książki / TEATR

Dzieła zebrane, tom 6

Tymoteusz Karpowicz

Premiera szóstego tomu Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza, wydanej w Biurze Literackim 24 sierpnia 2015 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jego Mała Dziewczynka (fragment)

 

1

Gabi­net Dyrek­to­ra Fabry­ki Zaba­wek Dzie­cię­cych. Dyrek­tor włą­cza moni­tor.

DYREKTOR Dzień dobry pani.
SEKRETARKA (nie­wi­docz­na) Dzień dobry, panie dyrek­to­rze. Mamy dziś dwu­dzie­sty czwar­ty czerw­ca. Imie­ni­ny obcho­dzą Jan i Danu­ta. Są nowe zamó­wie­nia.
DYREKTOR Skąd i jakie?
SEKRETARKA Jak zawsze z całe­go świa­ta. I róż­ne. I coraz wię­cej.
DYREKTOR Kon­kret­nie kto i co, jak mawiał mój przy­ja­ciel śpie­wak. (zamy­śla się na sekun­dę)
SEKRETARKA Paryż zama­wia dzie­sięć tysię­cy lalek. Otta­wa – pięt­na­ście tysię­cy zło­dzie­jasz­ków, Moskwa – dwa­dzie­ścia tysię­cy koni, Oslo – dwa­dzie­ścia pięć tysię­cy niedź­wie­dzi, Madryt – trzy­dzie­ści tysię­cy mie­czy­ków. Czy mam czy­tać podzię­ko­wa­nie?
DYREKTOR (roz­pie­ra­jąc się dum­nie) Oczy­wi­ście. Oczy­wi­ście.
SEKRETARKA „Nazy­wam się Yoshi­ka. Mam lat sie­dem. Miesz­kam u bab­ci w mie­ście Hama­mat­su, gdzie bywa czę­sto wiel­ki wiatr i nie­rzad­ko z bab­cią zmie­nia­my miesz­ka­nie. Zosta­wiam zawsze pra­wie wszyst­ko, co posia­dam, ale two­ją lal­kę zabie­ram. Jak tyl­ko mam czas – zmie­niam jej wło­sy i oczy rano, w połu­dnie, wie­czo­rem i przed snem. Jak robi­łeś tę lal­kę, to pew­no chcia­łeś mi powie­dzieć: spra­wiaj bab­ci co naj­mniej czte­ry razy dzien­nie radość, (gry­mas uśmie­chu na twa­rzy Dyrek­to­ra) zmie­nia­jąc się to w zło­to­wło­są, to w rudo­wło­są i zie­lo­no­oką, to znów w czar­no­wło­są i czar­no­oką Yoshi­kę – praw­da? Dzię­ku­je­my ci za to. Yoshi­ka z Hama­mat­su i bab­cia”.
DYREKTOR Słod­ka dziew­czyn­ka! (dum­nie roz­pie­ra się w fote­lu) Dalej, dalej.
SEKRETARKA „Cześć, sta­ry! Nazy­wam się Bill Krwa­wa Ręka. Mam lat dzie­więć. Miesz­kam na ran­cho u dziad­ka nad Poto­ma­kiem. Mam praw­dzi­we­go niedź­wie­dzia w lesie i twe­go sztucz­ne­go konia na bie­gu­nach. Tro­chę go spie­przy­łeś przy pysku − ale tak ogól­nie to okay! Pif, paf, cupu-łup, leży gęsto trup! To takie nasze hasło. Roz­wa­li­łem tu z kor­kow­ca dzie­więć chło­pa, bo mi twe­go konia pod­si­ki­wa­li. To zna­czy − szka­lo­wa­li. Że nie wia­do­mo co. To im powie­dzia­łem: ten facet dał takie moc­ne kopy­ta swo­jej szka­pie i muzy­kę do kopyt, bo koń to przy­jaźń − więc chciał powie­dzieć, że przy­jaźń musi mieć moc­ne nogi i wszyst­ko musi grać wśród przy­ja­ciół. Dzię­ku­ję ci za to, mój sta­ry. (gry­mas na twa­rzy Dyrek­to­ra) Będę zawsze miał moc­ne nogi dla przy­ja­ciół i wszyst­ko będzie gra­ło w moim życiu jak nale­ży. A jeśli nie – niech mnie pożre wesz. Bill Krwa­wa Ręka”.
