debaty / ankiety i podsumowania

Przyszłość czytelnictwa. Kto będzie czytać książki i uczestniczyć w życiu literackim?

Maria Deskur

Głos Marii Deskur w debacie „Przyszłość literatury”.

strona debaty

Przyszłość literatury: wprowadzenie

W 1890 roku, na pierw­szej Glo­bal­nej Kon­fe­ren­cji Pla­no­wa­nia Urba­ni­stycz­ne­go, obwiesz­czo­no, że do lat trzy­dzie­stych dwu­dzie­ste­go wie­ku eks­kre­men­ty koń­skie w roz­wi­ja­ją­cym się dyna­micz­nie Nowym Jor­ku się­gną dru­gie­go pię­tra i mia­sto nie ma przy­szło­ści. Z prze­wi­dy­wa­niem przy­szło­ści trze­ba uwa­żać.

Z dru­giej stro­ny, pla­no­wa­nie przy­szło­ści to zaję­cie sza­le­nie waż­ne. Jeden z naj­słyn­niej­szych afo­ry­zmów Fran­kli­na brzmi „By failing to pre­pa­re you are pre­pa­ring to fail”, czy­li „poraż­ka pla­no­wa­nia to zapla­no­wa­nie poraż­ki”.

Jestem prze­ko­na­na, że przy­szłość czy­tel­nic­twa zale­ży tak­że od nas. Wie­rzę, że mamy wpływ na to, jak będzie wyglą­dać kra­jo­braz czy­tel­ni­czy Pol­ski w przy­szło­ści. Oczy­wi­ście suge­stia, że moż­na ten kra­jo­braz cał­ko­wi­cie zapla­no­wać, była­by bzdu­rą, ale podej­mo­wa­nie wysił­ków na rzecz kształ­to­wa­nia przy­szło­ści nią nie jest.

Co wię­cej, z naszej sła­bo­ści wyni­ka poten­cjał popra­wy: Pol­ska nie jest lide­rem czy­tel­nic­twa, któ­ry zro­bił w tym tema­cie wszyst­ko, co się da, i w związ­ku z tym bar­dzo trud­no budo­wać kolej­ne wzro­sty (taki jest przy­pa­dek Fran­cji, gdzie od lat osiem­dzie­sią­tych XX wie­ku wysił­ki na rzecz czy­tel­nic­twa są nie­prze­rwa­nie ogrom­ne, gdzie wspie­ra­ne są sys­te­mo­wo biblio­te­ki i rynek, gdzie popyt budo­wa­ny jest poprzez bon na kul­tu­rę, gdzie od kil­ku­dzie­się­ciu lat pra­cu­je się sys­te­mo­wo na olbrzy­mich seriach ksią­żek i cza­so­pism do nauki czy­ta­nia dla dzie­ci[1] –  czy­tel­nic­two jest tam na pozio­mie 70% nie­usta­ją­co od ok. trzy­dzie­stu lat i real­nie trud­no ocze­ki­wać, że będzie dużo wyż­sze). My jeste­śmy raczej takim dość zapóź­nio­nym uczniem, któ­ry miał po pro­stu po dro­dze wie­le innych prio­ry­te­tów i któ­ry może znie­nac­ka wyka­zać postęp, bo jest zde­cy­do­wa­nie nie głup­szy od resz­ty i ma prze­strzeń na dogo­nie­nie pozio­mu kla­sy.

Mamy prze­cież impo­nu­ją­cy, roz­wi­ja­ją­cy się rynek lite­rac­ki (coraz licz­niej­sze tar­gi książ­ki, świet­ne festi­wa­le lite­rac­kie). Rynek książ­ki w Pol­sce jest dziś bar­dzo pro­fe­sjo­nal­ny (nie­któ­rzy wręcz narze­ka­ją na „kor­po­ra­cy­za­cję” wiel­kich wydaw­ców, ja jestem goto­wa doce­niać ich rolę w budo­wa­niu ryn­ku, ceniąc oczy­wi­ście zara­zem róż­no­rod­ność i cie­sząc się z niskie­go pro­gu wej­ścia w świat wydaw­ni­czy, któ­ry spra­wia, że nie­ustan­nie powsta­ją nowe wydaw­nic­twa). Dys­po­nu­je­my olbrzy­mią sie­cią biblio­tek publicz­nych, zdo­by­wa­my Noble wła­śnie z lite­ra­tu­ry. Napraw­dę nie widzę powo­du, dla któ­re­go w przy­szło­ści tyl­ko 40% doro­słych oby­wa­te­li nasze­go kra­ju mia­ło­by uczest­ni­czyć w kul­tu­rze książ­ki – a tak jest dziś. Po pro­stu odma­wiam zaak­cep­to­wa­nia fak­tu, że co praw­da mamy te wszyst­kie poten­cja­ły, (a tak­że wię­cej samo­cho­dów per capi­ta niż Fran­cu­zi, Bel­go­wie, Angli­cy czy Austria­cy[2], i 95% z nas uży­wa smart­fo­na[3]), ale jed­nak czy­ta­my prak­tycz­nie dwu­krot­nie rza­dziej niż oni.

