debaty / wydarzenia i inicjatywy

Portowe lektury

Paweł Kaczmarski

Głos Pawła Kaczmarskiego w debacie "Z Fortu do Portu".

strona debaty

Z Fortu do Portu

Ostat­nia edy­cja Por­tu Wro­cław była jed­no­cze­śnie pierw­szą, któ­rą widzia­łem. Zasta­na­wiam się, co – jako widz zale­d­wie jed­nej odsło­ny festi­wa­lu i w przy­ję­tej w Przy­sta­ni! kon­wen­cji deba­ty – mogę o nim powie­dzieć.

Wyda­je się, że każ­da dys­ku­sja doty­czą­ca tzw. życia lite­rac­kie­go powin­na zaczy­nać się od tego rodza­ju pytań. „Co mogę powie­dzieć” o Por­cie, a więc: na jaką wypo­wiedź pozwa­la mi zwią­za­ne z nim doświad­cze­nie uczest­nic­twa? Do jakie­go rodza­ju twier­dzeń skła­nia festi­wal (spo­tka­nie autor­skie, kon­kurs, etc.) – w jaki spo­sób kształ­tu­je prze­strzeń komu­ni­ka­cji? Do jakiej aktyw­no­ści pobu­dza? Co jest takie­go w tym (zin­sty­tu­cjo­na­li­zo­wa­nym prze­cież w pewien spo­sób) prze­ży­ciu, że wzy­wa nas do repro­duk­cji tek­stu, z któ­rym obcu­je­my i któ­rym ono samo jest (a my – jako uczest­ni­cy – razem z nim)? Inny­mi sło­wy – cze­mu daje­my wyraz uczest­ni­cząc w wyda­rze­niu i w jaki spo­sób to wyda­rze­nie mówi przez nas?

Obec­ność na czymś tak „niszo­wym”, jak festi­wal lite­rac­ki (do tego poetyc­ki), oczy­wi­ście świad­czy o zain­te­re­so­wa­niu jego przed­mio­tem – nazwij­my to, wier­sza­mi. Jed­nak przy­naj­mniej jed­na cecha dzie­li ten rodzaj „impre­zy” choć­by od spo­tka­nia autor­skie­go; tę cechę Port Wro­cław pod­kre­śla – z mojej per­spek­ty­wy – szcze­gól­nie. Zawie­sza on bowiem na moment pro­gno­zo­wa­nie, prze­wi­dy­wa­nie, czy też ocze­ki­wa­nie wobec lite­ra­tu­ry, zastę­pu­jąc je otwar­ciem na pew­ne­go rodza­ju zasko­cze­nie. Oczy­wi­ście zasko­cze­niem w ramach kon­kret­nych uprze­dzeń – wyni­ka­ją­cych ze zna­jo­mo­ści auto­rów, ksią­żek, pro­gra­mu impre­zy. Mimo to, każ­dy zda­je się – a przy­naj­mniej takie było moje wra­że­nie – akcep­to­wać w ramach tej kon­wen­cji, w ramach pew­nych dostęp­nych infor­ma­cji, moż­li­wą obec­ność cze­goś nie­spo­dzie­wa­ne­go. Nie usi­łu­je­my prze­wi­dzieć, jakie wra­że­nie wywrą na nas czy­ta­ne wier­sze ani jak będzie z nimi współ­grać opra­wa festi­wa­lu (nawet jeśli zna­my ją z wyprze­dze­niem). Nie przy­cho­dzi­my na spo­tka­nie autor­skie – pod­cho­dzi­my do ksią­żek „na świe­żo” (od ich lek­tu­ry dzie­lą nas zresz­tą zwy­kle nawet mie­sią­ce). Kon­fron­tu­je­my się z nowy­mi inter­pre­ta­cja­mi i kon­fron­tu­je­my auto­rów ze sobą nawza­jem. Co cie­ka­we, doty­czy to w pew­nym stop­niu rów­nież osób funk­cjo­nu­ją­cych „na codzień” w „obie­gu lite­rac­kim”. Z per­spek­ty­wy widza trud­no poprzeć to spo­strze­że­nie kon­kret­ny­mi przy­kła­da­mi – to wyłącz­nie prze­czu­cie, wokół któ­re­go ogni­sku­je się jed­nak odbiór festi­wa­lu. Por­to­we lek­tu­ry są zawsze „tro­chę inne”, przed­sta­wia­ją auto­rów z „nie­co odmien­nej” per­spek­ty­wy. Cie­ka­wa wyda­je się w tym kon­tek­ście taka for­mu­ła lite­rac­kiej impre­zy, gdzie po czy­ta­niu wier­szy nie nastę­pu­je roz­mo­wa z auto­ra­mi. Tego, co intry­gu­ją­ce, pocią­ga­ją­ce, nie­spo­dzie­wa­ne musi­my poszu­ki­wać jedy­nie we wła­snych spo­so­bach odbio­ru (cho­ciaż takie roz­wią­za­nie ma rów­nież, rzecz jasna, minu­sy; a wyni­ka zapew­ne w znacz­nej mie­rze z kwe­stii orga­ni­za­cyj­nych i cza­so­wych).