DYREKTOR (śmie­je się) Wspa­nia­ły chło­pak! War­to było zdo­być się na taką zabaw­kę. Cho­ciaż­by tyl­ko dla nie­go. War­to! Dalej!
SEKRETARKA „Mój synek bawi się w kata. Powy­wie­szał już wszyst­kie lal­ki swo­ich sio­strzy­czek. Powie­sił rów­nież kukłę moją i tatu­sia. Ćwi­czy się w zabi­ja­niu w sobie lito­ści. »Nie chcę być czło­wie­kiem – powie­dział kie­dyś, obie­ra­jąc jabł­ko − chcę być nożem«. Nic nie wzbu­dzi­ło w nim jesz­cze uczu­cia lito­ści. Byłam prze­ra­żo­na. Szu­ka­łam cze­goś, nad czym synek mógł­by się uli­to­wać. Rze­czy, zabaw­ki. Kupi­łam pań­skie­go zło­dzie­ja. I stał się cud. Zabaw­ka żyje. »Nie mogę go powie­sić. Cały drży i dzwo­ni« − powie­dział Knut. Dzię­ku­ję panu! Ile musia­ło być w panu ludz­kich uczuć dla zło­dzie­jasz­ków-włó­czę­gów, jeśli zbu­do­wał pan taką zabaw­kę! Jesz­cze raz dzię­ku­ję. Sigrid Björns­sön spod Ham­mer­fe­stu”.
DYREKTOR (śmie­je się gło­śno, jak­by tro­chę sztucz­nie) Dalej, dalej.
SEKRETARKA „Ja nie jestem dziec­kiem. Jestem sta­ry Arab. Wła­ści­wie to ja jestem wiel­błąd. A jeśli nie jestem dla innych Ara­bów wiel­błą­dem, to jestem nim dla Alla­ha. Bo Allah nie odróż­nia mnie od wiel­błą­da i każe mi jeść to, co je wiel­błąd, a wiel­błąd je to, co ja. I tak sobie jadę po moim podwój­nym piasz­czy­stym kra­ju i podwój­nie, jako Arab i wiel­błąd, śpie­wam: »Niech wiel­ki Allah da to, cze­go mnie nie dał, temu czło­wie­ko­wi, co zro­bił małą zabaw­kę na mru­czą­co, co się podob­no nazy­wa niedź­wie­dziem, i prze­wią­zał mu łap­ki czer­wo­ny­mi wstąż­ka­mi, mówiąc: jeśli ktoś pozwo­li, by uszła z żył krew inne­mu czło­wie­ko­wi – niech podwój­nie nie ma jej w sobie, a poczwór­nie jej potrze­bu­je«. (Dyrek­tor popra­wia koł­nie­rzyk; śmie­je się jesz­cze bar­dziej sztucz­nie) Tak z tą zabaw­ką jadąc − ukra­dłem ją kie­dyś bia­łej dziew­czyn­ce, niech mi Allah wymie­rzy dwa klap­sy w nagi tyłek, to zna­czy po jed­nym dla mnie i dla mego wiel­błą­da − mam do kogo zaga­dać, zaśpie­wać, zaśmiać się, mam kogo poca­ło­wać i ręce mam czy­ste, choć mi się już nie­jed­ne­go chcia­ło udu­sić czy pode­rżnąć nie­jed­ne­mu gar­dło. Salam alej­kum! Ibn Ben Arma­zuk i jego wiel­błąd”.
DYREKTOR (śmie­je się) Salam alej­kum! Salam! Pro­szę prze­słać dru­gie­go misia – dla wiel­błą­da. Nie ma już wię­cej podzię­ko­wań?
SEKRETARKA Są:

