debaty / ankiety i podsumowania

Parytety, kwoty i gender mainstreaming – wszystkie chwyty dozwolone

Wioletta Grzegorzewska

Głos Wioletty Grzegorzewskiej w debacie „Jeszcze jedna dyskusja o parytetach”.

strona debaty

Jeszcze jedna dyskusja o parytetach

Wszyst­kie okre­sy buj­niej­sze­go roz­kwi­tu spo­łe­czeństw lub
poważ­nych wstrzą­śnień dzie­jo­wych wpro­wa­dza­ją na widow­nię
kobie­tę.

Pau­li­na Kuczal­ska-Rein­sch­mit, Histo­ria ruchu kobie­ce­go (1903)

Skan­da­licz­ne moim zda­niem jest to, że pośród tego­rocz­nych zgło­szeń
pra­wie nie było poetek.

Anders Bode­gård

Kie­dy pod koniec ubie­głe­go roku Justin Tru­de­au, jako pierw­szy pre­mier w histo­rii Kana­dy, posta­wił na pary­tet płci, wpro­wa­dza­jąc do nowe­go rzą­du po rów­no: pięt­na­ście kobiet i pięt­na­stu męż­czyzn, nie­mal­że wszy­scy moi zna­jo­mi z śro­do­wi­ska lite­rac­kie­go byli zachwy­ce­ni jego decy­zją i sze­ro­ko ją komen­to­wa­li na por­ta­lach spo­łecz­no­ścio­wych. Posty z memem kana­dyj­skie­go pre­mie­ra: „Bo mamy rok 2015” krą­ży­ły po inter­ne­cie. Gdy jed­nak kil­ka lat wcze­śniej Kon­gres Kobiet zapro­po­no­wał w Pol­sce podob­ne roz­wią­za­nia rów­no­ścio­we w for­mie waż­nej usta­wy kwo­to­wej, ci sami ludzie z jakie­goś powo­du nie wyra­ża­li tak entu­zja­stycz­ne­go popar­cia. Dla­cze­go? Dla­cze­go potra­fi­my chwa­lić roz­wią­za­nia rów­no­ścio­we za oce­anem, a nie chce­my wpro­wa­dzać ich na wła­snym podwór­ku, gdzie tyl­ko 27 pro­cent man­da­tów do Sej­mu i 13 pro­cent do Sena­tu nale­ży do kobiet, gdzie ponad 70 pro­cent sta­no­wisk w mediach publicz­nych zaj­mu­ją męż­czyź­ni, gdzie wszyst­kie pro­gra­my lite­rac­kie w TVP Kul­tu­ra, typu Chu­li­gan Lite­rac­ki, Dezer­te­rzy, pro­wa­dzą pano­wie, gdzie Peł­no­moc­nik Rzą­du do Spraw Rów­ne­go Trak­to­wa­nia potra­fi wyjść na sce­nę i przed set­ka­mi kobiet opo­wia­dać, że nie­rów­ne pła­ce są tyl­ko wytwo­rem ich wyobraź­ni?

Od roku 2004 ponad czter­dzie­ści państw zapi­sa­ło w kon­sty­tu­cjach lub usta­wach obo­wią­zek umiesz­cza­nia kobiet na listach wybor­czych. W par­la­men­cie euro­pej­skim wszyst­kie ugru­po­wa­nia poli­tycz­ne zobo­wią­za­ne są do wysta­wia­nia rów­nej licz­by kan­dy­da­tów obu płci. Mię­dzy inny­mi w Danii wszyst­kie rady, komi­sje, komi­te­ty w sek­to­rze publicz­nym muszą w rów­nym stop­niu skła­dać się z kobiet i męż­czyzn, a prze­strze­ga­nie pary­te­tów jest obo­wiąz­kiem mini­stra do spraw rów­no­ści płci. W Gre­cji na począt­ku tego wie­ku wpro­wa­dzo­ny został obo­wią­zek umiesz­cza­nia rów­nej licz­by kobiet i męż­czyzn na listach wybor­czych w wybo­rach lokal­nych i regio­nal­nych. Listy, któ­re nie speł­nią tego obo­wiąz­ku, nie mogą być zare­je­stro­wa­ne. W Fin­lan­dii w gre­miach rzą­do­wych, dorad­czych, musi być, co naj­mniej 40 pro­cent kobiet. Nor­we­gii kobie­ty mają zagwa­ran­to­wa­ne 40 pro­cent miejsc w radach nad­zor­czych. W Pol­sce wpro­wa­dze­nie do ordy­na­cji wybor­czej pary­te­tów płci na listach wybor­czych wpły­nę­ło na to, że po wybo­rach w 2011 roku w krót­kim cza­sie  licz­ba kobiet w par­la­men­cie wzro­sła o 3 punk­ty pro­cen­to­we.

