książki / POEZJE

Trzydzieści cztery wiersze o Nowym Jorku i nie tylko

Bohdan Zadura

Wasyl Machno

Fragmenty Wasyla Machno 34 wiersze o Nowym Jorku i nie tylko w przekładzie Bohdana Zadury.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

SS Brandenburg rok 1913

 

Sta­tek SS Bran­den­burg wypły­wa
            w rejs w 1913 roku z Bre­my –
                        na pokła­dzie 944 pasa­że­rów –
z listy pasa­że­rów widać że pra­wie cała
                        Euro­pa pły­nie do Ame­ry­ki
pły­ną Rosja­nie – Żydzi – Ser­bo­wie – Chor­wa­ci –
                                    Litwi­ni – Węgrzy –
i Ruteń­cy – czy­li Ukra­iń­cy – z Gali­cji
            oby­wa­te­le Austro-Węgier
Może to była mito­lo­gicz­na Euro­pa któ­ra
                                   rato­wa­ła się na byku
któ­ry nazy­wał się SS Bran­den­burg?

Wśród pasa­że­rów są dwie mło­dziut­kie dziew­czy­ny:
Mach­no Ewa lat 18 pan­na
doce­lo­we mia­sto w Ame­ry­ce – Detro­it
i Zeń Ana­sta­zja lat 18 pan­na
doce­lo­we mia­sto w Ame­ry­ce – Fila­del­fia,
obie ze wsi Dub­no nie­opo­dal Leżaj­ska.

Z tej wsi pocho­dzi mój ojciec
            wiem że rodzi­ny Mach­nów i Zeniów
                        były bli­sko spo­krew­nio­ne

 

Mogę tyl­ko sobie wyobra­żać jak one
wyjeż­dża­ły z Dub­na – pew­nie do Kra­ko­wa –
a stam­tąd pocią­giem do Bre­my
może do Kra­ko­wa doje­cha­ły koń­mi

W Bre­mie wstą­piw­szy na sta­tek
           dosta­ły naj­tań­sze kaju­ty -

i po raz pierw­szy – zoba­czyw­szy oce­an –
zaczę­ły bać się podró­ży

jed­nak mło­dość i magicz­ne sło­wo Ame­ry­ka 
doda­wa­ły im pew­no­ści

i jesz­cze nie­dwu­znacz­ne spoj­rze­nia ich
rówie­śni­ków może Spiel­ber­gów może 
                                    Obra­do­wi­czów

prze­ko­ny­wa­ły o tym że nale­ży
trzy­mać się oddziel­nie i z nikim
                                    nie roz­ma­wiać
tak zresz­tą kaza­no im w domu

ta wie­lo­na­ro­do­wa Euro­pa jadła – śmia­ła się –
                                    tęsk­ni­ła – kocha­ła

dzie­ci bie­ga­ły przy­glą­da­jąc się Atlan­ty­ko­wi –
mewom – alba­tro­som – oce­anicz­ne­mu
                        zacho­do­wi słoń­ca

wie­lu mia­ło mdło­ści i wymio­to­wa­ło

Minął pierw­szy tydzień podró­ży
powo­li ochło­nę­li
pozna­li się i zaczę­li opo­wia­dać
            kto dokąd i do kogo jedzie i jak tę Ame­ry­kę
sobie wyobra­ża

 

Ewa i Ana­sta­zja może zeszły się z Pola­ka­mi 
                                   a może z Żyda­mi
z ich oko­lic bo w te dwa tygo­dnie 
naro­do­wość nie ma żad­ne­go zna­cze­nia
wszy­scy są pasa­że­ra­mi SS Bran­den­burg i to ich
dom – zie­mia – kraj

Ewie spodo­bał się mło­dy Serb 
Ana­sta­zji – Węgier

co wie­czór ta czwór­ka mło­dych ludzi
wdy­cha­ła sło­ne oce­anicz­ne powie­trze
ich poca­łun­ki też były sło­ne

