debaty / ankiety i podsumowania

Organiczna poetyka splotu

Joanna Szweda

Głos Joanny Szwedy w debacie "O poetyckich książkach trzydziestolecia".

strona debaty

O poetyckich książkach trzydziestolecia

Pod­sta­wo­wa trud­ność w pra­cy z tek­stem pole­ga – jak okre­ślił to w Stop­niu zero pisa­niaRoland Bar­thes – na tym, że trze­ba zadać sobie pyta­nie, „od cze­go zacząć” [1]? Przy­czyn­kiem do niniej­szych roz­wa­żań sta­nie się spo­rzą­dzo­ne prze­ze mnie zesta­wie­nie tego, co w spo­sób intu­icyj­ny odczy­tu­ję w poety­ce Kac­pra Bart­cza­ka jako „orga­nicz­ne”. Poniż­szy „lek­sy­kon” zawie­ra okre­śle­nia pocho­dzą­ce wyłącz­nie z tomu Wier­sze orga­nicz­ne [2], mam jed­nak nadzie­ję, że uprosz­cze­nie to nie zawa­ży na jako­ści przed­się­wzię­cia. Przyj­rzyj­my się zatem zaanon­so­wa­ne­mu już spi­so­wi.

 

TOMIK

Wier­sze orga­nicz­ne(WO)

SŁOWO ZAKRES STRON TOMIK

Wier­sze orga­nicz­ne(WO)

SŁOWO ZAKRES STRON
afa­zja 46 otrę­by 31
albu­mi­na 5, 44, 48 pali­wo 5, 28, 51
algo­ryt­micz­ny 13 pan­ce­rzyk 26
Ark­tycz­ny 5 papier 5, 9, 41
Asfalt 43, 46 pazno­kieć 27
azot 47 pia­sek 49
bake­lit 11 pla­stik 5, 29
bak­te­ria 7 pla­zma 15
ben­zy­na 8,13 pleśń 44
biał­ko 8 plwo­ci­na 44
bitu­micz­ny 8 płu­co 10
bło­to 11 pły­ny 28
cia­ło 9, 10, 25, 51 poli­mer 43
ciał­ko (jami­ste) 26 popiół 41
cho­ro­wać 20, 44 popu­la­cja 39
chro­mo­som 31 porost 7, 51
czasz­ka 39 powie­trze 41, 47
czą­stecz­ka 49 prąd 27
cząst­ka 34 próż­nia 36
czło­nek 7 prze­strzeń 22
czuć 11 psze­ni­ca 51
czwar­to­rzęd 24 ptak 44
dłoń 14 pył 22, 48
doj­rze­wać 19 pyłek 51
dotyk 11, 24, 47 rdza 34
drew­no 29 rdzeń 5
dro­bin­ki 48 rent­gen 44
drze­wo 29, 43 ropa (naf­to­wa) 8
dym 11 roz­stę­py 31
emi­sja (gazu) 35 rosa 5
emul­sja 48 sadza 33, 44
filc 11, 37 sebum 27
