debaty / ankiety i podsumowania

Wielkie pominięcia i wielkie odkrycia w miejscu spotkań

Zuzanna Sala

Głos Zuzanny Sali w debacie „Biurowe książki roku 2017”.

strona debaty

Biurowe książki 2017 roku

Zawsze mam pro­blem z lite­rac­ki­mi koń­co­wo­rocz­ny­mi pod­su­mo­wa­nia­mi, któ­re w wie­lu mediach przyj­mu­ją click­ba­ito­wą for­mę wyli­czeń. Piszę ten tekst i nie mogę się docze­kać na corocz­ne zesta­wie­nie naj­lep­szych ksią­żek Justy­ny Sobo­lew­skiej. Ta to dopie­ro umie! Odli­cza od dzie­się­ciu w górę, zesta­wia poezję z pro­zą, esej z bele­try­sty­ką, tłu­ma­cze­nia z lite­ra­tu­rą rodzi­mą. I zawsze uda­je jej się to cudem zło­żyć do kupy, przy­jąć jakieś nie­wi­dzial­ne kry­te­ria, któ­re pozwo­lą jej na arbi­tral­ne stwier­dze­nie: to jest lep­sze od tego, to pra­wie naj­lep­sze, a to zde­cy­do­wa­nie naj­lep­sze spo­śród rze­czy wyda­nych w tym roku w całym kra­ju. Chcia­ła­bym tak umieć i w ramach inte­lek­tu­al­ne­go ćwi­cze­nia spró­bo­wa­łam posze­re­go­wać w ten spo­sób książ­ki wyda­ne w Biu­rze Lite­rac­kim. Nie uda­ło mi się to abso­lut­nie: jestem w sta­nie wybrać kil­ka pozy­cji, któ­re były dla mnie waż­ne, oraz kil­ka, na któ­re reagu­ję chłod­nym wzru­sze­niem ramion. Zorien­to­wa­łam się też, że jestem w sta­nie podzie­lić wszyst­kie tego­rocz­ne pozy­cje wydaw­ni­cze BL na kil­ka kate­go­rii. Ale uło­żyć je sze­re­go­wo – to chy­ba nie­moż­li­we.

Spró­bu­ję więc krok po kro­ku, zaczy­na­jąc od auto­kry­ty­ki, coby mieć już ją za sobą. Mam na kon­cie wiel­kie pomi­nię­cia w swo­jej cia­snej, pry­wat­nej lek­tu­rze. Jeśli mam być uczci­wa, muszę powie­dzieć wprost: wypo­wiem się poni­żej wyłącz­nie o książ­kach poetyc­kich, bo te – mówiąc szcze­rze i bez wywi­ja­nia gał­ka­mi oczny­mi – po pro­stu prze­czy­ta­łam. Jestem prze­ko­na­na, że pro­za­tor­ska linia wydaw­ni­cza BL zaowo­co­wa­ła w tym roku trze­ma świet­ny­mi pozy­cja­mi, któ­re wciąż jed­nak spo­glą­da­ją na mnie z listy „do prze­czy­ta­nia”. I to nie wstyd zwią­za­ny z pisa­niem tego aka­pi­tu nada­je im na tej liście pozy­cję prio­ry­te­to­wą, a pozy­tyw­ne opi­nie zasły­sza­ne od osób, z któ­rych zda­niem bar­dzo się liczę. Nie chcę jed­nak rzu­cać pusty­mi fra­za­mi bez pokry­cia. Mam nadzie­ję, że moi współ­ro­zmów­cy zaj­mą się omó­wie­niem tej czę­ści „biu­ro­wych ksią­żek roku”. Zresz­tą to samo tyczy się też innej stro­ny dzia­łal­no­ści BL. Plu­ję sobie wciąż w bro­dę, że nie zare­ago­wa­łam zaraz po pre­mie­rach dwóch ksią­żek dla dzie­ci napi­sa­nych przez dwie poet­ki obda­rzo­ne nie­sa­mo­wi­tą czu­ło­ścią języ­ko­wą. Po czy­ta­niu frag­men­tów i przy­glą­da­niu się impo­nu­ją­cej opra­wie gra­ficz­nej zarów­no Sied­miu przy­gód Roza­lii Gro­zy, jak i Pira­tów Dobrej Robo­ty już wiem, co będzie cze­ka­ło pod cho­in­ką mojej sio­strze­ni­cy w 2018 roku (w tym i tak jest jesz­cze za mała). Nie mam też naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, że rów­nież (a może przede wszyst­kim?) o tych książ­kach powin­ni­śmy naj­zu­peł­niej poważ­nie i ze zda­wa­niem sobie spra­wy z wagi dzie­cię­cej lite­ra­tu­ry dys­ku­to­wać. Wciąż jed­nak, nie­ste­ty, nie mam do tego kom­pe­ten­cji. Przede mną więc czy­tel­ni­cze pla­ny prze­ło­żo­ne na rok 2018: pięć ksią­żek, któ­rych świet­ność mogę jedy­nie podej­rze­wać.

