debaty / ankiety i podsumowania

W stronę mainstreamu [1]

Weronika Janeczko

Głos Weroniki Janeczko w debacie "Biurowe książki 2020 roku".

strona debaty

BIUROWE KSIĄŻKI 2020 ROKU: WPROWADZENIE

Kac­per Bart­czak w ramach deba­ty „Nowe języ­ki poezji”, któ­ra w ostat­nich mie­sią­cach roz­grze­wa­ła do czer­wo­no­ści spo­rą część poetyc­kie­go śro­do­wi­ska, powie­dział, w kon­tek­ście poezji Arman­tro­ut, o recep­cji jej wier­szy przez dys­ku­tan­tów „Tygo­dni­ka Kul­tu­ral­ne­go” TVP Kul­tu­ra: „nie­no­wa, wręcz spo­dzie­wa­na, była nie­zdol­ność main­stre­amu do inte­rak­cji z taką poezją współ­cze­sną, któ­ra nicze­go sobie kon­wen­cją lirycz­no-kon­fe­syj­ną nie uła­twia i dzia­ła w warun­kach sta­łe­go ryzy­ka for­mal­ne­go, inte­lek­tu­al­ne­go, poli­tycz­ne­go i poję­cio­we­go. Siła takiej poezji pozo­sta­je poza rada­rem medial­nym. I niech tak już będzie! Rze­czy­wi­stość abso­lut­nie medial­na była­by koszmarem”[2]. Zwró­ce­nie uwa­gi wła­śnie na main­stre­amo­wość i medial­ność wyda­je mi się bar­dzo zasad­ne w kon­tek­ście oma­wia­ne­go w tej deba­cie Biu­ro­we­go 2020 roku.

To miał być i zde­cy­do­wa­nie był rok dla BL‑u prze­ło­mo­wy – dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cie dzia­łal­no­ści medium wyda­ją­ce­go bar­dzo dobrą poezję to napraw­dę powód do świę­to­wa­nia, powód do pod­su­mo­wań, któ­re czę­sto skła­nia­ją do obie­ra­nia nowych kie­run­ków i pro­jek­to­wa­nia zmian. W prze­ci­wień­stwie do lat poprzed­nich głów­nym celem wydaw­ni­czym Biu­ra w ostat­nim roku nie było wyłącz­nie pre­zen­to­wa­nie naj­śwież­szej pol­skiej poezji, ale ujaw­nił się rów­nież widocz­ny zwrot w stro­nę main­stre­amu[3], któ­ry wyda­wa­nej do tej pory w BL‑u lite­ra­tu­ry raczej, przy­naj­mniej w spo­sób widocz­ny (może z drob­ny­mi wyjąt­ka­mi stric­te pod taką publicz­ność, jak zbiór tek­stów Kory czy Cie­chow­skie­go), nie tra­wił. W roku swo­je­go dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia BL wyda­ło aż sie­dem zbio­rów zna­nych i czy­ta­nych przez fanów wydaw­nic­twa poetek i poetów, sześć tłu­ma­czeń ksią­żek poetyc­kich, sześć zbio­rów pro­zy, dwa alma­na­chy, jeden zbiór pamiąt­ko­wy i sie­dem nowych ksią­żek poetyc­kich po pol­sku. W poprzed­nich latach licz­ba wyda­nych przez Biu­ro pozy­cji oscy­lo­wa­ła wokół 22[4] (w latach 2017–2020 kolej­no 24, 17, 19, 29); ten nad­zwy­czaj­ny przy­rost wypa­da­ło­by – jak sądzę – przy­pi­sać jubi­le­uszo­wi sta­no­wią­ce­mu – jak każ­da hucz­na rocz­ni­ca – szan­sę na zain­te­re­so­wa­nie sobą szer­szej publicz­no­ści i mediów. Dało­by się obro­nić tezę, że Biu­ro wśród pozy­cji, któ­re wypusz­cza na rynek, wyda­je jesz­cze mimo wszyst­ko naj­wię­cej dzieł poetyc­kich; jed­nak jeśli wzię­li­by­śmy pod uwa­gę wyłącz­nie poezję nową, to wyda­na w tym roku nowa poezja mia­ła­by się do pro­zy jak 7 do 6. Jako wier­na czy­tel­nicz­ka i komen­ta­tor­ka naj­now­szych pol­skich wier­szy zauwa­ży­łam, że w ofer­cie wydaw­nic­twa w roku 2020 nie­ła­two było zna­leźć mi dla sie­bie miej­sce. Dla­cze­go? Bo zwy­czaj­nie pol­skiej poezji naj­now­szej było bar­dzo nie­wie­le, a część odbie­ga­ła od zwy­kłe­go dla Biu­ra pozio­mu (tu war­to znów przy­wo­łać opis Bart­cza­ka, któ­ry pasu­je nie­ste­ty tyl­ko do nie­któ­rych zeszło­rocz­nych ksią­żek BL‑u: poezji, „któ­ra nicze­go sobie kon­wen­cją lirycz­no-kon­fe­syj­ną nie uła­twia i dzia­ła w warun­kach sta­łe­go ryzy­ka for­mal­ne­go, inte­lek­tu­al­ne­go, poli­tycz­ne­go i poję­cio­we­go”).

