O tych, którzy nazwali świat
Weronika Janeczko
Głos Weroniki Janeczko w debacie „Zmiana warty”.
strona debaty
Zmiana wartyZ pamiętniczka
Niemalże rok temu, podczas 15. spotkania Poetyckiego Klubu Dyskusyjnego (Kraków, ul. Gołębia), dotyczącego Repetytorium Macieja Taranka, lwią część rozmowy poświęciliśmy „boomom” i cytatowi z wiersza „brutto: wyczytany w obecności całego rocznika/wyczytany w obecności całego pokolenia”.
Spotkanie 17., rok 2017: Tomasz Bąk i Beep Generation spowodowały pytania – która generacja to ta z „beep, kim my wszyscy [beep] jesteśmy i dlaczego” najpewniej Człowiekiem-pizdą, skoro niemal każdy ze zgromadzonych pracuje w małym korpo lub na śmieciówce ściera stoliki w gastronomii.
Spotkanie 24., Radosław Jurczak i Pamięć zewnętrzna. Pytanie o wiersz #pokoleniowy, a bardziej o ten hashtag i o to, ile osób, w którym przedziale wiekowym wykorzysta go w postach – odbiciach, których jest nie wiadomo ile, choć wiadomo, że ciągle więcej.
Offtop1: Oczywiście w żadnym z przypadków nie udało się ustalić odpowiedzi, które satysfakcjonowałyby wszystkich lub budziły jawny, odpowiednio uargumentowany sprzeciw. Pytania są więc stale aktualne. Drzwiczki otwarte. Można wejść, pogrzebać, poprzestawiać, przeformułować lub – bez ingerencji w przestrzeń (dodajmy coś jeszcze na „p”) – jedynie popatrzeć.
Otwarte drzwiczki. Za nimi mali Ludzie-pizdy budują z małych klocków małe drony
Budujący Ludzie-pizdy reprezentują wiersze Bąka, klocki (i budowanie) Taranka, a drony (i budowanie) Jurczaka. Wszystkie wspomniane elementy są małe (ryzyko zadławienia!). Niemal nieświadome pewnych wydarzeń, budują swój świat.
Doświadczenia pierwsze – szumy z pokoju
I. Taranek (1986)
b o o m # 1
oglądałem pokemony, kiedy pierwszy samolot
uderzał w północną wieżę world trade center.
oglądałem pokemony, kiedy drugi samolot
uderzał w południową wieżę world trade center.
oglądałem uśmiechniętą mysz, która pika jak serce.
b o o m # 3
układałem klocki lego, kiedy wybuchały
bomby w londyńskim metrze linii piccadilly.
układałem klocki lego, kiedy wybuchała
bomba w londyńskim autobusie routemaster.
układałem wysoką wieżę, budowałem swój świat.
II. Bąk (1991)
News
Zło dotarło aż na Manhattan
– wymsknęło się bogobojnym komentatorom
chwilę po atakach z jedenastego września,
przynajmniej o trzydzieści osiem lat za późno
III. Jurczak (1995)
#pokoleniowy (fragm.)
(1)
Nie płakałem po Atari ani po dwóch wieżach
(2)
Nie płakałem po patriarchacie ani po taśmie filmowej (…)
Ich światy nie są zbudowane z przeżywania zamachu na World Trade Center. Ich światy są zbudowane z przeżywania zamachu na World Trade Center. Dołóżmy do tego inne zaistniałe w podobnym czasie wydarzenia, złóżmy w metaforę. Są zwykłym nieprzejmującym tłem zabaw, telewizyjnym/radiowym szumem pomieszczeń. W pokoju szumi. Wyłączmy ten szum. Kłująca cisza. Dziecko odwraca się, rozgląda. Później już tylko radosne grzebanie w Lego.
W dniu katastrofy panowie mieli kolejno 15, 10 i 6 lat. Wspominają o niej w wierszach, mając 27, 25 i 21. Drugie zestawienie wygląda lepiej – trójka dwudziestoparolatków przywołuje wydarzenie, którego nie doświadczyła w pełni świadomie. Wcale na nich nie wpłynęło, a jednak wpłynęło (owocem tego wszystkiego są teksty). Pierwszy, Drugi i Trzeci mogliby powiedzieć: „wspominam wydarzenie osobiście marginalne”. Zapewne stwierdziliby to wspólnie lub wspólnie wyrazili sprzeciw.
Doświadczenia drugie – rozumienie szumu
I. Taranek(1986)
gran torino
azjaci są z azji.
afrykanie są z afryki.
europejczycy są z europy.
amerykanie są z obu ameryk.
w domu nie zastałem żadnego.
II. Bąk (1991)
Multikino zaprasza na seans nienawiści (fragm.)
