Wokół „Kup kota w worku (work in progress)”
Bartosz Sadulski
Karol Pęcherz
Marta Podgórnik
Przemysław Witkowski
Debata "Wokół 'Kup kota w worku (work in progress") z udziałem Karola Pęcherza, Marty Podgórnik, Bartosza Sadulskiego i Przemysława Witkowskiego.
strona debaty
Prezentujemy fragmenty rozmowy, jaką o najnowszej książce Tadeusza Różewicza odbyli w samo południe 17 września br. Karol Pęcherz, Bartosz Sadulski, Przemysław Witkowski i Marta Podgórnik.
Normalny poeta
Marta Podgórnik: No dobrze, więc zaczynamy dyskusję wokół nowego tomiku Tadeusza Różewicza, „Kup kota w worku”. Oczywiście, jest to dyskusja bardzo niezobowiązująca, bo odbywa się w południe, czyli pora jest dla poetów i krytyków nietypowa…
Przemysław Witkowski: Bladym świtem…
MP: Niemalże bladym świtem… Chciałam Was zapytać, jak odbieracie nową książkę Różewicza w kontekście bardzo szkolnego odbioru jego twórczości, samej jego postaci, przede wszystkim jako poety, który pisał o II wojnie światowej, o swoim doświadczeniu wojennym, swoich martyrologicznych doświadczeniach, a tu nagle – otrzymujemy książkę, która może być odebrana jako „krotochwilna”. Jak Wy ją odebraliście?
PW: No wiesz, Polacy lubią piosenki, które znają… Istnieje taka tendencja, że jeśli ktoś osiąga pewien poziom i ten poziom zostaje rozpoznany, zaakceptowany – to oczekuje się od niego kontynuacji – że ten poziom uznany za świetny, ten ton, będzie powtarzał w nieskończoność. Moim zdaniem jest to zabójcze dla pisania i dla pisarza. To zdaje się być przekleństwem „wybitnych” pisarzy, którzy w pewnym momencie (w pewnym wieku) zostają przyduszeni przez krytykę, przez czytelników, którzy oczekują czegoś tematycznie lub formalnie związanego, zapośredniczonego w przeszłych dziełach. Różewicz w najnowszej książce pokazuje coś innego – nie czuje się zamknięty w ramach oczekiwań.
Bartosz Sadulski: Ja przede wszystkim nie uważam, żeby Różewicz był autorem, dla którego opisywanie wojny było ważniejsze niż sama wojna. Jeśli, powiedzmy, myślimy o Różewiczu późniejszym, o tomach z lat dziewięćdziesiątych (przede wszystkim: Płaskorzeźba), to jest to Różewicz poszukujący swojego Boga, Różewicz poruszający temat ars poetica (który pojawia się i w najnowszej książce)… Dlatego nie kategoryzowałbym tej ostatniej książki jako „krotochwilnej” – jak cała twórczość Różewicza, jest przede wszystkim zróżnicowana – z jednej strony filozofia (Derrida, Heidegger, Wittgenstein), z drugiej – jeśli spojrzeć na system wersyfikacji – jest to nowy, kolejny poziom zapisu wiersza. To inna polszczyzna – język z jednej strony przezroczysty, z drugiej – czerpiący ze współczesnych mediów.
Karol Pęcherz: Jest takie przysłowie w języku polskim: „Wolnoć Tomku w swoim domku”… Istnieje elementarna swoboda tego, co i jak chce się pisać; ta swoboda faktycznie w przypadku Różewicza może być obciążona historią – Holocaust, wojna i literatura, którą już ma za sobą. Być może istnieje obraz Różewicza jako poety historyzującego, moralizującego, zadającego pewne pytania. Jednak istnieje swoboda pisarska. Na skrzydełku okładki najnowszego tomu sam Różewicz pisze, że pisanie parodii nie jest łatwe, ale pisanie parodii i pastiszów z np. Leśmiana było jego ulubionym zajęciem w czasach gimnazjalnych. Może miał ochotę powrócić do tego typu zajęć literackich? Dlaczegóż by nie? W ten sposób być może odcina stare kupony. I może ustanawia nowy horyzont… ta książka coś kończy i coś zaczyna.
