debaty / ankiety i podsumowania

Najświeższa była tradycja

Grzegorz Chojnowski

Głos Grzegorza Chojnowskiego w debacie "Książka 2008".

strona debaty

Książka 2008

Wska­za­nie: Boh­dan ZADURA Wszyst­ko

Kie­dy się zbli­ża koniec roku lub, jak kto woli, sezo­nu księ­gar­skie­go, robi­my głów­nie pod­su­mo­wa­nia nowo­ści i jakoś tak zwy­kle nam wycho­dzi, że wiel­kiej lite­ra­tu­ry wie­le nie było. Ale to tyl­ko jed­na stro­na tej kart­ki. Bo prze­cież uka­zu­ją się rów­nież wzno­wie­nia albo zbio­ry i nowe redak­cje. Więc kie­dy zbli­ża się ten świą­tecz­ny czas ran­kin­gów, zawsze wybie­ram jed­ną nowość-nowość i jed­ną nowość nie­ko­niecz­nie pre­mie­ro­wą. W poezji 2008 uję­ły mnie naj­bar­dziej te dwie pozy­cje: Boh­da­na Zadu­ry Wszyst­ko (Biu­ro Lite­rac­kie) i Bru­no­na Jasień­skie­go Poezje zebra­ne (słowo/obraz tery­to­ria).

Do Zadu­ry wresz­cie się osta­tecz­nie prze­ko­na­łem. Wszyst­ko uwa­żam za tom prze­my­śla­ny, mistrzow­ski, wcią­ga­ją­cy, przede wszyst­kim z powo­du bra­ku sty­li­stycz­nej i tema­tycz­nej umow­no­ści. Nie ma tu mru­ga­nia okiem do czy­tel­ni­ka (czy­li rze­czy­wi­sto­ści), jest to, co w wier­szu doj­rza­łe­go poety-męż­czy­zny naj­waż­niej­sze: realizm życia, świa­ta, sie­bie same­go (czy­li czło­wie­ka w ogó­le). Są żar­ty, nie ma uśmiesz­ku. Uśmiesz­ku, któ­ry na przy­kład ode­brał tego­rocz­nej książ­ce Tade­usza Róże­wi­cza istot­ność. Wspo­mi­nam o Róże­wi­czu, bo w jego Kup kota w wor­ku są czte­ry super wier­sze i resz­ta. Po zamknię­ciu cało­ści nie ma zadu­my, tyl­ko żal z pomie­sza­nia. Od Mistrza ocze­ku­ję Poezji, nie poetyc­kiej zapie­kan­ki. Po prze­czy­ta­niu Wszyst­kie­go zosta­je jakaś całość, nie zale­d­wie frag­ment. Stąd mój wybór.

Jasień­skie­go zwy­czaj­nie lubię. Lubię ten rytm sta­re­go wier­sza z pre­ten­sja­mi do nowe­go porząd­ku-nie­po­rząd­ku. Wyobraź­nia, ide­owy zapał, sło­wo­twór­cza pomy­sło­wość, no i czę­sto zawar­ta w wier­szach tra­gicz­na bio­gra­fia. Powiew poezji, któ­ra zawsze wscho­dzi, ponie­waż cią­gle jest coś do obja­wie­nia. Wpraw­dzie tro­chę się nie zga­dzam z tym prze­pięk­nym wer­sem z „Buta w buto­nier­ce”*, ale zapa­dam się we fra­zę Jasień­skie­go bez waha­nia, z roz­ko­szą. Takich wra­żeń w dzi­siej­szych pol­skich wier­szach szu­kać z pochod­nią. Dla­te­go cie­szą podob­ne książ­ko­we powro­ty. Mie­li­śmy ich zresz­tą w 2008 wię­cej, war­to wyróż­nić ame­ry­kań­ski trop Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Nie zauwa­ży­łem rewe­la­cji wśród mło­dych twór­ców. Niby dzie­je się spo­ro, bywa szczyp­ta dobrej poezji tu i tam, ale Debiu­tu niet. Co wca­le nie zna­czy, że jest źle. Gonie­nie za nowo­ścią, mło­do­ścią ma sens, jeśli łapie­my świe­żość. Dla mnie w tym sezo­nie naj­śwież­sza była tra­dy­cja.

* W par­ko­cie­niu kro­kiet­ni – jakiś meeting panień­ski.
Dys­ku­tu­ją o sztu­ce, obja­wia­jąc swój traf.
One jesz­cze nie wie­dzą, że gdy nastał Jasień­ski,
Bez­pow­rot­nie umar­li i Tet­ma­jer i Staff.