Oczy­wi­ście – lep­szej czy­tel­ni­czej przy­szło­ści trze­ba pomóc prze­my­śla­ny­mi pomy­sła­mi, reali­stycz­nym pla­no­wa­niem i sku­tecz­ny­mi wdro­że­nia­mi. Koali­cja Czy­ta­ją­ca Pol­ska, zaini­cjo­wa­na przez Fun­da­cję Powszech­ne­go Czy­ta­nia, Pol­ską Izbę Książ­ki, KBF i Wro­cław­ski Dom Lite­ra­tu­ry, a dziś zrze­sza­ją­ca ponad trzy­dzie­ści insty­tu­cji, orga­ni­za­cji i firm[4], od kil­ku lat zaj­mu­je się tą pro­ble­ma­ty­ką. Pra­cu­je­my nad stra­te­gią zmia­ny spo­so­bu, w jaki książ­ka funk­cjo­nu­je w szko­le (to zagad­nie­nie dużo szer­sze niż zmia­ny w liście lek­tur), wypra­co­wu­je­my argu­men­ta­cję dla wpro­wa­dze­nia czy­ta­nia jako narzę­dzia niwe­lo­wa­nia ryzy­ka uza­leż­nień, two­rzy­my stan­dar­dy: czym był­by stan­dard gmi­ny czy­ta­ją­cej, czym fir­my czy­ta­ją­cej? Zde­cy­do­wa­nie chce­my wywrzeć pozy­tyw­ny wpływ na przy­szłość.

Było­by jed­nak bra­kiem poko­ry (a wła­ści­wie głu­po­tą) igno­ro­wa­nie tren­dów współ­cze­sno­ści, któ­re nie­uchron­nie nas doty­czą, a na któ­re nasz wpływ jest ogra­ni­czo­ny. Euro­pa poka­zu­je spad­ki w czy­tel­nic­twie (co też dowo­dzi, że utrzy­ma­nie przez Fran­cu­zów 70% jest suk­ce­sem) i nie­kwe­stio­no­wa­nym kon­ku­ren­tem czy­ta­nia ksią­żek jest oglą­da­nie ekra­nu (fil­my i seria­le, social media, gry).

Dostrze­gam w tej sytu­acji ogrom­nie nie­po­ko­ją­cy poten­cjał spo­tę­go­wa­nia roz­zie­wu kom­pe­ten­cyj­ne­go, co nie­ste­ty już, na naszych oczach, się dzie­je. Sze­ro­ko dostęp­na tech­no­lo­gia, osła­wio­na „inklu­zyw­ność cyfro­wa”, zamiast stać się narzę­dziem demo­kra­ty­za­cji i wyrów­ny­wa­nia szans, sta­je się przy­czy­ną posze­rza­nia się róż­nic kom­pe­ten­cyj­nych dzie­ci z róż­nych śro­do­wisk. Świa­do­mi rodzi­ce (w tym sam Mark Zuc­ker­berg i inni magna­ci z Doli­ny Krze­mo­wej) nie dają swo­im małym dzie­ciom smart­fo­nów ani dostę­pu do ekra­nów, czy­ta­ją z nimi książ­ki i roz­ma­wia­ją: bo rodzi­ce czy­ta­ją­cy już dziś wie­dzą, że ekra­ny od małe­go są szko­dli­we.