PW: „Zdziwienie” tą książką (chodzi mi o odbiór części krytyków i czytelników) być może wynika po prostu z nieznajomości twórczości Różewicza, jej różnorodności. Większość z nich zna szkolny kanon – i teraz pytają: jak to możliwe? A to oczywiste, nie tylko możliwe, bo horyzonty poety są szerokie. Gdyby wziąć pod uwagę chociażby edycję dzieł zebranych Różewicza (kilkanaście tomów), znajdziemy tam taki przegląd dykcji, tonów i form, że zdziwienie Kotem w worku okaże się nie na miejscu.
BS: Coś w tym jest, że recepcja pisarstwa Różewicza jest oparta na tzw. kanonie szkolnym, czyli wierszach takich jak „Ocalony” czy „Warkoczyk”, tymczasem moim zdaniem Różewicz nigdy nie stał się autorem w typie Celana, który od wojny nie mógł się wyzwolić. On od wojny odchodził nie tylko poprzez wiersze, ale też dramaty i opowiadania. Moim zdaniem w ostatnich książkach Różewicza tamtej wojny już nie ma, jest natomiast publicystyka, sporo refleksji nad życiem społecznym i medialnym… Wynika to z kilku przyczyn, ale pamiętam, jak kilka lat temu oglądałem film dokumentalny o Różewiczu, gdzie mówił, iż ze słabnącym coraz bardziej wzrokiem coraz chętniej spogląda w telewizor… Stąd znajdujemy tu dowcipy (jak złośliwi lubią podkreślać) na poziomie gimnazjalnym, ale też humor subtelny (pan Tadeusz lubi podkreślać, że jest poetą uśmiechu, nie śmiechu). Tego rodzaju dystansu wobec kultury absolutnie możemy się od Tadeusza Różewicza uczyć.
MP: Trywializacja przekazu?
KP: Tadeusz Różewicz trochę sam sobie ten dołek wykopał. Napisał książkę inną – no i ona sobie na pewno poradzi. Będzie miała obrońców i krytyków, spierających się, czy i jak ta książka będzie pasowała (na zasadzie „różewiczowskiej legendy”) do poprzednich. Ale dlaczego ktoś, kto mówił o wojnie, nie może mówić o Harrym Potterze? To byłoby zniewalające, twórczo bezproduktywne… Wydaje się, że Różewicz starał się ze swojego okopu wykopać. Z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że Różewicz „lepiej” pisał o wojnie niż pisze o kulturze masowej. Tu nie ma ciekawie ugryzionej kultury masowej, są telewizory, pralki… Tak jakby w tej kulturze masowej wcale nie uczestniczył, a opisywał ją z boku, z takim rodzajem dystansu, jakiego oczekuje się od „dziadka”…
MP: Sugerujesz, że z pewnego dystansu dowcip nie może się udać?
