debaty / ankiety i podsumowania

Teoria braku spisku treści

Rafał Gawin

Głos Rafała Gawina w debacie "Jak rozmawiać o poezji".

strona debaty

1.
„Lite­rac­ki rynsz­tok” i „wiecz­ni fru­stra­ci” to okre­śle­nia ten­den­cyj­ne, praw­dzi­we jedy­nie w odnie­sie­niu do skraw­ka inter­ne­to­wej rze­czy­wi­sto­ści lite­rac­kiej, takiej jak np. jeden zna­ny, powszech­nie ata­ko­wa­ny, ale rów­nie czę­sto czy­ta­ny blog Mar­ka Tro­ja­now­skie­go. „Poetyc­kie get­to” jak naj­bar­dziej, w szer­szym tego okre­śle­nia zna­cze­niu. W koń­cu znaj­du­je­my się w niszy, graj­doł­ku, w któ­rym trze­ba napraw­dę wyso­ko ska­kać (cokol­wiek by się pod tym ska­ka­niem nie kry­ło), żeby zostać dostrze­żo­nym choć­by w lite­rac­kim main­stre­amie, któ­ry w Pol­sce rów­nież nie nale­ży do obsza­rów wyżyn­nych. Na dłuż­szą metę niko­go to nie inte­re­su­je, poza garst­ką nawie­dzo­nych zapa­leń­ców. A więc pisze­my przede wszyst­kim dla sie­bie. Wyda­je mi się, że prze­wa­ża­ją­ca więk­szość piszą­cych i kry­ty­ku­ją­cych zda­je sobie z tego spra­wę. Może też i ten fakt spra­wia, że roz­mo­wy o poezji bywa­ją jed­no­wy­mia­ro­we, powierz­chow­ne, „zero­je­dyn­ko­we” i czę­sto w zbyt dużym stop­niu korzy­sta­ją z argu­men­tów per­so­nal­nych, w opar­ciu o wza­jem­ne, raczej poza­po­etyc­kie sym­pa­tie i anty­pa­tie. Bo po co się wysi­lać, przed kim chwa­lić, kie­dy wszy­scy się zna­my i niczym nie zasko­czy­my?

2.
Moż­li­we, że (przy­naj­mniej nie­któ­rzy) umie­my roz­ma­wiać o poezji, tyl­ko przede wszyst­kim chce­my roz­ma­wiać o swo­jej poezji. Z moich obser­wa­cji, zwłasz­cza rówie­śni­ków (pod wzglę­dem rocz­ni­ko­wym i poetyc­kim), wyni­ka, że w kon­fron­ta­cji z bar­dziej doświad­czo­nym poetą, kry­ty­kiem itp. dany żół­to­dziób prze­waż­nie roz­ma­wia o swo­ich wier­szach i jaka­kol­wiek inna dys­ku­sja o poezji inte­re­su­je go naj­czę­ściej tyl­ko w tym kon­tek­ście. Dru­ga spra­wa – żeby moż­na było roz­ma­wiać o poezji, trze­ba tako­wą czy­tać. Tym­cza­sem sami poeci czy­ta­ją głów­nie tyl­ko książ­ki zna­jo­mych poetów, i to jedy­nie wte­dy, gdy otrzy­ma­ją je w pre­zen­cie, na co dzień ogra­ni­cza­jąc się do czy­ta­nia wier­szy w Inter­ne­cie, jeśli jesz­cze chce im się tako­we wyszu­ki­wać. Rów­nież kry­ty­cy (lub oso­by tako­wy­mi nazy­wa­ne) nie zawsze czy­ta­ją, w cało­ści, a cza­sem nawet we frag­men­tach książ­ki, któ­re recen­zu­ją, i tu mamy do czy­nie­nia z sytu­acją odwrot­ną, tj. kie­dy sam apa­rat poję­cio­wy i mecha­ni­zmy kry­tycz­ne mają zastą­pić nor­mal­ną, „nie­ob­cią­żo­ną” lek­tu­rę. Cza­sa­mi zada­ję sobie pyta­nie, czy wła­śnie to może być przy­czy­ną powsta­wa­nia tak wie­lu (wie­lu, oczy­wi­ście, w uję­ciu pro­cen­to­wym w odnie­sie­niu do cało­ści, nie ilo­ścio­wym – nawet w pra­sie lite­rac­kiej tek­stów kry­tycz­no­li­te­rac­kich i zbli­żo­nych do kry­tycz­no­li­te­rac­kich poja­wia się sto­sun­ko­wo mało) nud­nych, pre­ten­sjo­nal­nych i aka­de­mic­kich recen­zji? Z jed­nej więc stro­ny – nie­kom­pe­tent­ni ludzie zaj­mu­ją­cy się kry­ty­ką, z dru­giej – kom­pe­tent­ni ludzie nad­uży­wa­ją­cy swo­jej wie­dzy np. w celu zatu­szo­wa­nia fak­tu, że oma­wia­nych ksią­żek zwy­czaj­nie nie doczy­ta­li.

