debaty / ankiety i podsumowania

Nie pytaj mnie o Polskę

Joanna Mueller

Głos Joanny Mueller w debacie "Jaka Pol(s)ka".

strona debaty

Jaka Pol(s)ka

Jest taki żenu­ją­cy moment domó­wek na Gro­cho­wie, kie­dy zaczy­nam zama­wiać z jutu­ba smęt­ne prze­bo­je o Pol­sce. I lecą po kolei: Sztyw­ny Pal Azji, Oby­wa­tel G.C., Kazik, Mły­nar­ski feat. Raz Dwa Trzy, Osiec­ka by Gep­pert, Kacz­mar­ski z Gin­trow­skim, i co tam kto o sen­ty­men­tal­nej Pan­nie P. wyśpie­wał. Zasad­ni­czo układ jest taki: ona to kobie­ta z prze­szło­ścią („Cza­sem pod­bi­te oko ma,/na pamięć kodeks kar­ny zna,/ przez życie się łok­cia­mi pcha pol­ska miłość,/na dele­ga­cje jeź­dzi het,/ potem się nie roz­li­cza z diet,/ by zaosz­czę­dzić kil­ka zet, pol­ska miłość”), ale zara­zem wciąż spło­nio­na jak roman­tycz­na dzie­wo­ja („Nie wstydź się mnie Pol­sko, nie wstydź się/ Już dobrze zga­szę świa­tło i będę szu­kał w ciem­no­ściach cie­bie”); pali, pije, doryw­czo się pusz­cza (to nie kochanka/ ale sypiam z nią/ choć śmie­ją ze mnie się i drwią// taka zmęczona/ i pija­na wciąż”), a jed­nak ten, któ­ry zno­wu na spo­tka­nie spóź­nił się, przy­rze­ka jej, jak mło­dzik wła­snej mat­ce: „już nie będę palił i pił, będę już cho­dził do szko­ły”. W tym ukła­dzie, poza nią – Pol­ską, i nim – jed­nym z jej chłop­ta­siów, jeste­śmy jesz­cze my – koły­szą­cy się po cho­cho­le­mu przy kuflach słu­cha­cze tych wynu­rzeń.

Bar­dzo ta impre­zo­wa nostal­gia PRL wznio­sła i kom­for­to­wa, a sym­bo­licz­ne wize­run­ki Polo­nii – miło zakra­pia­ne łza­mi z pro­mi­la­mi, kie­dy jed­nak przy­cho­dzi do roz­mów o nie­wy­god­nych kon­kre­tach, mam ocho­tę wykrę­cić się tek­stem Oby­wa­te­la G.C.: „Nie pytaj mnie o Pol­skę”. A potem dodać, para­fra­zu­jąc wiersz „Kon­sty­tu­cja” Sewe­ry­na Gór­cza­ka: „Zapy­taj mnie lepiej o jed­ną «z moż­li­wych Polsk»”. I jesz­cze zacy­to­wać wiersz „Pocz­tów­ka”, w któ­rym tego­rocz­ny debiu­tant w cie­ka­wy spo­sób trans­po­nu­je sta­ry roc­ko­wy motyw:

Pol­ska żyje i ma się dobrze. […] myśli, czy tu zostać, czy deka­dę spę­dzić
w Bra­zy­lii, czy mię­so jesz­cze podro­że­je
albo raczej – kie­dy, szu­ka pra­cy, nie spusz­cza­jąc oka
z dzie­ci. Pol­ska żyje i się zasta­na­wia – jaką sukien­kę
zało­żyć dzi­siaj wie­czo­rem, jakie hasła wypi­sać
na trans­pa­ren­tach, czy ten kra­wat będzie paso­wał
do gar­ni­tu­ru i jakie­go Hugo Bos­sa kupić
od pase­ra, czy star­czy jej pen­sji do koń­ca
tygo­dnia, czy star­czy jej na leki do koń­ca życia.
Pol­ska żyje i ma się dobrze. Kaza­ła was pozdro­wić.