Do Fila­del­fii SS Bran­den­burg szczę­śli­wie
                                    zawi­nął 3 maja 1913 roku

wszy­scy pasa­że­ro­wie oble­pi­li porę­cze na pokła­dzie
i patrzy­li na brzeg
naj­pierw ich usta­wi­li i prze­pusz­cza­li zgod­nie z doku­men­ta­mi 
skru­pu­lat­nie spraw­dza­jąc wpi­sy w pasz­por­tach i na okrę­to­wych listach
potem leka­rze roz­bie­ra­jąc ich do naga
bada­li czy któ­ryś nie przy­wiózł 
jakiejś cho­ro­by

po raz pierw­szy mło­de dzie­wi­cze cia­ło Ewy i
Ana­sta­zji obma­cy­wa­ły cudze ręce
                                               i spraw­dza­ły cudze oczy
w dziw­nym języ­ku o czymś mówi­li
                                               i coś zapi­sy­wa­li
skoń­czyw­szy te pro­ce­du­ry wypu­ści­li je na brzeg

- jak wia­do­mo – Ewa jecha­ła do Detro­it,
a Ana­sta­zja zosta­wa­ła w Fila­del­fii

Serb i Węgier zni­kli więc dziew­czy­ny się z nimi
nie poże­gna­ły

mil­cząc Ewa i Ana­sta­zja sta­ły
przed dwor­cem w Fila­del­fii

za 32 lata znik­nie ukra­iń­ska wieś Dub­no
nie ona pozo­sta­nie na mapie jako Dęb­no
ale wszyst­kich Ukra­iń­ców za odli­czo­ne godzi­ny wsa­dzą
             do towa­ro­wych pocią­gów i wywio­zą na Wschód
w ten spo­sób mój dzia­dek z linii ojca
tra­fi na Tar­no­polsz­czy­znę z pię­cior­giem dzie­ci
osie­dlą ich w naj­gor­szej cha­cie z wybi­ty­mi
            okna­mi wła­śnie w gru­dnio­wą porę

miej­sco­wi dłu­go będą od nich stro­nić: dzie­ci
będą prze­drzeź­niać ich gwa­rę
a doro­śli patrzeć z uko­sa – przy­błę­dy po co 
                                                tu przy­je­cha­li?

kie­dy mój ojciec oże­ni się
z moją mat­ką – miej­sco­wą z dzia­da pra­dzia­da
rodzi­na mat­ki na dłu­go odsu­nie się od prze­sie­dleń­ca zię­cia

w 1964 roku uda mi się uro­dzić
żeby następ­nie opi­sać podróż Ewy i 
                                    Ana­sta­zji stat­kiem 
SS Bran­den­burg
już w Nowym Jor­ku
doda­jąc kil­ka ską­pych prze­ka­zów rodzi­ny z linii ojca

Ewa Mach­no i Ana­sta­zja Zeń być może już umar­ły
pozo­sta­jąc jako
dwie linij­ki na liście pasa­że­rów
stat­ku SS Bran­den­burg
dwie czar­ne nit­ki łaciń­skich liter
dwie czar­ne smuż­ki dymu

popiół i sól

zie­lo­ny ług tego wier­sza
cięż­kie wes­tchnie­nie zapad­nię­te­go Atlan­ty­ku

 


 

O fieście

 

czas – podob­nie – zale­żał się w skle­pie rzeź­ni­ka
- odcię­ty język byka – któ­re­go przy­wieź­li w zeszłym tygo­dniu
z pół­no­cy – z Chi­ca­go – z tych legen­dar­nych rzeź­ni lat 30.
leży chra­pli­wym gło­sem śmier­ci – cięż­kim pół­to­ra­ki­lo­wym gło­sem
wydo­by­tym przez masa­rza z wiel­kie­go cia­ła zwie­rzę­cia

mia­ło zostać sprze­da­ne jed­nej z laty­no­ame­ry­kań­skich kom­pa­nii
któ­ra zaj­mo­wa­ła się przy­go­to­wa­niem fie­sty i sku­po­wa­ła zwie­rzę­ta w połu­dnio­wych sta­nach
ale far­mer zna­lazł lep­sze­go kup­ca
i byko­wi – któ­ry każ­de­go roku pokry­wał pół far­mer­skie­go sta­da –
nie było sądzo­ne zostać ofia­rą fie­sty – zostać przy­szpi­lo­nym – jak wspa­nia­ły motyl – obłą­ka­nym zło­tem
nie było sądzo­ne zostać wygwiz­da­nym przez publi­kę na are­nie zasy­pa­nej pia­skiem
laty­no­ame­ry­kań­skie­go mia­sta

