Niech będzie to rodzynek
Zuzanna Witkowska
Głos Zuzanny Witkowskiej w debacie "44. Poezja polska od nowa".
strona debaty
Wiadomość, że Biuro Literackie zamierza wydawać poezje klasyków, przyjęłam dwutorowo: z jednej strony byłam zdumiona takim pomysłem, z drugiej nie zdziwiło mnie to wcale. Brzmi to trochę schizofrenicznie, ale właśnie tak jest – mimo niezwykłej konsekwencji w działaniach, po Biurze Literackim spodziewać się można projektów wszelkich.
Dość ostrożnie podchodzę do tego pomysłu. Klasyków w bibliotekach jest tyle, że organizuje się wyprzedaże za symboliczną złotówkę. Jeśli ktoś tylko chce – na pewno dotrze do Słowackiego czy Tuwima. Na pomoc przychodzi też Internet, w którym aż roi się od przepisanych – z większą czy mniejszą ilością błędów – wierszy, poematów, nowel. Na dodatek internetowych antykwariatów jest bez liku. Nieco inną kwestię stanowią księgarnie tradycyjne – jeśli ktoś nie gustuje w odurzającym zapachu starych książek i preferuje euforyzujący zapach rozpuszczalników farby drukarskiej, może mieć kłopot w zdobyciu niektórych nazwisk czy też konkretnych dzieł. Oczywiście nie tyczy się to tych, które wpisane są do kanonu lektur szkolnych – ich jest zaiste dostatek: z opracowaniem, bez opracowania, 2+1 gratis, wydanie kieszonkowe ze ściągą do wycięcia, Dziady w 21 punktach i obowiązkowe wydania w skóropodobnych okładkach ze złotymi literami.
Czy selekcja zaledwie 44. utworów przez współczesnego zdolnego i cenionego poetę to dwa wystarczające argumenty za tym, że taka książka rzeczywiście będzie się różniła od jakiegokolwiek innego „wyboru wierszy”? (Oczywiście, r ó ż n i ć się będzie, to jasne. Pytanie jest kierowane do potencjalnego czytelnika, który musi sięgnąć do portfela i zamiast odkładanego od dawna Ekranu kontrolnego Dehnela czy też wyczekiwanych Modrzewiowych koron Rolando, mógłby zakupić taką, na przykład, Konopnicką.) Kto będzie odbiorcą tej serii? Czy lata pracy nad wpojeniem polskiemu uczniowi, że klasyczna poezja polska to flaki z olejem, mają szansę pójść na marne?
To zależy. Nazwisko redaktora książki na pewno będzie czynnikiem przywabiającym. Gdyby taki Dycki wybrał 44 utwory Norwida, zakupiłabym książkę w przedsprzedaży. Gdyby, powiedzmy, Jaworski zabrał się za, powiedzmy, Białoszewskiego, na pewno wzięłabym do przejrzenia i może nawet skusiła się na zakup. Gdyby Podgórnik zabrała się za selekcję wierszy Leśmiana, nie mogłabym być obojętna. Zatem – wybór redaktora to jak dla mnie kwestia bardzo dużej wagi. Jeśli chodzi o autora wierszy, niech nie będzie to ani Bursa, ani Herbert. Jest za wcześnie, żeby się za to zabierać w przypadku tych poetów – za wcześnie i dla tej serii, i dla rynku wydawniczego, i dla czytelników. Ich poezja, w przeciwieństwie do poezji Konopnickiej czy Staffa, jeszcze nie ostygła, funkcjonuje żywo w czytelnictwie, dyskusjach, odwołaniach. Na pewno nie nadają się do publikacji w ramach tej serii również Miłosz czy Różewicz, jak chcieliby niektórzy – wszak to poeci na wskroś współcześni!
Co do zawartości tomów, to o nieoczywistości wyborów pisać nie trzeba – wydaje mi się, że to kryterium jest jakby z góry wiadome (i nie chodzi mi bynajmniej o wytyczne wydawnictwa, lecz o intuicję poetów-redaktorów). Co jeszcze? Nieznane wiersze mogłyby być miłym akcentem, choć, będę szczera – w przypadku klasyków większość tekstów jest czytelnikom nieznana, choć mało kto przyznaje się do tego faktu. Być może istnieje taki zestaw czterdziestu czterech tekstów, które odarłyby klasycznego autora ze stereotypów, z nadęcia, z nieznośnego wieszczenia. Marzy mi się książka dwuautorowa, dialog dwóch poetów – klasycznego i współczesnego, z przeplatającymi się wierszami. Wyobrażam sobie, że zyskaliby obaj, oboje, obie – często rozwiązania klasyczne u współczesnych nie są dostrzegane przez czytelnika (nie mówię o studentach filologii polskiej, oni siłą rzeczy muszą takie kwestie rozszyfrowywać), z kolei poezja „z pomnika” mogłaby zyskać swego rodzaju bufor i być czytana w zupełnie innym świetle.
Czas zweryfikuje czy seria „44. Poezja polska od nowa” była dobrym pomysłem, czy też nie. Na pewno nie chciałabym, żeby rozrosła się do rozmiarów konkurujących z ilością wydawanej przez Biuro Literackie poezji współczesnej. Niech będzie to rodzynek, który przez jednych jest wyszukiwany w serniku, a niektórzy go wydłubują i zostawiają na brzegu talerza.
O AUTORZE
Zuzanna Witkowska
Urodziłam się w 1985 roku. Jestem doktorantką na Politechnice Wrocławskiej i przygotowuję rozprawę z technologii chemicznej. Studiowałam astronomię. Czytam, śledzę, słucham, piszę, gotuję, liczę.