O wróżbach, wróżonych i wróżbitach
Krzysztof Hoffmann
Głos Krzysztofa Hoffmana w debacie "Poezja na nowy wiek".
strona debaty
Przepowiadanie przyszłości na podstawie poetyckiego debiutu tym się różni od wróżenia z fusów po herbacie, że w wypadku drugiego z zadań podobno obowiązują jakieś reguły. Jakkolwiek można być postrzeganym (lub też postrzegać siebie) przede wszystkim w roli poety, nie sposób uprawiać poezji na pełnym etacie i tym samym, jak w wypadku każdego zdarzenia po części przygodnego, debiut poetycki niesie z sobą nierzadko podstawowe ryzyko – zamilknięcia.
Postaci wyłonione w ramach projektu „Poeci na nowy wiek”, debiutanci poetyccy minionej dekady, są już po przekroczeniu owej krytycznej próby. Wraz z kolejnymi tomami udowodnili, iż jeśli zabierali głos, nie robili tego przypadkowo. Gdy przeglądam listę i dostrzegam na niej takie nazwiska jak chociażby Jacek Dehnel, Julia Fiedorczuk, Szczepan Kopyt, Joanna Mueller, Edward Pasewicz, Bianka Rolando, zdarza się, że ze zdziwieniem przypominam sobie, iż ich pierwsze książki ukazały się w aż tak nieodległej przeszłości. Dzisiaj bez wątpienia współkształtują – na różny bardzo sposób – współczesną scenę literacką, choćby w tym sensie, iż bez nich, nie byłaby taka sama.
Być może wśród osób, które rozpoczynały swoje publiczne istnienie po przełomie milenijnym, komuś z czasem stępił się odrobinę (na pilniczku dłużej brzmiących poetyk pisarzy starszego pokolenia) pazur pierwotnej zadziorności. Być może – przeciwnie – ktoś pozostał głuchy na to, co się dzieje poza własnym podwórkiem. Być może któraś książka została oddana do druku o parę miesięcy za wcześnie. Jednakowoż, skoro można się spierać, to już jest o co, literatura nieprzegadana pozostaje martwa, a faktem pozostaje, iż było i tak, że po książce bardzo dobrej przychodził tom jeszcze lepszy (chociażby przypadek Joanny Mueller), że pojawiały się dykcje, kształtowane nie w sterylnej izolacji, lecz w sporze i w zgadaniu z innymi głosami, a mimo to łatwo rozpoznawalne (przykład Julii Fiedorczuk, Edwarda Pasewicza).
Słowo „dekada”, a tym bardziej wyrażenie w postaci „ostatnia dekada”, to cezura o takiej samej sile jak łopot skrzydeł muszki owocówki podczas huraganu. Nie na ceremonialnych datach (na szczęście) opiera się literatura. Co można i należy robić, to czekać na kolejne książki poetów o rozpoznanych pozycjach, bo w te wątpić nie potrafię.
***
I słowo o języku, słowo dla języka. Literatura, która nie wyprzedza krytyki chociażby o krok, zostaje wprasowana w tło innych celów. To ona, podsłuchując, obnażając, demistyfikując zastane użycia mowy, a także proponując inne modalności wypowiedzi, winna dyktować pisarskie mody, dyskusje, narzędzia opisu; uleganie im jest natomiast w najlepszym przypadku najgorszym kompromisem. Dlatego też z pewną niechęcią obserwuję nie tak znowu sporadyczne zamówienia, powiedzmy publiczne, na „wiersz o tematyce x”, przygotowywanie łamów „w imię określonej sprawy”. Poezja potrafi istnieć poza obiegami władzy oraz przeciwko nim, również tej władzy skrywanej pod postacią udzielania miejsca na wiersz, który „załatwi” słuszną powinność.
Z radością witam więc wiersze, które eksplorując, przeglądając, googlując światy rozrastające i stratyfikujące się coraz szybciej, wskazują na białe plamy językowej mapy, z dużą podejrzliwością natomiast – teksty, których mowa, jak się zdaje, pasożytuje na popularności innych dyskursów publicznych (niezależnie czy to prawicowych, czy lewicowych). Uczciwość każe przyznać, iż to te pierwsze są zazwyczaj dzisiaj w cenie, ich też jest zdecydowanie więcej. I niech tak pozostanie. W przeciwnym wypadku serwituty mogą przerodzić się w serwilizm.
O AUTORZE
Krzysztof Hoffmann
Urodzony w 1983 roku. Krytyk, tłumacz. Adiunkt w Zakładzie Poetyki i Krytyki Literackiej w Instytucie Filologii Polskiej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Redaktor serii „Ilorazy Ironii” w wydawnictwie FORMA. Współpracuje z „eleWatorem” i „Czasem Kultury”. Mieszka w Poznaniu.