fleg­ma 49 skó­ra 14, 27, 47
foto­no­wy 23 skro­bia 35
gatu­nek 33 słoń­ce 5
genom 11 smo­ła 11
gle­ba 26 soda 44
glon 8 sól 29
gło­do­wać 20 spa­la­nie 5
gnejs 29 sper­ma 48
gra­fen 5 splot 28, 48
gra­nu­lat 12 stru­na 12
gru­pa (krwi) 11 sty­ki 14
guma 11 sub­stan­cja 18
gwiaz­dy 22 synap­sa 14, 48
iły 43 syn­te­za 5
intru­zja 51 szkli­wo 26
isto­ty (ludz­kie) 33 szy­puł­ka 43
język 47 ściół­ka (żołąd­ka) 31
jądro 7 śli­na 27
kamień 27 śli­no­wy 26
kaszel 44 śluz 7, 26, 48
kawa 11 śmierć 15
kata­to­nia 19 śnieg 39, 41,42
kola­gen 27 śród­pier­sie 44
komór­ka 7 świa­tło­wód 43
kon­den­so­wać 5 tek­tu­ra 33
kora 34 tęcza 8
krem 29 tcha­wi­ca 10
krę­go­słup 31 tkan­ka 20
krio­ge­nicz­ny 40 tlen 10
krwin­ka 51 tłuszcz 8, 26, 33
kość 9, 23, 28, 37, 47 tok­sy­na 7, 43
lami­nat 31 tra­wa 7
lim­fa 27 tra­wić 19
lipid 31 trze­cio­rzęd 34
ludz­ki 5, 33 trze­wia 48
lód 5 twarz 20
łatwo(palny) 33 two­rzy­wo 5,6
łącze­nia 52 tytan 27
łój 48 tusz 27
łupek 5 uod­por­nie­nie 7
mar­two­ta 13 układ (ner­wo­wy) 7
mar­twy 15 wapien­ny 9
masa 37 wap­no 8,9
mech 51 war­ga 27
meta­bo­lizm 28 war­stwy 43
meta­lo­wy 43 waze­li­na 29
miał 6 wątro­ba 10
miąższ 39 wchło­nąć 35
mię­so 27 weł­na (mine­ral­na) 32
mine­ral­ny 5 węgiel 11, 29, 47
mine­rał 10 wiatr 11
mito­chon­dria 23 wiąz­ka (prą­du) 27
mle­ko 41 wil­goć 47
morze 10 wirus 7
mor­fem 27 wit­ka 7
mózg 31 włos 27
mro­zić 131 włók­no 10, 37
muta­cja 7 woda 7
nawóz 43 wsz­czep 26
ner­wo­wy 7 wymaz 9
neu­ron 44 zaćma 20
neu­ro­tyk 16 zasko­ru­pia­ły 26
niko­ty­na 44, 48 zie­mia 37
nos 41 zło­ża 8,10
oczy 20 żebro 44
odcho­dy 27 żużel 5
oddech 11, 27, 48 życie 10, 25
odle­ży­na 31 żyla­sty 45
ole­isty 34 żyła 26, 31, 43
orga­nizm 11,14, 19, 27, 34, 35, 39, 40 żywi­ca 5
osmo­za 5 żywić 14