w któ­rym miesz­kań­cy cały rok przy­go­to­wu­ją się do świę­ta:
męż­czyź­ni – popa­la­jąc gru­be cyga­ra spod sze­ro­kich kape­lu­szy
w butach ze ścię­ty­mi obca­sa­mi – leni­wie prze­rzu­ca­ją się sło­wa­mi o fie­ście
uwa­ża­jąc że wła­śnie zabi­ja­nie byków jest pra­wem czło­wie­ka
kobie­ty i dziew­czę­ta nało­żą jaskra­we spód­ni­ce – meta­lo­we ozdo­by
poja­dą do więk­sze­go mia­sta kupić tanie per­fu­my i nie zwró­cą uwa­gi na głu­pie gada­nie
męż­czyzn pod roz­ło­ży­stym drze­wem – jedy­nym w ich oko­li­cy –
dzie­ci zaś zaopa­tru­ją się w drob­ne na wypa­dek przy­jaz­du cudzo­ziem­ców
skła­da­ją zasu­szo­ne żół­wie – wydłu­baw­szy zasu­szo­ne mię­so –
z któ­re­go ugo­to­wa­ły zupę – a resz­tę zja­dły bez­dom­ne psy – żół­wie cie­szą się szcze­gól­nym popy­tem
rzeź­ni­cy poćwiar­to­wa­li to świę­to
oni: wyprze­dzi­li chłop­ca w wyszy­wa­nym zło­tem kostiu­mie któ­ry – jak zoo­log – wpra­wia się
w nani­zy­wa­niu na pikę byków o wadze – co naj­mniej – pół tony

oni: zosta­wi­li męż­czyzn pod drze­wem w nie­po­trzeb­nej roz­mo­wie o fie­ście któ­rej nigdy nie będzie

oni: obra­zi­li kobie­ty i dziew­czę­ta któ­re mimo wszyst­ko poje­cha­ły do więk­sze­go mia­sta – naku­pi­ły spód­nic i
ozdób – ale nigdy ich nie nało­żą

oni: zosta­wi­li wysu­szo­ne żół­wie – uło­żo­ne w babi­loń­ską wie­żę
i dzie­ciar­nię koło naje­dzo­nych bez­pań­skich psów

to wszyst­ko moż­na zgar­nąć w mie­szek wspo­mnień jak to robi podróż­ny z solą
żeby wystar­czy­ło na dłu­żej

 


 

Cornelia Street Café

 

Elż­bie­ta Czy­żew­ska roz­pru­ła obca­sem
bia­ły ekran lat 60.
i przy­szła na spo­tka­nie ze mną
już w 2004
- w nowym jor­ku -

razem z nią przy­pły­nął
papie­ro­so­wy dym
dwóch skrę­co­nych alu­mi­nio­wym dru­tem
skrzy­deł

skrzy­dła to się roz­po­ście­ra­ły
to cał­kiem zni­ka­ły
to cią­gnę­ły się opusz­czo­ne – jak sztan­da­ry –
za jej ple­ca­mi

Elż­bie­ta spoj­rza­ła na mnie
i wyko­na­ła dwa waż­ne ruchy
- przy­su­nę­ła twar­de pudeł­ko z papie­ro­sa­mi
- i odsu­nę­ła kawę

jak­by­śmy roz­po­czę­li nie­skoń­czo­ną
par­tię sza­chów

i uro­ni­ła klucz słów
któ­rym zamknę­ła się
bra­ma
jej prze­szło­ści

podob­no wszy­scy wyjeż­dża­ją
do Fran­cji
bo tam
jesz­cze moż­na palić
w kawiar­niach

kie­dyś tam
moż­na było spo­tkać
Sar­tre­’a
któ­ry wci­śnię­ty w kąt
- pisze –
bo boi się
samot­no­ści

te papie­ro­sy
wszyst­kich nas
wykoń­czą

być może tak myśli – ale nie mówi
na głos

nie wszyst­ko jest na sprze­daż Elż­bie­to
nie wszyst­ko:

jed­nak byle prze­ciąg
roz­wie­wa wszyst­kie nasze sło­wa Elż­bie­to
- te nie­dba­le roz­sy­pa­ne ziar­na kawy –
- te pospiesz­nie zapi­sa­ne wier­sze –
- te chwiej­ne zie­lo­ne cie­nie – ?