„Mie­czy­ku
sło­wi­ku
lili­ja
śpie­waj
śród ludzi
a nie zabi­jaj
ani dla chle­ba
ani dla sła­wy
papier nim prze­tnę
bia­łe­go pta­ka
na list do cie­bie
Basia z War­sza­wy”.

DYREKTOR (zaśmie­wa się) Poet­ka! A kupi­ła − mie­czyk.
SEKRETARKA Jest wyjąt­ko­wo pięk­ny. Atrak­cyj­na zabaw­ka. Naj­więk­sze zamó­wie­nia.
DYREKTOR Wie­le stra­ci­łem… cza­su dla tej zabaw­ki. Tak − musia­ła się udać. Kie­dy się coś uda­je, coś inne­go się uni­ce­stwia − mawiał mój przy­ja­ciel śpie­wak. (zamy­śla się; w zło­ści) Sły­nął z mówie­nia bzdur! Nie tyl­ko mówie­nia! (krzy­czy) On wszyst­ko uni­ce­stwiał, co było sen­sow­ne! Musia­łem bro­nić sen­su! Prze­pra­szam. Są jesz­cze podzię­ko­wa­nia?
SEKRETARKA Już nie ma. Ale jest list.
DYREKTOR List? Od kogo?
SEKRETARKA Od Oso­by, Któ­rej Się Nie Podo­ba.
DYREKTOR Znów kry­ty­ku­je moje zabaw­ki?
SEKRETARKA Tak.
DYREKTOR Pro­szę prze­czy­tać. (sku­pia się, popra­wia na krze­śle)
SEKRETARKA „Nie podo­ba­ją mi się two­je zabaw­ki. Może nawet są ład­ne − nie znam ich do koń­ca. I nie wiem, czy poznam. Ale nie podo­ba­ją mi się. Dla­cze­go łączysz cięż­kie koń­skie kopy­ta z weso­łą muzy­ką, obdar­tu­sa z weso­ły­mi dzwo­necz­ka­mi? To mi się wła­śnie nie podo­ba. Wszyst­kie two­je zabaw­ki wyda­ją głos. Ale nie ten, na jaki się cze­ka. To też mi się nie podo­ba. Mają ciem­ny smak, ciem­ny zapach, jakąś nie­przy­ja­zną powierzch­nię − tym też nie zachwy­cam się”.
DYREKTOR Co to za bęcwał!
SEKRETARKA „Ale ty się tym nie przej­muj. Będę kupo­wa­ła wszyst­kie two­je zabaw­ki. Są cie­ka­we. Oso­ba, Któ­rej Się Nie Podo­ba”.
DYREKTOR To wszyst­ko? (opa­no­wu­je się, uśmie­cha)
SEKRETARKA Tym razem jest adres.
DYREKTOR O, to coś nowe­go! Słu­cham.
SEKRETARKA Uli­ca Jasna 48, miesz­ka­nia 17.
DYREKTOR (zapi­su­je) Dzię­ku­ję. Pro­szę mi jesz­cze tyl­ko powtó­rzyć to zda­nie od słów „Dla­cze­go łączysz…”.
SEKRETARKA „Dla­cze­go łączysz cięż­kie kopy­ta koń­skie z weso­łą muzy­ką, obdar­tu­sa z weso­ły­mi dzwo­necz­ka­mi?”
DYREKTOR Dalej.
SEKRETARKA „To mi się wła­śnie nie podo­ba”.
DYREKTOR (huś­ta­jąc się w fote­lu) To mi się wła­śnie nie podo­ba.

2

Gło­wa Dyrek­to­ra na tle rucho­me­go, zde­for­mo­wa­ne­go kra­jo­bra­zu mia­sta. Mogą też być roz­wią­za­nia czy­sto pla­stycz­ne, w ruchu. Twarz Dyrek­to­ra jest spo­koj­na. Jest to czło­wiek zamy­ślo­ny pogod­nie. Spra­wia wra­że­nie eme­ry­ta spa­ce­ru­ją­ce­go w kwit­ną­cym par­ku.

