książki / POEZJE

Wiersze i opowiadania doraźne 2020

Fragment almanachu Wiersze i opowiadania doraźne 2020, który ukazał się w Biurze Literackim 8 października 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Laureat głównej nagrody

 

Julek Rosiń­ski

Trajektoria krzyża zakłada

Eko­lo­gizm: zja­wi­sko bar­dzo nie­bez­piecz­ne.
źró­dło: Biblia

ster­nik jest idio­tą
ląd recy­tu­je

w miej­sce drzew wstaw kąt tak by go roz­li­czyć
ścia­ny odsprze­daj sąsia­dom potem

zwę­żaj kra­wędź do potę­gi cię­cia
pta­ki naucz sylab niech zrzu­ca­ją bom­by

bom stał
by stał

Bóg nie umarł
Bóg umrze


Finaliści

 

Aga­ta Puwal­ska

no worries…

nie gro­zi epi­de­mia mamy pro­ce­du­ry pew­ność i paten­ty masecz­ki
szpi­ta­le jakąś jakość powie­trza pomi­mo spa­la­nia prze­su­nię­cie punk­tu
zachwia­nie cięż­ko­ści magni­tu­da 6,8 samo­cho­dy w pio­nie potar­ga­ne
płach­ty skle­jo­ne przez żywioł ścia­ny scho­dy okna spra­so­wa­ne krzy­ki
nie gro­zi epi­de­mia w ana­li­zie mikro nie­wy­dol­ne płu­co zaklesz­czo­ny
oddech uciecz­ka w oce­an bo pożo­ga z buszu magni­tu­da 6,8 rema­ke
fun­da­men­tów na nowe zaka­że­nia barie­ry z beto­nu sta­re gene­ry­ki ste­ryl­ne
gra­ni­ce w sąsied­nim regio­nie rozum pod gru­za­mi nie gro­zi
epi­de­mia hisz­pan­ka na szla­kach opty­mal­ne warun­ki zbyt pro­ste
pro­te­sty w związ­ku przy­czy­no­wym eks­plo­do­wał sku­tek magni­tu­da 6,8
obfi­cie zawia­ło kor­don sani­tar­ny zde­fi­nio­wał prze­strzeń pod
gru­za­mi tchnie­nie roz­sy­pa­ne pal­ce – rekord bez­śnież­nej zimy
…no wor­ries*

* Is an expres­sion seen in English meaning „do not wor­ry abo­ut that”, „that’s all right”.
(…) The phra­se is wide­ly used in Austra­lian spe­ech and repre­sents a feeling of frien­dli­ness, good humo­ur, opti­mism and „mate­ship” in Austra­lian cul­tu­re. The phra­se has been refer­red to as the natio­nal mot­to of Austra­lia (Wiki­pe­dia).

Jakub Sęczyk

hotel arłamów

Excel­sior!
H.W. Long­fel­low

nigdy nie odpocz­nie­cie w hote­lu arła­mów
jeste­śmy na to zbyt cho­rzy głod­ni i brud­ni
przed nami pro­mie­nio­wa­nie dez­ak­ty­wu­je wiru­sy
a jony sre­bra i mie­dzi cicho bom­bar­du­ją wodę
w powie­trzu przed nami od wczo­raj ter­ko­cze ozo­na­tor
po pra­wej gasną nam neo­ny poże­gnal­nej biby wasze­go urlo­pu
odpal­my więc świe­tli­ste heloł w gasną­ce eko­sys­te­my

nigdy nie odpocz­nie­cie w hote­lu arła­mów
nad nami od wczo­raj prze­cho­dzi war­kot kome­ty
odpal­my powie­trze ona wła­śnie prze­szła mimo zie­mi
sko­ro tak niech zosta­nie z nami na zawsze a co jeśli?
niech zosta­nie z nami na zawsze a co jeśli?
po lewej gasną nam neo­ny poże­gnal­nej biby wasze­go urlo­pu
odpal­my więc świe­tli­ste heloł w mil­czą­ce egzo­pla­ne­ty


Wiersze pozakonkursowe

 

