debaty / ankiety i podsumowania

Poezja na nowy wiek: egzystencja czy/i język

Iwona Słomak

Głos Iwony Słomak w debacie "Poezja na nowy wiek".

strona debaty

Spo­śród kwe­stii do roz­wa­że­nia, któ­re Biu­ro Lite­rac­kie zapro­po­no­wa­ło w przeded­niu dys­ku­sji „Poezja na nowy wiek”, poja­wi­ło się zagad­nie­nie, któ­re zaję­ło mnie szcze­gól­nie. Aktu­ali­zo­wa­ne jest zresz­tą – w róż­nych warian­tach – na tyle czę­sto, że wyda­je się jed­nym z dyżur­nych pro­ble­mów lite­ra­tu­ro­znaw­czej deba­ty. Na pyta­nie o inkli­na­cje naj­now­szej poezji odpo­wie­dzieć moż­na, wybie­ra­jąc pomię­dzy kil­ko­ma dwu­bie­gu­no­wy­mi, czę­ścio­wo ekwi­wa­lent­ny­mi para­mi moż­li­wo­ści. Naj­now­sza poezja:

1. skła­nia się ku roz­wią­zy­wa­niu pro­ble­mów egzy­sten­cjal­nych albo języ­ko­wych,
2. dekla­ru­je zaan­ga­żo­wa­nie lub auto­no­mię,
3. jest refe­ren­cyj­na bądź auto­te­licz­na,
4. jej dzie­dzi­ną będą, sze­ro­ko rozu­mia­ne, ludz­kie dra­ma­ty, względ­nie sfe­ra zabaw czy gier (języ­ko­wych).

Podob­ne opo­zy­cje mają rację bytu w obrę­bie pew­nej per­spek­ty­wy lek­tu­ro­wej, zawie­szo­nej czy zdez­ak­tu­ali­zo­wa­nej za spra­wą nur­tu myśle­nia, któ­re­go odle­głych korze­ni szu­kać moż­na w mani­fe­stach nomi­na­li­stycz­nych epo­ki spo­ru o uni­wer­sa­lia, dziś ety­kie­to­wa­ne­go cza­sem ogól­nie mia­nem post­nietz­sche­ani­zmu. Zakła­da się tu języ­ko­wą natu­rę rze­czy­wi­sto­ści do jakiej mamy dostęp, czy też roz­dziel­ność świa­ta, będą­ce­go – jak mówi Ror­ty – „rezul­ta­tem przy­czyn róż­nych od sta­nu ludz­kie­go umy­słu”, i praw­dy o nim – ist­nie­ją­cej w języ­ku i dzię­ki nie­mu. Roz­mo­wy na temat języ­ko­wych uwa­run­ko­wań pro­ble­mów egzy­sten­cjal­nych i waż­kiej roli poezji/literatury, dzię­ki któ­rej mogły­by zostać wyar­ty­ku­ło­wa­ne, sama naj­chęt­niej poprze­dzam pró­bą zmie­rze­nia się z kil­ko­ma kwe­sta­mi pod­nie­sio­ny­mi w zna­nym Heideg­ge­row­skim szki­cu („Höl­der­lin i isto­ta poezji”), któ­ry inspi­ra­cję czer­pie od auto­ra Hype­rio­na. Twór­czość poetyc­ka wyda­je się „naj­bar­dziej nie­win­nym ze wszyst­kich zajęć”, ponie­waż „stwa­rza swój świat obra­zów i zamknię­ta w sobie nie wykra­cza poza sfe­rę wyobraź­ni. Wymy­ka się przez to powa­dze sytu­acji, któ­re zawsze tak lub ina­czej odbie­ra­ją nam nie­win­ność”. Poezja wsze­la­ko, pisze dalej Heideg­ger, „powo­łu­je do życia swe dzie­ła w dzie­dzi­nie mowy”, a z kolei „tam tyl­ko, gdzie jest mowa, jest i świat: sta­le zmie­nia­ją­ce się miej­sce, gdzie zapa­da­ją decy­zje i powsta­ją dzie­ła, miej­sce czy­nu i odpo­wie­dzial­no­ści, ale tak­że samo­wo­li i wrza­wy, upad­ku i zamie­sza­nia.” AutorBycia i cza­su poezję posta­wił zresz­tą w pozy­cji pry­mar­nej w sto­sun­ku do mowy, nazy­wa­jąc ją „sta­no­wią­cym nazy­wa­niem bycia i isto­ty rze­czy” i przy­pi­su­jąc jej funk­cję „wypro­wa­dza­nia na otwar­tą prze­strzeń” tego, co póź­niej „oma­wia­my i dys­ku­tu­je­my w mowie potocz­nej” (co tak­że w niej się nie­uchron­nie „pospo­li­tu­je”). Odwra­ca­jąc to uję­cie, wola­ła­bym pod­kre­ślić, że lite­rac­kość czy poetyc­kość, poj­mo­wa­na czy to jako para­dyg­mat odbio­ru (upra­wo­moc­nio­ny insty­tu­cjo­nal­nie), czy jako spe­cjal­ne zor­ga­ni­zo­wa­nie języ­ka, czy wresz­cie jako sfe­ra obni­żo­ne­go ryzy­ka, jeśli cho­dzi o swo­bo­dę wypo­wie­dzi i dekon­tek­stu­ali­za­cję, wią­że się wszak zawsze ze spe­cjal­ną eks­po­zy­cją ruchli­wo­ści zna­czeń w języ­ku. Literatura/poezja sta­je się przez to głów­nym dema­ska­to­rem mowy spe­try­fi­ko­wa­nej, a tym samym i zakrze­płej „praw­dy o świecie/o nas samych”. Ergo: zamiast mówić o egzy­sten­cjal­nych lub języ­ko­wych zwro­tach w poezji czy mode­lach jej recep­cji, wola­ła­bym róż­ni­co­wać je na takie, któ­re są i nie są świa­do­me pro­ble­ma­tycz­no­ści pew­nych pola­ry­za­cji. Bio­rę pod uwa­gę ogół dys­ku­sji o współ­cze­snej poezji, spo­śród któ­rych pew­na część ini­cjo­wa­na jest zresz­tą przez śro­do­wi­sko Biu­ro­we, i wypa­da mi, że naj­bar­dziej inte­re­su­ją­ca poezja w nowym wie­ku jest/będzie świa­do­ma… Nie zna­czy to, że podzia­ły na for­ma­cje, gru­py czy prą­dy lite­rac­kie są zbęd­ne; owszem wyod­ręb­nie­nie gru­py „nowych egzy­sten­cja­li­stów” czy for­ma­cji zorien­to­wa­nej słowiarsko/lingwistycznie ma sens o tyle, że uła­twia orien­ta­cję, będąc przy tym spraw­dzo­ną for­mą mne­mo­tech­ni­ki – dla histo­ry­ka lite­ra­tu­ry czy kogo­kol­wiek.