DYREKTOR A może jest tak, że nie mogą nam się podo­bać rze­czy praw­dzi­wie pięk­ne, praw­dzi­wie cen­ne? O, jakie pięk­ne drze­wo. (przy­sta­je) Czy ono jest napraw­dę pięk­ne? Czy nie jeste­śmy nie­wol­ni­ka­mi zachwy­tu, któ­ry jest w nas i uze­wnętrz­nia się z byle powo­du? W tym drze­wie miesz­czą się tysią­ce zaba­wek – może dla­te­go jest ono dla mnie pięk­ne i cen­ne? A gdy­bym teraz był pracz­ką i prał pięk­ną bie­li­znę – czym było­by to drze­wo? Rze­czą do przy­twier­dze­nia sznu­rów. (kła­nia się) Moje usza­no­wa­nie. Moje usza­no­wa­nie. (kla­pa­nie pod­ków)
DOROŻKARZ (nie­wi­docz­ny) Zawsze to dwie nogi koń­skie przy­pa­da­ją na nogę czło­wie­ka, a jeden doroż­karz − na pana dyrek­to­ra.
DYREKTOR O, Maciej dziś w lep­szej for­mie od konia! Bra­wo! Ale i koń − jak smok!
DOROŻKARZ Na owsian­ce bydlak się tak, za prze­pro­sze­niem, roz­bu­chał. Jedzie­my?
DYREKTOR Niech Maciej sobie jesz­cze popły­wa z tą arką Noego po mie­ście. Beze mnie. (rzu­ca pie­niądz) Gra­tis. Za samo zła­pa­nie.
DOROŻKARZ Dzię­ku­ję, wio­oo! (kopy­ta, dzwo­necz­ki)
DYREKTOR Nie podo­ba­ją ci się moje zabaw­ki? Zgo­da. Przede wszyst­kim − kim jesteś? Zanim się nie uze­wnętrz­nisz, nie sta­niesz obok − nic nie zna­czy twój gust. Przy­pu­ść­my, że w Afry­ce spró­bu­je ktoś zupy jarzy­no­wej i powie: obrzy­dli­wa. Czy zupę jarzy­no­wą, któ­rą jadłem przed chwi­lą pięć tysię­cy kilo­me­trów od degu­sta­to­ra afry­kań­skie­go, dotknę­ła ta nazwa? Nic podob­ne­go! Smacz­ne­go! Była zna­ko­mi­ta! Przy­pu­ść­my, że za chwi­lę będę nawet wie­dział, kim jesteś. Małym chłop­cem. Małą dziew­czyn­ką. Taki jaw­ny − sta­niesz się jesz­cze bar­dziej bez­rad­ny. Zbyt real­ni − są bez­rad­ni. Jak kamie­nie. Chcesz być real­nym czło­wie­kiem? Co za non­sens! Co za nie­ostroż­ność! Real­nie cie­szyć się, real­nie cier­pieć, real­nie rodzić się i real­nie umie­rać? Chcesz być real­nie zabi­tym? Nie­praw­do­po­dob­ne! (war­kot moto­ru, Dyrek­tor kła­nia się) Dzień dobry, dzień dobry!
SZOFER Kogo ja widzę! Pan dyrek­tor! Kła­nia się panu szo­fer-myśli­ciel, któ­ry doszedł do abso­lut­nej świa­do­mo­ści, że grunt to rytm, spryt, esprit i naro­do­we poczu­cie czte­rech opon. Pod­rzu­cić?
DYREKTOR Dzię­ku­ję. Wolę rytm swo­ich kro­ków niż two­ich czter­dzie­stu koni mecha­nicz­nych. Masz tu, (rzu­ca pie­nią­żek) dla nich na sia­no.
SZOFER Adieu! Już par­skam! (war­kot)
DYREKTOR Dla­cze­go łączę rze­czy sprzecz­ne? A co ci da, głup­ta­sku, jeśli połą­czysz dwa iden­tycz­ne dźwię­ki, but lewy z lewym butem, pra­we skrzy­dło pta­ka z pra­wym skrzy­dłem? Czy nie uwa­żasz, że wszyst­ko jest zasko­cze­niem? Że wszyst­ko jest zasko­czo­ne? Kto nie ma moż­li­wo­ści wybo­ru, czy zostać tecz­ką, czy rabar­ba­rem, czy kame­le­onem, czy zabaw­ką, czy czło­wie­kiem, wybór doko­nu­je się poza jego świa­do­mo­ścią, ten musi być wciąż zaska­ki­wa­ny przez to, czym mógł­by być, a nie jest: tecz­kę, rabar­bar, kame­le­ona, zabaw­kę. Two­je listy też mnie tro­chę zaska­ku­ją. I ty. Przy­zna­ję. Ale ja cie­bie rów­nież zasko­czę. Przy­znasz. (kła­nia się) Kopa lat! Kopa lat! Przy­jem­ne­go spa­ce­ru!
ROWERZYSTA (chło­pię­cy głos) Dobry wie­czór! Pan dyrek­tor pie­szo? Mogę pod­wieźć na ramie. Mam moc­ny rower. I moc­ne nogi. I płu­ca. Pod­wio­zę.
DYREKTOR Wiem. Jesteś naj­moc­niej­szym chłop­cem na swo­jej uli­cy.
ROWERZYSTA Bar­dzo lubię swo­je zabaw­ki, ale już mam rower. Moc­ny. I moc­ne nogi. I płu­ca. Pod­wio­zę.
DYREKTOR Wyobraź sobie, (rzu­ca mone­tę) że to jestem ja. Wsadź mnie do kie­sze­ni, pod­wieź do naj­bliż­sze­go skle­pu i zamień mnie na lody. Czo­łem, moc­ny chłop­cze!
ROWERZYSTA Dzię­ku­ję! Niech pan zoba­czy, jak dam gazu… Ale mogłem pod­wieźć. Mam moc­ny rower, moc­ne no… (odjeż­dża)
DYREKTOR Tak, to praw­da − jestem nie­kon­se­kwent­ny. Jeśli odnaj­dę cie­bie, powiem ci dzień dobry, ure­al­nię cię. Wte­dy już rze­czy­wi­ście będziesz. (przy­sta­je) Zale­żysz ode mnie? (chce wró­cić, wycią­ga list; rusza) Chy­ba już nie. Jest twój list. Spo­za mnie. (śmie­je się) Co za heca! (wywi­ja lasecz­ką) Tak się dać wyko­ło­wać myślom! (kła­nia się) Moje we dwo­je! Co − na kobit­ki? A ja do jakie­goś smy­ka w poła­ta­nych por­t­kach sztruk­so­wych. Zapro­sił mnie na dys­ku­sję. Nauko­wą. O zabaw­kach. Tak, tak! Takie mamy czer­wo­ne kap­tur­ki. Nio­sę mu chu­s­tecz­kę do nosa. (wycią­ga chu­s­tecz­kę) Bo taki dys­ku­tant, to się zawsze z prze­ję­cia zasmar­ka. Moje usza­no­wa­nie! Moje usza­no­wa­nie!

