debaty / ankiety i podsumowania

Poczytność ponowność

Agnieszka Mirahina

Głos Agnieszki Mirahiny w debacie "Być poetą dzisiaj".

strona debaty

Być poetą dzisiaj

Doszli­śmy do cza­sów, w któ­rych każ­dy wiersz z zało­że­nia trak­to­wa­ny jest jak frasz­ka. Funk­cjo­nu­je w cie­niu pro­zy, jest czymś drob­nym, naj­czę­ściej nud­nym, nie­war­tym uwa­gi, już choć­by przez roz­mia­ry anga­żu­ją­cym czy­tel­ni­czą uwa­gę tyl­ko na chwi­lę. Kie­dy prze­czy­ta się ileś stron pro­zy, to jed­nak z musu się przy tym czy­tel­nik zatrzy­ma. Para­dok­sal­nie – szyb­kość naszych cza­sów, odej­ście od lek­tu­ry ponow­nej, lek­tu­ry wie­lo­krot­nej, wyda­je się nie słu­żyć poezji. Przy­zwy­cza­ili­śmy się, że każ­dy tekst spo­ży­wa się tyl­ko raz, po czym się­ga po nowy. Kie­dy lek­tu­ra trwa dłu­żej, jak w przy­pad­ku pro­zy, jakiś tam sza­cu­nek trze­ba mieć, jakieś prze­świad­cze­nie, że war­to czy­tać pro­zę, żeby zwy­czaj­nie nie czuć, że tra­ci­my czas.

Tym­cza­sem wier­sze z uwa­gi na roz­mia­ry i wymóg innej lek­tu­ry szyb­ko się zapo­mi­na. Nie war­to, bo nud­ne. I ja się z tym zga­dzam, że wier­sze naj­czę­ściej są nud­ne i do tego trans­pa­rent­ne, pod­czas gdy nud­na pro­za potra­fi się masko­wać, bo ma na to czas. Wier­sze nie mają cza­su, dla­te­go muszą być sto razy lep­sze. Jeśli nie są, to sza­fot. Suro­we mia­ry przy­kła­da się do wier­szy i wię­cej od nich wyma­ga. Nike dla Dyc­kie­go świad­czy o tym, że nawet w takich suro­wych warun­kach, poezja może być zaj­mu­ją­ca dla ludzi spo­za ści­śle poetyc­kie­go krę­gu. Ów para­doks – że poezja wyda­je się być mniej war­to­ścio­wa z uwa­gi na szyb­kość cza­sów, w któ­rych żyje­my – moż­na odwró­cić, ale to już kwe­stia jako­ści i tego, że trze­ba dobrze pisać. Musi­my pamię­tać też o tym, że poezja jest bar­dziej zręcz­na, poręcz­na.

To taki mały iPod, któ­ry moż­na scho­wać do kie­sze­ni i mieć zawsze przy sobie. Żeby ludzie wier­sze nosi­li po kie­sze­niach, czy­ta­li w prze­rwie, na przy­stan­ku, w podró­ży i tak dalej. Wier­sze poczyt­ne jak kry­mi­nał, w pozy­tyw­nym tego sło­wa zna­cze­niu. Poczyt­ność poezji może być przy­czyn­kiem do lek­tu­ry ponow­nej, bo o ile kry­mi­nał czy­ta się tyl­ko raz, to za poezją stoi cała wiel­ka tra­dy­cja i prze­świad­cze­nie, że nie­sie wię­cej war­to­ści (choć naj­czę­ściej to bzdu­ra). Być poetą dzi­siaj? Zna­czy to samo, co wczo­raj, nic ponad to, żeby dobrze pisać, bo tyl­ko to się liczy. Rze­czą wydaw­cy nato­miast jest zmie­niać przy­zwy­cza­je­nia czy­tel­ni­cze i nie widzę tu żad­nych gra­nic, bo też poezja nie jest jakąś szcze­gól­ną spra­wą życia i śmier­ci, żeby przy­kła­dać mia­ry ety­ki do dzia­łań ją pro­mu­ją­cych.