(S. Gór­czak, „Pocz­tów­ka”, Kon­sty­tu­cja, Sta­ro­miej­ski Dom Kul­tu­ry, War­sza­wa 2013)

Chęt­nie bym się wykrę­ci­ła od odpo­wie­dzi na pyta­nie: „Jaka jest współ­cze­sna Pol(s)ka?”, wyda­je mi się ono bowiem rów­nie ryzy­kow­ne jak spa­cer po sto­łecz­nym cen­trum 11 listo­pa­da. Zresz­tą nie trze­ba wyru­szać na żaden z mar­szów. Wystar­czy pospa­ce­ro­wać po inter­ne­cie, poczy­tać gaze­ty, posłu­chać wia­do­mo­ści, żeby poczuć, że tu i teraz trwa woj­na – w nas i o nas; że wykrwa­wia­my się wszy­scy, twit­tu­jąc w medial­nych wal­kach; że tamu­je­my krwo­to­ki słów, wdzie­wa­jąc bia­ło-czer­wo­ny czy tęczo­wy kir wiar; i że ktoś nas wszyst­kich, jak lud­ność cywil­ną pod­czas powsta­nia, zwy­czaj­nie wpusz­cza w kanał (a może tyl­ko w banał?).

Chwi­la, chwi­la… czy da się mniej pate­tycz­nie? Chęt­nie! A przy oka­zji – języ­kiem odle­glej­szym od poli­tycz­nych bitew o wzglę­dy Pan­ny P. i tytuł sam­ca alfa. Bo jeśli Pol­ska rze­czy­wi­ście jest kobie­tą, to jej por­tret – por­tret wie­lo­krot­ny! – roz­mi­ja się z mach­nię­tym jed­ną kre­ską wize­run­kiem, jaki chcą jej narzu­cić domo­ro­śli ado­ra­to­rzy.

Kim zatem jest dzi­siej­sza Pol­ska, któ­ra nie chce dłu­żej nosić zatę­chłych roz­bio­ro­wych stro­jów mar­ty­ro­lo­gicz­nych, ale nie ma rów­nież zamia­ru się roz­bie­rać po ciem­ku przed nie­doj­rza­łym PRL-owskim kochan­kiem? Ta, któ­rej nie odpo­wia­da przy­bla­kły i popla­mio­ny far­tuch „mat­ki gastro­no­micz­nej”, ale nie lubi tak­że cele­bryc­kiej, pudel­ko­wej pstro­ka­ci­zny, któ­ra nada­je nowy wymiar cyta­to­wi ze Sło­wac­kie­go: „Pol­sko! lecz cie­bie bły­skot­ka­mi łudzą!/ Pawiem naro­dów byłaś i papu­gą,/ A teraz jesteś słu­żeb­ni­cą cudzą”?

Jed­nym z cie­kaw­szych wize­run­ków wykre­owa­nych przez współ­cze­sną kul­tu­rę jest „Pol­ska dziew­czyń­ska”. Cza­sem, głów­nie za spra­wą dzia­łań Muzeum Powsta­nia War­szaw­skie­go, przy­bie­ra ona twarz „moro­wej pan­ny”. W posta­ci tej pły­nie zarów­no krew wojen­nych babek czy pra­ba­bek, jak i lice­ali­stek słu­cha­ją­cych pio­se­nek o łącz­nicz­kach na swo­ich iPhone’ach. Muzeum tak okre­śla zało­że­nia swo­je­go pro­jek­tu (obej­mu­ją­ce­go cho­ciaż­by nagra­nie pły­ty z udzia­łem popu­lar­nych woka­li­stek, np. Ani­ty Lip­nic­kiej, Pau­li­ny Przy­bysz czy Kata­rzy­ny Gro­niec): „»Moro­we Pan­ny« to wie­lo­płasz­czy­zno­wa kam­pa­nia pro­mu­ją­ca współ­cze­sną kobie­cość […]. Odwo­łu­je się do histo­rii kobiet – boha­te­rek Powsta­nia War­szaw­skie­go”.

