Warsztaty w Kudowie – wersje
Anna Bartosiewicz
Głos Anny Bartosiewicz w debacie "20. edycja Warsztatów literackich".
strona debaty
20. edycja Warsztatów literackichWarsztaty w Kudowie – wersja mini
Warsztaty w Kudowie Zdroju miały kilka stopni trudności. Pierwszy w zasadzie nie przysporzył nam większych problemów, a był związany z tym, co przychodzi najłatwiej, gdy mieszka się przy granicy czeskiej. Drugi wymagał wykazania się umiejętnościami manualnymi, trzeci natomiast to wyższa szkoła jazdy. Wiązał się z punktualnością w szerokim tego słowa znaczeniu. Ja miałam jednodniowy poślizg, ale nie byłam ostatnia… Generalnie dobrze się bawiliśmy, a niekończące się pasmo integracji od czasu do czasu zakłócała nam lektura wierszy Pióry i Sosnowskiego. Trzeba było przy tym wykazać się pewną inteligencją literacką. Interpretować teksty w taki sposób, żeby nie zostawić na nich nawet bielizny.
Warsztaty w Kudowie – wersja za kolana
W błędzie jest ten, kto uważa, że wydaliśmy po bańce tylko po to, aby przez trzy dni pić z Sosnowskim i Piórą. Nie ma także racji ten, komu wydaje się, że dano nam siedemdziesiąt dwie godziny intelektualnego wycisku. Warsztaty miały charakter wolny, to znaczy nasze własne przemyślenia były ich osią, wokół której wprawiliśmy w ruch teksty prowadzących. Unikałam pytań typu: „a co pan chciał przez to powiedzieć”, ponieważ uważam, że w chwili interpretowania tekstu wpuszczają one czytelnika w ślepą uliczkę, zamazują mapę jego własnych wrażeń i spostrzeżeń. Pracowaliśmy przeważnie nad wierszami Sosnopiórka, ale oprócz tego każdy miał możliwość indywidualnych konsultacji. Stanowiły one najbardziej poważną formę naszego spotkania i można było wówczas popracować nad własnym warsztatem. Odchodziło się od takiego konfesjonału z rozgrzeszeniem i nie było już mowy, żeby zadawać sobie dłużej pytanie: „po co piszę?”.
Warsztaty w Kudowie – wersja do kostek
Kudowa Zdrój jest miejscowością uzdrowiskową, co tłumaczyło, dlaczego nasze zajęcia odbywały się w Domu Seniora! Z wierzchu zachowała ona peerelowski wygląd, ale gdy przyjrzeć się jej dokładniej, prym wiodą pizzerie i inne tego typu atrakcje. Większość gierkowskich zabytków pokutuje teraz jako pensjonaty i prywatne hotele. Nasze zajęcia przypadły na październik i był wtedy jeszcze niezły wysyp turystów. Mieliśmy okazję poznać także wicewładze Kudowy, które dbają o to, żeby nie stała się ona typowym prowincjonalnym miasteczkiem. Z tego też powodu usiłują wyposażyć ją w aparat imprez kulturalnych. Szczególnie polecali warsztaty teatralne z ludźmi ze szkoły X. Oprócz tego na peryferiach miasta, czyli jakieś piętnaście minut spacerkiem od centrum, znajduje się zabytek na skalę europejską, Kaplica Czaszek. Powstała ona w siedemnastym wieku i jest wynikiem ośmioletniej pracy księdza, który zebrał z okolicy kości osób dotkniętych zarazą i innymi nieszczęściami. Z przyczyn technicznych dopiero wtedy zostały one obdarzone własnym grobem. Podobną świątynię można znaleźć dopiero w Austrii, ale z powodu postępującego rozkładu, nie jest ona dostępna dla zwiedzających. Kaplica Czaszek nie należy do miejsc, które poleciłabym na popołudniowe spacery i raczej tej wersji będę się trzymała na przyszłość. Tymczasem skoczyliśmy do niej z Michałem na pół godziny przed opuszczeniem Kudowy i tyle czasu w zupełności wystarczy.
Tekst pochodzi z debaty „Warsztaty Literackie” (2004) poświęconej pierwszym sześciu edycjom biurowych zajęć w Legnicy, Wrocławiu, Kudowie Zdroju i Kołobrzegu.