Wśród zeszło­rocz­nych publi­ka­cji są też takie, któ­re budzą moją bar­dziej lub mniej otwar­tą nie­chęć. Nie­któ­re z nich, jak pro­jek­ty tłu­ma­cze­nio­we Fili­pa Łobo­dziń­skie­go, docze­ka­ły się już bli­skiej moje­mu ser­cu kry­ty­ki (tu recen­zja Mał­go­rza­ty Sury). Inne zosta­ły raczej prze­mil­cza­ne, a mil­cze­nie to, jak mnie­mam, ozna­cza cichą apro­ba­tę nie­zbyt uda­nych pro­jek­tów auto­rów z wiel­kim dorob­kiem. Dopó­ki więc nie prze­pro­wa­dzę porząd­nej kry­ty­ki tych ksią­żek, zamilk­nę jak resz­ta, bo nie chcia­ła­bym jedy­nie wzmian­ko­wać swo­je­go zawo­du. Nie zale­ży mi zresz­tą w tym momen­cie na roz­pi­sy­wa­niu się na temat ksią­żek, któ­re wzbu­dzi­ły moją nie­chęć ani też tych, do któ­rych pode­szłam bole­śnie obo­jęt­nie. Pyta­nie jest wszak o „biu­ro­we książ­ki roku”. A tu mam kil­ku swo­ich fawo­ry­tów.

Nie­zwy­kłym wyda­rze­niem było dla mnie ogło­sze­nie pre­mie­ry Pokar­mu suwe­ren, kolej­nej książ­ki Kac­pra Bart­cza­ka. Poety, któ­ry – jak nie­wie­lu z jego poko­le­nia – cały czas pro­po­nu­je nowe, rady­kal­niej­sze roz­wią­za­nia poetyc­kie, pra­cu­je nad swo­im języ­kiem i docho­dzi poprzez tę pra­cę do nie­zmier­nie inte­re­su­ją­cych roz­wią­zań for­mal­nych. Jego pro­jekt wier­sza orga­nicz­ne­go jest dla mnie jed­ną z naj­bar­dziej inspi­ru­ją­cych aktu­al­nych pro­po­zy­cji poetyc­kich, a spraw­ność w ope­ro­wa­niu języ­kiem, jaką zacho­wu­je, pozo­sta­je dowo­dem na nie­sa­mo­wi­ty warsz­tat auto­ra.

Gdzieś po dru­giej stro­nie, rów­nież świet­nej for­mal­nie, ale bar­dziej roz­ga­da­nej, mniej pro­jek­to­wej (w obrę­bie jed­nej książ­ki, nie w obrę­bie całej twór­czo­ści auto­ra) pozo­sta­je obłęd­ny Dar Mene­li. Ryba, wkro­czyw­szy w koń­cu na salo­ny (wcze­śniej był wymie­nia­ny jako jeden spo­śród naj­bar­dziej nie­do­ce­nio­nych pol­skich poetów – m.in. przez Maję Staś­ko na łamach „Odry”), sta­nął zupeł­nie zasłu­że­nie w świe­tle reflek­to­rów. Naj­więk­szym para­dok­sem pol­skiej sce­ny lite­rac­kiej pozo­sta­je dla mnie, że ktoś z takim słu­chem języ­ko­wym jak Robert Rybic­ki, ktoś tak bez­błęd­nie wyła­pu­ją­cy lite­rac­kie deta­le codzien­no­ści, może jed­no­cze­śnie nie sły­szeć tego, co mówi się do nie­go, sie­dząc przy tym samym sto­le. Tak czy siak, cze­kam z nie­cier­pli­wo­ścią na tego­rocz­ną pre­mie­rę Pod­ręcz­ni­ka nauko­we­go dla oni­ro­nau­tów.