3

Kory­tarz, drzwi, świe­cą­ca żarów­ka; wcho­dzi Dyrek­tor.

DYREKTOR Jasna 48, miesz­ka­nie 17. Tak, to tutaj. (puka)
GŁOS (dziew­czę­cy) Kto tam?
DYREKTOR To ja. (nasłu­chu­je z uwa­gą gło­su zza drzwi)
GŁOS Kto to − ja?
DYREKTOR Dyrek­tor Fabry­ki Zaba­wek Dzie­cię­cych. Czy jest Oso­ba, Któ­rej Się Nie Podo­ba?
GŁOS Tak − jest. (głos łamie się, prze­ska­ku­je do inne­go brzmie­nia)
DYREKTOR (do sie­bie) Czyj to może być głos? (w stro­nę drzwi) Otrzy­ma­łem listy od… Pana? Pani? (w stro­nę drzwi) Pani.
GŁOS Pan jest bar­dzo miły. Tra­ci czas dla takiej oso­by.
DYREKTOR O, czas to drob­nost­ka. Tra­ce­nie cza­su – to jed­na z przy­jem­no­ści krót­kie­go życia. Czy mogę wejść?
GŁOS Tyl­ko do przed­po­ko­ju.
DYREKTOR Tyl­ko do przed­po­ko­ju? Ależ, Oso­bo…
GŁOS I pro­szę nie zapa­lać w nim świa­tła.
DYREKTOR Nie zapa­lać świa­tła? Ależ, Oso­bo − jest bar­dzo ciem­no.
GŁOS Tak wła­śnie ma być. Nie żar­tu­ję. (głos się wciąż zmie­nia)
DYREKTOR Do licha, czyj to głos? (w stro­nę drzwi) Dla­cze­go, Oso­bo, mam nie zapa­lać świa­tła? Kie­dy jest ciem­no − zapa­la się świa­tło.
GŁOS Gdy­by zapa­lił pan świa­tło, mógł­by mnie pan skrzyw­dzić bar­dziej, niż to moż­na sobie wyobra­zić.
DYREKTOR (do sie­bie) Hm, co to zna­czy? Dobrze, nie zapa­lę. (wcho­dzi do przed­po­ko­ju, smu­ga świa­tła z kory­ta­rza oświe­tla uważ­ną twarz Dyrek­to­ra) Gdzie jesteś, Oso­bo?
GŁOS (znów zmien­ny) Za dru­gi­mi drzwia­mi. Ale tych nie otwie­raj. Usiądź w przed­po­ko­ju na fote­lu. Po lewej stro­nie masz fotel. Poma­caj ręką. Masz?
DYREKTOR (odnaj­du­je fotel) Mam.
GŁOS Obok jest sto­lik. Leżą tam papie­ro­sy. Jak chcesz, możesz zapa­lić.
DYREKTOR (prze­cie­ra czo­ło) Dzię­ku­ję. (zapa­la papie­ro­sa) Oso­ba nie pali?
GŁOS (śmiech) Nie.
DYREKTOR Nigdy nie pali­ła?
GŁOS (śmiech) Nie.
DYREKTOR (oglą­da pudeł­ko od papie­ro­sów w smu­dze świa­tła; do sie­bie) Dziw­na histo­ria. Kto to jest? Męż­czy­zna? Kobie­ta? Chy­ba kobie­ta?
GŁOS Mówisz zbyt cicho. Nie sły­szę.
DYREKTOR Mówię: dobry wie­czór Oso­bie, Któ­rej Się Nie Podo­ba.
GŁOS Dobry wie­czór panu dyrek­to­ro­wi Fabry­ki Zaba­wek Dzie­cię­cych.
DYREKTOR (coraz bar­dziej zde­ner­wo­wa­ny) Ten głos coś mi jed­nak przy­po­mi­na… Czyż­by? To nie­moż­li­we!
GŁOS E, jak będziesz mówił tak cicho, to się nie doga­da­my. A mam ci wie­le do powie­dze­nia. Napraw­dę. Przy­mknij jed­nak drzwi od kory­ta­rza. Czu­ję świa­tło.
DYREKTOR (przy­my­ka) Przy­mkną­łem.
GŁOS Nie gnie­waj się, że nie daję ci spo­ko­ju. Jestem przy­kra oso­ba. (zmie­nia głos) Jeże­li gnio­tą cię buty, to załóż papu­cie. Są pod fote­lem. Się­gnij ręką w lewo. Masz?
DYREKTOR Mam. (zakła­da papu­cie) Świet­ne papu­cie. (wycie­ra spo­co­ne czo­ło chu­s­tecz­ką)
GŁOS Jestem cie­ka­wa, jak wyglą­dasz?
DYREKTOR Zgad­nij.
GŁOS Jesteś star­szym panem. Łysa­wym. Nosisz musz­kę w grosz­ki zie­lo­ne.
DYREKTOR (coraz bar­dziej zde­ner­wo­wa­ny) Zga­dłaś!
GŁOS Zgad­nij, jak ja wyglą­dam?
DYREKTOR Jesteś już star­szą kobie­tą. Z przy­zwy­cza­je­nia wciąż zmie­niasz kolor wło­sów, wciąż maj­stru­jesz coś przy oczach…
GŁOS (śmie­je się bar­dzo mło­do) Ale zaba­wa!