3.
Oczy­wi­ście poeci nie­zaj­mu­ją­cy się zawo­do­wo kry­ty­ką mają peł­ne pra­wo wypo­wia­dać się na temat wier­szy innych poetów, jak każ­dy czy­tel­nik (bądź nie-czy­tel­nik), rów­nież publicz­nie. Pro­blem, moim zda­niem, leży w tym, że tek­sty na temat wier­szy pisa­ne przez ama­to­rów nazy­wa się kry­ty­ką lite­rac­ką; krót­sze – recen­zją, dłuż­sze – szki­cem, bądź – o zgro­zo – stu­dium (z moimi tek­sta­mi bywa­ło podob­nie, a kry­ty­ką lite­rac­ką param się co naj­wy­żej z pasji i to od nie­daw­na). Gene­zą pro­ble­mu jest fakt, że tak napraw­dę mało kto chce się zaj­mo­wać kry­ty­ką lite­rac­ką zawo­do­wo, gdyż to na każ­dą metę przed­się­wzię­cie mało docho­do­we, a i sama kry­ty­ka lite­rac­ka nie ma takiej siły, jak cho­ciaż­by jesz­cze zaraz po 1989 roku. Nie ma siły, bo bra­ku­je zło­tych strza­łów w posta­ci świe­żej krwi, a zwłasz­cza (i tu piję do tzw. mło­dej kry­ty­ki lite­rac­kiej, ale też tzw. ośrod­ków aka­de­mic­kich, zaj­mu­ją­cych się głów­nie odgrze­wa­niem prze­ter­mi­no­wa­nych dań i wyko­py­wa­niem cią­gle tych samych tru­pów) świe­że­go spoj­rze­nia na lite­ra­tu­rę. I koło się zamy­ka. I się sta­cza. Nie ma siły, bo nie ma tutaj o co wal­czyć i o co się kłó­cić. Z jed­nej stro­ny w XXI wie­ku zde­rzasz się z całą masą mniej lub bar­dziej abs­trak­cyj­nych moż­li­wo­ści, z dru­giej – zwy­czaj­nie i przy­ziem­nie wal­czysz o prze­trwa­nie, więc nie chcesz tra­cić cza­su na pier­do­ły. „Kry­ty­ka Poli­tycz­na”, jedy­ne śro­do­wi­sko, któ­re pró­bu­je zadbać o istot­ność lite­ra­tu­ry, kry­ty­ki i toczą­cych się w niej spo­rów, wycho­dzi moim zda­niem ze zbyt rady­kal­nych zało­żeń. Nie da się tak łatwo upo­li­tycz­nić lite­ra­tu­ry, zmu­sić piszą­cych do poru­sza­nia tema­tów z jakie­goś (poli­tycz­ne­go, spo­łecz­ne­go) punk­tu widze­nia istot­nych. To zapę­dy tota­li­tar­ne. Na siłę moż­na poku­sić się o podział piszą­cych według poglą­dów poli­tycz­nych, tyl­ko co z tego wynik­nie? Naj­le­piej piszą poeci o poglą­dach lewi­co­wych bądź w wier­szach poli­tycz­nie neu­tral­ni. Ilu z nich jed­nak o coś rze­czy­wi­ście wal­czy? Ilu z nich w ogó­le chcia­ło­by o coś wal­czyć? Lite­rac­ka pra­wi­ca nie potra­fi się „oko­pać”, bra­ku­je jej jed­ne­go, moc­ne­go cen­tral­ne­go ośrod­ka, wokół któ­re­go mogła­by się sku­pić. Zresz­tą, czy jej na tym zale­ży? Czy nie wystar­cza w sumie coraz dal­sza od lite­ra­tu­ry „Fron­da” i jak na razie bar­dzo oka­zjo­nal­ne „Czter­dzie­ści i Czte­ry”? Kil­ka wier­szy z oka­zji kata­strof lot­ni­czych? Celo­wo pro­wo­ku­ję, gene­ra­li­zu­jąc, ale taka jest ogól­na ten­den­cja; powtó­rzę: pisze­my dla sie­bie, z uwzględ­nie­niem kil­ku osób, któ­re mogły­by po dany wiersz się­gnąć.