Mar­ta Pod­gór­nik

Międzynarodowy Dzień Budowlańca

Ist­nie­je świę­to, bo codzien­nie są powo­dy, by świę­to­wać.
Ktoś uto­nął w jezio­rze, lecz miał pięk­ne życie.
Sek­cja zwłok wyka­za­ła. Sam był sobie winien.
Pier­ścio­nek będzie z kamy­kiem i z czy­stej pla­ty­ny.
Natych­miast po trans­ak­cji wło­żę go na szy­ję.
Kie­dyś ogło­si­li­śmy z Mać­kiem Mię­dzy­na­ro­do­wy Dzień Bez Nas.
Cza­sa­mi myślę, że on trwa do dzi­siaj.


Karol Mali­szew­ski

Na gorąco 2

Kogo zna­le­zio­no na pusty­ni? Ale po cóż
szu­ka­no? Trzy­maj­cie się swo­ich ście­żek,
bez­lu­dzie zosta­wia­jąc pro­ro­kom. Nie jest
nim jed­nak ten, co szczu­je; podob­no iskrzy
na fej­sie: „kłót­nik, pie­niacz, zło­śli­wiec
robi za dyżur­ne­go pacy­fi­stę kra­ju”.

Klat­ka i kosa na dachu sąsia­da,
klat­ka na kuny, a kosa już po nic,
rdze­wie­je w kącie od wie­lu jesie­ni.
I co z tego? Kto daje te nie­zbor­ne zna­ki?
To są jakieś pochod­ne śmier­ci roz­tar­te
na dziu­ra­wej papie? Jeśli tak,

sygna­li­sta zaspał. Gór­ni­cy nie wyja­dą.
„Czasz­ki katyń­skie we Wro­cła­wiu!
Z ulot­ką, któ­rą trzy­masz w ręce,
wej­ściów­ka dzie­sięć pro­cent tań­sza”.
I pierw­sza myśl, że smo­leń­skie, że ktoś
się pomy­lił. Cóż za nie­do­rzecz­ność.

Prze­pra­szam, mamy kło­pot,
wie­lu gości zaczy­na (z)wracać
do roman­ty­zmu, cytu­ją Sło­wac­kie­go:
„uwa­ża­łem się wten­czas za nie­wol­ni­ka
siły natchni­ciel­ki świa­ta”, a dzi­siaj
też mi coś dyk­tu­ją gło­sy, cały inter­net

jest mi teraz duchem. Śmierć Pola­ka
pod­czas roz­biór­ki syna­go­gi
w Sta­nach. Wła­śnie wysła­no w kosmos
dna, z któ­rych da się odtwo­rzyć całość
życia i wygląd bute­lek. Ufo­ki
schle­ją się jak jasna cho­le­ra.

Dodaj mnie do masy zna­jom­ków
na fej­sie, niech się tam roz­pły­nę;
i jesz­cze nabłysz­czacz nagrob­ków
w pro­mo­cji, nabądź go koniecz­nie,
za tydzień świę­to pło­mien­nych podry­gów,
będzie­my się odbi­jać w cudzym bla­sku.


Jakub Korn­hau­ser

Wszystkiemu winien łuskowiec

W swo­im cie­le inku­bo­wał nie­po­żą­da­ne zaraz­ki. Mimo to chcia­no go kupić na tar­gu. Inni twier­dzą, że to nie­praw­da. Że sprze­da­je się wyłącz­nie wiel­błą­dy i masło orze­cho­we, w ofer­cie selek­cja dywa­nów. Dwa gatun­ki węży mia­ły ali­bi – uczest­ni­czy­ły w kon­fe­ren­cji mini­stra zdro­wia, któ­ry naka­zał mycie rąk. Pato­gen roz­no­sił się przez akre­dy­ta­cje, kicha­no. Ktoś prze­tarł czo­ło zain­fe­ko­wa­ną chu­s­tecz­ką, inny zjadł kanap­kę, któ­ra oka­za­ła się sie­dli­skiem wiru­sa. Lokal­ne wła­dze podej­rze­wa­ją odcho­dy nie­to­pe­rzy, któ­rych tak­że nie było na tar­gu, bo spa­ły w jaski­ni. Pró­bo­wa­no je ziden­ty­fi­ko­wać, bez­sku­tecz­nie, z uwa­gi na pogar­sza­ją­ce się warun­ki. Na tar­gu moż­na też dostać dłu­go­pi­sy kul­ko­we medium (1,0 mm) pako­wa­ne po osiem sztuk. Łuskow­ca widzia­no ostat­nio w lesie. Pene­tro­wał lep­kim języ­kiem gniaz­do owa­dów spo­łecz­nych, jaki­mi są ter­mi­ty. Mini­ster dodał, że po powro­cie z urlo­pu nale­ży dokład­nie umyć zęby, uszy i inne czę­ści cia­ła nara­żo­ne na kon­takt.


