debaty / wydarzenia i inicjatywy

O dwóch Portach, na których byłem

Tobiasz Melanowski

Głos Tobiasza Melanowskiego w debacie "Z Fortu do Portu".

strona debaty

Z Fortu do Portu

Jeden (Od zawsze się prze­cie sły­sza­ło, że my tu w Por­cie, to jed­na rodzi­na jeste­śmy i niby tak było, choć nie­któ­rych się lubi bar­dziej, dru­gich się lubi mniej, a jesz­cze innych nie lubi się wca­le. Na Festi­wa­lu się uda­je, tak naka­zu­je dobre wycho­wa­nie i prak­ty­ka na innych, nie legnic­ko-wro­cław­skich impre­zach. Po dwóch Por­tach i po wie­lu innych impre­zach lite­rac­kich czło­wiek ma już taką szko­łę, że wie: cho­dzi o impre­zę, wier­sze prze­czy­tasz sobie w domu. I tak było na Por­cie.
A impre­zy były przed­nie.)

Dwa Takie róż­ne migaw­ki mam w gło­wie.

Trzy Na przy­kład ta, kie­dy z Micha­łem Zyg­mun­tem w poko­ju hote­lo­wym czy­ta­li­śmy na głos jakiś wywiad robiąc sobie z nie­go jaja (Michał – gło­sem Niny Andrycz, Michał ma więk­sze zdol­no­ści aktor­skie). Albo pamię­tam co inne­go: sie­dzę w domu, jest sobo­ta, zaraz mam gdzieś jechać na kil­ka dni, na gg odzy­wa się do mnie jakaś pan­na, oka­zu­je się, to Dag­ma­ra Suma­ra, więc się uma­wia­my, że w śro­dę, spo­tka­my się w Kato­wi­cach, spo­tka­li­śmy się i potem już razem jecha­li­śmy za mie­siąc do Wro­cła­wia i sta­li­śmy w pocią­gu obok toa­le­ty, pili­śmy piwo i robi­li­śmy zdję­cia i było bar­dzo faj­nie. Albo jak przy­cho­dzę do Teatru na bodaj­że Rzeź­ni­czej (cóż za iro­nia losu) i patrzę, o Pod­gór­nik sie­dzi, więc idę się przy­wi­tać i Mar­ta bar­dzo ser­decz­nie się wita, co mnie mile zaska­ku­je, bo myśla­łem, że Mar­ta jed­nak mnie nie lubi. Dużo, dużo pozy­ty­wów. Albo Legni­ca, kie­dy na bar­dzo nie­pew­nych nogach wcho­dzi­łem na sce­nę przy refre­nie z „Voy­age, voy­age”. Albo, ach, albo, albo, mógł­bym tak w nie­skoń­czo­ność, bo prze­cie w Legni­cy zoba­czy­łem na wła­sne oczy, jak wyglą­da słyn­na kawiar­nia Maska, jak wyglą­da słyn­ny ban­kiet i jak łatwo moż­na wynieść z ban­kie­tu kil­ka piw dla kole­gów nie zapro­szo­nych. I w Legni­cy zoba­czy­łem też, że Port Legni­ca ma zni­ko­mą publicz­ność tak napraw­dę, ale to nicze­mu nie prze­szka­dza. We Wro­cła­wiu było bar­dzo dużo ludzi i to prze­szka­dza­ło. I za dużo knajp, więc impre­zy się roz­ła­zi­ły. Jak pisał Rym­kie­wicz o Kon­stan­tym – histo­ria to jest moja i będę opo­wia­dał ją tak jak prze­ży­wam teraz. Nie chro­no­lo­gicz­nie.

Czte­ry O kil­ku rze­czach pisa­łem już w czymś w mia­rę podob­nym, patrz „Bitwa o Legni­cę”, stro­na 91–92, Wro­cław 2004

Pięć Na te róż­ne inne impre­zy, jakieś nale­śni­ki, fry­zje­rzy, jakieś takie spra­wy, to dla mnie mit, nie było mnie wte­dy w ogó­le, Port to dla mnie Legni­ca 2002, Wro­cław 2004 i kil­ka ksią­żek, któ­re mam na pół­ce.

Sześć Port to tak­że kil­ka powie­dzo­nek typu „Ser­decz­no­ści ab”.

Sie­dem I kon­cert Lone­ly Dri­ften Karen, kie­dy to Tan­ka wyszła na sce­nę i była bar­dzo nie­śmia­ła, i się gubi­ła i gita­ra się jej obsu­wa­ła i naza­jutrz spo­tka­li­śmy ją na śnia­da­niu i dosia­dła się do nas.

Osiem Albo taki moment, kie­dy pro­wa­dzę spo­tka­nie debiu­tan­tów i sie­dzą obok mnie: Bagiń­ski, Obu­cho­wicz, Suma­ra, Zdro­dow­ski i ja, pierw­szy raz w takiej roli, zupeł­nie mi nie wycho­dzi, posta­na­wiam grać więc zbla­zo­wa­ne­go mło­de­go i sie­dzę z zało­żo­ny­mi ręko­ma. I ten jeden moment, kie­dy po kolej­nej par­tii wier­szy łapię wzrok Dag­ma­ry, wzrok pyta­ją­cy, co my tu, Tobiasz, robi­my.

Dzie­więć I pomył­ka w posta­ci DJ Patri­si, któ­ra chy­ba, w moim prze­ko­na­niu, na muzy­ce się sła­bo zna i jesz­cze sła­biej mik­su­je.

Dzie­sięć Pamię­tam, to chy­ba naj­faj­niej­sze, naj­mil­sze wspo­mnie­nie. Kłodz­ko, ostat­ni dzień objaz­du mia­ste­czek z „Wyciecz­ka­mi”, więc Kłodz­ko i nagle poja­wia się pani Jola z kame­rzy­sta­mi i pory­wa mnie, idzie­my w mia­sto i ona wymy­śla kolej­ne miej­sca w któ­rych moż­na by mnie nakrę­cić, naj­pierw jakaś głów­na uli­ca, idę z dołu do góry, wszy­scy na mnie patrzą i coś tam sobie szep­ta­ją, ja idę w górę uli­cy, w stro­nę kame­ry, a potem jakaś bocz­na ulicz­ka i tego się nie da odpo­wie­dzieć, bo to dopie­ro było zabaw­ne, i na koniec w gale­rii Domu Kul­tu­ry, gdzie uczę się szyb­ko jakie­goś wier­sza na pamięć, linij­ka, krę­ci­my w takiej pozy­cji, linij­ka, w innej pozy­cji, i tak to wyglą­da, a potem samo spo­tka­nie w Kłodz­ku, mia­ło być dużo ludzi, było mało, mia­ło być dużo mło­dzie­ży, a była sama star­szy­zna, ale co z tego, sko­ro to było jed­no z naj­lep­szych spo­tkań, jakie w życiu mia­łem i mieć będę.

Jede­na­ście Ale tak napraw­dę to Por­tem jest chy­ba Artur Bursz­ta, naczel­ny wódz pol­skiej poezji. I cokol­wiek by zro­bił, głu­pie­go czy faj­ne­go, a robił prze­cie i głu­pie i faj­ne rze­czy, Port to Bursz­ta, Bursz­ta jest Por­tem i chcąc czy nie chcąc ina­czej tego powie­dzieć nie moż­na. Ot co.