Bar­dzo dobrze, że na ryn­ku zna­lazł się wresz­cie debiut zapo­wia­da­ją­ce­go się świet­nie od lat Olka Tro­ja­now­skie­go – tom utrzy­ma­ny w tonie dużo bar­dziej pry­wat­nym (ale nie nud­no-toż­sa­mo­ścio­wym!), niż zapo­wia­da­ły publi­ko­wa­ne w cza­so­pi­smach wier­sze (tu pamięt­ne „Pol­ska wsta­je z kolan i zacią­ga się blan­tem”); dodat­ko­wo Anna Ada­mo­wicz mogła kon­ty­nu­ować poetyc­ki ton Ani­ma­liów, jed­nak już w wer­sji bar­dziej karzą­cej podob­no naj­bar­dziej szko­dli­wy gatu­nek na zie­mi; dobrze też, że Radek Jur­czak mógł poka­zać, że nie nale­ży inter­pre­to­wać poezji wyłącz­nie lite­ra­tu­ro­znaw­czo lub filo­zo­ficz­nie, bo mate­ria wier­sza po pro­stu skła­da się z tego, co odno­si się do świa­ta, i nie musi przy­na­le­żeć do sple­cio­nych z lite­ra­tu­rą dzie­dzin. War­to wspo­mnieć rów­nież świet­ny, balan­su­ją­cy na gra­ni­cy zabaw­no­ści i gro­zy tom Ada­ma Kacza­now­skie­go oraz Dru­gą oso­bę Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej, o któ­rej wypo­wia­da­łam się już dość szeroko[5]. Oczy­wi­ście do tych ksią­żek może­my doło­żyć anto­lo­gię Poło­wu, co roku wska­zu­ją­cą ten­den­cje, któ­re za kil­ka mie­się­cy lub lat docze­ku­ją się wspo­mnień w tek­stach o wyda­nych już debiu­tach Poło­wi­czek i Poło­wi­czów (choć w ten spo­sób nie trak­to­wa­ła­bym już anto­lo­gii Wier­sze i opo­wia­da­nia doraź­ne, mają­cej raczej sta­no­wić zachę­tę do pisa­nia, a nie­ko­niecz­nie peł­no­praw­ną pozy­cję wydaw­ni­czą).