 

Tak licz­ne zasto­so­wa­nie przez Bart­cza­ka słów nale­żą­cych do języ­ka spe­cja­li­stycz­ne­go i nauko­we­go, nomen­kla­tu­ry bio­lo­gicz­nej czy tech­nicz­nych żar­go­nów, znie­wa­la przy pierw­szym spo­tka­niu z tek­stem. Ter­mi­ny te, oglą­da­ne z bli­ska, a tak­że fluk­tu­acje, jakim się je pod­da­je, wyda­ją się cie­ka­we, a już sama ich obec­ność w utwo­rach spra­wia, że lek­tu­ra może oka­zać się przy­jem­nym inte­lek­tu­al­nym wyzwa­niem. Dla­cze­go jed­nak „orga­nicz­ność” i jaka „orga­nicz­ność” wyła­nia­ła­by się z powyż­sze­go zesta­wie­nia? Jak i w co anga­żu­je czy­tel­ni­ka Bart­czak?

John Ash­be­ry napi­sał kie­dyś „tyle systemów/ do ilu jeste­śmy pod­łą­cze­ni, dokład­nie tyle/ pusz­cza nas wol­no na oce­an języ­ka, któ­ry sta­je się/ naszą cząst­ką” [4] – i podob­nie rzecz ma się w Wier­szach orga­nicz­nych. Ich struk­tu­ra zda­je się skła­do­wą wie­lu mecha­ni­zmów, zja­wisk i obse­sji, wyra­żo­nych poprzez języ­ko­we medium. Zesta­wie­nie wier­sza z orga­ni­zmem mogło­by wyda­wać się zasad­ni­czo zgub­ne i nie­for­tun­ne, ale nic bar­dziej myl­ne­go. Idzie o poka­za­nie pew­nej spo­isto­ści, wza­jem­nych prze­pły­wów czy „syner­gii” świa­ta– wraz z całym jego poten­cja­łem bio­lo­gicz­no-che­micz­nym, czło­wie­ka– a więc i kon­se­kwen­cji jego ist­nie­nia w świe­cie, oraz wier­sza– któ­ry zarów­no poprzez for­mę, jak i treść odnaj­du­je się w każ­dej z pozo­sta­łych prze­strze­ni. I zda­je się, że nie w tym rzecz, aby u pod­staw myśli Bart­cza­ka znaj­do­wać wyłącz­nie z ducha eko­lo­gicz­ną posta­wę poety-akty­wi­sty. To język – zasły­sza­ny, żywy, kul­tu­ro­wo ukształ­to­wa­ny, język śro­do­wi­sko­wy, język poli­ty­ki i reli­gii – oraz jego sło­wo­twór­czy poten­cjał wpra­wia­ją w ruch rezer­wu­ar kon­tek­stów, któ­re sta­ją się umo­co­wa­niem i jedy­ną histo­rią wier­sza [5]. Autor nie sytu­uje też pod­mio­tu mówią­ce­go w roli bier­ne­go obser­wa­to­ra-mora­li­sty, lecz cał­ko­wi­cie spla­ta go z two­rzy­wem tek­stu – języ­kiem i świa­tem w całej ich zło­żo­no­ści. Pod tym wzglę­dem będzie zaś bli­sko poety­ce orga­nicz­nej Bart­cza­ka do myśli eko­kry­tycz­nej, któ­ra – jak czy­ta­my u Julii Fie­dor­czuk i Gerar­da Bel­trána – pra­gnie „poka­zy­wać, w jaki spo­sób sam język wyko­nu­je pra­cę eko­lo­gicz­ną” [6].

Podob­nie jak język „orga­nicz­ne” jest wewnętrz­nie ambi­wa­lent­ne. Z jed­nej stro­ny przy­wo­dzi na myśl bli­skość natu­ry, zdol­ność roz­kła­du, udział w pro­ce­sie u‑bywania i od-radza­nia. Z dru­giej jako sło­wo sta­je się uwi­kła­ne w sztucz­ność i nie­praw­dę. „Wiersz […] nie jest praw­dą. Jest oczysz­czal­nią prawd” („Przy­pi­sy do wier­szy”, WO, 51), słusz­nie zauwa­ży boha­ter Bart­cza­ka. Stąd sprze­ciw wobec pato­su, meta­fo­ry i hiper­bo­li w „Wyj­ściu wiersza”(WO, 45). Orga­nicz­ność bywa odpo­wied­ni­kiem ogra­ni­czeń, jakie for­ma nakła­da na tekst. Wiersz jed­nak, poprzez zasto­so­wa­nie „cudzej mowy”, wyko­nu­je pra­cę dema­ska­tor­ską, sku­tecz­nie roz­pra­wia się z inten­cjo­nal­ny­mi kon­struk­cja­mi po to tyl­ko, aby uka­zać ich bez­za­sad­ność i fałsz, a zatem, aby zde­mon­to­wać rów­nież rze­czy­wi­stość, do któ­rej się odno­szą. Pisa­nie, jak powie autor „Prze­ni­ca­ków”, ma dotrzeć do „żywot­nej tkan­ki doświad­cze­nia” [7] i wła­śnie tę „żywot­ność”, ufun­do­wa­ną na spu­ściź­nie Bia­ło­szew­skie­go i Ashbery’ego, posia­da w sobie stro­fa Bart­cza­ka, gra­ją­ce­go w poezji o „świa­do­mość roz­pa­dli­wo­ści wszel­kich dzia­łań i narzę­dzi ludz­kich nie jako rezul­tat ofia­ro­wa­nej przez lite­ra­tu­rę apo­ka­lip­sy, ale zwy­czaj­na dia­gno­za codzien­no­ści, któ­ra miast być punk­tem doj­ścia, jest punk­tem wyj­ścia” [8].