Nie chcemy u siebie islamskich hord na ulicach?
Nie chcemy u siebie islamskich hord na ulicach.
Nie chcemy u siebie islamskich hord na ulicach!
III. Jurczak (1995)
#państwo_islamskie (fragm.)
Islam długiej litanii islam krótkiej litanii islam litanii z jednym jedynym słowem
islam Islam wszystkich którzy nie znają islamu islam wszystkich [1]
Szum odbierany świadomie (już nie jako tło) związany jest najczęściej z tym, co dzieje się na ulicach. Niekoniecznie na ulicach przed domami wspomnianych, niekoniecznie na ich drodze mieszkanie – uczelnia/praca. Świat odbierany kamerami szumi przez odbiorniki z dostępem do wi-fi. Żeby go doświadczyć, nie musisz wychodzić z domu – w internetowych oknach widać go dokładniej niż przez nie. Wszelkie wydarzenia możesz mieć na live streamie, możesz dojść do nich cieńszym niż palec kablem. Możesz uczestniczyć niemal w każdej akcji okołopolitycznej, w każdej akcji związanej z ochroną przyrody itd. I możesz je skomentować. Masz szansę, żeby zobaczyć i skomentować więcej. Co ciekawie Taranek, Bąk i Jurczak zwracają uwagę, przynajmniej częściowo, na podobne aspekty otoczenia filtrowanego oczami dronów. Dotyczą one ruchów społeczności między granicami państw, światowej ekonomii, problemów cybernetycznego symulakrum, granic języka, w które wkracza korporacyjność i maszynowość (umaszynowienie?), a także wielu, wielu innych. Te, w przeciwieństwie do przywołanych w pierwszej części tekstu, opisują już nie jako sprawy odległe, nie jako szumiące tło. Opisują je z perspektywy będących wewnątrz, z perspektywy cząstek środowiska, w którym dzieje się coś wartego skomentowania, coś wartego wnikliwej obserwacji, przemyślenia lub (równie przemyślanego) udziału.
Rzecz trzecia – tu i tam: nazywanie świata
Tarankowe wyglądanie przez okna mieszkania i patrzenie na okna w komputerze, Bąkowe jednoczesne” bycie w „a” i rozmawianie o pogodzie w „b”, Jurczakowe bywanie (znakomicie opisane przez Pawła Kaczmarskiego w szkicu dla „ArtPapieru” jako bycie w ciągłym przesunięciu, ciągłe bycie pomiędzy, jako prędkie zniknięcia, powroty na chwilę i znów przechodzenie w dalsze „bycie tysiącami”[2]) wskazują na specyfikę opisywanego/tworzonego przez nich świata, w którym symultaniczność działania i odbierania wrażeń to konieczność. Perspektywa koniecznej jednoczesności organizuje poetykę ich wierszy. Ciągłe zmiany kątów patrzenia (raz jeden świat, raz drugi, trzeci i powrót) są płynne, naturalne. Niemalże nie widać przejść, przejścia nie są drastyczne. Ogromnie wybija się jednak język-kod, który w ich przypadku, dodatkowo się zaszyfrował. Jednocześnie zamyka świat emocjonalny przez operowanie intelektualizacjami lub ironicznym uformalnianiem prostych zdarzeń (Taranek: „płeć to umowna wartość znaku”. Bąk, „Koniec romansu”: „Przyczyną zerwania stosunków dyplomatycznych/ była radykalna różnica stanowisk/ w kwestii polityki historycznej”. Jurczak, „SysRq (ta elegia jest o stanie wiedzy)”: „ocalić go w wierszu/ było prostym odruchem (płat czołowy podwzgórze: tam też mieszkałem)”), ale i nowatorsko go rozszerza dzięki wykorzystaniu metafor, które nazywają nieistniejące wcześniej aspekty rzeczywistości. Metafory klasyczne miały zastępować to, co było już nazwane. Odkrycie ich znaczenia w wierszu doprowadzało do odnalezienia posiadającego właściwą nazwę elementu świata. Natomiast produkt metafor i porównań Taranka, Bąka i Jurczaka dotyczy zjawisk, które nie zostały jeszcze nazwane. Dotyczy odczuć, wydarzeń i ich zestawień, na które można dopiero uczyć się zwracać uwagę w koniecznie-symultanicznym świecie (pierwszy przykład, który przychodzi mi na myśl, to cudowne zestawienia w „Litanii do człowieka-pizdy”). Taranek, Bąk i Jurczak nazywają materializujący się powoli nowy (wspaniały?) świat.