Nie­ste­ty, pedia­trzy, z któ­ry­mi pra­cu­je­my nad wpro­wa­dze­niem reko­men­da­cji czy­ta­nia do ich prak­ty­ki, pod­kre­śla­ją że w Pol­sce jest już nor­mą uspo­ka­ja­nie nie­mow­la­ków smart­fo­nem w pocze­kal­ni czy nawet w gabi­ne­cie. To ostat­nie w świe­tle dostęp­nych badań jest napraw­dę bar­dzo nie­bez­piecz­ne. Bo nie cho­dzi tyl­ko o to, co gra­nie na komór­ce i oglą­da­nie krót­kich fil­mi­ków robi dziec­ku, ale tak­że o to, co to gra­nie zastę­pu­je: nie­mow­lak pozo­sta­wio­ny z komór­ką czy nią uci­sza­ny zosta­je obcią­żo­ny podwój­nie.

Zacznij­my od ekra­nów: fil­mi­ki i gier­ki budu­ją swo­ją popu­lar­ność poprzez gene­ro­wa­nie auto­ma­tycz­nej reak­cji (klik), któ­ra uru­cho­mia układ nagro­dy w naszym mózgu, dzię­ki cze­mu wydzie­la się dopa­mi­na, od któ­rej, szcze­gól­nie jeśli tak łatwo i czę­sto moż­na ją wyge­ne­ro­wać, zaczy­na­my się uza­leż­niać. W iden­tycz­ny spo­sób dzia­ła uza­leż­nie­nie od alko­ho­lu czy hazar­du (i pro­jek­tan­ci user expe­rien­ce ucze­ni są meto­do­lo­gii uza­leż­nień, np. tego, że loso­wość wygra­nej uza­leż­nia)[5]. Nie daje­my nie­mow­la­kom alko­ho­lu i nie zabie­ra­my ich do kasy­na, ale dostar­cza­my ekwi­wa­lent.

Małe dziec­ko nie potrze­bu­je ekra­nów. Tym, cze­go potrze­bu­je naj­po­tęż­niej, jest kon­takt z bli­ską oso­bą boga­ty w sło­wa i kon­cep­ty. Rodzi­my się z mózgiem neu­ro­pla­stycz­nym (czy­li otwar­tym na wpływ zewnętrz­ny, goto­wym do roz­wo­ju) i do koń­ca trze­cie­go roku życia oto­cze­nie dziec­ka ma lite­ral­nie nie­po­wta­rzal­ną oka­zję, by wpły­nąć pozy­tyw­nie na sto­pień roz­wo­ju jego mózgu: wspól­ne oglą­da­nie ksią­żek, czy­ta­nie dia­lo­go­we, czy­li czy­ta­nie i roz­mo­wa wokół książ­ki, zada­wa­nie pytań, wywo­ły­wa­nie reak­cji, to naj­do­sko­nal­szy spo­sób na spo­wo­do­wa­nie, by w mózgu dziec­ka namno­ży­ło się wię­cej połą­czeń synap­tycz­nych – dzię­ki róż­no­rod­no­ści słów i kon­cep­tów, na któ­re w takiej sytu­acji mło­dy mózg jest wysta­wio­ny. Po trze­cim roku życia nasze mózgi wytra­ca­ją zdol­ność do tak szyb­kie­go roz­wo­ju. A licz­ba połą­czeń synap­tycz­nych, któ­re zdo­ła­ły się wytwo­rzyć w naszych mózgach do tego cza­su, pre­de­fi­niu­je bogac­two naszych moż­li­wo­ści kom­pe­ten­cyj­nych. Dziec­ko, do któ­re­go rodzi­ce mówią boga­tym słow­nic­twem (czy­ta­ją) i z któ­rym roz­ma­wia­ją, już w wie­ku trzech lat rozu­mie dwu­krot­nie wię­cej słów (!) niż dziec­ko pozba­wio­ne takie­go wspar­cia.

