debaty / ankiety i podsumowania

Poetyckie książki 2004 roku

Piotr Czerniawski

Głos Piotra Czerniawskiego w debacie "Poetyckie książki 2004".

strona debaty

Poetyckie książki 2004

W 2004 roku rzu­ca się w oczy brak prze­ko­nu­ją­cych debiu­tów, ale nie zna­czy to, że był to zły rok dla poezji. Wręcz prze­ciw­nie, uka­za­ło się dużo ksią­żek, potwier­dza­ją­cych kla­sę ich auto­rów, ksią­żek, któ­re nie tyl­ko wypa­da, ale i trze­ba mieć na pół­ce.

W pierw­szym rzę­dzie wymie­nił­bym tutaj Kopiec kre­ta Boh­da­na Zadu­ry, Zawczas z ponie­wcza­sem Jerze­go Ficow­skie­go i nie­zwy­kłą, zaska­ku­ją­cą reedy­cję Nouvel­les Impres­sions d’A­me­ri­que Andrze­ja Sosnow­skie­go. Naj­cen­niej­szą wyda­je mi się pozy­cja naj­skrom­niej­sza obję­to­ścio­wo – Po krzy­ku Kry­sty­ny Miło­będz­kiej, doku­men­tu­ją­ca kolej­ny etap języ­ko­wej gueril­li, któ­rą ta wyjąt­ko­wa poet­ka upra­wia od lat.

Z naj­więk­szą satys­fak­cją czy­ta­łem w tym roku książ­ki, któ­rych auto­rzy nie mie­rzy­li sił na zamia­ry a reali­zu­jąc te zamia­ry poka­za­li, że próg wła­snych moż­li­wo­ści jest poję­ciem względ­nym. Słyn­ne i świet­ne Mariu­sza Grze­bal­skie­go to dowód na to, że moż­na pisać w spo­sób sza­le­nie osob­ny, a jed­no­cze­śnie przy­stęp­ny i – we wła­ści­wym tego sło­wa zna­cze­niu – kla­sycz­ny. I myślę, że będzie dla auto­ra tym, czym wyda­na w zeszłym roku Syme­tria była dla Dariu­sza Sośnic­kie­go – książ­ką prze­ło­mo­wą, po któ­rej nie­wie­le trze­ba udo­wad­niać. Kalip­so Ada­ma Wie­de­man­na to naj­lep­szy tomik tego auto­ra od cza­su debiu­tanc­kie­go Sam­czy­ka. Mało kto potra­fi tak pisać o rze­czach istot­nych, bez cie­nia pato­su i fał­szu. Dłu­gi maj Mar­ty Pod­gór­nik to poli­czek dla wszyst­kich, któ­rzy po lek­tu­rze Para­di­so uwa­ża­li ją w naj­lep­szym razie za poet­kę obse­syj­ną. Jest to może naj­lep­sza książ­ka o smut­ku, jaka uka­za­ła się w Pol­sce od lat. Fan­ta­stycz­nie czy­ta­ło mi się Inwa­zję i inne wier­sze nie­do­ce­nia­ne­go Karo­la Mali­szew­skie­go.

Osob­na kate­go­ria to auto­rzy świet­nie przy­ję­tych debiu­tanc­kich tomi­ków, któ­rzy zupeł­nie nie przej­mu­jąc się „klą­twą debiu­tan­ta” opu­bli­ko­wa­li zja­wi­sko­we kon­ty­nu­acje. Tej klą­twie prze­czą w tym roku aż trzy książ­ki – Skład­nia Kla­ry Nowa­kow­skiej, Wier­sze dla Róży Fili­po­wicz Edwar­da Pase­wi­cza i – last but not least – opu­bli­ko­wa­ny do tej pory jedy­nie w inter­ne­cie tom Chi­na Ship­ping Justy­ny Bar­giel­skiej – (do prze­czy­ta­nia pod nastę­pu­ją­cym adre­sem: http://www.bar.art.pl/wiersze/justyna_b/china_ship_1/).

Jedy­nym debiu­tem, któ­ry wydał mi się w tym roku inte­re­su­ją­cy, był Sen odwy­ko­wy Roma­na Kaź­mier­skie­go. Trzy­mam kciu­ki za Bar­to­sza Kon­stra­ta, któ­re­go książ­ka ma się uka­zać na dniach. Roz­cza­ro­wał mnie zbiór Jac­ka Deh­ne­la, po któ­rym spo­dzie­wa­łem się wie­le, tym­cza­sem napi­sał książ­kę kon­wen­cjo­nal­ną i nud­ną. Pospie­szył się z debiu­tem Mariusz Appel, któ­re­go stać na dużo wię­cej.

Sko­ro już o roz­cza­ro­wa­niach mowa – są nimi na pew­no złe książ­ki dobrych pisa­rzy – przede wszyst­kim zaska­ku­ją­co nie­rów­ny Gospel Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło i fatal­nie zre­da­go­wa­ny, prze­ła­do­wa­ny Snaj­per Fili­pa Zawa­dy. Co dzi­wi o tyle, że w oby­dwu tomi­kach zna­la­zły się naj­lep­sze wier­sze w dorob­ku ich auto­rów. Nie zachwy­ca też Cała w pia­chu Dariu­sza Suski.

Nie jest nato­miast zasko­cze­niem kolej­ny, sła­by zbiór Julii Har­twig, któ­rej wyso­ka pozy­cja w pol­skiej poezji wyda­je się być bole­snym nie­po­ro­zu­mie­niem.