4.
Lite­rac­kie por­ta­le w tra­dy­cyj­nym kształ­cie (miej­sce na doda­wa­nie wła­snych wier­szy + naj­czę­ściej bar­dzo ogól­ne forum + ewen­tu­al­nie wybra­ko­wa­ny, uzu­peł­nia­ny zry­wa­mi dział infor­ma­cyj­ny) powo­li wyczer­pu­ją swo­ją for­mu­łę, tak samo jak tra­dy­cyj­ne ser­wi­sy o pro­fi­lu infor­ma­cyj­no-wydaw­ni­czym, w któ­rych nie ma moż­li­wo­ści inte­rak­cji: doda­wa­nia komen­ta­rzy, oce­nia­nia itp. Dla­cze­go? Po pierw­sze, poko­le­nie wycho­wa­ne na tra­dy­cyj­nych por­ta­lach wyco­fu­je się z uczest­nic­twa w tako­wych – po pro­stu nie potrze­bu­je ich, etap publi­ko­wa­nia tam wier­szy ma za sobą, dys­ku­sji, w któ­rych mogło­by wziąć udział (jeśli w ogó­le było­by tym zain­te­re­so­wa­ne) prak­tycz­nie tam nie ma – a tym­cza­sem następ­ne­go poko­le­nia nie widać. Po dru­gie, rze­czy­wi­stość lite­rac­ka się decen­tra­li­zu­je i ser­wi­sy poetyc­kie powo­li zastę­po­wa­ne są przez sys­tem blo­gów; sys­tem – ponie­waż ich wła­ści­cie­le wza­jem­nie się odwie­dza­ją, komen­tu­ją i wspie­ra­ją, co na dłuż­szą metę moż­na potrak­to­wać jako wspól­ny orga­nizm, z tym jed­nym wyjąt­kiem, że jego poszcze­gól­ne czę­ści są auto­no­micz­ne – to wła­ści­ciel blo­ga decy­du­je, któ­ry komen­tarz edy­to­wać, a któ­ry usu­nąć, ma kon­tro­lę nad kry­ty­ką swo­jej twór­czo­ści i jest mu z tym łatwiej i wygod­niej, nie musi odpo­wia­dać na trud­ne pyta­nia, wysi­lać się ani z nicze­go tłu­ma­czyć.

Jeśli cho­dzi o same por­ta­le, przy­szło­ścio­we wyda­ją się być te ewo­lu­ują­ce w kie­run­ku towa­rzy­sko-spo­łecz­no­ścio­wym a la Face­bo­ok. Por­ta­le, któ­re nie­mal­że będą mogły zastą­pić życie lite­rac­kie, gdzie prę­dzej czy póź­niej będą się odby­wa­ły festi­wa­le lite­rac­kie on-line. Dla­te­go też por­tal Poezja Pol­ska, w któ­re­go funk­cjo­no­wa­niu uczest­ni­czę, będzie się refor­mo­wał. Dla­te­go ewo­lu­ować chce do tej pory chy­ba naj­bar­dziej asce­tycz­na i odpor­na na zmia­ny Nie­szu­fla­da. Dla­te­go por­tal Biu­ra Lite­rac­kie­go rów­nież zapo­wia­da zmia­ny. Może w koń­cu sta­nie się inte­rak­tyw­ny i bar­dziej otwar­ty, powsta­nie w nim zespół forów i inne narzę­dzia bie­żą­ce­go, szyb­kie­go reago­wa­nia? Na dłuż­szą metę takie dys­ku­sje jak ta mogą słu­żyć jedy­nie pew­nym pod­su­mo­wa­niom bądź pró­bom wycią­ga­nia wnio­sków na przy­szłość. Sama lite­ra­tu­ra, w dobie Inter­ne­tu, wyma­ga rów­nież reak­cji w sys­te­mie „tu i teraz”.

Nie­daw­no poja­wił się Liternet.pl. Dobrze się zapo­wia­da, jest wypo­sa­żo­ny prak­tycz­nie we wszyst­kie ww. „przy­szło­ścio­we” narzę­dzia (choć nie pozba­wio­ny jesz­cze błę­dów natu­ry tech­nicz­nej), ale jak na razie dość wol­no się roz­krę­ca. Tak samo było jed­nak z Poewi­ki i obec­nie jeden z naj­bar­dziej inte­rak­tyw­nych i „wol­nych” ser­wi­sów poetyc­kich w pol­skim Inter­ne­cie regu­lar­nie odwie­dza garst­ka naj­za­go­rzal­szych współ­twór­ców.