i cze­mu – Elż­bie­to – wszyst­ko sta­je się
popio­łem
któ­ry strzą­sa­my
do mokrej popiel­nicz­ki?

czy wła­śnie nie tę świa­do­mość
że noc­ny nowy jork
w żaden spo­sób nie zmie­ni
ani two­je­go ani moje­go życia

scho­wasz – jak mię­tów­kę –
do kie­sze­ni?

 


 

Kastraci

 

nigdy nie myśla­łem
że głos śpie­wa­ka ope­ro­we­go
bez­po­śred­nio zale­ży od wiel­ko­ści jego jąder
a może od che­micz­ne­go skła­du jego sper­my
a w ogó­le nie od dłu­go­ści krta­ni
i jesz­cze jakichś fizjo­lo­gicz­nych nafa­sze­ro­wań

w XVII wie­ku na sce­nę ope­ro­wą weszli pri­mo uomo
któ­rzy poja­wi­li się wła­ści­wie dla­te­go
że papież zabro­nił śpie­wa­nia kobie­tom
a gło­sów kobie­cych bar­dzo bra­ko­wa­ło

dla­te­go spe­ce od ope­ry szyb­ko się zorien­to­wa­li
i zaczę­li kastro­wać chłop­ców w tym wie­ku
kie­dy głos pod­le­ga muta­cji

doszło do tego że kastra­ci o wie­le lepiej
wyko­ny­wa­li par­tie alto­we
bo w wyni­ku kastra­cji czy­sty nie­biań­ski głos
zosta­wał na całe życie

chłop­ców z dobrym gło­sem wybie­ra­no
mię­dzy 8 a 13 rokiem życia

przed ope­ra­cją fasze­ro­wa­no ich opium
i umiesz­cza­no w wan­nie z gorą­cym mle­kiem
wyci­na­no jądra
i w ten spo­sób rato­wa­no boski głos

kie­dy ope­ra­cja się uda­ła pri­mo uomo
zosta­wał bez­płod­nym na całe życie
ale nie impo­ten­tem

oczy­wi­sta korzyść – ope­ra
zyski­wa­ła kla­so­we­go śpie­wa­ka
a spo­łe­czeń­stwo pozby­wa­ło się
jesz­cze jed­ne­go sam­ca

poję­cie grze­chu było nie­obec­ne
bo świa­do­mie czy nie­świa­do­mie
sam papież wywo­łał tę spra­wę
swo­im zaka­zem

 


 

Teoria i praktyka przekładu

 

po wie­ży Babel wszyst­ko trze­ba prze­kła­dać
z puste­go w próż­ne
z inne­go języ­ka na inny
jak­by ubie­rać nagą pięk­ność w inne ubra­nie
nie nisz­cząc jed­nak jej for­my: krą­głych ud – czer­wo­nych smocz­ków pier­si –
odkor­ko­wu­jąc fla­kon jej cia­ła tak by nie wywie­trzał zapach

wszy­scy (czy pra­wie wszy­scy) ukra­iń­scy poeci (i nie poeci) któ­rzy zna­ją pol­ski
rzu­ci­li się do prze­kła­da­nia współ­cze­snej pol­skiej poezji
bo moda na pol­ską poezję na Ukra­inie się zwięk­sza
jak i na ukra­iń­ską w Pol­sce

przy koń­cu lat osiem­dzie­sią­tych kupiw­szy w Kra­ko­wie tomik Miło­sza
na któ­ry wyda­łem kil­ka­dzie­siąt tysię­cy zło­tych
zro­zu­mia­łem że zagra­ni­cą książ­ki są bar­dzo dro­gie
Miłosz już był Noblem (Nobel nigdy nie będzie Miło­szem)
- co za róż­ni­ca -

