Dziś rano zmarła Francja
dziś rano zmarła Francja
ataszaty dyplomatyczne wysłały na ręce sierot depesze kondolencyjne
w Hondurasie minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego mocarstwa
w Sudanie odbyły się masowe demonstracje
a w Rio nieprzerwanie trwał karnawał
dziś rano zmarła Francja
surrealiści ogłosili bankructwo banki impresjonizmu niewypłacalność
despoci w spokoju zaczęli budować bastylie
Katmandu wyraziło gotowość zostania nową stolicą mody
a w Rio nieprzerwanie trwał karnawał
dziś rano zmarła Francja
naród posłusznie opuszczał martwe ziemie idąc na wieczną tułaczkę
na zachodzie Europy powstała jeszcze jedna Sahara
kartografowie skwapliwie naniosą na mapy biały obszar
który nazwą anekumeną francuską
a w Rio nieprzerwanie trwał będzie karnawał
Ala ma koncepcję Boga
Jeśli ma być Bóg – mówi Ala słodząc herbatę –
nie powinien zawiadywać światem.
Tym może się zająć premier,
minister bez teki, lub sekretarz partii, od biedy.
Jeśli ma być Bogiem – Ala sączy herbatę –
to nie na ludzką miarę,
ani żadnej rzeczy, co na ziemi jest.
Ponad, poza, nieuchwytny i daleki,
nie dla nas, ale mimo nas.
Jakby Go nie było, tak powinien być –
kończy Ala i odstawia pustą szklankę.
Dowód z tożsamości
imię utworzone przyrostkiem
‑men (jak brzemię) od pnia no-
Aleksander Brückner
Tu mieszkam,
stąd moje imię.
Na szklance
nienegocjowalny odcisk warg.
Na wargach syczące spółgłoski
polszczyzny.
W polszczyźnie
równinne apokryfy krajobrazu.
Pod wycieraczką
klucz.
Nie wyjdę już
na swoje.
Trądzik
Na ścianie ślady po ospie. Sypie się, nie goi.
Od kul? Daj pan spokój. Tu zawsze było cicho.
Wiatr wieje tylko od bramy, od święta tańczą
białe foliówki. Bez słów obywa się nawet
to panoramiczne graffiti w obcym języku czerwieni.
Pod murem chłopiec w wieku na wskroś poborowym
zapala papierosa. Odwraca twarz. Czerwona,
bo młodość zabrała mu cerę. Czy mówię o tym, co
widzę? Na głos? Czy na podobieństwo? Nie mówi nic.
I nie krzyczy. Nie ma opaski na oczach. Stoi pod ścianą,
wzdłuż ściany podwórko płonie w złym słońcu.
Wzrok się zapuszcza, nie wraca:
to widok (ostrożnie) na przestrzał.
Chłopcy bez Ziemi
Kiedy bank zajął mu działkę za granicą
miasta, a kumpel, co po amatorsku grał
w tej grze żyranta, przestał go poznawać,
pojechaliśmy na łąkę, pobrzechtać się
w Pilicy. W torbie miałem obcinacz do paznokci
Scholla, jak raz się nam przydał, podobnie jak
sznytka, którą po połowie, jakby nas głód
przyszpilił, natychmiast zjedliśmy, choć
nie był to głód w podstawowym
sensie. Na łące zaczęło się przemeblowywanie.
Mrówki przejęły władzę – na piętach, pomiędzy
palcami, na rzemykach dwu par zzutych naprędce
sandałów. Słońce się spełniało, paznokcie
wrzynały w ziemię, a rzeka na przekór
nie była granicą.
W cieniu zakwitających chłopców
Nocą przyszła, bo myślała, że śpię, a nie spałem.
Oddech mi się zawiesił, gdy wsunęła rękę
w spodnie od piżamy, żeby sprawdzić, czy
mam oba, jak należy, jądra. Wiem, bo próbowała
wcześniej, lecz nie było zgody. Między jej palcami
przelewała się moszna, ciepła galareta, ale
zdałem egzamin. Do rana nie myślałem
o niczym, nic w ustach nie czułem. Śniadanie, i ani
słowa o nocnym badaniu. Newsem był inny
chłopak, starszy kuzyn z Tuwima, bo dostał
wilczy bilet. Bo w ogóle była to epoka chłopców
malowanych. Mao wpław Jangcy przepłynął,
Armstrong stąpał po Księżycu, w radiu leciały
grechutki, a Gierek wymiatał Wiesława. Coraz
większą przyjemność sprawiały mi kąpiele, po których
szedłem spać bez spodni od piżamy.
