Są poeci, jest Mimikra
Olgerd Dziechciarz
Głos Olgerda Dziechciarza w debacie "Biurowe książki 2010 roku".
strona debaty
Biurowe książki 2010 rokuSą poeci, którzy już tak długo i tak bardzo SĄ, że przestajemy ich zauważać – przecież, jak twierdził Konfucjusz: człowiek potyka się o kretowiska, a nie o góry. Są poeci, których mogłoby nie być, ale oni uparcie są. I w porządku, niech sobie będą. Co nas to obchodzi!
Są poeci, których nie lubimy, nie rozumiemy, nie akceptujemy, i najchętniej byśmy ich odstrzelili (nie podam nazwisk, by nie zostać oskarżonym o podżeganie do linczu). Pozostaje nam bezsilne zaciskanie pięści, bo w Polsce – nie wiedzieć czemu – trudno dostać pozwolenie na broń. Na ostrzu krytyki też już nie można polegać – stępiało.
Są poeci, którzy dają nam krótką, wstępną satysfakcję, która wnet przeradza się w kaca. Ale do rana przechodzi, jakby co mamy sklepy całodobowe.
Są poeci, których każda kolejna książka, to operacja na żywym języku. Bywa, że pacjent podczas tego eksperymentu umiera, więc operacja zamienia się w sekcję zwłok. Świadomość, że na stole leży ładnie wydany trup licznym recenzentom w niczym nie przeszkadza, toteż piszą potem, że zabieg zakończył się sukcesem. Udajemy, że im wierzymy.
Są poeci, którzy dawno znaleźli swoją ścieżkę przez las. Ścieżka jest wygodna, utwardzona, lada rok mają na niej położyć asfalt, więc nie szukają innych dróg. Czasem za tę swoją pewność bywają karani – ważnymi nagrodami. Ciężko to znoszą, ale jakoś znoszą, wszak – jak tłumaczył Bernhard: „Jestem człowiekiem skąpym, bez charakteru, jestem po prostu świnią”.
Są poeci, którzy niby mają wszystko w dupie, jest im obojętne, czy to, co napisali, komuś się podoba, czy nie, czy jakaś gazeta to opublikują, czy odmówi druku, czy ich gdzieś zaproszą, czy pokażą drzwi; ich zainteresowanie wierszem kończy się w momencie postawienia ostatniej litery w wieńczącym tekst wersie. Ale nie wierzcie im, bo kłamią. Oni po cichu pielęgnują własną wielkość.
Są poeci stadni, znakomicie zaadoptowani w naszym światku literackim, wpisani do odpowiedniej grupy wzajemnej adoracji, podgrupy wsparcia, gromady nieudaczników, ci wszyscy, którzy wiedzą, że najlepiej trzymać się kupy, bo kupy nikt nie ruszy. To poeci w zwartych szeregach, którzy zapominają, że to nie oni są najważniejsi, tylko książki.
Są wreszcie poeci, których nie da się zdefiniować, nie stoją obok, ale i zbytnio się nie udzielają, po prostu – jako osoby – nas nie zajmują, bo zajęci jesteśmy ich wierszami. Są osobnymi bytami, a ich wiersze są tak samo ciężkie do zdefiniowania, jak ich relacje ze światem. Fascynują, zaskakują, a czasami wkurzają do żywego. A co z poetami, którzy w ogóle nie pasują do żadnego z tych schematów? Albo mówiąc pokrętnie, pasuje do wszystkich? Nic. Możemy tylko obserwować i cieszyć się ich ewolucją (bywa, sami sobą siebie zaskakują). Łukasz Jarosz i tomik Mimikra są tego najlepszym przykładem. Już się nam wydawało, że go okiełznaliśmy, że wiemy czego się po nim spodziewać, a tu mamy tę książkę. I co mamy teraz z nią zrobić? Powiedzcie, co można zrobić z Łukaszem Jaroszem, którego wina jest bezsporna?! Po Somie nie spodziewałem się Białego tygodnia, a po Białym tygodniu nie spodziewałem się Mimikry. Było spokojnie i bezpiecznie. I jak uciął nożem! Podobno dużo w tej książce metafizyki, Boga, ale i człowieka, z jego marną cielesnością, nieco zagubionego w ogromie możliwości, który stara się jakoś z tym wszystkim sobie dać radę. Zola mawiał, że „niebo i dupa, to dwie zasadnicze dźwignie”. Łukasz Jarosz patrzy w niebo, ale wie na czym siedzi. Wydał w 2010 roku bardzo dobry tom wierszy, które obie – jakże odległe sobie sfery – mają na uwadze. O dziwo, mało kto to zauważył. Czyżby nam się już te sfery opatrzyły? Możliwe, że jestem nieprzygotowany, ale mimo to podnoszę w górę dwa palce i zgłaszam książkę Jarosza.
O AUTORZE
Olgerd Dziechciarz
Poeta, prozaik, felietonista, bloger. Autor ponad dwudziestu książek, w tym wyborów felietonów (m.in.: Partykularne interesy, Olkusz dla opornych), zbiorów poetyckich (m.in.: Autoświat, Galeria Humbug, Mniej niż zło, Przewrócona ósemka), zbiorów opowiadań (Masakra, Miasto Odorków, pomazaniec, Pakuska), oraz dwóch powieści (Wielkopolski i Małopolski). Publikuje też pod pseudonimem Tytus Żalgirdas (właśnie ukazał się tom wierszy Mityfikacje). http://wolkuszuczylinigdzie.salon24.pl/