Kre­owa­ny na pły­cie Moro­we Pan­ny model „kobie­cej pol­sko­ści” (czy, wha­te­ver, „pol­skiej kobie­co­ści”) stoi na prze­ciw­nym bie­gu­nie niż nagra­ne mniej wię­cej w tym samym cza­sie pro­test-son­gi Marii Peszek z albu­mu Jezus Maria Peszek. W jed­nej z pio­se­nek, o wymow­nym tytu­le Sor­ry Pol­sko, woka­list­ka prze­ciw­sta­wia sobie dwie per­spek­ty­wy cza­so­we – wojen­ną i współ­cze­sną – pod­kre­śla­jąc, odwrot­nie do pro­jek­tu „muze­al­ne­go”, ich rażą­cą nie­przy­sta­wal­ność. Peszek odwra­ca per­spek­ty­wę – czas praw­dzi­wej woj­ny wyda­je się jej luk­su­sem („gdy­by była wojna/ była­bym spokojna/ naresz­cie spokojna/ wresz­cie byłabym/ nie musia­ła­bym wybierać/ ani myśleć jak tu żyć/ tyl­ko być/ tyl­ko być”), nato­miast gehen­ną i wal­ką o byt są dla niej cza­sy poko­ju. To dla­te­go, skan­du­jąc na wkur­wie, wykrzy­ku­je do Pol­ski jak do łap­czy­wej wam­pi­rzy­cy:

pła­cę abo­na­ment
i za bilet pła­cę
cho­dzę na wybo­ry
nie jeż­dżę na gapę
tyl­ko nie każ mi umie­rać
tyl­ko nie każ nie każ mi
nie każ wal­czyć nie każ ginąć
nie chciej Pol­sko mojej krwi

Choć oba pro­jek­ty dzie­li, zda­wa­ło­by się, ide­olo­gicz­na prze­paść, to jed­nak cel obu jest podob­ny. Zarów­no pio­sen­kar­ki „ogry­wa­ją­ce” po swo­je­mu histo­rie powstań­czych kobiet, jak i Maria Peszek, któ­ra wprost dekla­ru­je: „po kana­łach z karabinem/ nie bie­ga­ła­bym”, chcą po swo­je­mu opo­wie­dzieć nad­wi­ślań­ską her-sto­ry, odkła­mać kobie­cość w pol­sko­ści i pol­skość w kobie­co­ści.

Podob­ny zamysł kie­ro­wał też, jak myślę, trze­cim muzycz­nym pro­jek­tem, o któ­rym chcia­ła­bym wspo­mnieć, a mia­no­wi­cie debiu­tanc­kim albu­mem Czar­ny war zespo­łu Pochwa­lo­ne. Alter­na­tyw­ny kolek­tyw ośmiu kobiet i jed­ne­go męż­czy­zny z dru­zgo­czą­cą siłą dema­sku­je pol­skie opre­sje i zakła­ma­nia. Pio­sen­ki Pochwa­lo­nych są dziew­czyń­sko nie­grzecz­ne, femi­ni­stycz­nie wojow­ni­cze. Siłą Czar­ne­go waru jest – podob­nie jak w przy­pad­ku Moro­wych Panien – nakła­da­nie per­spek­tyw cza­so­wych, i to zarów­no w war­stwie muzycz­nej (folk prze­mie­sza­ny z punk roc­kiem), jak i tek­sto­wej (tra­dy­cyj­ne pie­śni ludo­we skon­ta­mi­no­wa­ne z wier­sza­mi współ­cze­snych auto­rek). Na pły­cie tej sym­bo­licz­na Polo­nia – dotąd umę­czo­na, ule­gle mil­czą­ca, kato­wa­na przez wie­ki altru­ist­ka – wresz­cie pod­no­si głos (ba, nie tyl­ko głos, lecz pięść, a jak trze­ba, to i broń mniej bia­ło­głow­ską) na swo­ich odwiecz­nych opraw­ców.

Femi­ni­stycz­na bun­tow­ni­ca, cho­ciaż już nie pan­ni­ca, ale prze­ciw­nie – brzu­chat­ka-przy­szła-mat­ka, wid­nie­je na okład­kach dwóch ksią­żek, któ­re uka­za­ły się w 2012 roku. Jed­ną z nich jest nauko­wa zbio­rów­ka pt. Poże­gna­nie z Mat­ką Polką? Dys­kur­sy, prak­ty­ki i repre­zen­ta­cje macie­rzyń­stwa we współ­cze­snej Pol­sce (red. R.E. Hry­ciuk i E. Korol­czuk, Wydaw­nic­two Uni­wer­sy­te­tu War­szaw­skie­go, War­sza­wa 2012), dru­ga zaś to powieść Cwa­nia­ry Syl­wii Chut­nik (Świat Książ­ki, War­sza­wa 2012). W kobie­tach pre­zen­tu­ją­cych się na okład­kach pro­fe­sor Zbi­gniew Miko­łej­ko widział­by pew­nie kan­dy­dat­ki na „wście­kłe wóz­ko­we”, jed­nak wize­run­ki te – w pierw­szym przy­pad­ku foto­gra­fia, w dru­gim rysu­nek autor­stwa Mar­ty Zabłoc­kiej – mają w sobie nie­zwy­kłą samo­świa­do­mość, któ­rej reli­gio­znaw­ca odma­wiał opi­sy­wa­nym przez sie­bie babsz­ty­lom opę­ta­nym przez „cyce i maci­ce”.