Wra­ca­jąc do nie­mow­la­ka w pocze­kal­ni pedia­try: zaczy­na maru­dzić, bo daje sygnał, że jest znu­dzo­ny, że jest goto­wy na kon­takt, do roz­wo­ju – i jeśli zamiast zaan­ga­żo­wa­nej reak­cji rodzi­ca, opo­wie­ści, pozy­tyw­nej wymia­ny, uśmie­chu i rela­cji, dosta­je smart­fon – to wła­śnie został obcią­żo­ny podwój­nie: nie dostał wspar­cia w roz­wo­ju, za to dostał narzę­dzie uza­leż­nia­ją­ce. I myślę, że roz­wa­ża­jąc przy­szłość czy­tel­nic­twa, ale tak­że cywi­li­za­cji, ten obra­zek – nie­mow­lak uśmie­cha­ją­cy się do smart­fo­na – powi­nien budzić nasz głę­bo­ki nie­po­kój. Mamy wszel­kie dane, by prze­wi­dzieć fatal­ne kon­se­kwen­cje takiej meto­dy wycho­waw­czej. I niech nas ten uśmiech nie zmy­li – dziec­ko oczy­wi­ście kocha komór­kę, bo obraz­ki, któ­re ona ser­wu­je, sty­mu­lu­ją układ nagro­dy, są bodź­cem „faj­nym”, nie wyma­ga­ją wysił­ku, dają krót­ko­fa­lo­we uko­je­nie. Ale nie dają roz­wo­ju, zwięk­sza­jąc ryzy­ko wszel­kich nie­do­bo­rów (poznaw­czych, emo­cjo­nal­nych, psy­cho­fi­zycz­nych).

Na szczę­ście wia­do­mo, jakie dzia­ła­nia spo­łe­czeń­stwa powin­ny podej­mo­wać, by móc zapla­no­wać lep­szą przy­szłość. Sze­ro­ko zakro­jo­ne pro­gra­my „book­star­to­we” czy­li ofia­ro­wy­wa­nie ksią­żek rodzi­com nowo­rod­ków i nie­mow­ląt połą­czo­ne z kon­tak­tem z auto­ry­te­tem, któ­ry nama­wia do czy­ta­nia, poka­zu­je, jak to się robi (tak! to jest wła­śnie naj­waż­niej­sze, jeśli chce­my mówić o jakimś praw­dzi­wym włą­cze­niu, inklu­zyw­no­ści – trze­ba oso­bom, któ­re nie czy­ta­ją, poka­zać, jak to robić) to spraw­dzo­na meto­do­lo­gia – takie pro­jek­ty funk­cjo­nu­ją w Wiel­kiej Bry­ta­nii czy USA. Pol­skie pro­gra­my: „Książ­ka na recep­tę” pro­wa­dzo­ny przez FPC, „Mała książ­ka – wiel­ki czło­wiek” Insty­tu­tu Książ­ki czy „Pierw­sza książ­ka moje­go dziec­ka” Fun­da­cji ABCXXI to kam­pa­nie sta­wia­ją­ce sobie za cel pomoc rodzi­nom i opie­ku­nom w zro­zu­mie­niu nie­sły­cha­nej roli, jaką mogą ode­grać w roz­wo­ju swo­ich pod­opiecz­nych. Pro­ble­mem jest oczy­wi­ście ska­la: w Wiel­kiej Bry­ta­nii pra­cow­ni­cy samo­rzą­do­wi i wolon­ta­riu­sze docie­ra­ją co roku z pakie­tem star­to­wym do nie­mal 100% domów rodzin, w któ­rych uro­dzi­ło się dziec­ko (a pakie­ty pro­du­ku­ją w oko­ło 20 języ­kach dla naj­róż­niej­szych grup imi­gran­tów) – zaczę­li 30 lat temu, peł­ne pokry­cie popu­la­cji osią­gnę­li oko­ło 20 lat temu. W Pol­sce do tej pory nie ma na to finan­so­wa­nia. Sza­le­nie doce­niam fakt, że powstał pro­gram „Mała książ­ka – wiel­ki czło­wiek” i mam nadzie­ję, że nie zosta­nie zamknię­ty przez nowe sze­fo­stwo Insty­tu­tu Książ­ki – ale bez uzu­peł­nie­nia go o praw­dzi­wy sys­te­mo­wy i sys­te­ma­tycz­ny kon­takt z rodzi­na­mi nie­ste­ty nie zre­ali­zu­je on pożą­da­nej zmia­ny spo­łecz­nej – ewa­lu­acje pro­gra­mów mię­dzy­na­ro­do­wych jasno poka­zu­ją, że prze­ka­zy­wa­nie ksią­żek nie­czy­ta­ją­cym bez kon­tak­tu i pomo­cy dla nich nie wyge­ne­ru­je zmia­ny.