Wiersz zatem doko­nu­je cią­głej pra­cy. Akty­wi­zu­jąc zaple­cze skła­dnio­we i seman­tycz­ne, „wycho­dzi i zry­wa klau­zu­le” („Wyj­ście wier­sza”, WO, 45). Zna­mien­na fra­za „wiersz szu­ka się poza” („Neo­fi­na rafi­na­ta”, WO, 13) świad­czy o tym, jak wła­śnie wiersz przej­mu­je ini­cja­ty­wę i, pozo­staw­szy w cią­głym ruchu, anga­żu­je się w rela­cje ze świa­tem. Bart­czak ude­rza w kon­wen­cjo­nal­ną rela­cję pisa­rza, tek­stu i odbior­cy. Nie auto­ro­wi przy­pi­su­je się tutaj „twór­czą zdol­ność”, cała dyna­mi­ka bowiem zda­je się kon­cen­tro­wać w samym wier­szu. Ten z kolei, reali­zu­je się poprzez nie­zgo­dę z samym sobą, z zasa­da­mi kla­sycz­nie rozu­mia­nej poety­ki. Poprzez „wyj­ście i zerwa­nie klau­zu­li”, „pale­nie ana­lo­gii”, „blo­ko­wa­nie meto­ni­mii”, „unie­waż­nie­nie hiper­bo­li czy „mro­że­nie meta­fo­ry” – czy­li cały sze­reg czyn­no­ści przed­sta­wio­nych w utwo­rze „Wyj­ście wier­sza” (WO, 45) – wyra­ża Bart­czak brak zgo­dy na bez­re­flek­syj­ny i bier­ny udział w pro­ce­sie glo­ba­li­za­cji, cyfry­za­cji, eko­no­mi­za­cji życia. Symu­la­cyj­ny wize­ru­nek wir­tu­al­nej rze­czy­wi­sto­ści – pod­po­rząd­ko­wa­nej kapi­ta­ło­wi, rekla­mie i ryn­ko­wi – a tak­że sys­tem orga­ni­za­cji „wio­ski-kor­po”, przed­sta­wio­nej mię­dzy inny­mi w wier­szu „Fir­ma mat­ka” (WO, 16−18), zosta­ją roz­bi­te od wewnątrz poprzez samą struk­tu­rę wier­sza, któ­ry nie­po­zor­nie igra­jąc z środ­ka­mi sty­li­stycz­ny­mi, poda­je w wąt­pli­wość nie tyl­ko to, co wie­my o świe­cie, ale i spo­sób, w jaki z tej wie­dzy korzy­sta­my.

Płyn­nie prze­cho­dzi się w Wier­szach orga­nicz­nych od mikro­prze­strze­ni, ogra­ni­czo­nej w odbio­rze i z zasa­dy her­me­tycz­nej sfe­ry wier­sza, tu wyra­żo­nej sło­wa­mi taki­mi, jak: tkan­ka, mor­fem, biał­ko, dro­bin­ka, jon, do makro­prze­strze­ni – spraw zło­żo­nych i zasad­ni­czych: prze­strzeń, powie­trze, życie, orga­nizm, sieć. Będzie więc poezja orga­nicz­na tą, któ­ra wal­czy z trak­to­wa­niem rze­czy­wi­sto­ści jako „całej resz­ty” – resz­ty pomi­nię­tej, resz­ty któ­ra „nam zby­wa” [9]. Bart­czak przy­glą­da się – niczym pod lupą – rze­czom małym, drob­nym, nie­zau­wa­żal­nym, jak „grud­ka ślu­zu”, w sło­wach apo­stro­fy: „Grud­ko ślu­zu któ­rą jestem/ pozdra­wiam Cię” („Realizm pro­to­ko­lar­ny B”, WO, 48), „wit­ka wiru­sa” czy „kora­lik bak­te­rii” („Realizm pro­to­ko­lar­ny A”, WO, 7) i dostrze­ga w nich spraw­czą moc i wła­dzę. Stro­fy Bart­cza­ka prze­strze­ga­ją nie­ja­ko, że resz­ty nie powin­no się igno­ro­wać, bo to w niej może zawie­rać się spraw­czy poten­cjał.