Boha­ter­ka­mi obu ksią­żek – jed­nej socjo­lo­gicz­nej, dru­giej bele­try­stycz­nej – są pol­skie mat­ki pra­gną­ce wyrwać się z ram ste­reo­ty­pu Mat­ki Polki. Odbie­ga­ją one, jak moż­na naj­da­lej, od mode­lu kru­chut­kich, nie­zdol­nych do samo­dziel­nej egzy­sten­cji brze­mien­nych kobie­tek, któ­re ule­gle dają się oto­czyć opie­ką i opre­sją. Cię­żar­na kobie­ta z Poże­gna­nia z Mat­ką Polką? spla­ta ramio­na pod nagi­mi pier­sia­mi, opie­ra­jąc je na ogrom­nym, rów­nież obna­żo­nym, brzu­chu. Ten obron­ny, ale zara­zem wojow­ni­czy gest jest wzmoc­nio­ny jed­no­znacz­nym rekwi­zy­tem – pasem z nabo­ja­mi nało­żo­nym na czar­ne majt­ki boha­ter­ki.

Kobie­ta sfo­to­gra­fo­wa­na na okład­ce przy­po­mi­na mi Bom­bow­nicz­kę Anny Baum­gart – rzeź­bę nagiej „cię­ża­rów­ki” ubra­nej jedy­nie w gine­ko­lo­gicz­ną spód­nicz­kę z wycię­ciem oraz w maskę macio­ry (a wszyst­ko to utrzy­ma­ne w patrio­tycz­nej kolo­ry­sty­ce czer­wie­ni i bie­li). O ile jed­nak Bom­bow­nicz­ka bazo­wa­ła na uczu­ciu wstrę­tu (jej abiek­tal­ność mia­ła skła­niać do reflek­sji nad „cią­żą w Pol­sce i Pol­ską w cią­ży”), o tyle nagu­ska z nabo­ja­mi, a tak­że „cwa­nia­ra” z książ­ki Chut­nik (cię­żar­na dziew­czy­na zada­ją­ca cios pię­ścią) mają w sobie dziew­czyń­ską rezo­lut­ność wymie­rzo­ną prze­ciw ste­reo­ty­pom spro­wa­dza­ją­cym je do roli opę­ta­nych płod­no­ścią loch czy „wście­kłych wóz­ko­wych”.

Moro­wa pan­na i cię­żar­na bom­bow­nicz­ka – to zale­d­wie dwie z wie­lu współ­cze­snych Polo­nii, któ­re mijam codzien­nie na uli­cy. O każ­dej z nich – noma­dycz­nej sin­giel­ce, wyra­fi­no­wa­nej polia­mo­ry­st­ce, „bez­dziet­nej z wybo­ru” DINKS-ówie, udo­mo­wio­nej wie­lo­ród­ce itd. (by pozo­stać jedy­nie przy cha­rak­te­ry­sty­ce według dzietności/niedzietności) – moż­na by napi­sać książ­kę. Ja swo­ją napi­sa­łam swo­ją głów­nie o tej ostat­niej, bo taki przy­padł mi w udzia­le ele­ment ukła­dan­ki. Nie wiem, czy do cze­goś pasu­je ani gdzie go uło­żyć. Nie widzę całe­go obra­zu, dostrze­gam frag­ment. Dla­te­go nie, nie, nie pytaj mnie o Pol­skę. Mogę ci wyśpie­wać tyl­ko jed­ną z moż­li­wych Polsk.

O AUTORZE

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.