Tak więc w Pol­sce, pomi­mo dostę­pu do cyto­wa­nych badań, nadal pla­nu­je­my gor­szą przy­szłość dla naszych dzie­ci niż Bry­tyj­czy­cy. Uży­wam sło­wa „pla­no­wa­nie” świa­do­mie, bo tak dokład­nie jest: poraż­ka w pla­no­wa­niu to zapla­no­wa­nie poraż­ki. Dziś nadal pla­nu­je­my w tym zakre­sie poraż­kę. I pozwa­lam sobie na tak moc­ne sfor­mu­ło­wa­nie, bo fun­du­sze, któ­re są potrzeb­ne na reali­za­cję opi­sa­ne­go postu­la­tu, w ska­li budże­tu pań­stwa są napraw­dę nie­wiel­kie, stać nas na tę inwe­sty­cję bez pro­ble­mu. A mówi­my prze­cież o zapla­no­wa­niu lep­szej for­ma­cji mózgów przy­szłych poko­leń Pola­ków – to jest fun­da­ment naszej przy­szło­ści.

Wra­ca­jąc do tren­dów: cał­kiem inte­re­su­ją­cy „fer­ment” obser­wu­ję w tema­cie ekra­nów. W kil­ka­na­ście lat po upo­wszech­nie­niu się smart­fo­nów i plat­form stre­amin­go­wych, w dwa­dzie­ścia lat od powsta­nia face­bo­oka dys­po­nu­je­my dany­mi i bada­nia­mi na temat wpły­wu inten­syw­ne­go uży­wa­nia ekra­nów na nasze mózgi, samo­po­czu­cie, rela­cje i zdro­wie psy­chicz­ne. Jeste­śmy na eta­pie, któ­ry Anna Cie­plak i Michał Krzy­kaw­ski w świet­nym tek­ście „Czy­tać, pisać, uwa­żać” nazwa­li „bitwą o uwa­gę”[6]. Dane na temat zabu­rzeń wyni­ka­ją­cych z nad­uży­wa­nia ekra­nów są dostęp­ne i coraz bar­dziej powszech­nie zna­ne, świat zaczy­na wpro­wa­dzać legi­sla­cje ogra­ni­cza­ją­ce wszech­moc plat­form spo­łecz­no­ścio­wych, fran­cu­skie mini­ster­stwo edu­ka­cji zaka­za­ło smart­fo­nów w szko­łach, Szwe­dzi zde­cy­do­wa­li się na całą wstecz: wyco­fu­ją ekra­ny z naucza­nia, powra­ca­ją do pod­ręcz­ni­ków papie­ro­wych, w Pol­sce wła­śnie uka­za­ła się książ­ka Nie zosta­waj influ­en­ce­rem napi­sa­na przez eks­in­flu­en­ce­ra Jan­ka Stroj­ne­go, któ­ry, chcąc rato­wać swo­je zdro­wie psy­chicz­ne, odciął się od social mediów. Oczy­wi­ście nawet sze­ro­ko roz­po­wszech­nio­na świa­do­mość nie­do­brych skut­ków nad­uży­wa­nia ekra­nów nie spra­wi, że ludzie będą czy­tać książ­ki. Choć cał­kiem symp­to­ma­tycz­ne jest, że Stroj­ny, opo­wia­da­jąc o spo­so­bach odbu­do­wy­wa­nia sta­bil­no­ści psy­chicz­nej i kon­cen­tra­cji, mówi wła­śnie, że zaczął czy­tać książ­ki.[7]

Świat się zatem budzi, otrzą­snął się z pierw­sze­go zachwy­tu nad cudow­ny­mi moż­li­wo­ścia­mi, któ­re dają smart­fo­ny (bo prze­cież są to narzę­dzia wspa­nia­łe, cho­dzi o naucze­nie się sen­sow­ne­go z nimi kon­tak­tu w wie­ku, kie­dy już jeste­śmy wypo­sa­że­ni w kom­pe­ten­cje, by sobie pora­dzić z ich wpły­wem), i moż­na mieć nadzie­ję, że krok po kro­ku będzie­my zmie­rzać ku rze­czy­wi­sto­ści, w któ­rej uży­wa­nie ich będzie bar­dziej świa­do­me.

