POETYCKA KSIĄŻKA TRZYDZIESTOLECIA: REKOMENDACJA NR 18
Joanna Orska
Głos Joanny Orskiej w debacie „Poetycka książka trzydziestolecia”.
strona debaty
Poetycka książka trzydziestolecia: wprowadzenie1. Bohdan Zadura, Prześwietlone zdjęcia (1990)
2. Marcin Świetlicki, Zimne kraje (1992)
3. Piotr Sommer, Piosenka pasterska (1999)
4. Krystyna Miłobędzka, Imiesłowy (2000)
5. Edward Pasewicz, Dolna Wilda (2002)
6. Adam Wiedemann, Pensum (2007)
7. Konrad Góra, Requiem dla Saddama Husajna (2008)
8. Marcin Sendecki, 22 (2009)
9. Darek Foks, 100 najlepszych polskich reklam i jedna niemiecka (2009)
10. Justyna Bargielska, Dwa fiaty (2009)
11. Andrzej Sosnowski, Poems (2010)
12. Kira Pietrek, Język korzyści (2010)
13. Marta Podgórnik, Rezydencja surykatek (2011)
14. Ilona Witkowska, Lucyfer zwycięża (2017)
Wybierając czternaście książek na trzydziestolecie (zamiast dziesięciu) od razu eliminuję mój głos z zaproponowanego przez Biuro Literackie plebiscytu. Ważniejsze jest dla mnie jednak to, czy po raz kolejny będziemy rządzić i dzielić – tak jak to należy do krytyki – czy raczej porozmawiamy o poetyckich tomach, które dla nas (miłośników/miłośniczek poezji) okazały się istotne. Pytanie: co to znaczy, przeczytać istotną dla siebie książkę?
Formuła zaproponowana przez Biuro – jako narzędzie wartościowania – wpisuje się w strategię typową dla nagród literackich. Oczywiście warunki są inne: w dyskusji o książce trzydziestolecia może wziąć udział każdy piszący o książkach poetyckich. Z jednej strony więc unikniemy wąsko rozumianych wyborów arbitralnie utworzonego gremium specjalistów; z drugiej – tym bardziej widoczny i dojmujący pozostaje jednak brak wielu głosów rozgrywających w ciągu tych lat krytyczne karty. Pojawia się kolejne pytanie: co stało się z krytycznym środowiskiem?
Nagrody same w sobie nie są złe – determinują ruch w polu kultury, zmieniają świadomość czytelników, nawet po prostu wywołując opór werdyktami. W ten sposób udało się podnieść sprawę obecności poetek w publicznych debatach, przy okazji skupiając uwagę czytelników na kobiecych książkach. To przekaz ważny przede wszystkim dla organizatorów imprez i festiwali czy osób rozdzielających dofinansowania i granty. Z drugiej strony nagrody być może w ogóle nie powinny być przyznawane w obecnej formie: w bezpodstawny sposób hierarchizują pole kultury, wiążą całość jego funkcjonowania z pieniądzem i fałszywie pojętym prestiżem. Aby książka stała się ważna w przestrzeni publicznej, wystarczy ją wskazać palcem nagrody. Wskazanie takie eliminuje jako podrzędną sieć subtelnych, komunikacyjno-towarzysko-zawodowych relacji, wynikających ze wspólnej lektury – i wiedzy o książkach, która składa się na tak zwane literackie życie. Krytyczne oceny są zazwyczaj wynikiem funkcjonowania w takiej sieci, więc ich przesłanki – w rozparcelowanym jeszcze na Papier i Internet literackim obiegu – są właściwie tak czy owak nieprzejrzyste dla czytającej publiczności. Z tego punktu widzenia powiedzieć by należało: dobrze, że element finansowy nie stanowi żadnej kwestii w przypadku „książki trzydziestolecia” i że ze wszystkiego będziemy musieli się publicznie wytłumaczyć.
Co się jednak właściwie stanie, kiedy w tak niewielkiej, dość przypadkowo formułującej się grupie dobranych nazwisk (których lista jest jednak bardzo niekompletna), wybierzemy jedną książkę – nazwaną książką całego trzydziestolecia? Nie mamy oczywiście żadnej podstawy, żeby wybrać „najlepszą” książkę – nic nas do tego nie autoryzuje, nawet pieniądz. Wybierzemy ją jednak w końcu, nie oglądając się na nic – takie są warunki gry, które nam zaproponowano – a o to przecież chodzi, tak nam się wydaje, żeby pozostawać w grze, żeby nie odpaść z konkurencji. Cieszyć się należną krytyce ważnością. Efektem tej gry będzie nie tylko nasz wybór, ale także podobne do mojego narzekania, trochę gestów gniewnych, trochę zachwytów, kilka mniej lub bardziej trafnych uwag. Być może – pragmatycznie rzecz biorąc – każda okazja jest dobra, żeby się o książki pokłócić (taki sam pożytek przynoszą w końcu także nagrody).
