se­rzy fil­mo­wi czy teatral­ni goto­wi dla łatwej sła­wy prze­ro­bić popu­lar­ny utwór w aro­ma­ty­zo­wa­ną gumę do żucia dla mas. Woj­ciech Kuczok miał szczę­ście, że tra­fił na Mag­da­le­nę Pie­korz, ale już na przy­kład nakrę­co­ne według „Bia­łe­go kru­ka” peł­no­me­tra­żo­we „Gno­je” zro­bi­ły powie­ści Sta­siu­ka wyłącz­nie krzyw­dę, spły­ca­jąc jej sens do bła­hej sen­sa­cyj­nej histo­ryj­ki. Przy­kła­dy moż­na by mno­żyć.

Rów­no­le­gle z mar­ke­tin­go­wą eks­pan­sją dzie­ła będzie biegł więc pro­ces dewa­lu­acji, jeśli nie samej twór­czo­ści, to przy­naj­mniej auto­ry­te­tu schwy­ta­ne­go w mac­ki popkul­tu­ry auto­ra (przy czym dla czę­ści odbior­ców kry­te­ria lite­rac­kie mogą się oka­zać mniej istot­ne niż poli­tycz­ne, etycz­ne, este­tycz­ne, itd.; Miło­sza czy Pil­cha pró­bu­je się prze­cież oce­niać przez pry­zmat ich hedo­ni­zmu, a w gło­śnej powie­ści Masłow­skiej widzi się – absur­dal­nie – wygło­szo­ną przez men­tal­ną blo­ka­rę apo­te­ozę blo­ker­stwa).

Jak napi­sa­łem, przed tą pre­sją zdo­ła­ją się obro­nić wyłącz­nie nie­kła­ma­ne auto­ry­te­ty i praw­dzi­we talen­ty. By nie ucier­piał pre­stiż fun­da­to­rów i ran­ga przy­zna­wa­nych nagród, selek­cja lau­re­atów musi być bar­dzo pre­cy­zyj­na. Świa­do­mość syn­dro­mu pol­skie­go pie­kła powin­na tę czuj­ność u człon­ków kapi­tu­ły dodat­ko­wo wzma­gać. Na tym opie­ram swą – naiw­ną być może – wia­rę, że naci­ski wydaw­ców ksią­żek nie mogą być sku­tecz­ne. Utwier­dza mnie jesz­cze zestaw zna­ko­mi­tych nazwisk wyróż­nio­nych w ostat­nich latach przez fun­da­cję Kościel­skich. W przy­pad­ku Nike jestem bar­dziej powścią­gli­wy: razi mnie swo­ista zacho­waw­czość kapi­tu­ły, bez­piecz­ny kon­ser­wa­tyzm, w star­ciu z któ­rym musi prze­grać wszyst­ko, co świe­że, ożyw­cze lub kon­tro­wer­syj­ne. I tu jed­nak – jak sądzę – nie inte­re­sy wydaw­ni­cze się liczą, a po pro­stu gust juro­rów.