Uwa­żam, że para­dok­sal­nie może nam w tym pomóc sko­ko­wy roz­wój AI, budzą­cy olbrzy­mi nie­po­kój[8]. Odno­szę wra­że­nie, że poja­wie­nie się cha­tu GTP prze­la­ło cza­rę gory­czy wypeł­nio­ną już wie­lo­ma tema­ta­mi: zale­wem ser­wi­sów infor­ma­cyj­nych pisa­nych przez boty, dosko­na­ło­ścią sys­te­mów two­rze­nia fał­szy­wych infor­ma­cji, nara­sta­ją­cym poczu­ciem, że jeste­śmy wyko­rzy­sty­wa­ni, że skra­dzio­no nam kon­cen­tra­cję[9], że roz­dmu­chi­wa­ne są podzia­ły ple­mien­ne, bo to gene­ru­je kli­kal­ność (pisze się o tym coraz wię­cej), że uza­leż­nia się nas i dzie­li, by gene­ro­wać zyski[10]. W paź­dzier­ni­ku 2023 roku został opu­bli­ko­wa­ny Lubl­ja­na Reading Mani­fe­sto[11], sfor­mu­ło­wa­ny przez neu­ro­nau­kow­ców apel do decy­den­tów, któ­re­go prze­sła­niem jest pro­ste stwier­dze­nie, że w tej sytu­acji jedy­ną obro­ną dla demo­kra­cji jest inwe­sty­cja w wyso­kie kom­pe­ten­cje czy­tel­ni­cze oby­wa­te­li, ponie­waż tyl­ko dzię­ki nim moż­na budo­wać odpor­ność spo­łe­czeństw na mani­pu­la­cje i pod­sy­ca­nie podzia­łów. Przy­szłość czy­tel­nic­twa wpły­wa na przy­szłość naszych spo­łe­czeństw. Demo­kra­tycz­ne spo­łe­czeń­stwo, opar­te na wie­lo­stron­nym kon­sen­su­sie może odnieść suk­ces tyl­ko jeśli jego oby­wa­te­le będą odpor­ny­mi czy­tel­ni­ka­mi o wyso­kich kom­pe­ten­cjach. Decy­den­ci we wszyst­kich dzie­dzi­nach muszą być tego świa­do­mi – napi­sa­li auto­rzy Mani­fe­stu. Same obser­wa­cje nie są nowe, wpływ czy­tel­nic­twa na siłę kapi­ta­łu spo­łecz­ne­go i demo­kra­cji był już bada­ny i opi­sy­wa­ny[12]; kon­tekst jest nato­miast nowy, i ten świe­ży strach może stać się kołem zama­cho­wym zmia­ny.

W listo­pa­dzie zeszłe­go roku Mini­ster­stwo Kul­tu­ry Sło­we­nii przed­sta­wi­ło Mani­fest Radzie Unii Euro­pej­skiej. Nie czy­ta­my jesz­cze donie­sień, by euro­pej­scy decy­den­ci maso­wo zwięk­sza­li budże­ty, któ­re prze­zna­cza­ją na pro­mo­cję czy­tel­nic­twa w swo­ich kra­jach, ale myślę, że jeste­śmy na począt­ku moc­ne­go tren­du w tym kie­run­ku, bo to sta­je się nie­unik­nio­ne. Myślę też, że „kto pierw­szy, ten lep­szy” – pierw­sze kra­je, któ­re zaczną nieść temat na sztan­da­rach, zyska­ją sta­tus lider­ski. A gdy­by tak Pol­ska poku­si­ła się o przy­wódz­two w tym tema­cie? Wyglą­da na to, że laur pierw­szeń­stwa jest jesz­cze do zgar­nię­cia… Ot, takie marze­nie…