Od nie­mal stu lat, dokład­nie od roku 1918, rząd RP usta­la obcho­dy rocz­nic gene­ra­łów, kom­po­zy­to­rów, pisa­rzy, kato­lic­kich świę­tych, regu­lar­nie pomi­ja­jąc wybit­ne Polki oraz ludzi z innych wyznań. Jak napi­sa­ła Kata­rzy­na Tuby­le­wicz w arty­ku­le opu­bli­ko­wa­nym na łamach „Kry­ty­ki Poli­tycz­nej”: „Pol­ska Kul­tu­ra obcho­da­mi rocz­nic stoi. Te obcho­dy wcią­ga­ją w koło­wro­tek wyda­rzeń rze­sze insty­tu­cji pań­stwo­wych i samo­rzą­do­wych, pla­có­wek dyplo­ma­tycz­nych, ani­ma­to­rów kul­tu­ry, orga­ni­za­to­rów, spon­so­rów i bene­fi­cjen­tów”.  Oczy­wi­ście wie­le nie­za­leż­nych insty­tu­cji orga­ni­zu­je swo­je obcho­dy Roku Gin­czan­ki, wyda­je wybo­ry wier­szy poetek, przy­go­to­wu­je tłu­ma­cze­nia, fil­my, arty­ku­ły oraz pro­du­ku­je pro­gra­my lite­rac­kie i  choć wszyst­kie te ini­cja­ty­wy są nie­zwy­kle cen­ne – wszak kro­pla drą­ży ska­łę – to moim zda­niem nie są wystar­cza­ją­ce.

Przede wszyst­kim cho­dzi o gen­der main­stre­aming czy­li włą­cza­nie pro­ble­ma­ty­ki płci do głów­ne­go nur­tu poli­ty­ki za pomo­cą wszel­kich metod: akcji afir­ma­tyw­nych (zwa­nych też „dys­kry­mi­na­cją pozy­tyw­ną” lub spe­cjal­ny­mi środ­ka­mi wyrów­naw­czy­mi. Przy­kła­dem mogą tu być anto­lo­gie poezji kobiet: Solist­ki, War­ko­cza­mi i Sca­ter­ring The Dark), wpro­wa­dze­nie sys­te­mów kwo­to­wych (okre­ślo­ny pro­cen­to­wo udział każ­dej z płci, jaki ma jej przy­paść w obsa­dzie sta­no­wisk, urzę­dów), pary­te­tów (rów­ny udział obu płci w gre­miach decy­zyj­nych), podwój­nej nomi­na­cji (zasa­da, że o wol­ne sta­no­wi­sko w gre­miach decy­zyj­nych powin­ni się rów­no­cze­śnie ubie­gać kan­dy­da­ci oboj­ga płci) itp., któ­re mogły wpły­nąć na real­ną zmia­nę sytu­acji kobiet, a co za tym idzie, tak­że i pisa­rek.

„Dzię­ki pisa­rzom i pisar­kom dosta­je­my abso­lut­nie uni­kal­ne narzę­dzie per­cy­po­wa­nia świa­ta, nie­mal­że szó­sty zmysł, poprzez któ­ry może­my się kształ­cić i roz­wi­jać, a wraz z nami, posze­rza się tak­że nasza wie­dza o świe­cie” – napi­sa­li orga­ni­za­to­rzy festi­wa­lu (na któ­ry otrzy­ma­li wyso­ki grant) po czym nie zapro­sił żad­nej pisar­ki. Na pyta­nie redak­tor­ki kwar­tal­ni­ka lite­rac­kie­go „Sza­fa”, dla­cze­go wśród zapro­szo­nych nie ma ani jed­naj autor­ki, odpo­wie­dzie­li, że po pro­stu „tak się zło­ży­ło”. Czy aby nie za czę­sto tak się skal­da, że pol­skie autor­ki są wyklu­cza­ne albo zapra­sza­ne na pane­le i spo­tka­nia autor­skie w cha­rak­te­rze paprot­ki?