KP: Tutaj Różewicz – jakby – trochę przegrywa. W takim postmodernistycznym pisaniu na przykład o wiele ciekawiej poradził sobie Darek Foks…
MP: No i Bohdan Zadura, momentami Ewa Lipska…
PW: Jeśli chcecie rozmawiać o poetach dotykających bardzo ewidentnie (formalnie) kultury masowej, to pogadamy z perspektywy tych piętnastu, dwudziestu co najmniej lat… Dziś będzie to Szczepan Kopyt, albo Jaś Kapela (którego wierszy akurat nie lubię, bo banalne itd. – ale jeśli chodzi o to „uchwycenie momentu”…)
MP: Ale nie rozpatrujmy książki Różewicza jako książki poety, który chce teraz „uchwycić moment”, sportretować w biegu kulturę masową…
BS: Czy w ogóle oczekiwania wobec poety można racjonalizować (np. w oparciu o jego poprzednie książki)? Foks, Zadura czy Kopyt piszą o kulturze masowej i współczesnym społeczeństwie, jednak dla mnie perspektywa człowieka osiemdziesięcioparoletniego, piszącego o współczesnych mediach i literaturze, jest szalenie interesująca. Pisać (wtedy) o wojnie, (dziś) pisać o mass-mediach? To jest ruch, na który pozwolić może sobie tylko poeta wybitny. Na pewno ta książka nie sprawi, że Tadeusz Różewicz stanie ze sztandarem na czele zastępu poetów zaangażowanych… Ale znajdziemy tu też (na str.92) wiersz bardzo chyba ważny dla samego autora, i nieco odbiegający tonem od pozostałych, „normalny poeta”, którego puenta brzmi: „przed zaśnięciem czytam / różne miesięczniki dwu- / miesięczniki kwartalniki / artystyczne literackie / i widzę (ze zdziwieniem) / że wiersze moich znakomitych / kolegów (i koleżanek) / stają się powoli podobne / do moich wierszy / a moje stare wiersze / są podobne do / ich nowych wierszy”. Przypominam sobie słowa Wisławy Szymborskiej – „Tadeusz Różewicz był ważny dla każdego z nas”. Myślę, że Tadeusz Różewicz dla polszczyzny zrobił swoje, i zdarzy się, że ci, którzy będą krytykować Różewicza, nie będą mieć świadomości, że piszą Różewiczem.
PW: Ta książka jest ważna i ciekawa, bo jest książką poszukującą, bo jest książką niejednowymiarową, i z pewnością pokazuje nam innego Różewicza, z zupełnie innej strony…
BS: Na pewno warto by było żeby teksty z tego tomu były interpretowane w szkołach na równi z „Ocalonym” i „Warkoczykiem”…
MP: Warto by było (…).
O AUTORZE
Bartosz Sadulski
Ur. 1986. Poeta, dziennikarz. Autor arkusza poetyckiego artykuły pochodzenia zwierzęcego (2009) oraz tomów wierszy post (2012) oraz tarapaty (2016). Za pierwszy z nich był nominowany w 2013 roku do Nagrody Literackiej Silesius w kategorii „debiut”. Wiersze publikował między innymi w Lampie, Odrze, Gazecie Wyborczej, Chimerze i antologii Połów. Poetyckie debiuty 2010. Autor przewodników po Malcie i Bornholmie. Mieszka we Wrocławiu.
Karol Pęcherz
Urodzony w 1980 roku. Prezes Fundacji Karpowicz. Redaktor i animator życia literackiego. Mieszka we Wrocławiu.
Marta Podgórnik
Ur. w 1979 r., poetka, krytyczka literacka, redaktorka. Laureatka Nagrody im. Jacka Bierezina (1996), stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nominowana do Paszportu „Polityki” (2001), laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2012) za zbiór Rezydencja surykatek. Za tomik Zawsze nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2016) oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2017 r. wydała nakładem Biura Literackiego tom Zimna książka, który również nominowany był do tych samych nagród. Książka Mordercze ballady przyniosła autorce Nagrodę Poetycką im. Wisławy Szymborskiej oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Mieszka w Gliwicach.
Przemysław Witkowski
Urodzony we Wrocławiu. Absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim, doktor nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. Jego teksty publikowały m.in. „Odra”, „Tygodnik Powszechny”, „Tygiel Kultury”, „Krytyka Polityczna”, „Gazeta Wyborcza” i „Twórczość”. W 2008 roku finalista Konkursu im. Jacka Bierezina, a w 2009 r. nominowany do nagrody kulturalnej "Gazety Wyborczej" wARTo. Stale współpracuje z czasopismem literacko-artystycznym „Rita Baum”, magazynem „Ha!art” i „Krytyką Polityczną”. Od 2008 r. współredaguje "młodoliteracki" dział miesięcznika „Odra” (8. Arkusz Odry). Mieszka we Wrocławiu.