Pozo­sta­je pyta­nie o czy­tel­ni­ków i życie lite­rac­kie. Roz­wa­ża­nia powyż­sze pro­wa­dzo­ne są z punk­tu widze­nia orga­ni­za­cji zaj­mu­ją­cej się czy­ta­niem jako narzę­dziem niwe­lo­wa­nia wyklu­cze­nia spo­łecz­ne­go. Fun­da­cja Powszech­ne­go Czy­ta­nia tak postrze­ga swo­ją misję: chce­my spra­wić, by wszyst­kie dzie­ci (i potem doro­śli) w Pol­sce mia­ły szan­sę, dzię­ki czy­ta­niu i roz­mo­wie towa­rzy­szą­cej, w peł­ni reali­zo­wać poten­cjał, z któ­rym przy­cho­dzą na świat. Sku­pia­my się na stra­te­giach i dzia­ła­niach, któ­re umoż­li­wią wyrów­ny­wa­nie tych szans. Nie zaj­mu­je­my się ana­li­zą czy ani­mo­wa­niem życia lite­rac­kie­go jako takie­go. To nie to samo: nasze myśle­nie sku­pia się na zapro­sze­niu 60% nie­czy­ta­ją­cych Pola­ków do czy­ta­nia (ponie­waż nie­czy­ta­nie jest czyn­ni­kiem wyklu­cza­ją­cym z życia spo­łecz­ne­go). W życiu lite­rac­kim uczest­ni­czy dziś, jak sądzę, mak­sy­mal­nie do 10% spo­łe­czeń­stwa i te dwie gru­py to raczej inne popu­la­cje.

Dziś tyl­ko 34% doro­słych w Pol­sce czy­ta co naj­mniej 1 książ­kę rocz­nie, oko­ło 50% rodzi­ców czy­ta swo­im dzie­ciom, i to prze­kła­da się na jedy­nie 3% doro­słej popu­la­cji czy­ta­ją­cej napraw­dę regu­lar­nie (6–11 ksią­żek rocz­nie)[13]. Nadzie­ję budzą wyni­ki czy­tel­nic­twa mło­dzie­ży: wśród 15–18 lat­ków w 2022 roku aż 12% prze­czy­ta­ło 6–11 ksią­żek rocz­nie i aż 72% potwier­dza­ło prze­czy­ta­nie co naj­mniej jed­nej książ­ki. Jeśli ci mło­dzi ludzie nie prze­sta­ną czy­tać, to będzie­my mie­li zna­czą­cy wzrost czy­tel­nic­twa doro­słych.

Stra­te­gie wyrów­ny­wa­nia szans sku­pia­my wokół zwięk­sze­nia odset­ka rodzi­ców czy­ta­ją­cych dzie­ciom, ale naszym celem nie jest spo­wo­do­wa­nie, by te dzie­ci koniecz­nie wyro­sły na uczest­ni­ków życia lite­rac­kie­go – chce­my umoż­li­wić im, by wyro­śli na świet­ne mate­ma­tycz­ki czy nauczy­ciel­ki, inży­nie­rów czy fry­zje­rów, artyst­ki czy kucha­rzy, biz­nes­me­nów czy poli­tycz­ki – i robi­li ze swo­im wol­nym cza­sem, co uzna­ją za sto­sow­ne. Czy­ta­nie i roz­mo­wa od małe­go z rodzi­cem da im lep­szą szan­sę, by sta­li się, kim chcą być.

Obraz czy­tel­nic­twa to pira­mi­da, któ­rej pod­sta­wą są czy­ta­ją­cy tyl­ko jed­ną książ­kę rocz­nie, a wierz­choł­kiem – uczest­ni­cy wyzwań czy­tel­ni­czych „zali­cza­ją­cy” ponad 50 ksią­żek i praw­do­po­dob­nie upra­wia­ją­cy tury­sty­kę festi­wa­lo­wą w cza­sie waka­cji. Fun­da­cja Powszech­ne­go Czy­ta­nia, sta­wia­jąc sobie za cel zwięk­sze­nie fun­da­men­tów pira­mi­dy (zapro­sze­nie nie­czy­ta­ją­cych do czy­ta­nia), w spo­sób natu­ral­ny, choć nie­bez­po­śred­ni zmie­rza ku posze­rze­niu gru­py uczest­ni­ków festi­wa­li lite­rac­kich i życia lite­rac­kie­go – bo zwięk­sza­my poten­cjał bazo­wy – mimo że, jak pod­kre­ślam, nie to jest naszym celem zasad­ni­czym. I dla­te­go, będąc prze­ko­na­na, że jest prze­strzeń na posze­rze­nie fun­da­men­tu (pod­nie­sie­nie pozio­mu czy­tel­nic­twa w Pol­sce), wie­rzę, że wierz­cho­łek uczest­ni­czą­cy w życiu lite­rac­kim też może się roz­ro­snąć – bo prze­cież wiel­kość tego ostat­nie­go jest pochod­ną sze­ro­ko­ści fun­da­men­tu ludzi jak­kol­wiek włą­czo­nych w kul­tu­rę książ­ki.