Lista strat filmu polskiego
Janczar rzucił się z najwyższego piętra klatki schodowej – Boże, jak on leciał! – aż szkopy chciały popatrzeć,
Wilhelmi poległ w walkach o Pomorze – ale poza kadrem – zostawił chłopcom krew, łzy i czołg,
Raksę zgwałcili i przybili do ściany – radzieccy partyzanci przyszli za późno – śnieg zasypał im szlaki – nie lubię radzieckiej zimy,
Gołas zginął też w zimę – poszatkowany kulami, ale od naszych – wśród czarno-białych ikon,
Jachiewicz wpadła w ręce esesmańskiej bestii – zgwałcił ją – stłuczoną butelką – gdy dogorywało powstanie,
Jasiukiewicz miał dowodzić – a padł szybko, podczas pierwszego ataku na pocztę – gdy płonęły pokancerowane znaczki,
Olbrychski w tym samym urzędzie znalazł się przypadkiem – dwadzieścia lat później, ale i tak rozstrzelali go – bo film kręcili Niemcy – po kapitulacji,
Strasburger wyrwał się oprawcom – dosięgły go kule na greckim wybrzeżu – morze pluskało na czerwono,
Kaczora rozstrzelali w opuszczonej fabryce – swojski chłopak był – wszyscyśmy płakali,
Romantowską z Globiszem zwabiono w pułapkę – podróż do Palestyny szybko się dla nich skończyła – rozstrzelano ich na hotelowym dziedzińcu,
Zawieruszankę zastrzelił Brunner – ale to było Mikulskiemu na rękę –
przeżył Stawkę,
Englerta wykończyli Sowieci – w długiej sekwencji – strzałem w tył głowy,
Bakę zabili Polacy – ale sam się o to prosił,
Pszoniak poszedł z dziećmi do gazu – choć mówią, że wstąpił do nieba,
Filipski wpadł w zasadzkę wśród choinek – Niemcy robili mu potem zdjęcia – też w zimie,
Cybulski poniósł śmierć pod kołami pociągu na wrocławskim dworcu –
dokładnie tam, gdzie tablica, że zginął.
Szpieg, który mnie kochał
Gdybyśmy mieli odpłynąć
łodzią podwodną, zawahałbym się. Tułów
bez głowy i kończyn to część zwłok szwedzkiej
dziennikarki. Ale nasz związek, mówisz, i branża
obarczone są większym, jeśli tylko się przyjrzeć,
ryzykiem.
Wziąłem na
wstrzymanie, a mimo to zalała mnie
fala nieprofesjonalnego gorąca, gdy kładłem pod
kamień kartkę z szeregiem cyfr, głównie zresztą
arabskich, z twoją datą urodzenia i maksymalną
liczbą dni, które mógłbym przeżyć pod wodą
bez ciebie, a była to liczba pierwsza i
jednocyfrowa.
Wszystko to szyfry, kochanie.
Odcięta głowa, kamień na Weinbergerstrasse i dzień
premiery dziesiątego Bonda, kiedy
zapisaliśmy się na kurs pierwszej pomocy
dla uśpionych agentów. Szyfrem przekażę ci dane
o miłości uśpionej na dnie miejskiego kanału
w północnej dzielnicy Nevermore.
Bagaż, rzeczy osobiste
Mogliśmy dojeżdżać do Zgierza. Spał, naprzeciw mnie,
z otwartymi ustami. I patrzyłem na te jego usta,
w usta otwarte patrzyłem, w usta, bez języka, otwarte
tak szeroko, że nawet gdyby nie spał, nie przemówiłyby, a
spał tak pięknie, jakby młodo umarł, albo w tę ostatnią godzinę
przed Łodzią Kaliską nie miał nic, naprzeciw mnie, nic
nie miał do ukrycia. Zawstydziłem się
i zacząłem czytać.