debaty / wydarzenia i inicjatywy

Wąska szczelina poezji

Kornelia Piela

Głos Kornelii Pieli w debacie "Kwiatki i czekoladki".

strona debaty

Kwiatki i czekoladki

Cisza na sali. Nikt się nawet nie uśmie­cha. Roz­ma­wia­ją jedy­nie ludzie, któ­rzy pozna­li się wcze­śniej. „W takiej atmos­fe­rze, to rze­czy­wi­ście da się zapo­mnieć o poezji.” – pomy­śla­łam. Póź­niej było już tyl­ko lepiej.

Pomysł auto­pre­zen­ta­cji i inte­gra­cji miał być huma­ni­tar­ny. Szko­da tyl­ko, że ten huma­ni­ta­ryzm nie w każ­dym przy­pad­ku był zauwa­żal­ny. Nie­któ­rzy nie rozu­mie­li kil­ku trud­nych słów, inni zro­zu­mie­li, że sło­wo „auspi­cje” może być trud­ne – jak widać, uczy­li­śmy się od same­go począt­ku. Poznę­ca­li­śmy się nad poezją a ona poznę­ca­ła się nad naszą nie­wie­dzą. Po tej grze wstęp­nej w sty­lu sado-maso pozo­sta­ło nam jedy­nie spo­tkać się w jakimś klu­bie i wstać na 9:30 dnia następ­ne­go.

W sobo­tę oko­ło 10 już zaczę­li­śmy skre­ślać linij­ki w przy­sła­nych na warsz­ta­ty tek­stach. Gdy opo­wia­da­li­śmy o swo­ich wier­szach, te pozba­wio­ne już były w nie­któ­rych przy­pad­kach kil­ku wsty­dli­wych, zda­niem auto­ra, słów.

Roz­ło­ży­li­śmy poezję, zgod­nie z róż­ny­mi moż­li­wy­mi ste­reo­ty­pa­mi. Zoba­czy­łam, że wiersz pisa­ny przez męż­czy­znę może być bar­dzo ste­reo­ty­po­wo kobie­cy i że poezja jest chy­ba uni­seks. Dostrze­głam tak­że róż­ni­cę pomię­dzy szcze­li­na­mi roz­ma­ite­go typu, któ­re nauczyć mnie mia­ły (mam nadzie­ję – z powo­dze­niem) sza­cun­ku do sło­wa i czy­tel­ni­ka. Po owoc­nych dys­ku­sjach sku­pi­li­śmy się na kon­kret­nych wier­szach. Roz­ma­wia­li­śmy o tek­stach, nie uży­wa­jąc szkol­nych for­mu­łek: „Co autor miał na myśli?”. Pomy­śla­łam wte­dy: „A jed­nak moż­na!”.

Dowie­dzia­łam się tak­że wie­lu rze­czy, o któ­rych dziś pamię­tam tyl­ko tyle, że zosta­ły powie­dzia­ne. Otóż nie zano­to­wa­łam gra­ma­tu­ry papie­ru, na któ­rym dobrze wydać tomik czy okład­kę. Przy­po­mi­nam sobie jedy­nie, że nie powin­na być ona błysz­czą­ca. War­to było tego posłu­chać, żeby uprzy­tom­nić sobie, że poezja, to nie tyl­ko jakaś „meta­fi­zycz­na mastur­ba­cja” (nie­upraw­nio­ny cytat z uczest­ni­ka rze­czo­nych).

Nie zba­wi­li­śmy tym spo­tka­niem świa­ta, ni nicze­go rów­nie wiel­kie­go jak poezja, lite­ra­tu­ra czy ludz­kość. Moż­na więc spi­sać je na stra­ty. Z mate­rii, od któ­rej zacząć nale­ży, to weszłam w posia­da­nie kil­ku ksią­żek i czer­wo­ne­go iden­ty­fi­ka­to­ra. Z nie­ma­te­rii – poroz­ma­wia­łam z cie­ka­wy­mi ludź­mi, dowie­dzia­łam się, że ktoś jed­nak czy­ta książ­ki, a 800 osób w Pol­sce jest na bie­żą­co ze współ­cze­sną poezją. Skut­ków dale­ko­sięż­nych jest kil­ka. Nowe i nawet uży­wa­ne nume­ry w komór­ce, tro­chę maili, jakieś notat­ki na mar­gi­ne­sach, poszu­ki­wa­nie kil­ku ksią­żek… I zosta­łam ja prze­ko­na­na, że 800 osób to wię­cej niż wszech­świat.

Dzię­ku­ję.