DYREKTOR (spo­co­ny) To ty, Ani­to? (śmiech) Nie jesteś sama? Jak tu się zna­la­złaś? Tyle lat. Chcesz mi robić wyrzu­ty? Nie zro­zu­miał­bym tego. (pra­wie z obu­rze­niem) Ależ, Ani­to!
GŁOS (zupeł­nie inny, męski) Nie jestem Ani­tą. Masz zły słuch. Fe! Jak możesz. Robisz takie muzycz­ne zabaw­ki − posłu­chaj (dzwo­necz­ki, wyso­ki, muzycz­ny, ryt­micz­ny śmiech, trąb­ka, sło­wik, mur­mu­ran­do koły­san­ki) − a mylisz ludz­kie gło­sy. Nigdy nie zna­łeś męż­czyzn? Nie mia­łeś przy­ja­ciół − męż­czyzn?
DYREKTOR Mia­łem. Ale nie z mojej winy…
GŁOS O winie − potem. Nie śpiesz się. Pozna­jesz mnie?
DYREKTOR Pio­trze. Tak, to chy­ba ty. Jakim cudem? Sie­dzia­łeś prze­cież w wię­zie­niu.
GŁOS (śmiech, zmie­nio­ny głos) Jed­ne­go mia­łeś tyl­ko przy­ja­cie­la? Wśród tylu męż­czyzn? Nie wie­rzę ci. Czyż to jest głos Pio­tra? Miej odwa­gę!
DYREKTOR (przy­wsta­jąc) Nigdy mi jej nie bra­ko­wa­ło! Jaka­kol­wiek to była odwa­ga. Nie wyrzu­caj mi tchó­rzo­stwa!
GŁOS O, to ład­nie! Więc kim jestem?
DYREKTOR Nikim. Jakimś dow­cip­ni­siem. Twój głos teraz tyl­ko mi przy­po­mniał głos jesz­cze kogoś.
GŁOS A dla­cze­go tyl­ko przy­po­mniał? (śmiech)
DYREKTOR Bo tam­ten czło­wiek nie żyje. Zgi­nął.
GŁOS O, to jesz­cze ład­niej! A może − oca­lił się?
DYREKTOR (bro­niąc się przed tą myślą) Nie­moż­li­we!
GŁOS Cudem?
DYREKTOR Cudów nie ma.
GŁOS A jed­nak jesteś ty – może być też cud.
DYREKTOR (zała­ma­ny) Choć­byś żył, (roz­kła­da ręce) Józe­fie, napraw­dę − nie uwie­rzę.
GŁOS (śmiech, zmia­na gło­su; głos wyraź­nie kobie­cy) Co ty wypra­wiasz?! Wciąż się mylisz. Jak­że mogę być Józe­fem, kie­dy, no, posłu­chaj − jestem kobie­tą. Ale nie Ani­tą. Jesteś męż­czy­zną. Nosisz musz­kę w zie­lo­ne grosz­ki. Takie musz­ki noszą tyl­ko zalot­ni męż­czyź­ni. Nie mogłeś, nosząc taką musz­kę, mieć tyl­ko jed­nej kobie­ty. Nie pozna­jesz mego gło­su? No, nie pozna­jesz?
DYREKTOR (gwał­tow­nie wsta­je) Gdzie ja jestem? Prze­cież nie jestem u Bel­ze­bu­ba? Milio­ny kobiet mia­ło głos podob­ny do tego gło­su − gło­su Tere­sy.
GŁOS O, Tere­sy!
DYREKTOR Nikt mi nie wmó­wi jej ist­nie­nia, ani tu, ani w nie­bie, ani na zie­mi, ani w czyść­cu, ani w pie­kle!
GŁOS Co ty wypra­wiasz?! (gło­sem męskim) Dla­cze­go mówisz o Tere­sie? Posłu­chaj. Czyż głos mój może przy­po­mi­nać głos kobie­ty?
DYREKTOR (pół­przy­tom­ny) Zaraz, zaraz…
GŁOS Czyż obok Pio­tra i Józe­fa nie byłem ja…
DYREKTOR Adam! (śmiech, Dyrek­tor prze­wra­ca stół) Gdzie ja napraw­dę jestem?! Lub kto tu ze mnie kpi?! (szu­ka kon­tak­tu)
GŁOS (dziew­czę­cy, bar­dzo mło­dy) Pro­szę pana, pro­szę pana! Niech pan nie zapa­la świa­tła. Pro­szę pana. Pro­szę pana. Nie wol­no się dener­wo­wać.
DYREKTOR (przy­tom­nie­je, idzie do drzwi wio­dą­cych do dru­gie­go poko­ju, z któ­re­go docho­dzi­ły gło­sy) Zapa­lić – nie zapa­lę. Ale wejść muszę.
GŁOS Pro­szę pana, pro­szę pana! Dro­gi panie dyrek­to­rze! Niech pan nie wcho­dzi. Bar­dzo pana pro­szę. Nie wol­no. To było­by strasz­ne. Na sto­le stoi woda z sokiem. Niech się pan napi­je. (Dyrek­tor pije wodę) Dzię­ku­ję. A poza tym (zie­wa­nie) ja już bar­dzo chcę spać. Napraw­dę. (zie­wa­nie) Niech pan już idzie. Dzię­ku­ję, że mnie pan odwie­dził. Dobra­noc.