Róż­no­rod­ne two­rzy­wo Wier­szy orga­nicz­nych, któ­re po czę­ści odda­je spo­rzą­dzo­ny prze­ze mnie lek­sy­kon, przy­po­mi­na, że „potrze­bu­je­my nowe­go opi­su rela­cji mię­dzy sfe­rą cia­ła, sfe­rą umy­słu oraz sfe­rą języ­ka” [10] – holi­stycz­nej wizji rze­czy­wi­sto­ści, któ­ra opie­rać się będzie pola­ry­za­cji zja­wisk w świe­cie, ale też rów­nie otwar­te­go na tę wizję spo­so­bu wyra­ża­nia. Stąd też cią­gły głód sło­wa, głód poie­sis, któ­re tym razem stoi w obli­czu wyzwa­nia pole­ga­ją­ce­go na uwzględ­nie­niu – nie­od­no­to­wa­nych dotych­czas w tak wiel­kiej licz­bie – sie­ci powią­zań, „zło­żo­nej sie­ci współ­pow­sta­ją­cych mate­rial­nych bytów” [11]. Wiersz zaś jest inten­cjo­nal­nie zary­so­wa­ną „gra­ni­cą świa­ta” („Przy­pi­sy…”, WO, 51), cze­ka­ją­cą na jej prze­kro­cze­nie, o czym przy­po­mi­na­ją stro­fy Bart­cza­ka. Ów trans­gre­syj­ny gest zmie­rza do „koń­ca alie­na­cji orga­ni­zmu” (WO, 14), któ­ry zgod­nie z orga­nicz­ną poety­ką splo­tu poszu­ka inter­tek­stu­al­nych odnie­sień, takich jak cho­ciaż­by wiersz Her­ber­ta [12]. Para­fra­zu­jąc, „orga­nizm i wiersz będą sobie noto­wa­ni” (WO, 44, wyr. – J.S.) – przy­pi­sa­ni sobie i ze sobą toż­sa­mi. Prze­strzeń, jaką ofe­ru­je wiersz orga­nicz­ny, jest pojem­na i aktyw­na – w niej mate­ria oraz cia­ło sta­ją się sło­wem.


