debaty / ankiety i podsumowania

Trzy projekty

Łukasz Saturczak

Głos Łukasza Saturczaka w debacie "Biurowe książki 2011 roku".

strona debaty

Biurowe książki 2011 roku

W roku 2011 lau­ry nale­żą się wro­cław­skie­mu wydaw­nic­twu przy­naj­mniej za trzy pro­jek­ty.

Pierw­szym z nich jest zwró­ce­nie uwa­gi na utwo­ry nie będą­ce poezją. Oka­zu­je się, że Biu­ro Lite­rac­kie potra­fi „wyło­wić” tak­że i pro­zę. Co praw­da dalej jest to teren dopie­ro pozna­wa­ny przez Artu­ra Bursz­tę i spół­kę, ale nie da się ukryć, że Psy pocią­go­we Fili­pa Zawa­dy są jed­nym z cie­kaw­szych pro­jek­tów powie­ścio­wych, jakie w ostat­nim cza­sie czy­ta­łem, zaś Histo­rie waż­ne i nie­waż­ne ukra­iń­skie­go pisa­rza i tłu­ma­cza pol­skiej lite­rau­ry Andri­ja Bon­da­ra w nie­złym prze­kła­dzie Boh­da­na Zadu­ry, to zde­cy­do­wa­ny TOP moje­go pry­wat­ne­go zesta­wie­nia na rok 2011. Mam nadzie­ję, że wydaw­ca zgło­si go jako kan­dy­da­ta do nagro­dy Ange­lus.

Jed­nak Biu­ro to zde­cy­do­wa­nie poezja i jej naj­moc­niej­szy punkt, czy­li Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki. Cią­gle się zasta­na­wiam, czy Imię i zna­mię to jego naj­lep­szy tomik. Na pew­no jeden z lep­szych. Jed­nak więk­szą trud­ność od schie­rar­chi­zo­wa­nia poezji tego auto­ra sta­no­wi dla mnie pisa­nie o niej. Jako prze­my­śla­nin mogę stwier­dzić tyl­ko, że nikt przed nim i zapew­nie szyb­ko nikt po nim, nie będzie pisał w taki spo­sób o pamię­ci. Nie tyl­ko o pamię­ci ludzi z prze­my­skie­go. Lata poka­żą, jak waż­nym poetą jest Dyc­ki, któ­re­go twró­czość dane nam jest teraz śle­dzić na bie­żą­co.

Naj­moc­niej­szym punk­tem roku 2011 w Biu­rze Lite­rac­kim jest bez wąt­pie­nia anto­lo­gia poezji Ame­ry­ki Łaciń­skiej. Wybit­na tłu­macz­ka Kry­sty­na Rodow­ska po wyda­nym parę lat temu tomie, w któ­rym zebra­no jej tłu­ma­cze­nia poezji fran­cu­skiej (Na sza­li zna­ków), w koń­cu zde­cy­do­wa­łą się wydać wier­sze hisz­pań­sko­ję­zycz­ne. Neru­da, Paz, Bor­ges… czy wie­lu mniej zna­nych u nas poetów zebra­nych w książ­ce Umocz war­gi w kamie­niu przy­po­mi­na o cza­sach, kie­dy lite­ra­tu­ra Ame­ry­ki Połu­dnio­wej była w Polce naj­chęt­niej czy­ta­ną spo­śród wszyst­kich innych. Wiel­kia była (i jest) w tym zasłu­ga Kry­sty­ny Rodow­skiej. Bra­wo.