Szafa grająca
Maciej Melecki
Głos Macieja Meleckiego w debacie "Z Fortu do Portu".
strona debaty
Z Fortu do PortuNa Porty przyjeżdżałem zawsze jako postronny obserwator, wiedziony nadzieją na dwudniowe spotkania z przyjaciółmi, poetami, których zazwyczaj nie widziałem przez cały rok. Festiwale te były dla mnie więc szansą na bezpośredni, częstokroć suto zakrapiany różnymi trunkami, kontakt, dający też możliwość zobaczenia na Portowej scenie kolegów prezentujących wiersze ze świeżo wydanych książek, które były mi zazwyczaj już wcześniej znane. Pobytom w Legnicy towarzyszyła prawie zawsze letnia pogoda. Dzięki tak sprzyjającym warunkom, mogliśmy większość dnia spędzać na świeżym powietrzu, siadając na tarasie kawiarni Maska, gawędząc sobie aż do pierwszych, popołudniowych spotkań, poznając przy okazji nowych ludzi ( tak zawiązała się moja przyjaźń z Maćkiem Malickim ). Przeglądając sobotnie wydanie Wyborczej wraz z dodatkiem Wysokie obcasy, w pewnym momencie, nieco znużeni mdławą lekturą, mogliśmy podziwiać, co było chyba najprzyjemniejsze, młode, przynajmniej z wyglądu, dobrze zapowiadające się adeptki poetyckiego bytu, eterycznie i nieśmiało orbitujące wokół poetyckiego centrum świata, czyli naszych stolików. Podczas ostatniego festiwalu w Legnicy (2003), kawiarnia Maska była nieczynna, albowiem została zarezerwowana na miejscowe wesele. Musieliśmy znaleźć sobie inne miejsce. Okazało się, że nieopodal, po drugiej stronie rynku, znajduje się kawiarnia, dokładnej nazwy już nie pomnę, bodaj U plastyków, gdzie jest grająca szafa, w której są płyty Sex Pistols i Davida Bowiego. Było to jak zbawienie. Pamiętam, że w bardzo licznym gronie, przy złączonych stolikach, słuchaliśmy nieprzerwanie utworów w/ w wykonawców, racząc się lampkami Stocka i piwem Żywieckim. Było to popołudnie, kiedy miały się odbyć warsztaty poetyckie. Koledzy po piórze, poproszeni przez organizatorów o uczestnictwo w charakterze prowadzących, raz po raz odchodzili od stolika, znikali w budynku teatru, poczym, ni stąd ni zowąd, zjawiali się nagle, wybierając kolejny utwór muzyczny z bogatego repertuaru – zdarzały się utwory wykonawców polskich, puszczane jako przerywnik. Niewiele zapamiętałem z samych prezentacji, ale były takie, które wtrąciły mnie w oniemienie. Rewelacyjne czytania: Andrzeja S., Bohdana Z., czy Piotra S., czytającego hipnotycznie, w swoim przekładzie, wiersze D. J Enright‘a, ale także Siwego, monotonnie, nierytmicznie czytającego swój, porównywalny do mechaniki walca, poemat Zdania z treścią, co przetykane było klapnięciami foteli znudzonych słuchaczy.
O AUTORZE
Maciej Melecki
Urodzony w 1969 roku w Mikołowie. Poeta, redaktor, scenarzysta. Dyrektor Instytutu Mikołowskiego. Redaktor pisma literackiego „Arkadia”. Tłumaczony na angielski, niemiecki, słowacki, francuski, słoweński. Mieszka w Mikołowie.