A jednak – zasięg naszej kłótni okaże się oczywiście bardzo ograniczony. Co przykre, trudno upierać się dziś przy tym (co dyskusja o książce trzydziestolecia pokazuje), że istnieje jakieś szeroko i w przejrzysty sposób rozumiane, „książkowo” solidarne gremium, które współtworzy faktyczną scenę dyskusji o książce – do opinii którego dałoby się odnosić i dla którego nasze zdanie byłoby odpowiednio ważne. Które przenosi interes literatury ponad własne, inaczej pojęte interesy. Coraz mniej jest krytyczek i krytyków, którzy identyfikują się wprost z rolą „krytyka literackiego” i którzy uważają, że uprawiają ważną działkę kultury; samo wyodrębnianie literatury jako niezależnego pola, rządzącego się własnymi prawami, wydaje się dziś podejrzane – elitarystyczne i niemodne, a samo zajmowanie się literaturą wymaga gęstych usprawiedliwień. To jednak jeszcze powód dla którego, na przekór, można by bronić naszego zawodu niczym niepodległości. Powiedzieć by można, z innej strony, że dyskusja krytyczna stała się autoteliczna. Kiedy wiążemy swoje zainteresowania lekturą przede wszystkim z własnymi postulatami i koncepcjami, książki właściwie przestają się liczyć. I to także nie jest do końca prawda. Może więc prawdą jest raczej zasada konkurencji pomiędzy małymi, rozbitymi środowiskami literackimi, które – niczym opiniotwórcze gazety – próbują reprezentować cały świat? Konkurencja taka – związana jednak jakoś z literaturą – nie odgrywa już znaczącej roli, jeżeli odniesiemy tę zasadę do jednostek dzisiaj tworzących środowisko krytyki. Brak wspólnego pola do dyskusji o literaturze, w związku z którym można by wyłonić w ramach jakiegoś bardziej powszechnie uznawanego konkursu literacką książkę trzydziestolecia, to problem początku XXI wieku; był on jeszcze naszym wspólnym problemem. Dzisiaj uwikłane w interesy wielkich instytucji akademickich jednostki funkcjonują wobec interesów tych instytucji w całkowitym osamotnieniu, kierując się coraz częściej pragmatyką utrzymania się na powierzchni. Jesteśmy po drugiej stronie tęczy; po drugiej stronie tęczy idealiści pracują za darmo albo odchodzą na emeryturę. Na obie te rzeczy trzeba móc sobie pozwolić.
Co zatem robimy, wybierając poetycką książkę trzydziestolecia? Jako jednostka pośród jednostek – przedstawicielka wspólnoty, która nadeszła – pozbawiona niestety jakichkolwiek krępujących mnie więzów tożsamości z innymi konkurującymi ze mną jednostkami (może poza odpowiedzialnością karną i finansową) – mogę odpowiedzieć tyko tak: ciągle się jeszcze, całe szczęście, bawimy. Dziękuję więc Biuru za zaproszenie do zabawy. Mam parę istotnych dla mnie książek poetyckich: rozmowa o nich zmieniła mój sposób percypowania rzeczywistości… artystycznej, ale też przez to pewnie jakiejś innej. Na pewno nie sprawiły, że stałam się lepszym człowiekiem – ale chyba nie takie było założenie? Z jakiegoś powodu do wszystkich tomów, które wymieniłam powyżej, uwielbiam wracać – dokładnie tak jak się wraca do już znanego filmu, obrazu, muzyki, widowiska, tekstu filozoficznego – jeśli tylko ma się na to czas. Zaskakująca za każdym razem jest dla mnie świeżość wrażenia wielokrotnej lektury – kiedy po raz kolejny, tak samo intensywnie, choć inaczej, doświadczam tego samego. Książki budzą moje oddanie ze względu na niezwykły urok ich intelektualnej konstrukcji: pisma, które dotyka mnie dość bezpośrednio, przynosząc niespodziewane efekty wyobrażeniowo-zmysłowe. Książki przydają się, bo dzięki nim sama dla siebie jestem zaskoczeniem – okazuje się, że jestem cielesno-intelektualno-społeczno-towarzyską całością i na pewno się w tej mierze w jakkolwiek mocno rozbitym środowisku czytelniczym nie wyróżniam. Pytanie o możliwość świeżego doświadczania wielokrotnie tego samego jest dla mnie równie frapujące, jak fascynująca jest lektura książek, o których tu napisałam – może właśnie dlatego, że nie mam na nie dobrej odpowiedzi. Książki wymienione przeze mnie na początku to według mnie rzeczy świetnie napisane. Dlatego są dla mnie ważne.
O AUTORZE
Joanna Orska
Urodzona w 1973 roku. Krytyk i historyk literatury. Recenzje i artykuły publikuje w "Odrze", "Nowych Książkach", "Studium". Autorka książek: Przełom awangardowy w dwudziestowiecznym modernizmie w Polsce, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989-2006, Republika poetów. Poetyckość i polityczność w krytycznej praktyce, Performatywy. Składnia/retoryka, gatunki i programy poetyckiego konstruktywizmu oraz wspólnie z Andrzejem Sosnowskim antologii Awangarda jest rewolucyjna albo nie ma jej wcale. Jest pracownikiem naukowym w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka we Wrocławiu.