Opowieści Portowe: Wrocław
Przemysław Rojek
Wprowadzenie do debaty "Opowieści Portowe: Wrocław".
strona debaty
W roku 2004, na swoją dziewiątą edycję, festiwal Biura Literackiego po raz pierwszy przestał być Portem Legnica, a stał się Portem Wrocław. Rozstanie z Legnicą na rzecz przeniesienia Portu do stolicy Dolnego Śląska odbyło się – o czym Artur Burszta, dyrektor Biura i Portu, informował w specjalnym, oficjalnym oświadczeniu – w atmosferze porozumienia i dżentelmenerii, które przystoją ludziom zajmującym się kulturą.
Festiwal okrzepł, na stałe wpisał się w kalendarz najważniejszych cyklicznych imprez kulturalnych w Polsce, miał coraz większe ambicje, coraz większe perspektywy rozwoju, otwierały się przed nim możliwości, o których w roku 1996 nikt nie śmiał jeszcze nawet marzyć… Wrocław, miasto otwarte na nowe kulturalne głosy i (nie bójmy się wprost powiedzieć tego, co przecież i tak nie jest żadną tajemnicą) względnie zamożne, stwarzało dla Portu Literackiego zupełnie nowe warunki funkcjonowania… A przecież rychło miało się okazać, że nie obędzie się bez kontrowersji.
Niektórzy zwracają uwagę, że Port Literacki i organizujące go wydawnictwo w pełni – a nawet z nawiązką – wykorzystał potencjał Wrocławia. Z roku na rok scenografie festiwalowych wydarzeń (najpierw w Teatrze Współczesnym, potem w Centrum Sztuki Impart, w Teatrze Polskim, w Studiu na Grobli Instytutu Grotowskiego, wreszcie – znów we Współczesnym) były coraz bardziej wymyślne i efektowne, profesjonalizowała się też oprawa muzyczna. Literatura prezentowana była w najnowocześniejszej oprawie medialnej.
Na pewien czas integralną częścią Portowych działań było jedno z najważniejszych literackich wyróżnień w kraju – Nagroda Poetycka Silesius. Można było zapraszać gości z najwyższej półki światowego establishmentu literackiego, z laureatami Nobla włącznie. Działalność wydawnicza Biura – która prędko rozszerzyła się z poezji na prozę, dramat, esej, szkic, rozmowę… – nabierała rozpędu, rosnąc do rzędu kilkudziesięciu książek rocznie, książek nominowanych i nagradzanych częściej niż w jakimkolwiek innym wydawnictwie. Portowe konkursy – poetyckie, filmowe, komiksowe – wyłaniały nazwiska, które później szeroko oddziaływały na polską kulturę wszystkich obiegów.
A z drugiej strony, dało się słyszeć – bynajmniej nie odosobnione – głosy krytyki. Że festiwal nadmiernie się sprofesjonalizował. Że znikła niepowtarzalna atmosfera Legnicy, tej najosobliwszej w rodzimym życiu kulturalnym wspólnoty pokoleniowo-estetycznej jakiegoś literackiego Woodstocku. Że przeniesienie festiwalu do dużego, tętniącego kulturą miasta sprawiło, iż stał się on imprezą marginalną, nieistotnie roztopioną gdzieś w cieniu Nowych Horyzontów, Jazzu nad Odrą czy Vratislavia Cantans. Że buntowniczy etos kreowania nowych literackich jakości zastąpiony został przez koniunkturalne tychże jakości konsumowanie.
Jak jest naprawdę? W jaki sposób wrocławskie edycje Portu Literackiego zapisały się w pamięci ich widzów i uczestników? Czy można wspominać Port Wrocław bez odwoływania się do powyżej zrekapitulowanej – a obciążonej przecież po trosze krzywdzącą, upraszczającą bezrefleksyjnością – dychotomii? Czy Państwa wrocławskie opowieści o Porcie Literackim pozwolą sformułować taki sam wniosek, jaki pojawił się w podsumowaniu legnickiej odsłony naszej debaty – że Port to w mniejszym stopniu fakt artystyczny, a w większym intensywne i formacyjne doświadczenie egzystencjalne? Zapraszamy do snucia jak najbardziej osobistych, jak najbarwniejszych wspomnień z Portu Wrocław!
O AUTORZE
Przemysław Rojek
Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.