5.
Tak, „już na zawsze jeste­śmy ska­za­ni” na czy­ta­nie w Inter­ne­cie „zło­śli­wych wpi­sów i komen­ta­rzy”. Tru­izm: taka jest spe­cy­fi­ka Inter­ne­tu, moż­li­wej w nim ano­ni­mo­wo­ści i bez­kar­no­ści, a tak­że – w przy­pad­ku nic­ków nie­ukry­wa­ją­cych swo­jej toż­sa­mo­ści – bra­ku bez­po­śred­nio­ści, koniecz­no­ści spoj­rze­nia w oczy ata­ko­wa­ne­mu i/lub szy­ka­no­wa­ne­mu; koniec tru­izmu. Nawet naj­bar­dziej rygo­ry­stycz­na mode­ra­cja nie wyeli­mi­nu­je tego rodza­ju wpi­sów defi­ni­tyw­nie, może co naj­wy­żej doraź­nie reago­wać na róż­ne­go rodza­ju ata­ki, wyci­nać, upo­mi­nać i blo­ko­wać kon­ta. Jed­nak prę­dzej czy póź­niej poja­wią się następ­ne, wyko­rzy­sty­wa­ne choć­by tyl­ko do per­so­nal­nych wycie­czek i pora­chun­ków. To nie­odzow­ny ele­ment sze­ro­ko rozu­mia­ne­go liter­ne­tu, a tak­że wszyst­kich miejsc, gdzie moż­li­we jest zakła­da­nie kont i pisa­nie komen­ta­rzy. Myślę, że jest jed­nak moż­li­wość zmi­ni­ma­li­zo­wa­nia takie­go sta­nu rze­czy. To two­rze­nie w sie­ci miejsc i prze­kształ­ca­nie obec­nie ist­nie­ją­cych na takie, w któ­rych piszą­cy inter­nau­ta czu­je się na tyle dobrze, że nie chce ich psuć, wprost prze­ciw­nie – chce uczest­ni­czyć w ich współ­two­rze­niu i udo­sko­na­la­niu. Banal­ne, ale na dłuż­szą metę trud­ne do wyko­na­nia. Zawsze coś prze­szka­dza, zwłasz­cza admi­ni­stra­cja, mode­ra­cja i, nie­ste­ty, kil­ku uczest­ni­ków ser­wi­su, z któ­ry­mi z róż­nych powo­dów dany użyt­kow­nik por­ta­lu nie potra­fi koeg­zy­sto­wać w jed­nym miej­scu bez­ko­li­zyj­nie, ale nie zamie­rza ich uni­kać.

6.
Ini­cjo­wać i pro­wa­dzić dys­ku­sje z udzia­łem poetów moż­na dalej „po sta­re­mu” – dobra roz­mo­wa jest ponad­cza­so­wa – z tym, że bar­dziej nale­ży zadbać o pryn­cy­pia i, wyda­wa­ło­by się, oczy­wi­sto­ści. Potrzeb­ny jest intry­gu­ją­cy, bie­żą­cy, pre­cy­zyj­nie okre­ślo­ny temat, któ­ry zmu­si do wysi­le­nia się zapro­szo­nych roz­mów­ców; twar­dy, rze­czo­wy i momen­ta­mi wręcz zamor­dy­stycz­ny pro­wa­dzą­cy, któ­ry potra­fi nad dys­ku­sją zapa­no­wać i ini­cja­tor przed­się­wzię­cia, umie­ją­cy zmo­bi­li­zo­wać uczest­ni­ków, żeby do takiej roz­mo­wy odpo­wied­nio się przy­go­to­wa­li. Pro­blem w tym, że mało kto obec­nie wie­rzy w istot­ność dys­ku­sji na tema­ty poetyc­kie, m.in. z przy­czyn, któ­re tutaj pró­bo­wa­łem spre­cy­zo­wać, toteż w róż­ne­go rodza­ju poetyc­kich deba­tach domi­nu­je cha­os i roz­prę­że­nie. Stąd też zapew­ne nie­po­wo­dze­nie dys­ku­sji „Poeci na nowy wiek” na ostat­nim Festi­wa­lu Port Wro­cław – pro­wa­dzą­cy nie pano­wał nad sytu­acją, nie wszy­scy uczest­ni­cy byli przy­go­to­wa­ni: Anna Kału­ża wymie­ni­ła dru­gą książ­kę Szcze­pa­na Kopy­ta jako jego debiut, Jacek Guto­row przy­znał, że anto­lo­gii, któ­rej doty­czy­ła dys­ku­sja, nie prze­czy­tał. Szko­da, bo to była jed­na z ostat­nich oka­zji, by na bie­żą­co skon­fron­to­wać wybo­ry (i pomi­nię­cia) Roma­na Hone­ta z poetyc­ką rze­czy­wi­sto­ścią. Teraz pozo­sta­nie już mniej intry­gu­ją­ca per­spek­ty­wa histo­rycz­na.

O AUTORZE

Rafał Gawin

Ur. 1984. Redaktor, korektor, konferansjer, animator, recenzent, poeta i przyszły prozaik. Wydał pięć książek poetyckich, ostatnio Wiersze dla koleżanek (Justynów 2022). Tłumaczony na języki. Prowadzi „Wiersz wolny” i „Liberté!”. Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje (jako instruktor) w Domu Literatury i działa (jako skarbnik i wydawca) w oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.