Dyrek­tor wyco­fu­je się na kory­tarz, zamy­ka drzwi, stoi zdu­mio­ny.

O autorze

Tymoteusz Karpowicz

Urodzony 15 grudnia 1921 w Zielonej koło Wilna. Poeta, prozaik, dramaturg, tłumacz. Pracował jako asystent na Uniwersytecie Wrocławskim, a także redaktor w pismach: "Nowe Sygnały", "Odra", "Poezja". W 1973 roku wyjechał do USA, potem do RFN i Berlina Zachodniego, w 1978 roku osiadł w Chicago, obejmując katedrę literatury polskiej na uniwersytecie stanu Illinois. Za ostatni tom, Słoje zadrzewne (1999), otrzymał Nagrodę "Odry" oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Zmarł w Oak Park 29 czerwca 2005.

Powiązania

Małe cienie wielkich czarnoksiężników

dzwieki / WYDARZENIA Tymoteusz Karpowicz

Zapis wyda­rze­nia poświę­co­ne­go książ­ce Małe cie­nie wiel­kich czar­no­księż­ni­ków Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza pod­czas Por­tu Wro­cław 2007.

Więcej

Odwrócona strefa

nagrania / stacja Literatura Tadeusz Różewicz Tymoteusz Karpowicz

Czy­ta­nie z książ­ki Odwró­co­na stre­fa w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

Odwrócona strefa (2)

utwory / zapowiedzi książek Tadeusz Różewicz Tymoteusz Karpowicz

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Odwró­co­na stre­fa, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 grud­nia 2021 roku.

Więcej

Zmyślony człowiek, Credo, Prawdziwe życie bohatera

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Zmy­ślo­ny czło­wiek Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, Cre­do Tade­usza Róże­wi­cza i Praw­dzi­we życie boha­te­ra Rafa­ła Wojacz­ka z udzia­łem Joan­ny Roszak, Jana Sto­lar­czy­ka, Bogu­sła­wa Kier­ca, Joan­ny Orskiej i Karo­la Mali­szew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Czym jest poezja?

recenzje / KOMENTARZE Tymoteusz Karpowicz

Komen­tarz Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, przy­to­czo­ny w związ­ku z wyda­niem książ­ki Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza Zmy­ślo­ny czło­wiek, w opra­co­wa­niu Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2020 roku.

Więcej

Zmyślony człowiek

utwory / zapowiedzi książek Tymoteusz Karpowicz

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza Zmy­ślo­ny czło­wiek, w opra­co­wa­niu Joan­ny Roszak, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2020 roku.

Więcej

O twórczości Krystyny Miłobędzkiej

recenzje / IMPRESJE Tymoteusz Karpowicz

Szkic Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Każde dzieło sztuki istnieje niejako podwójnie

recenzje / IMPRESJE Tymoteusz Karpowicz

Esej Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 2.

Więcej

Śmierć która sercu śpiewa

recenzje / KOMENTARZE Tymoteusz Karpowicz

Frag­ment szki­cu Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza o poezji Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

W błysku tasaka. Komentarz Bogusława Kierca do trzech dramatów Tymoteusza Karpowicza

recenzje / KOMENTARZE Bogusław Kierc

Komen­tarz Bogu­sła­wa Kier­ca do trzech dra­ma­tów Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

„Kotwice rzeczowości” w dramatach Tymoteusza Karpowicza

recenzje / IMPRESJE Zbigniew Solski

Esej Zbi­gnie­wa Sol­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze szó­ste­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się 24 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

„Rewolucję trzeba robić każdego dnia…”

recenzje / ESEJE Ewelina Godlewska-Byliniak

Tekst Ewe­li­ny Godlew­skiej-Byli­niak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze we Wro­cław­skim Teatrze Współ­cze­snym dra­ma­tu „Nie­wi­dzial­ny chło­piec”, pocho­dzą­ce­go z szó­ste­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się 24 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Lekcje lasu w poezji Tymoteusza Karpowicza

recenzje / ESEJE Joanna Roszak

Szkic Joan­ny Roszak towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza Zmy­ślo­ny czło­wiek, w opra­co­wa­niu Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2020 roku.