Adam Kacza­now­ski

Meta jest tam, gdzie upadniesz

Two­je życie to wol­ny kraj, możesz to, tam­to i sram­to,
możesz umrzeć albo dla zabi­cia cza­su czy­tać o czy­jejś śmier­ci:
Han­ta­wi­rus w Chi­nach: zmarł zaka­żo­ny męż­czy­zna.
Nie gro­zi nam kolej­na epi­de­mia. Naukow­cy uspo­ka­ja­ją,
że infek­cja ta nie prze­no­si się z czło­wie­ka na czło­wie­ka,
jedy­nie z cho­rej myszy na czło­wie­ka, w wyni­ku kon­tak­tu
z jej śli­ną, moczem lub jego opa­ra­mi.
Zna­ne są jed­nak dwa przy­pad­ki
doty­czą­ce miesz­kań­ców Andów.
Możesz myśleć, co ci śli­na na język przy­nie­sie,
i pie­przyć wszyst­ko, co ci przyj­dzie do gło­wy.
Wyobraź sobie mysz więk­szą od zmu­to­wa­ne­go szczu­ra,
któ­ry sam był więk­szy od Mecha­go­dzil­li,
wyobraź sobie oce­an spo­koj­ny moczu i jego opa­ry
i dojdź w koń­cu do pyta­nia:
czy to fair, że bóg umarł, że kolej­ne mode­le
aut i tele­fo­nów coraz szyb­ciej odcho­dzą w zapo­mnie­nie,
że tech­no­lo­gia żyje coraz kró­cej, a to śmiesz­ne
ludz­kie życie trwa dłu­żej i dłu­żej?
Czy jaki­kol­wiek twój koniec może być cze­go­kol­wiek począt­kiem?
Czy koniec jest bli­ski? Czy koniec jest ci bli­ski?
Czy począ­tek koń­ca jest koń­cem począt­ków?
Czy two­je wszyst­kie śmiesz­ne tali­zma­ny:
miłość do gro­bo­wej deski i robo­ta do usra­nej śmier­ci
coś jesz­cze w ogó­le mogą? Liczysz na miej­sce na podium?
Meta jest tam, gdzie upad­niesz.
Meta jest tam, gdzie się potkniesz, upad­niesz i nie będziesz
miał ocho­ty wstać. Meta jest wte­dy, gdy w koń­cu
zła­piesz w zęby swo­ją ogo­no­wą kość. To cho­re
wąchać siki myszy i to cho­re koń­czyć zda­nie w poło­wie
zada­nia z mat­my: podziel swo­je życie na pół
i w poło­wie bądź nie­śmier­tel­ny,
a w poło­wie spa­ra­li­żo­wa­ny przez lęk przed śmier­cią.
Prze­cież jesz­cze wczo­raj mówi­łeś w zaufa­niu
do swo­ich zwi­nię­tych w kłę­bek skar­pe­tek:
moje życie to kosz­mar bez koń­ca. Mam w domu dwie myszy,
jed­na z nich ma swój wyjąt­ko­wy styl: bie­ga w koło­wrot­ku
jak sza­lo­na, ale co chwi­lę zatrzy­mu­je się i roz­glą­da,
jak­by spraw­dza­ła, gdzie już dobie­gła i ile jej zosta­ło do koń­ca.

Powiązania