z cie­niut­kim tomi­kiem któ­ry pierw­szy raz wyda­no w Pol­sce
było zbyt wie­le pro­ble­mów
bo pogra­nicz­ni­cy byli jesz­cze radziec­cy a Miłosz był pol­skim emi­gran­tem
w dodat­ku anty­ko­mu­ni­stą
trze­ba było dobrze ukryć jego Kro­ni­ki przed wytre­so­wa­ny­mi
poszu­ki­wa­cza­mi wszel­kiej anty­ra­dziec­ko­ści
Miło­sza uda­ło się prze­wieźć jak kon­tra­ban­dę

Zbi­gnie­wa Her­ber­ta w ogó­le nie moż­na było wte­dy zdo­być
w pol­skich księ­gar­niach

tak samo nie ist­niał w radziec­kiej prze­strze­ni
Szym­bor­ska i Róże­wicz byli od cza­su do cza­su prze­kła­da­ni – bodaj na rosyj­ski –
ale Her­bert sta­no­wił tabu
potem przy­sła­no mi kil­ka jego ksią­żek
i nacią­gną­łem stru­nę świa­tła na ukra­iń­skie skrzyp­ce
ale one nie mogą grać pol­skich dźwię­ków – pol­skie stru­ny
trze­ba było okrę­cić izo­la­cyj­ną mie­dzią ukra­iń­skie­go
co dało pre­tekst D. pew­ne­mu tłu­ma­czo­wi z pol­skie­go do roz­wa­żań o
ade­kwat­no­ści prze­kła­du: sam przez całe życie prze­kła­dał rze­tel­nie – jak uczeń – pro­zę
ale teraz zabrał się za poezję…

żeby spo­tkać się z Ash­be­rym czy O’Ha­rą nie war­to jechać do Nowe­go Jor­ku
trze­ba tyl­ko prze­je­chać przez gra­ni­cę ukra­iń­sko-pol­ską
i wystar­czy spo­tkać Zadu­rę czy kogoś z jego kom­pa­nii
albo prze­czy­tać wiersz Sło­weń­ca Cuc­ni­ka „Pol­skim o’ha­ry­stom”
i przy­jąć jak eucha­ry­stię

z Janu­szem Szu­be­rem i jego eks-sier­żan­tem uda­ło mi się prze­mie­rzyć
całą Ame­ry­kę
żeby potem zostać tam same­mu
i napraw­dę pojąć jaka ona jest wiel­ka!
(tery­to­rial­nie)
bo inne wier­sze Janu­sza prze­sią­kły zapa­chem sera –
bara­nim łojem
szcze­ka­niem owczar­ków –
któ­re – jak noc­ni stró­że – pil­nu­ją jego inwa­lidz­kie­go wóz­ka

każ­dy kto prze­kła­da poezję napo­ty­ka na opór inne­go języ­ka
ich wszyst­kich moż­na oskar­żyć z para­gra­fu Kodek­su Kar­ne­go o gwałt
bo kto tak jak oni obma­cu­je cia­ło wier­sza – suche żebra strof

za każ­dym razem odmła­dza­ją­ca ope­ra­cja pla­stycz­na
nie­sie ryzy­ko iż zakoń­czy się fia­skiem
a pięk­ność – top model­ka
zmie­ni się w gru­bą dziw­kę

jed­nak dzi­siaj – na to wyglą­da –
coraz czę­ściej chłop­cy i dziew­cząt­ka-wier­sze
z meta­lo­wy­mi kla­mer­ka­mi we wszyst­kich czę­ściach cia­ła szwen­da­ją się po lite­ra­tu­rach
i wca­le się nie przej­mu­ją
że kie­dyś nie ura­tu­je ich żad­na pla­stycz­na ope­ra­cja

Prze­ło­żył Boh­dan Zadu­ra

O autorach i autorkach

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Wasyl Machno

Urodzony w 1964 roku. Ukraiński poeta, eseista, krytyk literacki i tłumacz. Mieszka w Nowym Jorku.

Powiązania