Pod­czas tego­rocz­nych Tar­gów Książ­ki w Lon­dy­nie roz­ma­wia­łam z jed­nym z juro­rów The Man Booker Inter­na­tio­nal Pri­ze i byłam pod wiel­kim wra­że­niem, że czło­wiek, któ­ry nie stu­dio­wał lite­ra­tu­ry pol­skiej, potra­fi z pasją opo­wia­dać o twór­czo­ści Polek (m.in. Anny Kamień­skiej,  Wisła­wy Szym­bor­skiej, Anny Świrsz­czyń­skiej, Mag­da­le­ny Tul­li i Olgi Tokar­czuk). Wra­ca­jąc do domu z Olym­pii, z nie­ukry­wa­ną satys­fak­cją myśla­łam o tym, że twór­czość Anny, o któ­rej Cze­sław Miłosz w Dal­szych oko­li­cach pisał z lek­ce­wa­że­niem „Nie była wybit­ną poet­ką. Ale to spra­wie­dli­we. Dobry czło­wiek nie nauczy się pod­stę­pów sztu­ki”, budzi teraz więk­sze zain­te­re­so­wa­nie w świe­cie niż dzie­ła nobli­sty.

Po powro­cie z lon­dyń­skich tar­gów przej­rza­łam w mojej biblio­tecz­ce wszyst­kie książ­ki kry­tycz­ne wyda­ne w ostat­nim dwu­dzie­sto­le­ci. Poet­ki poja­wia­ły się w dedy­ka­cjach, stop­kach i przy­pi­sach. W kil­ku szki­cach zauwa­ży­łam wzmian­ki o Mar­cie Pod­gór­nik,  Agniesz­ce Wol­ny, Julii Fie­dor­czuk, Marii Cyra­no­wicz, Joan­nie Wajs, Joan­nie Pol­la­ków­nie, Bogu­sła­wie Lata­wiec, Agniesz­ce Sobol, Ewie Son­nen­berg, Joan­nie Muel­ler i oczy­wi­ście Wisła­wie Szym­bor­skiej. W zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści kry­ty­cy wole­li roz­pi­sy­wać się o panach Cogi­to, magach, mito­twór­cach, podróż­ni­kach, kro­ni­ka­rzach miejsc wsty­dli­wych i pery­fe­ryj­nych; kan­ce­li­stach pamię­ci, poetach neo­ba­ro­ko­wych, pro­ro­kach wszel­kiej maści, kla­sy­cy­stach, bar­ba­rzyń­cach, som­nam­bu­li­kach, arcy­mi­strzach w sztu­ce tre­so­wa­nia słów, deka­den­tach i hero­sach. Odpa­dłam i byłam goto­wa wyrzu­cić te książ­ki za okno, gdy­by w ostat­niej chwi­li  nie powstrzy­mał mnie widok upa­lo­ne­go i krą­żą­ce­go na gola­sa po osie­dlu  sąsia­da. Zamiast więc nisz­czyć książ­ki, posta­no­wi­łam napi­sać gen­de­ro­wą baj­kę:

Daw­no, daw­no temu na pew­nej pla­ne­cie żył jeden gatu­nek huma­no­idal­ny z wyraź­nym dymor­fi­zmem płcio­wym: Bar­my i Bara­my. Wszy­scy stru­ga­li kawał­ki kory, a potem wrzu­ca­li swo­je dzie­ła do świę­te­go jezio­ra poło­żo­ne­go dale­ko w górach. Jak zauwa­ży­li­śmy, od pew­ne­go cza­su sil­niej­sze Bar­my zdo­mi­no­wa­ły słab­szych Bara­mów, bo uwa­ża­ły, że tyl­ko ich wytwo­ry z kory są war­to­ścio­we i  nada­ją się do poświe­ce­nia w wodach, więc pota­jem­nie, gdy straż­ni­cy nie patrzy­li, na gór­skich szla­kach pro­wa­dzą­cych do jezio­ra spy­cha­ły Bara­mów w prze­paść.

O AUTORZE

Wioletta Grzegorzewska

Pseudonim Wioletta Greg; urodzona w 1974 roku w Koziegłowach. Po ukończeniu filologii mieszkała w Częstochowie, a następnie na wyspie Wight w Wielkiej Brytanii. Opublikowała kilka tomów poetyckich, wybór wierszy i próz Wzory skończoności i teorie przypadku/ Finite Formulae and Theories of Chance (wiersze przełożył Marek Kazmierski), minibook Polska prowincja (wraz z Andrzejem Muszyńskim), książkę prozatorską Guguły, której adaptację (w Polsce i w Mołdawii) wystawiał białostocki Teatr Dramatyczny (reż. Agnieszka Korytkowska-Mazur). Laureatka Złotej Sowy Polonii w Wiedniu oraz finalistka nagród literackich: Nike, Gdynia oraz międzynarodowej The Griffin Poetry Prize w Kanadzie. Przekładana na angielski, hiszpański, kataloński, francuski i walijski.