Kolej­na gru­pa to skła­nia­ją­ce się w stro­nę głów­ne­go nur­tu pro­za poetyc­ka i dwie książ­ki poetyc­kie po pol­sku. Po pierw­sze, zbiór wier­szy plo­so Joan­ny Roszak – bar­dzo bez­piecz­ny, zacho­waw­czy tom o emo­cjo­nal­nym, nie­pod­bu­do­wa­nym inte­lek­tu­al­nie obra­zie świa­ta, któ­ry ma sta­no­wić o jego poetyc­ko­ści, oraz podob­ny do niej Kodeks Pomy­lo­nych Bron­ki Nowic­kiej, bazu­ją­cy, w celu uzy­ska­nia efek­tu poetyc­kie­go, głów­nie na irra­cjo­nal­no­ści wyra­żo­nej w pozor­nie eks­pe­ry­men­tu­ją­cym języ­ku, w grun­cie rze­czy nie­wy­kra­cza­ją­cym jed­nak poza czy­tel­ni­cze przy­zwy­cza­je­nia oso­by mają­cej na co dzień nie­wiel­ką stycz­ność z wier­szem współ­cze­snym. Ostat­nią pozy­cją z tej gru­py jest Bosor­kaKata­rzy­ny Szwe­dy hoł­du­ją­ca lubia­ne­mu z nie­ja­snych przy­czyn przez main­stre­am ucie­ka­niu w opis toż­sa­mo­ści jed­nost­kio­sa­dzo­nej w mistycz­nym „pierwotnym/naturalnym”, któ­ra to toż­sa­mość z jakie­goś powo­du mia­ła­by być dla czy­tel­nicz­ki inte­re­su­ją­ca przez samo swo­je ist­nie­nie, a nie­ko­niecz­nie przez walor poetyc­ki tek­stu, któ­ry ją dla tej czy­tel­nicz­ki two­rzy. Boha­ter­ki Szwe­dy osa­dzo­ne są w zro­man­ty­zo­wa­nym, natu­ra­li­stycz­nym, peł­nym pato­su „teraz”; sta­je się ono jed­nak nie­za­mie­rze­nie komicz­ne, nie­przy­na­le­żą­ce w ogó­le do zna­nej nam teraź­niej­szo­ści. Bosor­ka sku­pia się wyłącz­nie na przed­sta­wie­niu minio­nej wer­sji spo­łecz­no­ści łem­kow­skiej jako aktu­al­nej, na dzi­siej­sze cza­sy nie­mal egzo­tycz­nej, więc i tym samym znacz­nie cie­kaw­szej dla czy­tel­nicz­ki – i na tej egzo­ty­za­cji pró­bu­je budo­wać swój poetyc­ki kapi­tał.

Pozo­sta­łe wyda­ne przez Biu­ro pol­skie wier­sze to już wyłącz­nie zbio­ry-powtó­rze­nia zna­nych dyk­cji, czy­li grat­ka dla wcho­dzą­cych dopie­ro w czy­ta­nie poezji, nato­miast nie­zbyt cie­ka­wa opcja dla spo­dzie­wa­ją­cych się nie­spo­dzie­wa­ne­go.

Biu­ro­we otwie­ra­nie się na szer­szą publicz­ność w dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cie to rów­nież zwięk­sze­nie naci­sku na pro­mo­cję pro­zy – w koń­cu to pro­za czy­ta­na jest naj­chęt­niej i to ona naj­czę­ściej znaj­du­je sobie miej­sce na popu­lar­nych lite­rac­kich festi­wa­lach, na blo­gach i w tygo­dni­kach. Sfe­rę nie­ty­po­wą do tej pory dla BL wspo­ma­ga też ogrom­na licz­ba tłu­ma­czeń. Wyda­wa­nie pro­zy, prze­kła­dów i pamiąt­ko­wych zbio­rów wier­szy to oczy­wi­ście nic złe­go – świad­czy o moż­li­wo­ści podej­mo­wa­nia przez wydaw­cę wie­lu rów­no­le­głych pro­jek­tów, otwie­ra­nia się na nowe obie­gi na ryn­ku książ­ki oraz chę­ci wpusz­cze­nia do gro­na czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków nowych osób. Dla­cze­go jed­nak nie­ko­niecz­nie się z tego cie­szę? Ponie­waż Biu­ro zaczy­na odda­lać się od utrwa­la­nia swo­je­go miej­sca na ryn­ku jako wydaw­nic­twa stric­te poetyc­kie­go, sku­pio­ne­go na publi­ko­wa­niu śmia­łych, peł­nych nowa­tor­stwa tomów wier­szy – a prze­cież było i jest obec­nie jed­nym z topo­wych wydaw­nictw poetyc­kich w Pol­sce. Naj­pew­niej to odda­la­nie się ma miej­sce z bar­dzo szla­chet­nych wobec poezji pobu­dek – po pro­stu wyglą­da na to, że aby iść w stro­nę main­stre­amu i posze­rzać gro­no czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków, nale­ży ją coraz czę­ściej łączyć z tym, co poezją nie jest, czy­li wła­ści­wie osła­bić stę­że­nie nowej (tu znów kry­te­ria Bart­cza­ka) poezji w wydaw­nic­twie. Oprócz tego takie zmia­ny wyda­ją się kon­se­kwen­cją dyna­micz­ne­go roz­wo­ju Biu­ra Lite­rac­kie­go, któ­re – by dobrze się pro­mo­wać i być lubia­ne nie tyl­ko przez 100 osób przy­jeż­dża­ją­cych na pierw­sze Sta­cje, ale przez dużo, dużo więk­sze gro­no – musia­ło dosto­so­wać ofer­tę do wyma­gań nowej gru­py odbior­czej, wpro­wa­dzać to, co się sprze­da­je, nie tyl­ko to, co cie­szy czy­tel­ni­ków i czy­tel­nicz­ki, któ­rzy od lat z uwa­gą towa­rzy­szą roz­wo­jo­wi pol­skiej poezji. Naj­bliż­sze kil­ka lat będzie z pew­no­ścią istot­nym dla Biu­ro­wych auto­rek i auto­rów cza­sem wycho­dze­nia do coraz szer­szej publicz­no­ści na coraz licz­niej uczęsz­cza­nych festi­wa­lach orga­ni­zo­wa­nych przez wydaw­nic­two; nie będzie to jed­nak czas tyl­ko dla poetek i poetów, nie będzie to czas wyłącz­nie dla poezji – taka jest zapew­ne cena wyno­sze­nia jej na inne niż zna­ne nam do tej pory salo­ny. Mam nadzie­ję, że poezja na tym nie stra­ci, i skoń­czy­my na wer­sji ide­ali­stycz­nej, w ramach któ­rej poezja nie ukry­je się pod masą pro­zy i będzie o niej napraw­dę wyraź­nie, wyraź­niej niż teraz, sły­chać.

