debaty / ankiety i podsumowania

Sentymenty i niespodzianki

Mateusz Kotwica

Głos Mateusza Kotwicy w debacie "Biurowe książki 2011 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2011 roku

Mija­ją­cy rok 2011 koja­rzy mi się naj­moc­niej z grun­to­wa­niem i wzmac­nia­niem swo­jej pozy­cji przez poetów, któ­rzy są już moc­no osa­dze­ni w pol­skiej kul­tu­rze lite­rac­kiej. Oczy­wi­ście mija się z celem wymie­nia­nie wszyst­kich tytu­łów, któ­re się uka­za­ły. Wybór ulu­bio­nych ksią­żek będzie więc z góry arbi­tral­ny, dyk­to­wa­ny z jed­nej stro­ny sen­ty­men­tem, z dru­giej zaś odkry­ciem cie­ka­wej książ­ki auto­ra sła­biej prze­ze mnie zna­ne­go.

Zacznę od pozy­cji naj­bliż­szej – dożyn­ko­we­go tomu Tade­usza Pió­ry O dwa kro­ki stąd. Od począt­ku prze­ko­ny­wa­ła mnie for­mu­ła wier­szy zebra­nych, któ­re pozwa­la­ła na cało­ścio­wy ogląd twór­czo­ści jed­ne­go auto­ra. Tym bar­dziej cie­szy mnie wyda­nie poświę­co­ne tak ory­gi­nal­ne­mu poecie. Z twór­czo­ścią tą mam do czy­nie­nia już od daw­na, więc moż­li­wość przyj­rze­nia się prze­mia­nom poety­ki z książ­ki na książ­kę jest dla mnie tym bar­dziej obie­cu­ją­ca, zwłasz­cza, że zebra­ne zosta­ły nawet utwo­ry z Domu bez kan­tów.

Cie­szy rów­nież roz­wój serii pro­za­tor­skiej w posta­ci Bia­łej Ofe­lii Julii Fie­dor­czuk. Autor­ka prze­szła od zbio­ru opo­wia­dań do powie­ści, co nie jest kro­kiem łatwym, ale w tym wypad­ku zakoń­czo­nym peł­nym suk­ce­sem. Głos w książ­ce jest moc­ny i pew­ny, kon­struk­cja prze­my­śla­na, przez co wcią­ga czy­tel­ni­ka. Duża świa­do­mość w kre­owa­niu świa­ta przed­sta­wio­ne­go spra­wi­ła, że nie jest to wbrew pozo­rom powieść łatwa w odbio­rze. Nie­prze­wi­dy­wal­ność i zmia­ny w nar­ra­cji, któ­re roz­gry­wa­ją się przed odbior­cą powo­du­ją cią­głe rewi­do­wa­nie odbio­ru – uwa­ga czy­tel­ni­ka musi dosto­so­wać się do kon­kret­nej zmia­ny nar­ra­cyj­nej. Dopie­ro wte­dy jest w sta­nie w peł­ni wejść w świat boha­ter­ki.

Jed­nak książ­ka, do któ­rej wra­cam naj­czę­ściej, to Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­ela Lon­gley­’a. Każ­da pozy­cja tłu­ma­czo­na z języ­ka angiel­skie­go, a więc wywo­dzą­ca się z zupeł­nie innej sytu­acji lite­rac­kiej, to dosko­na­ła moż­li­wość do obser­wa­cji nowych spo­so­bów patrze­nia na świat. Prze­kła­dy ponad­to udo­wad­nia­ją jak gięt­ki jest język angiel­ski i jak wie­le pozwa­la wyra­zić, z dru­giej jed­nak stro­ny poka­zu­ją, że pol­sz­czy­zna jest w sta­nie do tych wymo­gów się dosto­so­wać. Wiel­ka zasłu­ga w tym tłu­ma­cza, któ­re­go wyczu­le­nie na róż­ne reje­stry języ­ko­we pozwa­la z maestrią prze­no­sić obce tre­ści. Poezja Lon­gley­’a do tego potra­fi czy­tel­ni­ka urzec swo­im bogac­twem alu­zji, któ­re powo­du­ją chęć cią­głych poszu­ki­wań lite­rac­kich. Jeśli dodać do tego umie­jęt­ność prze­pla­ta­nia kla­sycz­nych miar poetyc­kich wier­szem wol­nym oraz dużą róż­no­rod­ność, to Od kwiet­nia do kwiet­nia jest pozy­cją god­ną pole­ce­nia. Zde­cy­do­wa­nie jed­ną z moich ulu­bio­nych. Oczy­wi­ście za tą książ­ką podą­ża nadzie­ja, że prze­kła­dów będzie coraz wię­cej.