debaty / ankiety i podsumowania

Zamiast przybliżać, wznosimy kolejne okopy

Alicja Sawicka

Odpowiedzi Alicji Sawickiej na pytania Tadeusza Sławka w „Kwestionariuszu 2022”.

strona debaty

Kwestionariusz 2022

Czy lite­ra­tu­ra jest wiru­sem, czy prze­ciw­nie – szcze­pion­ką?

Zde­cy­do­wa­nie szcze­pion­ką. Ponie­waż wyma­ga naszej decy­zji, wyj­ścia sztu­ce naprze­ciw, czy to w pisa­niu, czy w lek­tu­rze. Powie­dze­nia: „tak, chcę tego”. Wirus to coś, z czym kon­takt nie jest zależ­ny od naszej woli, chce­my go czy nie – to jest bez zna­cze­nia. Gdy­by lite­ra­tu­ra była wiru­sem, poziom czy­tel­nic­twa był­by wię­cej niż zado­wa­la­ją­cy, a przed czy­ta­niem czy pisa­niem nic nie mogło­by nas powstrzy­mać, nic inne­go nie było­by waż­niej­sze, bar­dziej naglą­ce. Tym­cza­sem żeby się­gnąć po książ­kę, potrzeb­na jest decy­zja, akt woli. Sztu­ka we wszyst­kich swo­ich posta­ciach jest w naszej bań­ce spo­łecz­no-kul­tu­ro­wej wła­ści­wie na wycią­gnię­cie ręki, zawsze dostęp­na. Jed­nak bez mojej decy­zji: „tak, chcę tego” sta­je się bez­u­ży­tecz­na.

Jakie­mu zwie­rzę­ciu poświę­ci­ła­byś wiersz lub opo­wia­da­nie?

Był­by to kot. A histo­ria opo­wia­da­ła­by o tym, jak koty patrze­niem utrzy­mu­ją świat w ist­nie­niu. Nawią­zu­ję tu do kon­cep­cji nowo­żyt­ne­go filo­zo­fa, empi­ry­sty, George’a Ber­ke­leya, któ­ra mówi, że przed­miot ist­nie­je o tyle i tyl­ko wte­dy, kie­dy jest obser­wo­wa­ny, nato­miast gdy na nie­go nie patrzy­my, nie może­my mieć pew­no­ści, że on nadal ist­nie­je. Dalej Ber­ke­ley odpo­wia­da na pyta­nie, jak to moż­li­we, że świat jest prze­wi­dy­wal­ny i powta­rzal­ny. Otóż dzie­je się tak dzię­ki temu, że Bóg sta­le i jed­no­cze­śnie obser­wu­je wszyst­ko, pod­trzy­mu­jąc świat w ist­nie­niu. Lecz co, jeże­li usu­nie­my Boga z tej teo­rii? W sys­te­mie ate­istycz­nym rolę Boga bio­rą na sie­bie koty, któ­re sie­dząc na para­pe­tach, obser­wu­jąc przez okno swój wyci­nek rze­czy­wi­sto­ści, wspól­nie i rze­tel­nie wyko­nu­ją to waż­ne dla spój­no­ści świa­ta zada­nie. Było­by to więc pew­nie opo­wia­da­nie nie­co fan­ta­stycz­ne, może zapis kocie­go matri­xa. Bo gdy zaczy­na bra­ko­wać kotów, świat prze­sta­je się zga­dzać, śnieg pada w lip­cu, woda pod­czas goto­wa­nia robi się coraz zim­niej­sza, a ludzie zamiast się witać – żegna­ją. Musia­ła­bym też roz­wi­kłać zagad­kę, w jaki spo­sób nasze domo­we koty się poro­zu­mie­wa­ją, czy ist­nie­je jed­na Kocia Świa­do­mość, oraz odpo­wie­dzieć, czy dzi­kie koty rów­nież bio­rą w tym udział, a jeże­li nie chcą – to dla­cze­go?

Czy myśla­łaś kie­dyś „jak góra” lub „jak morze”?

