debaty / ankiety i podsumowania

Po debiucie można sobie odpoczywać

Sławomir Elsner

Głos Sławomira Elsnera w debacie "Co dał mi Połów?".

strona debaty

Co dał mi Połów?

Debiut to wiel­ka spra­wa. Kie­dy zaczy­na­łem swo­ją przy­go­dę z pisa­niem, nie sądzi­łem, że na swo­ją pierw­szą książ­kę z wier­sza­mi przyj­dzie mi cze­kać 11 lat. Na począt­ku jed­nak nie myśla­łem o wyda­wa­niu, dużo czy­ta­łem i pisa­łem seryj­nie jakieś gnio­ty, któ­rych teraz się wsty­dzę. Zacho­ro­wa­łem na poezję, bo po odsta­wie­niu alko­ho­lu, musia­łem się cze­goś ucze­pić, a że mam skłon­no­ści do uza­leż­nień, nie mogłem bez niej żyć. Pisa­łem więc 20 wier­szy na dzień – w pra­cy, w auto­bu­sie, pod­czas kąpie­li. Pisa­łem cały dzień i pół nocy. Pierw­szy war­to­ścio­wy wiersz stwo­rzy­łem po oko­ło trzech latach męczar­ni. Następ­nych 32 w prze­cią­gu 8 lat. Tak więc przez 11 lat poezja była naj­waż­niej­sza w moim życiu. Waż­niej­sza od rodzi­ny, przy­ja­ciół, waż­niej­sza od miło­ści.

Z wyda­niem tomi­ku zwle­ka­łem tak dłu­go, jak tyl­ko mogłem. Nie zna­czy to oczy­wi­ście, że nigdzie swo­ich wier­szy nie wysy­ła­łem. Z róż­nym skut­kiem – raz mnie publi­ko­wa­no, innym razem nie. Kon­kur­sy lite­rac­kie nie lubi­ły moich wier­szy. W 2007 roku wzią­łem udział w Poło­wie. Prze­sła­łem swój maszy­no­pis pod wska­za­ny adres e‑mail i po jakimś cza­sie ode­zwał się Mariusz Grze­bal­ski, któ­ry wte­dy aku­rat Poło­wo­wi patro­no­wał i poin­for­mo­wał mnie, że oto zosta­łem fina­li­stą (obok 3 innych poetów) tegoż pro­jek­tu. Nie­zmier­nie było mi miło.

Zosta­łem rów­nież zapro­szo­ny przez Biu­ro Lite­rac­kie na festi­wal Port Wro­cław, na któ­rym to czy­ta­łem wier­sze z wyda­ne­go arku­sza, pt. Afekt, któ­re­go redak­to­rem był Mariusz. Nie pamię­tam już emo­cji zwią­za­nych z wyda­niem tej małej ksią­żecz­ki, ale wiem, że były to bar­dzo rado­sne chwi­le w moim życiu.

Kil­ka dni po festi­wa­lu miał zostać ogło­szo­ny lau­re­at Poło­wu. Cze­ka­łem na tę decy­zję z wypie­ka­mi na twa­rzy, mając nadzie­ję, że to wła­śnie ja. I tak też się sta­ło. Po tej infor­ma­cji zda­łem sobie spra­wę, że wydam debiu­tanc­ką książ­kę w jed­nym z naj­bar­dziej pre­sti­żo­wych wydaw­nictw w Pol­sce. Tro­chę mia­łem jesz­cze obaw, czy to aby na pew­no już, czy jestem goto­wy. Roz­ter­ki jed­nak szyb­ko minę­ły i wzię­li­śmy się z Mariu­szem za „kro­je­nie” tomi­ku.

Anty­po­dy wyszły w czerw­cu 2008. Książ­ka ta zamknę­ła pewien roz­dział w moim życiu. Mogłem się wresz­cie ode­rwać od tego całe­go pisa­nia, któ­re dla mnie oso­bi­ście jest strasz­nie męczą­ce (nie wiem, jak mają inni). Na dziś dzień nie­na­wi­dzę czy­tać tam­tych wier­szy – są nud­ne i dołu­ją­ce. Książ­ka jako całość sta­no­wi jed­nak mono­lit. Przez czte­ry lata po debiu­cie kil­ka razy sia­da­łem do pisa­nia i coś tam naba­zgro­li­łem. Mój dru­gi tomik będzie zupeł­nie inny od debiu­tu. Jeśli więc wkur­wia Was ta cho­ler­na poezja, to ślę­cze­nie godzi­na­mi przed moni­to­rem i nie­ustan­ne cię­cie zdań w mózgu, i jeśli uwa­ża­cie, że Wasz czas na debiut wła­śnie nad­cho­dzi, wysy­łaj­cie wier­sze gdzie tyl­ko się da. Debiut uwal­nia od przy­mu­su i tem­pe­ru­je ambi­cję. Po debiu­cie moż­na sobie odpo­czy­wać.