Czy na pewno wspaniały? Nie ma odpowiedzi (w skrzynce tylko spam). Świat opisywany językiem cybernetycznym lub cybernetyczno-korporacyjnym skupia się na relacji „ja”–informacja–przetworzenie–przekaz. Niemalże nie wymaga istnienia i używania ciała (chyba że do obsługi sprzętu wszelkiej maści). Niewiele jest w nim miejsca dla samego człowieka „z krwi i kości, z brudnymi rękami”, które „pełne są błędów zapisu”. Człowieka, który potrafi już popatrzeć na siebie z zewnątrz, potrafi sam siebie/ swój gatunek quasi-obiektywnie skomentować (patrz: Jurczak i wszelkie nawiązania do nauk kognitywnych). Żeby doświadczać, nie trzeba dotykać rzeczywistości. Rzeczywistości można się uczyć z jej cyber-odzwierciedlenia/cyber-odbicia (patrz: R. Jurczak, Pamięć zewnętrzna, „#ekologiczny”).
Wielkie nieobecne dopominają się jednak miejsca w wierszach trzech poetów. W Repetytorium „z doniczki wyrasta kwiat: palec, otwarta dłoń, ręce”, w [beep] generation poznajemy „Monikę, która parzy kawę w korpo,/ miałaby depresję, ale nie ma czasu na depresję”, z Pamięci zewnętrznej dowiadujemy się, że „dłonie wyginęły”. Pozornie zmarginalizowanie (czyli jednak istniejące w wierszach) aspekty emocjonalności i cielesności, która może ulec uszkodzeniu/chorobie, podkreślają kontrast między równoległymi światami. Światem „tu i teraz”: realnym, cielesnym, namacalnym oraz cyber-światem „tu i teraz tam”: (realnym, ale odzwierciedleniem/odbiciem, bezcielesnym, niedotykalnym a dotykającym). Zauważony kontrast kieruje uwagę na możliwe przyczyny jego powstawania (np. co sprawiło, że dłonie wyginęły?). Wiersze „wezwane do odpowiedzi udzielają pytania”. Dzięki wykorzystaniu metafor opisujących nowe zjawiska, nierozwiązywaniu problemów, ale ich wypunktowaniu, otwierają przestrzeń do poznawania nowego wspaniałego (?) świata. Zwracają uwagę na to, że on – niezależnie od tego, jaki jest – już istnieje (już został stworzony, już nas tworzy, tworzy się z nas).
Rzecz ostatnia: kto przynależy do świata?
Jak nazwać tych, którzy przynależą do świata, w którym nieważnym wydarzeniem (szumem w tle) był atak na World Trade Center, wydarzeniem ważnym i współczesnym (rozumianym szumem) były, chociażby sprawy przyjmowania bądź nie uchodźców i stopniowo wprowadzana równoległość życia w realu i sieci? Jak nazwać tych, których rzeczywistość filmują drony, którzy rozumieją memy, używają hashtagów, stoją przed dylematem „smażyć frytki czy pisać doktorat”, których świat jest udostępniony, których świat jest obserwowany, którzy „zamiatają ulicę »za pieniądze mniejsze niźli na niej leżą«”? Według definicji socjologicznej moglibyśmy nazwać ich pokoleniem. Łatwo poszło, no nie?
Świat opisywany/tworzony przez Taranka, Bąka i Jurczaka wypadałoby zatem określić światem nowego pokolenia, świadectwem ruchu dążącego do pokoleniowej wymiany wartości. Jeden z moich pozapoetyckich znajomych zapytany o istnienie zmiany pokoleniowej odpowiedział tak: „Zmiana pokoleniowa istnieje. Jest to przejęcie ważnych dla kultury/nauki obszarów przez nowe pokolenie, a co za tym idzie też nowe podejście i wartości. Nie musi być to bunt, zmiana może być bardziej płynna”.
Ale STOP. Idąc za tymi definicjami oraz posługując się jedynie pojęciem pokolenia socjologicznego (pokolenie tworzą osoby urodzone w zbliżonym czasie, na przestrzeni ok. 10 lat, które doświadczyły podobnych szczególnych wydarzeń), byłabym w kropce. Są przecież inni poeci (i to w najróżniejszym wieku) piszący o cybernetyzacji, o memach, współczesnych modach itd. Pokolenie literackie, o które chodzi nam w rozmaitych dyskusjach, nie musi (i nie powinno!) być utożsamiane z pokoleniem socjologicznym. To pojęcia jedynie powiązane. Jeżeli podczas rozważania dotyczącego na przykład tego, czy książki takie, jak Repetytorium, [beep] generation i Pamięć zewnętrzna świadczą o wyodrębnieniu się nowego pokolenia literackiego, korzystalibyśmy z definicji socjologicznej, powstałoby na przykład pytanie – dlaczego nie dodać do puli innych poetów urodzonych w okolicach 1986 roku (wtedy przyszedł na świat najstarszy z omawianej trójki – Taranek)? W ramach sprostowania dorzucilibyśmy Dawida Mateusza (1986), Tomasza Dalasińskiego (1986) oraz Szymona Słomczyńskiego (1988) – poetów, którzy choćby fragmentarycznie podzielają w swoich wierszach tematykę i źródła, które należą jak na razie „najpoważniej” do Taranka, Bąka i Jurczaka. Przyjrzyjmy się zatem nowemu zestawieniu: 1986 (po trzykroć), 1988, 1991, 1995 różne języki opisu świata, rozmaite poetyki, których powstawanie mieści się na przestrzeni umownych 10 lat. Czy to wystarczy? Gdzie i dlaczego jednak warto podstawić granicę między poetykami, między pokoleniami?
