Najważniejsze to nie dać się zwariować…
Marcin Jurzysta
Głos Marcina Jurzysty w debacie "Poeci na nowy wiek".
strona debaty
Poeci na nowy wiekOczekiwanie na przełom to rzecz naturalna, lecz jego usilne wyczekiwanie to już coś niebezpiecznego, osuwającego się w obłęd. Bo „przełomy” to nie kolejne, następujące po sobie autobusowe przystanki; to, że kiedyś pojawił się jeden, nie oznacza wcale, że „za dwie minuty” pojawi się następny. Kontrolerzy posprawdzali bilety i na razie jedziemy. To, kiedy znowu przyjdzie nam przystanąć, nie powinno nas aż tak zajmować. Skupmy się raczej na jeździe, na podziwianiu widoków za oknem, rozejrzyjmy się po autobusie, zorientujmy się, kto w ogóle z nami jedzie – to ktoś z nich może wcisnąć przycisk z napisem „Przystanek na żądanie”, skupmy się raczej na rozmowie i obserwacji współpasażerów, niż na nerwowym oczekiwaniu na postój, który i tak może się okazać taki sam, jak każdy poprzedni, a więc „Panowie na lewo, Panie na prawo”. Bo kiedy w końcu nasz autobus się zatrzyma, to gwarantuję, że i tak wszyscy (a przynajmniej większość) będziemy o tym wiedzieli.
Którzy z debiutantów kończącej się właśnie dekady mają szanse na trwałe zapisać się w poezji polskiej? Które z książek zasługują na miano najważniejszego debiutu? Czy jakieś debiutanckie tomiki zostały przez krytykę przeoczone, niedocenione? Czy ostatnie dziesięć lat to faktycznie dominacja debiutantów z lat 90.? Czy poeci, którzy debiutowali w pierwszej dekadzie nowego wieku będą w stanie nadać nowy ton poezji polskiej? Jeśli tak, to kto z tego grona może odegrać najważniejszą rolę? Takie i podobne pytania są oczywiście ważne, wbrew temu, co sądzą niektórzy „ludzie nauki”, dokonywanie rozpoznań tu i teraz jest potrzebne, nawet jeśli ma okazać się strzałem poza tarczę. Jednak właśnie słowo „rozpoznanie” jest tutaj ważne, a więc wdychanie tych, co po roku 2000 (w przypadku tej dyskusji) zadebiutowali i wydychanie tego, co nam ten debiut dał. Wdech i wydech – coś naturalnego, coś koniecznego. Wybieram więc rozpoznanie sytuacji po 2000 roku, zamiast doszukiwania się w niej pretendentów do przełomu, wolę po prostu oddychać niż mieć czkawkę, tak jak ci, którzy jeszcze niedawno, bo w 2005 roku, obwieszczali wszem i wobec: „Przerażająco dojrzały a zarazem frywolny debiut, zapowiadający podniesienie poprzeczki dla młodych poetów polskich o co najmniej świetlny rok”, głosząc tezy, że wspomniany debiut to „po prostu zajebiście świeża, nowoczesna i kurewsko dobra poezja”.
W tej burzy książek, jakie ukazały się po 2000 roku, wskazałbym na trzy, które z różnych i jak zwykle subiektywnych powodów zwróciły moją uwagę. Nie twierdzę jednocześnie, że to są jedyni pretendenci do miana tego, który zatrzyma nasz piękny, biało-czerwony autobus. Jak już powiedziałem, pasażerów jest wielu, wielu jest takich którzy mają ochotę na przystanek, wielu jest takich, których świerzbią ręce, żeby pociągnąć za hamulec bezpieczeństwa.
Nazwiskami i książkami, o które mi chodzi są Wieczna ospa Ryszarda Chłopka z 2002 roku, wydana w tym samym roku Fuga dłoni Marcina Siwka oraz Profile Macieja Gierszewskiego z 2006 roku. Nie mam wcale zamiaru pisać teraz o tym, co w każdej z tych książek było dobrego, na tyle dobrego, że postanowiłem je wymienić. Uzasadnienie dla całej trójki jest jedno i to samo – nie dali się zwariować zanim zadebiutowali, nie grozi im wstyd żółtodzioba, na swoją książkę przyszło im poczekać, a raczej odczekać swoje, jedni krócej, a inni dłużej, ale co więcej cała trójka nie dała się zwariować po debiucie.
O AUTORZE
Marcin Jurzysta
Urodzony 23 grudnia 1983 roku w Elblągu. Literaturoznawca, poeta, krytyk literacki, członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Autor tomów poetyckich: ciuciubabka (2011), Abrakadabra (2014), Chatamorgana (2018) oraz Spin-off (2021) wydanych przez Dom Literatury i łódzki oddział Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Laureat Konkursu im. Haliny Poświatowskiej w Częstochowie, Rafała Wojaczka w Mikołowie oraz Międzynarodowego Konkursu „OFF Magazine” w Londynie.