debaty / wydarzenia i inicjatywy

Wierszokleci i poeci

Głos Michaliny Golinczak w debacie "Slam Poetry".

strona debaty

Slam Poetry

Slam poetry dotar­ło do Pol­ski sto­sun­ko­wo nie­daw­no, bo w roku 2003, ale od razu wzbu­dzi­ło żywe zain­te­re­so­wa­nie, zarów­no mediów, jak i odbior­ców oraz twór­ców poezji. Sama idea jest cie­ka­wa, choć nie­co kon­tro­wer­syj­na. Z jed­nej stro­ny cie­szy, że poezja wresz­cie wycho­dzi na spo­tka­nie z ludź­mi, uwal­nia się z her­me­tycz­ne­go, aka­de­mic­kie­go krę­gu, a twór­cy i odbior­cy wcho­dzą ze sobą w żywe inte­rak­cje. Z dru­giej jed­nak stro­ny tro­chę odstra­szać może cha­rak­ter tego typu imprez. Na przy­kład to, że auto­rów, któ­rzy nie speł­nia­ją ocze­ki­wań publicz­no­ści, wygwiz­du­je się, zagłu­sza, bądź po pro­stu wysy­ła do domu. Czy­ta­łam o przy­pad­kach obrzu­ca­nia mniej prze­bo­jo­wych uczest­ni­ków sla­mu pomi­do­ra­mi lub nie­wy­bred­ny­mi komen­ta­rza­mi i zasta­na­wia­łam się, ile to ma jesz­cze wspól­ne­go z poezją, a ile z pry­mi­tyw­ną roz­ryw­ką dla mas. Moje oba­wy, przy­naj­mniej czę­ścio­wo, roz­wiał pierw­szy wro­cław­ski slam, któ­ry odbył się w czerw­cu ubie­głe­go roku w Media­te­ce.

Publicz­ność, któ­rą ścią­gnę­ła tu „żądza krwi”, na pew­no czu­ła się nie­co zawie­dzio­na. Zarów­no poziom uczest­ni­ków, jak i ich roz­pię­tość wie­ko­wa, był bar­dzo róż­ny. Gene­ral­nie kró­lo­wa­ła gra­fo­ma­nia. Ale nie jest to wca­le zarzut. Slam poetry to prze­cież przede wszyst­kim zaba­wa. Czyż nie wycho­dzi się tu z zało­że­nia, że poetą może być każ­dy?

Po wro­cław­skiej impre­zie sły­sza­łam jed­nak wie­le narze­kań. A to, że nud­no, że mało dra­pież­nie, że w Pozna­niu lepiej… Jak zwy­kle naj­gło­śniej narze­ka­li ci, któ­rzy nie wygra­li. Moje odczu­cia jako widza są jed­nak jak naj­bar­dziej pozy­tyw­ne. A fakt, że nie rzu­ca­no w poetów ani warzy­wa­mi, ani wy-zwi­ska­mi, uwa­żam aku­rat, w prze­ci­wień­stwie do nie­któ­rych, za wiel­ki plus całej impre­zy. Po pro­stu, slam poetry w wer­sji „soft” o wie­le bar­dziej mi odpo­wia­da niż agre­syw­na prze­py­chan­ka słow­na i licy­to­wa­nie się na coraz bar­dziej wymyśl­ne, efek­ciar­skie chwy­ty.

Poezja była, jest i praw­do­po­dob­nie zawsze będzie sztu­ką eli­tar­ną. Jestem prze­ko­na­na, że slam tego nie zmie­ni. Może ją jed­nak spo­pu­la­ry­zo­wać i spra­wić, że wię­cej osób się­gnie po tomik wier­szy. A o to prze­cież cho­dzi.