Jezio­ro, morze, oce­an – kie­dy jestem w pobli­żu, odczu­wam nie­zdro­wą eks­cy­ta­cję, jak­bym wresz­cie była u sie­bie. Jest w nich nie­da­ją­ca się prze­wi­dzieć emo­cjo­nal­ność, kapry­śność. Tak to postrze­ga­my, ale prze­cież wszyst­kie wod­ne i nad­wod­ne zda­rze­nia mają gdzieś swo­ją przy­czy­nę: są jakieś prą­dy, gra­wi­ta­cje, fron­ty. To się nie dzie­je bez powo­du. Ist­nie­ją czyn­ni­ki, któ­re są zbyt sła­be i pozo­sta­ją bez wpły­wu – obo­jęt­ny oce­an. Ale są też takie, któ­re łącząc się ze sobą, two­rzą domi­no zależ­no­ści, a wów­czas to, co się dzie­je, zda­je się nie­od­wra­cal­ne, koniecz­ne. Na począt­ku są te przy­pad­ko­we, nie­prze­wi­dy­wal­ne zda­rze­nia – ale ich efekt jest pra­wem przy­ro­dy. Musia­ło tak być. Sta­ram się myśleć jak morze, jak oce­an. Dostrze­gać przy­czy­ny, łączyć krop­ki, kre­ślić zależ­no­ści. Lubię wie­dzieć, co w życiu wyni­ka z cze­go. Lubię mówić do sie­bie: „nie masz na to wpły­wu”, „to nie zale­ży wyłącz­nie od cie­bie”. Albo: „no, kocha­na, tutaj tro­chę cię jed­nak ponio­sło”, by zaraz dodać: „ale to nic, to minie”.

Gdy­byś mia­ła wybrać arty­stę, któ­ry napi­sał­by muzy­kę do two­je­go wier­sza lub opo­wia­da­nia i wyko­nał go na sce­nie, był­by to…?

Ostat­nio słu­cham w kół­ko pły­ty zespo­łu Pol­ski Piach (www.youtube.com/watch?v=MO0CJr0Rxo8). I myślę, że chcia­ła­bym pisać tak, jak oni gra­ją; chcia­ła­bym, żeby moje pisa­nie było blu­eso­we, pod­po­rząd­ko­wa­ne ryt­mo­wi kro­ków i odde­chu, w pew­nym sen­sie mono­ton­ne, bez fajer­wer­ków, bez zabie­ga­nia o aten­cję.

Jaka była naj­lep­sza rada „poetyc­ka” lub „pro­za­tor­ska”, jakiej ci udzie­lo­no?

Nie pisz iro­nicz­nie. Nie zasła­niaj się iro­nią. Nie bądź lep­sza ani mądrzej­sza od swo­ich boha­te­rów i czy­tel­ni­ków.

Wol­ność, rów­ność, bra­ter­stwo – z któ­rą z tych war­to­ści poezja lub pro­za mają naj­wię­cej wspól­ne­go?

Lite­ra­tu­ra nie jest demo­kra­tycz­na. Cho­ciaż pew­nie bar­dzo byśmy chcie­li, by tak było, a cza­sa­mi pró­bu­je­my w to wie­rzyć. Jest nie­ste­ty albo eli­tar­nym luk­su­sem, albo drew­nia­ną strza­łą, kamien­nym kołem.

Dla­cze­go ludzie nie czy­ta­ją poezji i ambit­nej pro­zy?

Bo ona odpo­wia­da na pra­gnie­nia, a nie na potrze­by. A kon­takt z pra­gnie­nia­mi mamy raczej utrud­nio­ny, przy­tło­czo­ny. Z dru­giej stro­ny – w sło­wie „ambit­na” jest już jakaś wła­śnie eli­tar­ność, a wokół tej eli­tar­no­ści two­rzą się dys­kur­sy i świa­ty – coraz bar­dziej eli­tar­ne, bo: czy­tam ambit­ną lite­ra­tu­rę, ale prze­cież jest dalej ten jesz­cze bar­dziej eli­tar­ny krąg, czy­li krąg ambit­nych osób, któ­re o ambit­nej pro­zie i poezji mają pra­wo mówić. Zamiast przy­bli­żać, wzno­si­my kolej­ne oko­py. Z trze­ciej stro­ny – pew­nie spo­ro winy leży w głu­po­cie i krót­ko­wzrocz­no­ści sys­te­mów edu­ka­cji.

O AUTORZE

Alicja Sawicka

Urodziła się w 1981 roku w Szczecinie. Obroniła doktorat w Instytucie Filozofii UW. Autorka publikacji z zakresu teorii sztuki w pismach i antologiach. Pracuje w sektorach non-profit i prywatnym w zakresie sztuki i kultury. Przez kilkanaście lat pełniła funkcję dyrektor programowej Festiwalu Fama w Świnoujściu. Menadżer programowa m.in. Festiwalu im. Zygmunta Haupta w Gorlicach oraz Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym. Współpracuje z warszawską Szkołą Impro, której jest absolwentką. Brała udział w warsztatach prozatorskich Wydawnictwa Czarne. Zrealizowała kilka odcinków podcastu dla Tok FM, w których czytała autorskie opowiadania („Gdy pytasz, co u mnie słychać”). Mieszka na Grochowie w Warszawie.