debaty / książki i autorzy

Pamiętajmy o Karpowiczu

Daria Paryła

Głos Darii Paryły w debacie "Po co nam Dzieła zebrane Karpowicza".

strona debaty

Po co nam „Dzieła zebrane” Karpowicza?

Kar­po­wicz – mistrz i legen­da. „Ostat­ni poeta nie­moż­li­wy”. Autor Sło­jów zadrzew­nych był czło­wie­kiem sku­pie­nia, wiel­kich i sku­tecz­nych pro­jek­tów, przy­no­szą­cych inno­wa­cję i har­mo­nię.

Na począt­ku wspo­mnia­łam o Sło­jach zadrzew­nych, gdyż wg mnie zasłu­gu­ją one na szcze­gól­ną uwa­gę. Kar­po­wicz podej­mu­ją­cy się pró­by opi­sa­nia świa­ta dosko­na­le wie­dział, że jego poezja wpro­wa­dzi nas w labi­rynt inne­go wymia­ru: dopie­ro co stwo­rzo­ne­go, a już opi­sa­ne­go, a więc dla nas czy­tel­ni­ków – nowe­go. Prze­by­wa­ją­cy na emi­gra­cji Kar­po­wicz sta­ran­nie kom­po­no­wał poetyc­kie wer­sy, będą­ce świa­dec­twem arty­zmu i wiel­kiej miło­ści do zmian, do kształ­to­wa­nia sie­bie i ota­cza­ją­ce­go go świa­ta – jesz­cze obce­go, a już draż­nią­co bli­skie­go. Pol­skie pasje, rytu­ały i tra­dy­cje: pisa­nie, upra­wa ogro­du, wcze­sne wsta­wa­nie prze­niósł na ame­ry­kań­skie realia. Pra­ca fizycz­na była dla Kar­po­wi­cza relak­sem po naj­więk­szym tru­dzie – pra­cy umy­sło­wej. Mimo nie­peł­no­spraw­no­ści nie narze­kał, wręcz prze­ciw­nie, swą posta­wą udo­wad­niał, że jest wiel­kim orę­dow­ni­kiem poko­ny­wa­nia wszel­kich sła­bo­ści.

Moim zda­niem pozy­cja Kar­po­wi­cza na mapie pol­skiej poezji jest moc­na i zasłu­żo­na. Kar­po­wi­czo­wi nie zale­ża­ło na wej­ściu w dia­log z czy­tel­ni­kiem, przez co cza­sem odbie­ra­ny jest jako intro­wer­tyk. Izo­lo­wał się od oto­cze­nia, wol­ny czas spę­dza­jąc w towa­rzy­stwie ksią­żek. Skru­pu­lat­nie opie­ko­wał się cho­rą żoną, nie narze­kał, nie bun­to­wał się. Umie­rał razem z uko­cha­ną, każ­de­go dnia na nowo, ina­czej, bar­dziej świa­do­mie. Kar­po­wicz kre­ował i pro­mo­wał ciszę wokół i wobec sie­bie, nie zabie­gał o skan­da­le, nie pisał dla ogó­łu. Ana­li­zu­jąc poezję Kar­po­wi­cza, odno­szę wra­że­nie, że pisał dla sie­bie i do sie­bie, reak­cja czy­tel­ni­ka nie obcho­dzi­ła go zbyt moc­no. Być może nie chciał insta­lo­wać czy­tel­ni­ka w ser­cu zamę­tu. Inte­re­so­wa­ły go rze­czy nie­moż­li­we, wyprze­dza­ją­ce epo­kę, w któ­rej przy­szło mu żyć.

Po co nam Dzie­ła zebra­ne? Głów­nie po to, by czas nie zmą­cił pamię­ci o wiel­kim mistrzu, by mło­de poko­le­nie pozna­ło jego twór­czość, w koń­cu – by poznać na nowo wiel­kie dzie­ła, zapo­znać się z nimi i spoj­rzeć na nie z dystan­sem i poko­rą. Myślę, że redak­to­rzy pierw­szej pre­zen­ta­cji dzieł Kar­po­wi­cza powin­ni podejść do niej z peł­ną odpo­wie­dzial­no­ścią i spon­ta­nicz­no­ścią. Piszącodpo­wie­dzial­ność, mam na myśli pamięć o mistrzu; pisząc spon­ta­nicz­ność, mam na myśli uka­za­nie, zwłasz­cza mło­de­mu poko­le­niu, mądrej, ponad­cza­so­wej twór­czo­ści.

By pre­mie­ra wszyst­kich tomów była wiel­kim wyda­rze­niem, speł­nio­ne muszą zostać nastę­pu­ją­ce warun­ki; nauczy­cie­le w szko­łach powin­ni przy­bli­żać uczniom syl­wet­kę Kar­po­wi­cza. Dys­ku­sja, wymia­na spo­strze­żeń, jest lep­szym pomy­słem na cie­ka­wą lek­cję niż bez­myśl­ne recy­to­wa­nie wier­szy przez uczniów. Waż­nym ogni­wem pro­mo­cyj­nym są rów­nież Inter­net, pra­sa, tele­wi­zja, radio.

W 2015 roku minie dzie­sięć lat od śmier­ci Mistrza, któ­ry według mnie wciąż jest nie­od­kry­ty. Mam nadzie­ję, że rok 2015 ogło­szo­ny zosta­nie Rokiem Kar­po­wi­cza. Wiel­ki poeta zasłu­gu­je na pamięć i sza­cu­nek. Jego dzie­ła będą żyć tak dłu­go jak pamięć o ich Auto­rze.