Na początku rzecz najłatwiejsza i zarazem najbardziej widoczna, która powinna przybliżyć nas do odpowiedzi na powyższe pytania. Na tle całej grupy zdecydowanie wyróżnia się Taranek – jego poetyka jest odmienna od poetyki Mateusza, Dalasińskiego oraz Słomczyńskiego[3], tak samo zresztą odmienna, jak zbliżone są do niej sposoby pisania Bąka i Jurczaka. Taranek scybernetyzowanym sposobem tworzenia wiersza oraz literackim nazywaniem nowego świata wyraźnie językowo odcina się od poetyckich równolatków, których podmioty tylko i aż funkcjonują w świecie z dostępem do „nowoczesności”, nie przyczyniając się jednak do nazywania jego nowych elementów. Poetyka Taranka, jak i bliska tarankowej poetyka Pułki (1988) została przeformułowana i niejako przejęta przez młodszych kolegów po piórze. Bąk i Jurczak, przedstawiciele roczników ’90, z powodzeniem zbudowali własne poetyckie światy między innymi na Repetytorium, od którego autora dzieli twórców [beep] generation oraz Pamięci zewnętrznej niemalże umowny dystans pokolenia, a zbliża podobieństwo w tworzeniu koniecznie-symultanicznego przekazu. Za kogo uznać zatem Taranka, który zdaje się nie przynależeć poetycko do grupy piszących urodzonych w okolicach 1986 roku, a wiekowo do nazywających nowy scybernetyzowany świat? Określmy go po prostu operującym wierszem, który odbiega formą od tworzonych przez równych wiekiem kolegów z (zaśmiejmy się lekko) „lirycznej klasy”, w której nie każdy z każdym się lubi, ale każdy z każdym ma lekcje. A dodatkowo rodzajem poetyckiego przewodnika-naprowadzacza dla Bąka i Jurczaka – zajmującym kolegą ze starszej klasy. To część odpowiedzi na pytania o pokolenia. Reszta w pamiętniczku.
Powrót do pamiętniczka
Na tle urodzonych w latach ’80 i ’90 Taranek, Bąk i Jurczak wybijają się istotnie walorami językowym, sprawnie nazywają nowy świat, którego zarówno oni (jako twórcy), jak i my (jako obserwatorzy) jesteśmy częścią. Jestem przekonana, że zasłużyli sobie na oddzielność, na wyodrębnienie ich poetyki na tle twórczości pokoleń socjologicznych, w których się urodzili. Zresztą te poetyki wyodrębniają się same własną siłą.
W pierwszej wersji tekstu nazwałam naszą trójkę
[beep] [beep] [beep],
w drugiej wersji nie było już Taranka
Przypisy:
[1] Wypadałoby zacytować choćby motto wiersza, a jeżeli motto to też i instrukcję, w której jasno widać, że cytowanie jednego dystychu zubaża przekaz. Mam nadzieję, że czytelnik sięgnie do #państwa_islamskiego.
[2] P. Kaczmarski, Zamieszkać w monitoringu (Radosław Jurczak: „Pamięć zewnętrzna”), ArtPapier 1 kwietnia 7 (319) / 2017
[3] Za oczywiste uznaję, że poetyki tych trzech panów nie są ze sobą tożsame (!). O różnicach można by napisać kolejny tekst. Na potrzeby tego uznajmy, że najmocniejszym spoiwem między Mateuszem, Słomczyńskim i Dalasińskim jest bardzo podobna data urodzenia.
O AUTORZE
Weronika Janeczko
ur. w 1994 roku, doktorantka CogNeS Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, członkini rady programowej festiwalu „Europejski Poeta Wolności”. Publikowała w „biBLiotece”, „Małym Formacie”, „Wakacie” i „Wizjach”. Mieszka w Krakowie i Warszawie.