Przy­pi­sy:
[1] R. Bar­thes, Sto­pień zero pisa­nia, tłum. B. Shal­l­cross, War­sza­wa 2013, s 18.
[2] Wszyst­kie utwo­ry pocho­dzą­ce z tomi­ku będą odtąd opa­trzo­ne skró­tem WO;  zob. K. Bart­czak, Wier­sze orga­nicz­ne, Łódź 2015.
[3] Aby uchwy­cić regu­ły powyż­szej typo­lo­gii, war­to przyj­rzeć się przy­kła­do­wi: sfor­mu­ło­wa­nie „płyt­ka”, wystę­pu­ją­ce w kon­tek­ście krwi, zosta­ło potrak­to­wa­ne jako ele­ment skła­do­wy sta­łe­go związ­ku wyra­zo­we­go „płyt­ki krwi”, któ­ry bez więk­szych wąt­pli­wo­ści nale­ża­ło by uznać za powią­za­ny z tym, co „orga­nicz­ne”. Jed­nak­że „płyt­ka” jako przy­miot­nik o zabar­wie­niu pejo­ra­tyw­nym, okre­śla­ją­cy „mier­no­tę” z wier­sza „Fir­ma matka”(WO, 16−17) nie zosta­ła uwzględ­nio­na w powyż­szym zesta­wie­niu. Podob­nie z inny­mi homo­ni­ma­mi. W przy­pad­ku, gdy sło­wo – wcho­dzą­ce w pewien zwią­zek wyra­zo­wy o odmien­nym niż „orga­nicz­ny” zakre­sie zna­cze­nia – pasu­je do kon­tek­stu orga­nicz­ne­go lub jest potwier­dzo­ne bli­skim sąsiedz­twem wyra­zów zwią­za­nych z orga­nicz­no­ścią, tak­że zosta­ło odno­to­wa­ne w spi­sie. Przy­kła­dem może być wers: „Żyły pul­su­ją to zna­jo­my lęk ale poczuj krę­go­słup naucz się/ roz­ma­wiać z trze­cim krę­giem” („Pro­ce­du­ra otrę­by”, WO, 31). W tym przy­pad­ku sło­wo „krę­go­słup” przy­wo­dzi na myśl wyra­że­nie „krę­go­słup moral­ny”, lecz nadal sil­nie kore­spon­du­je z „orga­nicz­no­ścią”. W zesta­wie­niu zosta­ły przed­sta­wio­ne neo­lo­gi­zmy, zlep­ki brzmie­nio­we i nowe two­ry słow­ne utwo­rzo­ne na pod­sta­wie podo­bień­stwa dźwię­ko­we­go lub kon­ta­mi­na­cji nie­zwią­za­nych ze sobą seman­tycz­nie oraz sło­wo­twór­czo czą­stek. Przy­kła­dem był­by „tor­fem” łączą­cy sło­wa: „torf” i „mor­fem” lub „tor­fiał” będą­cy zesta­wie­niem cho­ciaż­by „mor­fe­mu” i „ukwia­łu”, a dodat­ko­wo posia­da­ją­cy w sobie brzmie­nio­we podo­bień­stwo do „madry­ga­łu” (nota­be­ne w trze­cim przy­pad­ku moż­na by tak­że stwier­dzić zgod­ność seman­tycz­ną).
[4] J. Ash­be­ry, Czte­ry poema­ty, tłum. A. Sosnow­ski, Wro­cław 2012, s. 92.
[5] Przy­po­mnę w tym miej­scu autor­ski komen­tarz Kac­pra Bart­cza­ka: „[…] czy nie jest tak, że żaden wiersz nie jest jeden, że jest tyl­ko chwi­lo­wo symu­lo­wa­ną pro­po­zy­cją uję­cia jakiejś wie­lo­ści? I czy nie jest tak, że histo­rią wier­sza jest on sam, a wła­ści­wie jego wyła­nia­nie się, nabie­ra­nie kon­tu­ru, jego spo­sób prze­czu­wa­nia łączeń z przy­na­leż­nym mu śro­do­wi­skiem, któ­re ten wiersz sta­ra się, jak tyl­ko może, prze­ro­bić na łącze­nia wła­sne, na jakieś wnę­trze, żeby mieć jakieś cia­ło, coś czuć, powie­dzieć coś o sobie?”. Zob. K. Bart­czak, Histo­ria jed­ne­go wier­sza, czy­li pamięć wie­lu rze­czy, www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/historia-jednego-wiersza-czyli-pamiec-wielu-rzeczt/ [data dostę­pu: 30.05.2019].
[6] J. Fie­dor­czuk, G. Bel­trán, Eko­po­ety­ka. Eko­lo­gicz­na obro­na poezji, War­sza­wa 2015, s. 23.
[7] K. Bart­czak, Świat nie sca­lo­ny, Wro­cław 2009, s. 108.
[8] Tam­że.
[9] T. Sła­wek, Nie bez resz­ty. O potrze­bie nie­kom­plet­no­ści, Miko­łów 2018, s. 5.
[10] Tam­że, s. 9.
[11] J. Fie­dor­czuk, G. Bel­trán, dz. cyt., s. 35.
[12] Utwór „Koniec alie­na­cji orga­ni­zmu” Bart­cza­ka kore­spon­du­je z „Alie­na­cją Pana Cogi­to” Zbi­gnie­wa Her­ber­ta; por. Z. Her­bert, Pan Cogi­to, Wro­cław 1994, s. 21.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Naro­do­we­go Cen­trum Kul­tu­ry w ramach Pro­gra­mu Ojczy­sty – dodaj do ulu­bio­nych 2019.

z nck