Na koniec wra­cam do kwe­stii prze­wi­dy­wa­nia przy­szło­ści. Nie wszyst­ko wie­my (a w erze AI tym bar­dziej!) i tak jak wspo­mnia­ni na począt­ku spe­cja­li­ści, może­my się potęż­nie mylić. Wie­my jed­nak wystar­cza­ją­co dużo, by móc wdro­żyć stra­te­gie, któ­re z pew­no­ścią przy­słu­żą się roz­wo­jo­wi mózgów mło­dych oby­wa­te­li, przy­szło­ści czy­tel­nic­twa, a co za tym idzie – suk­ce­so­wi Pol­ski. War­to sko­rzy­stać: zapla­no­wać lep­szy kra­jo­braz czy­tel­ni­czy, by móc go spo­koj­nie prze­wi­dy­wać, może wręcz dożyć do jego reali­za­cji – i nie przejść do histo­rii jako poko­le­nie, któ­re zna­ło bada­nia i nic nie zro­bi­ło.

 


Przy­pi­sy:

[1] Chy­ba naj­słyn­niej­sza fran­cu­ska seria ksią­żek i cza­so­pism do nauki czy­ta­nia: J’a­ime lire : Abon­ne­ment maga­zi­ne enfant de 6 à 13 ans (jaimelire.com)
[2] Euro­stat: Sta­ti­stics | Euro­stat (europa.eu)
[3] Pola­cy coraz bar­dziej cyfro­wi: smart­fo­ny i lap­to­py nie­zbęd­ne w codzien­nym życiu – ccnews.pl
[4] Czy­ta­ją­ca Pol­ska – Fun­da­cja Powszech­ne­go Czy­ta­nia (fpc.org.pl)
[5] Vide wypo­wie­dzi Tri­sta­na Har­ri­sa, np: Tri­stan Har­ris Con­gress Testi­mo­ny: Under­stan­ding the Use of Per­su­asi­ve Tech­no­lo­gy (youtube.com)
[6] https://www.dwutygodnik.com/artykul/10870-czytac-pisac-uwazac.html
[7] Jan Stroj­ny, Kry­sty­na Roma­now­ska, „Jak przedaw­ko­wa­łem media spo­łecz­no­ścio­we”, „Plus Minus”, 3–4 lute­go 2024, .
[8] Inte­re­su­ją­cy wykład Cen­ter for Huma­ne Tech­no­lo­gies: The A.I. Dilem­ma – March 9, 2023 (youtube.com)
[9] Vide tekst Cie­plak i Krzy­kaw­skie­go.
[10] Vide Mar­cin Napiór­kow­ski Napra­wić przy­szłość, Tomasz Sta­wi­szyń­ski Regu­ły na czas cha­osu, Chri­sto­pher Wylie, Mindf*ck, czy film Social dilem­ma
[11] The Lju­bl­ja­na Reading Mani­fe­sto: Why higher-level reading is impor­tant
[12] W publi­ka­cji Super­moc ksią­żek. Porad­nik upo­wszech­nia­nia czy­ta­nia zebra­ne są te argu­men­ty: Supermoc_Ksiazek_Poradnik‑P.pdf (fpc.org.pl)
[13] Stan czy­tel­nic­twa w Pol­sce w 2022 – Biblio­te­ka Naro­do­wa (bn.org.pl)

O AUTORZE

Maria Deskur

Wydawca, ekspertka upowszechniania czytania. Absolwentka romanistyki UJ, Literatury francuskiej na Sorbonie oraz komunikacji społecznej na Université Lumière w Lyonie. Współzałożycielka wydawnictwa Muchomor, współtwórczyni serii „Basia” i „Czytam sobie”, wieloletnia dyrektor zarządzająca wydawnictw: Egmont oraz Burda, współfundatorka i prezeska Fundacji Powszechnego Czytania. Zwyciężczyni konkursu Zwyrtała 2019 na najlepszy pomysł na promocję czytelnictwa za akcję „Książka na receptę. Recepta na sukces”, autorka poradnika upowszechniania czytania Supermoc książek oraz współautorka poradnika Supermoc książek. #TataTeżCzyta, Ashoka Fellow od 2023 roku. Prywatnie – mama czwórki dzieci, rowerzystka.