książki / POEZJE

Ale nie to

Bohdan Zadura

Siemion Chanin

Fragment książki Semiona Chanina Ale nie to, w tłumaczeniu Bohdana Zadury, która ukazała się w Biurze Literackim 9 grudnia 2020 roku.

Biuro Literackie

[brązowolica statua]

brą­zo­wo­li­ca sta­tua
nie­wol­ni­ca z zęba­mi z kości sło­nio­wej
na dwa dni przed aukcją
zacho­ro­wa­ła
pochy­li­ła się
tak łamie w sta­wach
krę­cą pęk­nię­cia w zbyt cien­kich nad­garst­kach
z bólu pogry­zła do krwi kora­lo­wą war­gę
spa­ra­li­żo­wa­na stra­chem patrzy
z napię­cia zesztyw­niał kark, zdrę­twia­ła szy­ja
odję­ło jej rękę i opa­dła bez­wład­nie
upu­ści­ła zmię­tą w pię­ści kart­kę
doświad­czo­ny kon­ser­wa­tor
przy­lgnął do niej wsta­wia­jąc
prze­su­nię­ty mar­mu­ro­wy kręg
szep­cze „pro­szę się nie bać, tro­szecz­kę chrup­nie”
sty­gną łzy któ­re kipia­ły w pier­si
wykań­cza to miej­sce
gdzie się roz­pły­nę­ła i pode­schła pla­ma
na pobie­la­łych kostecz­kach pal­ców
ze swo­ich wąsów robi szczo­tecz­kę
czy­ści ubyt­ki, szwy, pachy, kro­cze i pięt­no
potem ona tyl­ko się wzdry­gnie
na stuk młot­ka
i mimo­wol­nie się sku­li
kie­dy nowy wła­ści­ciel cmok­nie języ­kiem


[coś jeszcze popełznie po gęsiej skórce]

coś jesz­cze popeł­znie po gęsiej skór­ce
nie ścin­ki wło­sów po strzy­że­niu
pod chłod­nym jeży­kiem zebra­ne pod kar­kiem
zaj­mie­my się – mil­czy ‒ maleń­kim masa­żem
w gar­dle łasko­cze zim­na szczot­ka
pro­szę roz­grzać – mil­czy – ale nie strasz­nie
i patrzy marsz­cząc brwi
z przy­jem­no­ścią tak obser­wu­ją cię ocza­mi
tyl­ko metal z posma­kiem two­ich ust
tyl­ko kamień


[to było w tę albo w przeszłą niedzielę]

to było w tę albo w prze­szłą nie­dzie­lę
nie mia­łem chę­ci na dłu­gie wyja­śnia­nie rela­cji
ale ty nasta­wa­łaś
na przy­stan­ku tram­wa­jo­wym dzie­siąt­ki
pod ścia­ną ogro­du bota­nicz­ne­go
no cóż, wyja­śnij­my sobie
na począ­tek jed­nak lepiej się połóż
żeby łatwiej ci było mnie zro­zu­mieć
no i zacznij­my: szcze­rość za szcze­rość
no, popatrz, też jestem w sta­nie zawie­sze­nia:
i nadal pozo­sta­nę:
zresz­tą już się nie doj­dzie, kto kogo w to wcią­gnął
a kto sam się nie­po­strze­że­nie zaan­ga­żo­wał
to było lek­ko­myśl­ne tak mi zaufać
cho­ciaż jasne, że jestem – jak grób
ale wyobraź sobie, jak trud­no w sobie to utrzy­mać
nawet w takim opły­wo­wym kształ­cie
no dobra wystar­czy już o tym
mam dwa łaty – co robi­my


[jak ty mi to dałaś, jak wszczepiłaś]

jak ty mi to dałaś, jak wsz­cze­pi­łaś
morze zamar­z­nię­te w czas przy­pły­wu
śnieg posy­pa­ny solą pia­skiem
dosłow­nie leżał mar­twy ‒ uda­wał
wszyst­ko się zmie­nia­ło, zmie­nia­ło w nie­wła­ści­wym porząd­ku
za oknem zga­szo­no świa­tło, drgnę­ła win­da
czwo­ro nas w środ­ku powo­li w dół
gorą­co na pew­no sła­bo pło­nie wyświe­tlacz
pla­mą do prze­ka­za­nia roz­pły­nę­ło się pięt­no
obok i rów­no­le­gle bie­gnie zsyp