Z dru­giej stro­ny, Port Wro­cław – rezy­gnu­jąc z for­mal­nie poję­te­go dia­lo­gu poeta-czy­tel­nik, jak i z pró­by prze­wi­dy­wa­nia czy anty­cy­po­wa­nia zja­wisk lite­rac­kich (rów­nież dys­ku­sje kry­tycz­no­li­te­rac­kie poświę­co­ne są zamknię­ciom i pod­su­mo­wa­niom) – nie powra­ca po swo­im zakoń­cze­niu w dys­ku­sjach i roz­mo­wach, rzad­ko pamięć czy­tel­ni­ka przy­wo­łu­je go bez­po­śred­nio. Wra­ca­ją oczy­wi­ście zda­rze­nia, któ­re mia­ły swój finał bądź oddźwięk pod­czas festi­wa­lu (nie­któ­re będą wra­cać przez lata) – ale nie sam Port. To cena pła­co­na (zapew­ne przy zro­zu­mie­niu odbior­ców) przez orga­ni­za­to­rów za kon­wen­cję, w któ­rej nacisk kła­dzie się na pod­su­mo­wa­nie, ana­li­zę i ulot­ność lek­tu­ry. Taka for­mu­ła mi oso­bi­ście odpo­wia­da­ła i nadal odpo­wia­da. Nie wiem, jak zmie­ni­ły­by się moje wra­że­nia, gdy­by Port Wro­cław był jedy­ną war­tą uwa­gi impre­zą lite­rac­ką w kra­ju, jed­nak jego miej­sce jest pre­cy­zyj­nie okre­ślo­ne. Przy całym swo­im roz­ma­chu jest zamknię­ciem sezo­nu (nawet orga­ni­za­cyj­nie i kalen­da­rzo­wo), a nie jego otwar­ciem. Pozo­sta­je przy tym zamknię­ciem rze­czo­wym i kon­kret­nym, a tak­że – co może waż­niej­sze – pod­su­mo­wa­niem, któ­re powta­rza się co roku. Regu­lar­ność i atmos­fe­ra spe­cy­ficz­nej cią­gło­ści sta­no­wią moc­ne punk­ty festi­wa­lu; Port otwie­ra hory­zon­ty nowych zasko­czeń i pod­sy­ca nie­któ­re z naj­istot­niej­szych czy­tel­ni­czych doświad­czeń. Zasta­na­wia, jak wpły­nie na to naj­bar­dziej chy­ba ocze­ki­wa­ne wyda­rze­nie nad­cho­dzą­cej edy­cji, czy­li pre­mie­ra anto­lo­gii Poeci na nowy wiek – książ­ki, któ­ra w tej chwi­li jest już tak zapo­wie­dzią, jak i zasko­cze­niem.

*** 

Na koniec – żeby zadość­uczy­nić wymo­gom ankie­ty dla Przy­sta­ni! – przy­wo­łam punkt pro­gra­mu ostat­nie­go Por­tu, któ­ry naj­głę­biej zapadł mi w pamięć. To prze­kła­dy z Lar­ki­na czy­ta­ne przez Jac­ka Deh­ne­la. Ten ostat­ni, cho­ciaż poetą jest mar­nym, pozo­sta­je wybit­nym tłu­ma­czem z angiel­skie­go – a twór­czość auto­ra High Win­dows zro­zu­miał znacz­nie głę­biej i zin­ter­pre­to­wał znacz­nie cie­ka­wiej niż cokol­wiek mono­ton­ny w swo­ich prze­kła­dach Barań­czak. Co war­to pod­kre­ślać na każ­dym kro­ku.

O AUTORZE

Paweł Kaczmarski

Urodzony w 1991 roku. Krytyk literacki, pisze głównie o poezji współczesnej. Redaktor działu recenzji książkowych w „Ricie Baum” oraz „8. Arkusza”, dodatku młodopoetyckiego do miesięcznika „Odra”. Współpracownik czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”. Mieszka we Wrocławiu.