W ofer­cie wydaw­ni­czej Biu­ra w 2017 roku poja­wił się tyl­ko jeden debiut. Ale za to jaki! Doj­rza­ły, nie­prze­ga­da­ny, będą­cy wła­ści­wie wybo­rem wier­szy: od napi­sa­nych czter­na­ście lat temu po cał­kiem świe­że. Aga­ta Jabłoń­ska, ze swo­imi utwo­ra­mi odko­pa­ny­mi z szu­fla­dy po latach, zro­bi­ła na mnie pio­ru­nu­ją­ce wra­że­nie. Bo choć przy głęb­szej reflek­sji zarzu­cam parę rze­czy takie­mu przed­sta­wie­niu woj­ny, jak wła­śnie w Rapor­cie wojen­nym, to nie mogę odmó­wić autor­ce nie­sa­mo­wi­tej ryt­mi­ki wier­sza, dosko­na­łe­go wyczu­cia przy zesta­wia­niu róż­nych, nie­kie­dy bar­dzo od sie­bie odda­lo­nych, obra­zów i ogrom­nej sub­tel­no­ści, z któ­rą cicho, ale sta­now­czo mówi o rze­czach bar­dzo trud­nych.

Chcia­ła­bym coś wię­cej opo­wie­dzieć o auto­re­mi­xie, jakim jest Tra­wers Sosnow­skie­go, ale wciąż jesz­cze go tra­wię (tra­wię tra­wers) i wspo­mi­nam tu o nim po to jedy­nie, by wzmian­ko­wo zazna­czyć wewnętrz­ne lek­tu­ro­we wra­że­nie – że nie moż­na tej książ­ki prze­oczyć, choć bra­ku­je mi języ­ka do opo­wia­da­nia o niej. Dokład­nie odwrot­ną sytu­ację mam w przy­pad­ku Jar­nie­wi­cza i jego Pustych nocy, któ­re to były dla mnie waż­ne choć­by ze wzglę­du na cie­ka­we prze­pra­co­wy­wa­nie kul­tu­ro­we­go obra­zu woj­ny. Ale o tym już się napro­du­ko­wa­łam.

Kie­dy myślę o roku 2017 w Biu­rze Lite­rac­kim, nie­ła­two mi wpa­so­wać się w kra­jo­braz entu­zja­stycz­nych wypo­wie­dzi o prze­pro­wadz­kach wydaw­nic­twa i uro­kach festi­wa­lu w Stro­niu Ślą­skim. Choć sama uzna­łam tego­rocz­ną, peł­ną cie­ka­wych pre­mier Sta­cję Lite­ra­tu­ra za war­to­ścio­we wyda­rze­nie, to nie prze­sta­wał mnie kłuć fakt, że nikt bar­dziej przy­pad­ko­wy, mniej zanu­rzo­ny w her­me­tycz­nych krę­gach pol­skie­go życia poetyc­kie­go, nigdy na ten festi­wal nie tra­fi. Że dzi­siej­si dol­no­ślą­scy ucznio­wie szkół śred­nich nie wpad­ną na jed­no czy dwa spo­tka­nia, zain­try­go­wa­ni moż­li­wo­ścią posłu­cha­nia poety. Pew­nie takie kame­ral­nie, zacho­wu­ją­ce pozo­ry (i z pew­no­ścią szcze­re chę­ci) otwar­to­ści, ale jed­nak her­me­tycz­ne impre­zy też są potrzeb­ne, a ich kli­mat fak­tycz­nie jest nie­po­wta­rzal­ny. Festi­wal Biu­ra Lite­rac­kie­go zosta­je – mimo prze­pro­wadz­ki z Wro­cła­wia – miej­scem spo­tkań, choć dziś to spo­tka­nia raczej dla wybra­nych. Zupeł­nie ega­li­tar­ne mogą się nato­miast odby­wać na linii czytelnik–tekst. I za te trzy­mam kciu­ki w przy­szło­ści.

 

O AUTORZE

Zuzanna Sala

Ur. 1994, doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Wiceredaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, kieruje wydawnictwem poetyckim o tej samej nazwie. Publikowała teksty krytyczne m.in. w „Czasie Kultury”, „Odrze”, „Stonerze Polskim”, „Nowej Dekadzie Krakowskiej” czy „Wakacie”. Pochodzi z Bierutowa.