debaty / ankiety i podsumowania

Zawartość poezji w poezji

Zuzanna Witkowska

Głos Zuzanny Witkowskiej w debacie "Kogo tłumaczyć".

strona debaty

Kogo tłumaczyć?

Poezja w tłu­ma­cze­niu z języ­ka obce­go jest kwe­stią kon­tro­wer­syj­ną i nie ma na to rady. Sęk tkwi oczy­wi­ście w tłu­ma­czu. Z jed­nej stro­ny jeśli nie zna­my języ­ka, a chce­my poznać poezję obcą, nie ma wyj­ścia – musi­my się­gnąć po prze­kład. Słow­nik nie wystar­czy, prze­cież nie jest to tekst tech­nicz­ny. Tak zwa­ne „wyczu­cie języ­ko­we” w prze­kła­da­niu nigdzie nie jest tak koniecz­ne, jak wła­śnie w poezji. (Temat uży­tecz­no­ści samej poezji jest kwe­stią osob­ną, znacz­nie mniej kon­tro­wer­syj­ną.) Zatem w tłu­ma­czu siła i w tłu­ma­czu sła­bość każ­de­go pro­jek­tu trans­la­tor­skie­go. Nawet jeśli znaj­dzie się taki, któ­ry wyła­pie wszyst­kie niu­an­se czy­ha­ją­ce na czy­tel­ni­ka w tek­ście ory­gi­nal­nym – pozo­sta­je pyta­nie: ile w prze­kła­dzie jest ory­gi­nal­ne­go auto­ra, ile tłu­ma­cza?

Sama idea tłu­ma­cze­nia poezji jest jed­nak nie do prze­ce­nie­nia. Biu­ro Lite­rac­kie od same­go począt­ku swo­je­go ist­nie­nia poświę­ca wie­le uwa­gi wła­śnie prze­kła­dom, ostat­nio rów­nież pro­zy. Czy wszyst­kie były uda­ne? Trud­no oce­nić komuś, kto nie jest poli­glo­tą. War­tość tłu­ma­cze­nia może pra­wi­dło­wo oce­nić tyl­ko ten, kto zna obie stro­ny meda­lu. Moż­na oczy­wi­ście uznać, że sko­ro ktoś się pod­jął tłu­ma­cze­nia, na pew­no jest do tego odpo­wied­nią oso­bą. Ja pod­cho­dzę do tej kwe­stii bar­dzo scep­tycz­nie. Dla­te­go trud­no mi oce­niać, czy zbiór poezji laty­no­ame­ry­kań­skiej Umocz war­gi w kamie­niu nie podo­bał mi się dla­te­go, że aku­rat nie gustu­ję w laty­no­ame­ry­kań­skiej poezji, czy też być może nie gustu­ję w prze­kła­dach Kry­sty­ny Rodow­skiej. To samo tyczy się Lau­ry (Riding) Jack­son i jej ksią­żek Koro­na dla Han­sa Ander­se­na oraz Obro­ty cudów w tłu­ma­cze­niu Julii Fie­dor­czuk. W każ­dym razie moimi ulu­bio­ny­mi książ­ka­mi z prze­kła­da­mi są Osob­ne przy­jem­no­ści Har­ry­’e­go Mathew­sa w prze­kła­dzie Tade­usza Pió­ry, Kuby Kozio­ła i Andrze­ja Sosnow­skie­go oraz Nio­słem ci kana­pecz­kęKar­li­sa Ver­di­ni­sa w prze­kła­dzie Jac­ka Deh­ne­la. Czy to przy­pa­dek, że Andrzej Sosnow­ski oraz Jacek Deh­nel są dla mnie w ści­słej czo­łów­ce naj­lep­szych poetów pol­skich? Nie wiem. Być może w prze­kła­dzie kogoś inne­go rów­nie bym się tymi toma­mi zachwy­ci­ła. Jak by nie było, przy­jem­ność czy­ta­nia obu ksią­żek jest nie­zwy­kła.

Wie­le osób decy­du­jąc się na zakup książ­ki kie­ru­je się zaufa­niem do tłu­ma­cza. Jeśli cho­dzi kon­kret­nie o Biu­ro Lite­rac­kie, mnie cie­ka­wi­ło­by bar­dzo, jak wyglą­dał­by ten sam tekst prze­ło­żo­ny przez róż­nych poetów. Tom prze­kła­dów autor­stwa 5–10 biu­ro­wych auto­rów, któ­rzy nie­za­leż­nie prze­ło­ży­li­by kil­ka tych samych tek­stów: to był­by rary­tas! Czy­ta­nie poezji to jej inter­pre­ta­cja, a tłu­ma­cze­nie zawsze nosi jej śla­dy. Tak więc pozna­nie kil­ku punk­tów widze­nia biu­ro­wych poetów w takiej for­mie mia­ło­by dla mnie wiel­ką war­tość.

Jeśli zaś cho­dzi o poezję obcą, któ­rej jestem cie­ka­wa, moż­na to ująć naj­ogól­niej w ten spo­sób: im dalej, im egzo­tycz­niej, im bar­dziej odmien­nie kul­tu­ro­wo, tym bar­dziej była­bym zafa­scy­no­wa­na. Czy ist­nie­je coś takie­go jak poezja mon­gol­ska? Czy ist­nie­je kobie­ca poezja kra­jów arab­skich? Jak wyglą­da lite­ra­tu­ra Oce­anii? Daw­no temu mia­łam w rękach książ­kę szum­nie zaty­tu­ło­wa­ną Anto­lo­gia poezji afry­kań­skiej Wan­dy Leopold oraz Zyg­mun­ta Sto­lar­ka. Dobrze, że taka pozy­cja w ogó­le się poja­wi­ła, lecz nie­moż­li­we, żeby na trzy­stu stro­nach zawrzeć prze­krój przez lite­ra­tu­rę tak wiel­kie­go kon­ty­nen­tu.

Tak więc o ile lek­tu­ra Sze­ściu poetek irlandz­kich Jerze­go Jar­nie­wi­cza jest nader przy­jem­na, to z o wie­le więk­szą eks­cy­ta­cją zaku­pi­ła­bym prze­kła­dy lite­ra­tu­ry obcej w peł­nym tego sło­wa zna­cze­niu: dale­kiej, odle­głej, innej, być może trud­nej, dziw­nej. Nie wiem, czy takie prze­kła­dy mogą być dobrą inwe­sty­cją dla wydaw­nic­twa. Być może bar­dzo tak, być może wręcz prze­ciw­nie. Wszak ponoć lubi­my to, co zna­my. Ale może aku­rat gro­no odbior­ców poezji (w szcze­gól­no­ści) nie nada­je się do stan­da­ry­zo­wa­nia wzglę­dem ogó­łu?