[jakoś głupio żegnać się na zapas]

jakoś głu­pio żegnać się na zapas
ta wiecz­ność z nie­dłu­gi­mi prze­rwa­mi
praw­dzi­wy­mi pęk­nię­cia­mi w sztucz­nym mar­mu­rze
i mało kto chciał roz­ma­wiać o nie­żar­to­bli­wych łzach
ale i w tych gra­ni­cach jest prze­strzeń na wąt­pli­wo­ści
czy wypa­da teraz albo potem albo cał­kiem potem
w pozie mokre­go drze­wa pod podej­rza­nie bia­łą głu­chą ścia­ną
instynk­tow­nie udźwięcz­niać wzrok co się ześli­znął
z jesz­cze nie­wy­wo­ła­nych pola­ro­ido­wych sufi­tów
z samo­dziel­nie zro­bio­nych spuch­nię­tych luster
nie utrzy­maw­szy się w nie­rów­nym mar­mu­ro­wym świe­tle


[kiedy w skafandrze z bardzo wrażliwej skóry]

kie­dy w ska­fan­drze z bar­dzo wraż­li­wej skó­ry
w sta­nie cał­ko­wi­tej nie­waż­ko­ści
leżysz nie­ru­cho­mo na kana­pie
a wewnątrz wszyst­ko zapa­ro­wu­je od two­je­go odde­chu
zamy­kasz oczy i sły­szysz, jak śpie­wa­ją
po dru­giej stro­nie rze­ki, za wąwo­zem, za lasem
jak­by zardze­wia­łe sprę­ży­ny kana­py
i ocze­ku­jesz tyl­ko jed­ne­go: żeby wraz
z krót­kim głę­bo­kim wde­chem do płuc
weszła pra­wie zapo­mnia­na siła cią­że­nia


[komu wynająć mieszkanie, żeby ten człowiek]

komu wyna­jąć miesz­ka­nie, żeby ten czło­wiek
był solid­ny i nie zabru­dził wszyst­kie­go
i żeby do tego pła­cił na czas
cho­ciaż, no cóż, kra­ny ciek­ną
i płyt­ki sta­le odpa­da­ją wprost do wan­ny
miesz­kan­ko w ogó­le nie­wiel­kie, cho­ciaż
nawet w cen­trum, i dużo w nim nie­po­trzeb­nych mebli, i kara­lu­chy
a naj­waż­niej­sze, kie­dy wynaj­miesz, gdzie sam będziesz miesz­kał…?

O autorach i autorkach

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Siemion Chanin

właściwie Aleksandr Zapol – łotewski rosyjskojęzyczny poeta i tłumacz. Pierwszy wedle legendy urodził się w 1974 r. w Rydze i studiował filologię rosyjską na Uniwersytecie Łotewskim; drugi, urodzony w 1970 r., studiował na uniwersytecie w Tartu. Wiersze publikuje pod pseudonimem, przekłady podpisuje swoim nazwiskiem. Jeden z założycieli ryskiej grupy „Orbita” zrzeszającej rosyjskojęzycznych poetów łotewskich (1999). Tłumaczył na rosyjski poetów łotewskich: Kārlisa Verdiņša, Eduardsa Aivarsa, Edvīnsa Raupsa, Pēterisa Dragūnsa, Jānis Elsbergs, Māris Salejs, Martsa Pujatsa. W 2011 r. wydał antologię Łotewska/rosyjska poezja. Wiersze po rosyjsku napisane przez łotewskich poetów, zawierającą utwory pochodzące z lat 1640–2010. Opublikował tomy: Tolko szto (Właśnie teraz, 2003), Opuszczennyje podrobnosti (Pominięte szczegóły, 2008), Wpław(2013). W 2020 r. jego wiersze wybrane Ale nie to (no nie tiem, 2017) ukazały się nakładem Biura Literackiego w przekładzie Bohdana Zadury. Twórca poetyckich performansów i instalacji.

Powiązania