Więcej

W błysku tasaka. Komentarz Bogusława Kierca do trzech dramatów Tymoteusza Karpowicza

recenzje / KOMENTARZE Bogusław Kierc

Komen­tarz Bogu­sła­wa Kier­ca do trzech dra­ma­tów Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

„Kotwice rzeczowości” w dramatach Tymoteusza Karpowicza

recenzje / IMPRESJE Zbigniew Solski

Esej Zbi­gnie­wa Sol­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze szó­ste­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się 24 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

„Rewolucję trzeba robić każdego dnia…”

recenzje / ESEJE Ewelina Godlewska-Byliniak

Tekst Ewe­li­ny Godlew­skiej-Byli­niak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze we Wro­cław­skim Teatrze Współ­cze­snym dra­ma­tu „Nie­wi­dzial­ny chło­piec”, pocho­dzą­ce­go z szó­ste­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się 24 sierp­nia 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Dramat jako sufler. Przypadek Tymoteusza Karpowicza

recenzje / IMPRESJE Joanna Roszak

Esej Joan­ny Roszak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze pia­te­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Aleatoryzm niekontrolowany. Noc jest to tylko wygnanym dniem Tymoteusza Karpowicza

recenzje / KOMENTARZE Jakub Momro

Komen­tarz Jaku­ba Mom­ry do dra­ma­tu Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza z pią­te­go tomu Dzieł zebra­nych, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Otwarcie ciężkich drzwi. Słowo o czwartym tomie Dzieł zebranych Tymoteusza Karpowicza

recenzje / IMPRESJE Bartosz Małczyński

Esej Bar­to­sza Mał­czyń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 4 Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Autonomia i metonimia

recenzje / IMPRESJE Jakub Momro

Esej Jaku­ba Mom­ro towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 3 Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Słowa ogromne niby pierścienie Saturna

recenzje / ESEJE Patrycja Wojkowska

Recen­zja Patry­cji Woj­kow­skiej z książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 3 Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Każde dzieło sztuki istnieje niejako podwójnie

recenzje / IMPRESJE Tymoteusz Karpowicz

Esej Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 2.

Więcej

Poza drzewa, poza języki

recenzje / IMPRESJE Jacek Gutorow

Esej Jac­ka Guto­ro­wa towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 2 Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Einstein poezji

recenzje / IMPRESJE Stanisław Srokowski

Esej Sta­ni­sła­wa Sro­kow­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzie­ła zebra­ne, tom 2 Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Niechęć wobec dźwigów

recenzje / ESEJE Paweł Kozioł

Recen­zja Paw­ła Kozio­ła z pierw­sze­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Karpowicz: zarys encyklopedyczny

recenzje / ESEJE Jakub Momro

Recen­zja Jaku­ba Mom­ro z pierw­sze­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

We wszystkim będę pana słuchał. O pierwszych kontaktach z Tymoteuszem Karpowiczem

recenzje / IMPRESJE Janusz Styczeń

Esej Janu­sza Stycz­nia towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze pierw­sze­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Interpretacja interpretacji. Konieczność poezji niemożliwej

recenzje / IMPRESJE Joanna Roszak

Esej Joan­ny Roszak o twór­czo­ści Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Odwrócić odwrócone

recenzje / IMPRESJE Bianka Rolando

Esej Bian­ki Rolan­do o książ­ce Odwró­co­ne świa­tło Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Mały cień wielkiego czarnoksiężnika

recenzje / ESEJE Joanna Mueller

Esej Joan­ny Muel­ler o Tymo­te­uszu Kar­po­wi­czu.

Więcej

Jak wszedłem w posiadanie tych tekstów

recenzje / ESEJE Andrzej Falkiewicz

Posło­wie Andrze­ja Fal­kie­wi­cza do książ­ki Małe cie­nie wiel­kich czar­no­księż­ni­ków Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 23 kwiet­nia 2007.

Więcej

O Małych cieniach wielkich czarnoksiężników

recenzje / NOTKI I OPINIE Bogusław Kierc Jacek Gutorow Karol Maliszewski

Komen­ta­rze Jac­ka Guto­ro­wa, Karo­la Mali­szew­skie­go i Bogu­sła­wa Kier­ca.

Więcej

Apetyt na Karpowicza

wywiady / o książce Artur Burszta Mirosław Spychalski

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Miro­sła­wem Spy­chal­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mówi Kar­po­wicz, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 listo­pa­da 2005 roku.

Więcej