Przy­pi­sy:
[1] Podo­bień­stwo do tytu­łu bar­dzo inte­re­su­ją­ce­go szki­cu Joan­ny Orskiej jest zupeł­nie przy­pad­ko­we. O zbież­no­ści tytu­łów dowie­dzia­łam się, kie­dy mój tekst cze­kał jesz­cze w kolej­ce do publi­ka­cji, a „Main­stre­am i Połów” został już opu­bli­ko­wa­ny.
[2] https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/debaty/jezyk-jest-gra-planszowka-bez-planszy
[3] Rozu­miem go tutaj jako zwrot w stro­nę wyda­wa­nia i pro­mo­wa­nia lite­ra­tu­ry szcze­gól­ne­go typu. Po pierw­sze, poezji nie­wy­kra­cza­ją­cej poza czy­tel­ni­cze przy­zwy­cza­je­nia oso­by mają­cej na co dzień nie­wiel­ką stycz­ność ze współ­cze­sny­mi wier­sza­mi, nie­kie­dy poezji two­rzą­cej wra­że­nie eks­pe­ry­men­tu czy nowa­tor­stwa, ale poprzez wyko­rzy­sta­nie dobrze zna­nych już wyro­bio­nym czy­tel­ni­kom, więc i bar­dzo bez­piecz­nych poetyk, któ­re z dużym praw­do­po­do­bień­stwem spodo­ba­ją się i zosta­ną uzna­ne za świe­że wyłącz­nie przez nowe zain­te­re­so­wa­ne poezją oso­by. Po dru­gie, bar­dzo usil­ne pro­mo­wa­nie pro­zy przez wydaw­nic­two jed­nak poetyc­kie, któ­re to pro­mo­wa­nie moż­na by ode­brać jako cią­że­nie w stro­nę bar­dziej popu­lar­ne­go na ryn­ku gatun­ku. Efekt ten widać moc­no na face­bo­oko­wej stro­nie BL – wie­lo­krot­nie wię­cej postów poświę­co­ne jest tre­ściom doty­czą­cym Bestia­riu­sza nowo­huc­kie­go niż książ­kom poetyc­kim (brak rów­no­wa­gi w pro­mo­cji).
[4] Wyli­cze­nie na pod­sta­wie pod­su­mo­wań wyda­nych w poszcze­gól­nych latach pozy­cji wysy­ła­nych do auto­rek debat „Biu­ro­we książ­ki roku” i zamiesz­cza­nych póź­niej na stro­nach Biu­ra.
[5] https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/od-dawida-do-bloku

O AUTORZE

Weronika Janeczko

ur. w 1994 roku, doktorantka CogNeS Uniwersytetu Jagiellońskiego, redaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, członkini rady programowej festiwalu „Europejski Poeta Wolności”. Publikowała w „biBLiotece”, „Małym Formacie”,  „Wakacie” i „Wizjach”. Mieszka w Krakowie i Warszawie.