Poetyckie książki 2004 roku
Mariusz Appel
Głos Mariusza Appla w debacie "Poetyckie książki 2004".
strona debaty
Poetyckie książki 2004Niestety, nie jestem oczytany na tyle, na ile powinienem być i na ile sam bym chciał, więc do podanego spisu lektur mogę dołączyć tylko dwie pozycje, ale za to niesamowite, bo tych książek w ogóle nie ma! Lecz będą. Zostaną wydane jeszcze w tym roku, dlatego wydaje mi się, że nie od rzeczy będzie wspomnieć tutaj o nich. Mam na myśli debiutanckie tomiki (współ)laureatów konkursu im. Jacka Bieriezina – Bartosza Konstrata i Piotra Kuśmirka. Czekam na nie z kilku powodów. Przede wszystkim bardzo lubię oba „pisania”. Obcowałem z tą poezją w stanie rozproszonym (jej) i z przyjemnością ujrzę wreszcie te wiersze spięte klamrą okładki. Teksty Bartka uwodzą mnie swoim homoerotyzmem (sic!), przyciągają surrealistyczną poetyką i wciągają, jak ruchome piaski. Z kolei utwory Piotra (te które znam) są bardzo „klimatyczne”, to fotografie ze słów i bardzo chciałbym mieć taki słowny album pod ręką. Moją ciekawość potęguje dodatkowo otoczka i szum towarzyszące rok rocznie „bieriezinowcom”. Obaj poeci wielokrotnie zdobywali laury konkursowe i byli już publikowani prawie wszędzie – jednym słowem mają ugruntowaną pozycję, swoich czytelników i uznanie krytyki, czyli będą to prawdopodobnie debiuty „just on time”. Zastanawiam się, szczególnie w kontekście dyskusji odbywającej się na stronie BL, czy spotkają się one z dostatecznym oddźwiękiem, zyskają szerszy rozgłos, inaczej mówiąc, czy wszystko będzie „tak, jak się tego spodziewamy”.
Z książek wymienionych, chciałbym zwrócić uwagę na trzy, to będzie takie moje prywatne podium. Na pierwszym miejscu wymienię Inwazję i inne wiersze – książkę, której na razie (z powodu opieszałości księgarni wysyłkowej) nie mam, ale znam w wersji, w jakiej została zamieszczona na stronie internetowej www.poezja-polska.pl. Czytam ją od czasu do czasu i zawsze mam dreszcze, albo drżę, albo „coś, takiego dziwnego czuję w brzuchu”. Nie mam odwagi napisać więcej, bo nie czuję się uprawniony. Objawy somatyczne w równym stopniu intensywne, aczkolwiek innej natury, gdyż było to przyspieszone tętno, wywołała lektura debiutanckiego tomiku Joanny Wajs. Cóż, wypada mi z tego miejsca podziękować autorce, która w dedykacji wyraziła obawy, że zanudzi mnie na śmierć, za tę niesamowitą wędrówkę (przez życie) okraszoną uroczymi fotokopiami. A teraz „last but not least” – ostatnia pozycja w dorobku Mariusza Grzebalskiego. Nie ukrywam, że dokonałem tego zakupu pod wpływem recenzji, które można podsumować krótko: książka, którą trzeba przeczytać. Znałem wiersze autora z prasy literackiej, z „oczytalni w Nieszufladzie”, antologii „14.44” oraz różnych szkiców krytyczno-literackich i wydawało mi się, że (pokornie proszę o wybaczenie) to mi wystarczy. Myliłem się! Z pewnością, gdy już ochłonę po tej, sięgnę po wcześniejsze książki Pana Mariusza. Przy czytaniu odniosłem wrażenie, że są to opowieści snute przez kogoś, kto snuje się wśród innych (ludzi, spraw – bliskich i dalekich) tak trochę mimochodem, przy okazji i jakby od niechcenia potem wszystko przekazuje nam. I tak było do stron 34/35, do wierszy Kabina miłości i Lot, bo w tym momencie zaczęło dziać się coś dziwnego, groźnego – z wierszami, ze mną. Pojawiły się noże, ostrza, blizny i trupy, a ja pomyślałem, że tak było od początku, tylko niezbyt uważnie czytałem. Zacząłem jeszcze raz i rzeczywiście – ten zbiorek dzieli się dla mnie na dwie części i to zmienia postać rzeczy, choć pewien wyłom w drugiej stanowią Pomarańczowe Martensy. A może się mylę?
PS: W piątkowy wieczór byłem na Nocy Poetów, promującej kilka warszawskich poetek. Maria Cyranowicz prezentowała swój najnowszy tomik pt. Piąty element to fiksja i niewątpliwie marketingowo odniosła sukces, jednak dla mnie prawdziwą „literacką fiksją” wyniesioną z tego spotkania jest książka Anety Kamińskiej „Zapisz zmiany”. Polecam wszystkim gorąco ten ciekawy eksperyment poetycki i mam nadzieję, że Aneta wybaczy mi to czwarte, najgorsze, bo tuż za podium, miejsce.